piątek, 7 marca 2014

RECENZJA #22: 300: Początek Imperium

 
Mocno czekałem! Gdyby nie klasyczne piątkowe plany (sala...) podleciałbym nawet na minimaraton złożony z dwóch części (co byłoby dobrym rozwiązaniem, szczególnie że lubię szukać ewentualnych powinięć nóg reżysera). Jakie refleksje pozostawiła mi filmowa opowieść na podstawie komiksu Franka Millera? Nie omieszkam się podzielić.

Akcja toczy się równolegle do walk o Gorące Wrota, co moim zdaniem jest pomysłem przednim. Tym razem śledzimy poczynania ateńczyków, którzy mimo iż są w większości rolnikami, poetami i garncarzami, w walce odnajdują się zadziwiająco dobrze (różnią się głównie kolorem płaszczów i subtelniej zarysowanymi kaloryferami). Dowiadujemy się więcej o Kserksesie, epizodycznie pojawia się także jego ojciec Dariusz. I wisienka na torcie, najbarwniejsza postać w całej historii - Artemizja. Eva Green wcieliła się w rolę znakomicie, umocniła się na topowej pozycji w poczcie moich ulubionych kobiecych aktorek (do którego zalicza się od czasów roli Vespery Lynd w Casino Royale). W obsadzie wyróżniłbym również Scylliasa, szpiega-weterana. Niestety, w związku z tą postacią, pojawia się motyw próby uchronienia młodego syna przed okrucieństwami wojny, co o ile pamiętam, było obecne już w poprzedniej części. Malutki minusik.

Na dobre wyszło osadzenie fabuły wokół bitew morskich, co sprawia, że zupełnie nie odczuwamy znudzenia podobnym schematem opowieści (przewaga Persów, bohaterskie czyny Greków, krytyczna sytuacja, szaleńcza walka i symboliczne zwycięstwo). Choć tym razem zwycięstwo nie wydaje się symboliczne, ale głupio byłoby zdradzić Wam finał opowieści. Niektóre sceny są bardzo kozackie, m.in.: desperacka szarża po pokładach palących się łajb czy abordaż perskich statków z wysokości wąwozu (jakim cudem nie połamali sobie nóg przy tym skokach - no idea).

Sporo moralizatorskiej gadki o wartości zjednoczenia przeciwko wspólnemu wrogowi i patetycznych przemówień znanych z pierwszej części. Jest jednak mały problem - generał Temistokles to nie ta charyzma i pazur co Leonidas. Sam nie wiem. Może po prostu nie pasuje mi to umiłowanie wolności, demokratyczne ideały i łagodny styl bycia do mistrzowskiego władania mieczem. Nie sądzę jednak, żeby Joel Edgerton sprawił się lepiej od Sullivana Stapletona. Po namyśle, stwierdzam że taki mógł być zamysł autorów - kobiece charaktery wysunąć na pierwszy, a miękkich ateńczyków umieścić w tle tego obrazka.

Na pochwałę zasługuje zgrabne ulokowanie akcji w ramach historycznych (choć to zapewne zasługa komiksowego scenariusza). Bitwa pod Maratonem i Salaminą, postacie Temistokles i Artemizji istniały naprawdę (co ciekawe w zeszłym roku miałem okazję odwiedzić Halikarnas, dawne królestwo wojowniczej dowódczyni perskiej floty, a dzisiejsze Bodrum - klik).

Szczerze powiedziawszy miałem większe oczekiwania co do ukazania rozmachu i potęgi króla-boga. W pierwszej części mogliśmy przyjrzeć się haremowi, myślałem że zostaną nam objawione inne smaczki związane z tajemniczym Kserksesem, ale oprócz kilku ujęć znanych z trailerów (wnioskuję, że to Pasargady, stolica Persji), nie uświadczymy zbyt wiele uciech natury estetycznej, wynikających z obserwacji orientalno-bajkowych budowli i ornamentów. Żebyście wiedzieli o co mi chodzi, powiem że widziałbym więcej rzeczy typu łoże konającego Dariusza.

I nie wychwyciłem  żadnych większych tarć w tak skomplikowanie zbudowanej historii, rozgrywającej się na przestrzeni ponad 10 lat (choć głównie w czasie wydarzeń znanych z 300). Może tylko to, że coś za dużo w filmie było Diliosa, który zdołał uczestniczyć w bitwie pod Salaminą, Termopilami i lądowej obronie Sparty (ciężko określić datę tej drugiej). I Królowa Gorgo, wdowa po Leonidasie. Jej dostojność i kobiecość nie pasuje do skakaniny po statkach, nawet w ramach krwawej zemsty. Poza tym jak osiągnęła takie umiejętności? Wiem, wiem że spartańskie kobiety uczyły się walki, ale czy Persowie to armia kelnerów i księgowych (#San_Marino)? Autorzy chyba za bardzo chcieli stworzyć alter ego Artemizji.
 
Podsumowując: nie żałuję ani złotówki wydanej na bilet. Fani finezyjnie odrąbywanych kończyn z pewnością poczują się jak u siebie. Jeśli podobała Ci 300, Początek Imperium Cię nie zawiedzie. Bardzo solidna czwóra plus i udany powrót po ośmiu latach. Miejmy nadzieję, że to już jednak koniec sagi.

Plusy:
+ Świetne sceny walki z wyważonym slow motion
+ Zachowanie klimatu jedynki (łącznie z kreskówkowymi creditsami)
+ Ścieżka dźwiękowa z wykorzystaniem War Pigs Black Sabbath - maestria
+ Piersi Evy Green (choć sama scena erotyczna wyszła dość komicznie)

Minusy:
- Niektóre postacie trudne do całkowitej akceptacji
- Miejscami nachalne wypychanie kadrów obiektami 3D
- Zbyt mało elitarnych jednostek Kserksesa inspirowanych mitologią i orientem
- Sporadycznie ocieramy się o absurd (jak Temistokles po wybuchu znalazł się na lądzie?)

Wolę umrzeć wolny niż żyć w łańcuchach.
Nawet jeśli ty miałabyś je trzymać.
                               ~ Temistokles, scena finałowa

Zdjęcie pochodzi z: www.filmweb.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz