Witamy w Krainie Głupoty! Tylko
tutaj (tj. w Biedronce) zapłacisz
prawie pięć złotych za 8 opakowań rodzynek po czternaście gram każde (8 x 14 =
112 gram). Jedno opakowanie zawiera tylko 50 kcal i jest reklamowane jako mini super przekąska. I mimo, że wygląda
to dość estetycznie, mieści się w najmniejszej nawet kieszonce, to czy nie
lepiej nasypać dziecku mieszanki studenckiej do śniadaniówki? Ot, nerkowce,
migdały, laskowe i trochę suszonego banana lub płatków kokosa?
Może trafiłem na trefną partię,
ale rodzynki, które z niemałym trudem wygrzebałem z pierwszego pudełeczka (z
łatwością mieściły się w mojej niezbyt rozbudowanej piąstce) były jakieś takie…
zjełczałe? Zepsute? Przesiąknięte wonią pudła? Nie wiem… Na pewno nie smakowały
tak jak w luźnej saszetce czy woreczku.
Popacz jakie biedne... Gdzie jest Rzecznik ds. Owoców i UWK (Urząd Winnego Krzewu) ja się pytam!? |
Do składników raczej przyczepić
się nie można. 99,5% rodzynek, reszta to olej słonecznikowy. Przez wzgląd na
ten drugi nie podoba mi się szczelne pakowanie produktu w paczki ciut
mniejsze od pudełka zapałek. Poza tym, gdyby to było coś innego niż winogronowy
susz, to prawie 65% cukru w przekąsce (nie węglowodanów, cukru) zapewne
wywołałoby pianę na ustach ekspertów ds. żywienia. Chociaż to mówię głosem
cichym. Nieśmiałym. Bo się po prostu nie znam.
Zgodnie z rozporządzeniami
dotyczącymi ustawy o zdrowym żywieniu w szkołach paczuszki firmy BakaD’Or będą mile widziane w sklepikach,
a to z powodu właściwej gramatury. 200 gram suszonych śliwek to zło, ale 100
gram jest już okej. Butelki lub puszki po 330 mililitrów są w porządku, litr
soku pomarańczowego – bee! * Lex, lex, wszędzie lex…
Ogólnie to hejtuję rodzynki z
pomarszczonym Tonym Hawkiem na
przedzie. Przestrzegam rodziców i oficjalnie przeistaczam swój bezpłciowy blog-zsyp w opiniotwórczy blog parentingowy.
Dziękuję, dobranoc!
* Liche źródło: TAK czy NIE - Przemysław Wipler vs Jakub Stefaniak
Bardzo podoba mi się idea, żeby małe dzieci jadły sobie rodzynki zamiast słodyczy. Moja kuzynka swojej córce je dawała i mała dzięki temu wcale nie miała takiej ochoty na słodycze jak inne dzieci, co wyszło jej tylko na zdrowie. Nie podoba mi się za to durnowata biurokracja tego durnowatego kraju (przepraszam za sianie negatywnej propagandy, ale co ja mogę za to, że nasz rząd jest durnowaty?). Że niby jakby tych rodzynek było więcej to co wtedy? Norm unii nie spełniają? No i mówisz, że zjełczałe... To też nie zachęca chyba, co?
OdpowiedzUsuńBtw, moja mama jest nauczycielką w podstawówce i mówiła mi, że musi wpisać do dziennika wysokość podkolanową każdego dziecka i na tej podstawie dobrać stoliki, ale wszyscy nauczyciele w tym procederze oszukują, bo nie mają tylu stolików i piszą tak, jak im wygodnie, żeby pani z sanepidu się nie przyczepiła. Oczywiście pani z sanepidu nie jest idiotką i wie, że to ściema, ale biurokracja musi być...
Pozdrawiam!
indywidualnyliterat.blogspot.com
indywidualnyobserwator.blogspot.com
Wiadomo, same rodzynki spoko - Robinson Crusoe jadł na swojej wysepce i na dobre mu to wyszło. Popieram rodzynki zamiast słodyczy całym sercem, ale nie te. A dlaczego takie rozporządzenie ministra zdrowia? Nie wiadomo. Żeby pognębić małych przedsiębiorców? Bo ktoś dostał w łapę od lobby mniejszych paczuszek? Bo panuje fetyszyzm norm? Bilmiyorum...
UsuńCo do drugiej części komentarza, to robi się niebezpiecznie :D Zidentyfikują Cię po IP, namierzą placówkę, władza centralna ukarze przykładnie wspomniane Panie, a mojego bloga wpiszą na czarną listę albo zablokują i co będzie? Swoje mi oddasz! :v
Oj tam, oj tam :D
Usuń