Moi Drodzy Czytelnicy (puk, puk, jest tam kto? ktokolwiek...)! W
listopadzie zeszłego roku obiecałem Wam recenzję Ziemiomorza Ursuli Le Guin, mówiąc że pojawi się jakoś po Nowym Roku (kliknij, żeby mnie sprawdzić!). Cóż, na Pionku można
polegać jak na Zawiszy i oto w Wasze
szlachetne dłonie ląduje recenzja tegoż tytułu. 11 miesięcy to nade mną
wisiało, ale jak obiecałem, to opiszę, nie ma bata. Problem w tym, że lektura
mi się mocno rozwlekła i… nie wiem na ile dobrze wszystko pamiętam.
Przygotujcie się zatem na kilkadziesiąt okrągłych zdanek!
Ziemiomorze czytałem powolutku, raz pochłaniając całe opowiadanko w
kilka dni pod rząd, aby później zrobić sobie przerwę, nawet kilkutygodniową,
spowodowaną brakiem czasu lub innym czytadłem. Struktura książki nadaje się do
tego wyśmienicie, bo Ziemiomorze to
zbiór sześciu większych fabułek (podzielonych na kilkunastostronicowe
rozdziały) i pięciu krótszych form z tego samego uniwersum. O ile wspomniane wcześniej
sześć historii należy czytać chronologicznie, gdyż rozgrywają się jedna po
drugiej i są w nich liczne nawiązania (socjolog powiedziałby, że są intertekstualne), o tyle ostatnie pięć tekstów jest deserem,
smacznym uzupełnieniem z rzadka odwołującym się do rdzenia.
Mam mętlik w głowie i nieporządek
w emocjach. Poznając perypetie czarnoksiężnika Geda i kapłanki Tenar
często zastanawiałem się czy to jeszcze Fantasy,
czy już powieść przygodowo-obyczajowa pod fantastycznym płaszczykiem. Tempo
najczęściej jest leniwe, dialogi wydają się jednocześnie płytkie i głębokie, a
ludzie posługujący się magią to milczący nudziarze, którzy nie mogą nawet
po*uchać, bo rozproszyliby swoją moc. Samo Ziemiomorze
jest ogromne, o czym przekonujemy się analizując mapkę dołączoną do książki,
ale dogłębnie poznajemy jedynie kilka wysepek. Nawet ich opis jest jakiś taki niepokojący,
otulony błahością i banałem, zawsze z elementem rujnującym sielankowe życie.
Poznajemy coś, jednocześnie nie poznając niczego. Trudno to wytłumaczyć.
Bardzo interesujący wydaje się za
to system magii. Wszystko kręci się wokół mowy tworzenia, którą pierwotnie
posługiwały się smoki. W zamierzchłej przeszłości wielkie gady żyły razem z
ludźmi, ale potem coś pękło, nie wiadomo do końca co. Większość smoków odeszła,
a ludzie pozostali z niewielką znajomością Prawdziwej
Mowy. Teraz powoli: każdy człowiek i przedmiot ma swoje imię w mowie tworzenia, które nie
powinno trafić w niepowołane ręce, a to dlatego, że znając imię istoty, jesteśmy w stanie nad nią zapanować. Na co dzień mieszkańcy Ziemiomorza posługują się więc kretyńskimi imionami użytkowymi np. Owoc, Olcha czy Krogulec.
Istnieje dziewięć głównych rodzajów magii, tak jak dziewięciu mistrzów na Roke, wyspie czarodziejów, która
znajduje się w centrum świata. Są to kolejno: Mistrz Wzorów, Mistrz
Przywołań, Mistrz Imion, Mistrz Przemian, Mistrz Sztuk, Mistrz Pieśni,
Mistrz Ziół, Mistrz Odźwierny i Mistrz
Wiatrów. Władzę w Wielkim Domu na
Roke sprawuje dziesiąty Mistrz, zwany Arcymagiem. I wszystko byłoby spoko, gdyby czarodzieje chętnie korzystali
ze swojej potęgi, ale należy dbać o Wielką Równowagę.
Nuuuuda! x)
Chybotliwy system magii sprawia,
że czarodziej lub czarnoksiężnik (wyższa szarża) w Ziemiomorzu to zazwyczaj dobrotliwy staruszek żyjący w
odosobnieniu, hodujący kozy lub kury, doglądający sadu i szlajający się po
lesie. Zamiast kul ognia, rzuca czary ochronne na żagle, dzbanki, sieci i bydło,
a od święta wywołuje magiczny wiatr dla rybaków. Sporadycznie zamienia się w lisa, sokoła
lub ważkę. Lubi jajka na twardo, a motyw obierania ich ze skorupki przewija się w
opasłym tomiszczu o kilka razy za dużo.
