Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Demony. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Demony. Pokaż wszystkie posty

piątek, 13 listopada 2015

RECENZJA #113: Cheetos Demony


Krucjaty przeciwko Halloween ciąg dalszy! Bo zapewne, ni mniej ni więcej, z powodu tego właśnie zwyczaju, jak i również październikowej premiery animacji Hotel Transylwania 2, na rynek wprowadzono sezonową odmianę Cheetosów. Chrupki te nazywają się… Demony. Już chyba wolałem Robaki czy Kule śnieżne. Jeśli bowiem podejść do zagadnienia ze spiętymi pośladami i bez dystansu, to dzieci zjadają rogate stwory o gniewnym wyrazie twarzy. To jakby… zapraszały do swoich nieskalanych duszyczek pomniejszych sługusów Belzebuba, Molocha, Sammaela czy Abaddona. No dobra, może przesadzam, ale coś jest na rzeczy, psia mać!

Przechodząc jednak do rzeczy najważniejszych – czy to świństwo jest dobre w smaku? Dobre. Smakuje jak trochę bardziej posolone Monster Munch. I tyle. Smaczna, ziemniaczana przekąska. Przepraszam. Smaczne, ziemniaczane demony.

Szczerze mówiąc, nie widziałem, żeby sprzedawali to gdzieś w większych, pełnoprawnych opakowaniach, ale zapewne można kupić też duże paczki. Małą średnio idzie się najeść, jest w niej, pi razy oko, jakieś 30 chrupek. Za porcję 20 gram trzeba zapłacić złotówę z groszem. Cena do łyknięcia, algorytm stosunek jakości do ceny nie zapłakał.

Ze składu nie podobają mi się: siarczyny, preparat aromatyzujący, wzmacniacz smaku, regulator kwasowości, barwniki. Ale tak to już jest, wszyscy wpierniczamy chemię. Dzięki temu nasze ciała wolniej się rozkładają, zostaniemy więc dłużej na Ziemi, fizycznie wśród bliskich!


PS: Mam szczególny sentyment do recenzowania Cheetosów, a to dlatego, że była to jedna z moich pierwszych recenzji, która zrobiła spory ruch na blogasku. Boję się przeczytać tamten wpis, bo przecież każdy bloger boi się zaglądać do swojego archiwum, ale znajdziecie go TUTAJ. Proszę, nie wchodźcie, a już tym bardziej NIE CZYTAJCIE!

;>