W ramach wyzwania literackiego z
bloga Kreatywne Spojrzenie, które
zdecydowałem się podjąć, chętni blogerzy muszą napisać dowolne opowiadanko, w
którym zostaną użyte trzy wskazane przez autorkę słowa (w listopadzie były to:
duch, mleko i ściąga). Wyrazy zostały pogrubione w tekście. I to w sumie tyle,
oddaję w Wasze ręce cieplutką historię. Zapraszam do lektury, proszę także o wskazywanie
błędów, udzielanie niegłupich rad i wyrażanie szczerych opinii. Wciąż jestem tylko dobrze
rokującym debiutantem. Inspirowałem się stylem Ursuli Le Guin, ale tylko troszeczkę.
– Proszę mi
pomóc, musisz mi pomóc, guślarzu! – szlochała żałośnie kobieta, szarpiąc za
rękaw podstarzałego mężczyznę. Była roztrzęsiona, miała mocno potargane włosy i podkrążone oczy. Jej przybrudzoną twarz poprzecinały kanaliki
wydrążone przez cieknące łzy. Opłakany stan potęgowała podniszczona suknia
nosząca ślady długiej podróży i trzymany na ręku tobołek, z którego wystawały
dwie bose stópki.
– Odejdź,
wieśniaczko. Mówiłem już, nie potrafię go wyleczyć – odburknął gniewnie znachor
i kontynuował marsz w stronę chaty, podpierając się na sękatym kosturze.
– Mam
pieniądze. Sprzedałam gospodarstwo i wszystko co należało do mojego męża.
Proszę spróbować… Został mi tylko syn – załkała przeciągle chwytając mężczyznę za
ramię. Ten szarpnął się i odsunął ją szorstko. Miał dosyć natrętnej klientki. –
Zrobię wszystko…
Znachor Trzy
Palce zatrzymał się i powoli odwrócił. Zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu.
Uśmiechnął się lubieżnie na widok obfitego biustu, kształtnych bioder i
zgrabnych łydek. Nawet łachmany nie zdołały ukryć naturalnego wdzięku i
kuszącej sylwetki kobiety.
– Wszystko? –
oblizał zachłannie wargi. Spojrzała na niego z odrazą i zaciętymi ustami.
– Wszystko –
odpowiedziała po chwili, a jej wzrok miał w sobie tylko pustkę i desperację.
Scenie
przyglądała się grupka dzieciaków dokazująca nad stawem, w pobliżu wysokiej
trzciny. Wskazywali znachora palcami i zaśmiewali się do rozpuku, chowając w
mokrej, wysokiej trawie. Nie chcieli przecież, żeby guślarz dostrzegł ich
drwiny. A powód do kpin był wyśmienity – kto bowiem gada sam do siebie i
szarpie się z wiatrem?
~o~
Zbliżał się
wieczór, w chacie panował delikatny półmrok. Powietrze przesycał duszący zapach
ziół i preparatów, które drażniły wszystkich, oprócz Trzech Palcy, który
przyzwyczaił się do charakterystycznego odoru. Mieszkał w swojej pustelni już
grubo ponad ćwierć wieku. No nic, będę
musiał się zająć tym brzdącem, pomyślał znachor i pociągnął łyk świeżego
mleka. W kącie stały jeszcze dwie kanki, zapłata za wyleczenie mleczarza z ostrego
zatrucia. Zatrucia, które wcześniej wywołał on sam. Przebiegła praktyka
podtruwania i rzucania uroków na mieszkańców sprawdzała się od wielu lat.
Trzy Palce
spojrzał na rozpalonego chłopca leżącego na prowizorycznym posłaniu przy
palenisku. Wygląda na to, że dolega mu
coś poważnego, prawie nie wyczuwam jego aury. Właściwie, to powinien być martwy – dumał znachor. Pal licho,
poużywam sobie jeszcze trochę na mamuśce i powiem, że nic nie mogłem zrobić.
Lepiej, żeby nie zostawali tu zbyt długo, jeszcze przywleką jakieś choróbsko?
Właściwie dlaczego nie miałbym przespać się z dziewką jeszcze raz? Nie jest
może zbyt ruchliwa, ale i tak o niebo lepsza od kurew z miasteczka. Podrapał
się rubasznie po jądrach i skierował kroki w stronę sypialnej komórki, w której
ulokował wieśniaczkę. Taaak, powiem jej,
że podałem miksturę i zerżnę ją raz jeszcze.
– Nie, nie
zerżniesz – rozległ się tubalny głos za plecami Trzech Palcy. Ten obejrzał się
nerwowo i przełknął ślinę. W miejscu gdzie przed chwilą leżał dygoczący
chłopiec, stał teraz postawny, dobrze zbudowany wojownik odziany w tunikę, od
której emanowało dziwne, jaskrawe światło.
– Ki… Kim
jesteś? – Wydusił z siebie.
– Dobrze wiesz
kim jestem. Minęło sporo czasu, zanim przebłagałem Bezimiennych, ale w końcu
pozwolili mi wrócić. I wyrównać rachunki.
To nie może być prawda. To niemożliwe. Bezimienni?
Przecież oni nie istnieją, co to za brednie? Muszę zyskać na czasie…
Odwrócić czymś jego uwagę.
– To ty Świerszczu? Jak to możliwe?
– Zwyczajnie i
po prostu. No, może nie tak do końca zwyczajnie, wnioskując po twojej zaskoczonej
gębie. Muszę ci jednak przyznać, że odgadłeś nadzwyczaj trafnie, zważywszy na
liczbę ludzi, którym dokuczyłeś lub odebrałeś życie – zaśmiał się.
Jest jeszcze szansa. Muszę dopaść do regału
i wybrać odpowiedni pergamin, ten z wypisem zaklęć ochronnych. Mam przecież spisane
podręczne czary na ściądze. Na samej górce stosu, w razie nieprzewidzianych
wypadków, takich jak ten, leżą zaklęcia ochronne – powtarzał w
myślach guślarz. Po jego plecach płynęły stróżki lodowatego potu. Zyskam trochę czasu i znajdę sposób na wypędzenie
intruza. Kimkolwiek jest – zmorą, iluzją czy duchem.
– Przyszedłeś
się zemścić? Wiesz przecież, że oboje nie dalibyśmy rady uciec – zagadnął
guślarz, powoli przesuwając się w stronę półek.
– Przyszedłem
po sprawiedliwość. Nie mogłem już patrzeć na cierpienia swoich krewnych i
sąsiadów, przeciwko którym wykorzystujesz swoją moc. Dar, który otrzymałeś od…
Teraz! Teraz albo nigdy, dopóki nie skończył gadać! Trzy Palce rzucił się
w stronę ksiąg i pergaminów. Zręcznie pochwycił właściwy zwój, położył dłonie
na runach i wymówił formułę. Nie otoczyła go jednak zwyczajowa niebieskawa
poświata. Spróbował raz jeszcze. Wojownik nie ruszył się z miejsca, przypatrywał
spokojnie nerwowym ruchom oponenta i uśmiechał z pogardą.
– No tak, jesteś
niczym szczur próbujący opuścić tonącą łódź. Ale czym są ziemskie okruchy magii
w obliczu Prawdziwej Sztuki? – Mężczyzna w trzech krokach zbliżył się do
guślarza, chwycił go za szyję w żelaznym uścisku dłoni i bez wysiłku podniósł. –
NICZYM! – Wykrzyczał mu prosto w przerażoną twarz.
Po
mnie. Już po mnie. Nie ma ratunku. Co
to za hałas w komórce? Może wieśniaczka się wybudziła i swoją obecnością
przestraszy marę? Twarz znachora robiła się purpurowa, chaotyczne strzępki
myśli przestały składać się w logiczną całość.