Mimo, że przygody opisane przez Ursulę Le Guin nie wbijają w fotel (choć
nie można odmówić im iskierki epickości), a opisy czasami męczą, to książka
przypadła mi do gustu. Sam się dziwię, ale oferowała coś na kształt
terapeutycznego wytchnienia po ciężkim dniu. Naturalne wydaje się porównanie z Małym Księciem. W jednym zdaniu? Bardzo proszę: Ziemiomorze to dziwaczny zbiorek opowieści o (nie)zwyczajnych
ludziach. Mówią, że to nie tylko klasyka
fantastyki, ale również kanon literatury pięknej, analizowany, poddawany
badaniom literackim, antropologicznym i psychoanalitycznym. Coś w tym musi
być, bo w gablotce Amerykanki stoi niejedna pozłacana statuetka. Styl pisarki
przypadł mi do gustu na tyle mocno, że zakupiłem sobie Sześć światów Hain. Wnioskując po okładkowym opisie, jest to
międzyplanetarne science fiction.
Może być ciekawie, spodziewajcie się recenzji. Znając moje zawrotne tempo i liczbę obowiązków, jakoś pod
koniec 2016!
Dane techniczne:
Autor: Ursula
Le Guin
Tłumaczenie:
Stanisław Barańczak
Oprawa: twarda
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Liczba
stron: 944
ISBN:
978-83-7839-665-9
Cena
detaliczna: 69,90 PLN
~o~
– Zaufanie – powtórzył. – Tylko to
przeciw nim wszystkim? Gelluk odszedł. Może Losen upadnie. I co z tego? Czy
niewolnicy odzyskają wolność? Żebracy będą mieli co jeść? Zapanuje
sprawiedliwość? Myślę, że w nas, w ludziach, kryje się zło. Zaufanie mu
przeciwdziała. Pokonuje dzielącą nas przepaść, ale zło wciąż jest. I wszystko,
co robimy, w końcu służy złu, bo tacy jesteśmy, chciwi i okrutni. Patrzę na
świat, na lasy i górę, na niebo. Wszystko jest takie, jak być powinno, ale nie
my, nie ludzie. Czynimy zło. Żadne zwierzę nie czyni zła. Nie potrafi. My
jednak to robimy. I nie przestaniemy nigdy.
~Opowieści z
Ziemiomorza, Szukacz, str. 786
bardzo zachęcająca recenzja, myślę że książka spodobałaby się mi
OdpowiedzUsuń* by mi się spodobała
UsuńŁadniej brzmi, bardziej po polsku, pozdrawiam! :D
Dość intrygujące :)
OdpowiedzUsuńnie czytałam ale wydaje się ciekwa
OdpowiedzUsuńobserwujemy?
http://paolciapolcia16.blogspot.com/
Jak dla mnie powieść niezbyt ciekawa. Może inaczej: jest pasjonująca ale nie w moim typie. O, tak brzmi lepiej. Chyba.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim dziwny tytuł: Ziemiomorze? Co to ma być? :D Sama z siebie bym po nią nie sięgnęła. 944 stron, prawie 70zł. Ale jeśli ktoś lubi wyzwania to dlaczego nie.
Trochę też Cię podziwiam. Ja nie mogłabym czytać książki tyle czasu. W sensie... Jak coś mnie wciągnie to chcę jak najszybciej dojść do końca powieści. Nie umiem tak sobie nagle odpuścić, mimo natłoku zajęć. W sumie często miałam przez to kłopoty. Zamiast uczyć się na sprawdziany - kończyłam książki. Na szczęście już po wszystkim!
No i co, nie będę ściemniać, że sięgnę po tą lekturę, bo pewnie tak nie będzie. Ale fajnie, że Ty podjąłeś się takiego wyzwania i podziwiam Cię za to. :)
Miłego wieczoru, Panie Czepialski!
www.magical-history.blogspot.com
PS: Polubiłam Cię na fejsie, masz tu gdzieś obserwatorów? :>
PS2: Przecinek przed słowem "to" pasuje? :>
Nie ma co podziwiać! Poza tym ja też czasami ciut zaniedbuje obowiązki, ale to bardziej z uwagi na PlejStejszyn! ;d
UsuńRE: PS: Kiedyś to ogaaaarnę! A w Bloggerze masz też listę czytelniczą na głównej stronce z opcją dodaj! Taaaki myk!
RE: PS2: Pasuje, przeczytaj to na głos, to takie... rzucanie urwanymi konstrukcjami. Od niechcenia i z zawahaniem! #MojaWłasnaInterpunkcja
Heh, jak dla mnie trochę niefajne potraktowanie magii xD Osobiście jestem zwolennikiem magii potężnej, spektakularnej, ale każdy autor ma swoją wizję ^_^
OdpowiedzUsuń