– Chyba nie
spodziewasz się znikąd ratunku, co? No spójrz co wypełza z twoich szlachetnych
komnat – guślarz dostrzegł kątem oka, ale nie chciał tego oglądać, więc mocno
zacisnął powieki. Zresztą i tak jego świat zaczęła spowijać mgła. – To
najplugawsze robactwo jakie znalazłem w okolicy przyjacielu. Udała mi się
iluzja, co? Szkoda, że nie widziałeś swojej zachwyconej miny, kiedy spółkowałeś
z równymi sobie… Ale, ale! Nie odpływaj, to jeszcze nie koniec!
Trzy Palce
zwiotczał. Świerszcz poluźnił uchwyt, a ciało mężczyzny bezwładnie opadło na
brudne klepisko. Mężczyzna w świetlistej tunice pochylił się nad omdlałym i
wyszeptał groźną obietnicę.
– Chcę, żebyś
zaznał bezsilności podobnej do tej, którą odczuwa dziecko rozrywane przez kły i
pazury dzikiego zwierzęcia. Chcę zapewnić ci śmierć, na jaką zasłużyłeś.
Omdlały od
podduszenia znachor musiał jakimś cudem zrozumieć groźbę. Jego usta wykrzywił
groteskowo grymas pełen lęku i strachu.
~o~
Tego ranka
wszystko wydawało się jakieś radośniejsze. Młynarzowa nie narzekała na bolące
stawy, ropne krosty na stopach rybaków zniknęły, a kowal nie zanosił się
kaszlem. Ba, nawet tkacz, który był niemal ślepy, bez trudu potrafił zliczyć
owce na pastwisku po drugiej stronie stawu. Wioska czuła niewytłumaczalny,
dawno nieobecny w tych stronach spokój. Nikt nie potrafił tego wyjaśnić, ale
wszyscy, niezależnie od wieku, pojmowali to bez słów.
W południe
znaleziono znachora. Leżał z głową zanurzoną w płytkiej wodzie, a kiedy
wyciągnięto go na brzeg, z ust śmierdziało mu mułem i wodorostami. Prócz tego
miał okropnie pokąsane podbrzusze i uda, a także wypaloną na szyi skórę. Na widok
niemal prześwitujących przez mięśnie kręgów każdy momentalnie odwracał wzrok.
Nikt jednak nie żałował Trzech Palcy, gdyż z nikim się nie przyjaźnił, a jego domostwo
odwiedzano rzadko, tylko w ostateczności.
Widać
skończyło mu się szczęście, mówili najstarsi mieszkańcy, pamiętający feralny
dzień ataku zdziczałego wilka, który wiele lat temu podszedł pod ludzkie
siedziby. Ofiarami była dwójka bawiących się przy lesie chłopców. Świerszcz,
silny i dobrze rokujący syn myśliwego nie zdołał uciec, a chuderlawy,
potykający się o własne nogi dzieciak, jakimś cudem zbiegł. Stracił tylko dwa
palce u prawej dłoni, lecz od tego czasu zamknął się w sobie i prawie z nikim
nie rozmawiał. W końcu zielarz Pustułka się nad nim zlitował i wziął go na
ucznia, ale niedługo potem zmarł, mimo iż cieszył się dobrym zdrowiem. Za
chłopakiem chodziła śmierć, choć wykazywał pewne magiczne zdolności i z czasem
zajął się leczeniem chorób. Cieszył się jednak niewielkim szacunkiem i jeszcze
mniejszym zaufaniem.
Wioska
zdecydowała, że nie pochowa Trzech Palcy w gaiku przy świątyni.
Znachora zakopano na uboczu, daleko od uczęszczanych ścieżek, a jego chatę
zburzono i spalono do gołej ziemi. Makabryczna śmierć znachora zbyt mocno
zeszła się bowiem w czasie z ozdrowieniem większości mieszkańców.
Kopiowanie zawartości bloga lub jego części bez pisemnej
zgody właściciela strony jest zabronione.
Zdjęcie pochodzi z: klik!
Zdjęcie pochodzi z: klik!