W tym miesiącu
znowu fast writing, bo w poniedziałek
obrona pracy magisterskiej, do tego trzeba pisać jakieś zarysy problematyki badawczej przewidywanej rozprawy doktorskiej
(tak, tak…) i ogarniać masę innych rzeczy. Nie chciałem Was jednak zostawiać
bez opowiadanka na Kreatywne Spojrzenie,
więc zrobiłem coś szalonego – dałem sobie tyle czasu na napisanie krótkiego
utworu, ile wyznaczy mi wypicie małego
Desperadosa, czyli jakieś 15 minut. To prawdziwie FAST WRITING… Słowa, które trzeba było użyć w tym miesiącu to: sen,
dżem i czarownica.
Wybudziłem się z ciężkiego, alkoholowego snu, a może raczej męczącego letargu?
Trudno powiedzieć. Suchość w ustach, słońce rażące po oczach – poranek jak
każdy, kac jak nigdy. Osłoniłem rękoma twarz, rozejrzałem się niespokojnie.
Łóżko znajomo zatrzeszczało, lecz nie było moje.
Nie. No po prostu kurwa, no nie! Znowu to zrobiłem.
Musiałem zadzwonić do niej po pijaku, wygadywać te same bzdury co zawsze, a ona
wpuściła mnie do siebie. Wiedźma! Tak
bardzo nienawidzę jej za tą naiwną dobroć i niezachwianą wiarę we mnie. Dawanie
mi kolejnych szans na cokolwiek zakrawa już o absurd.
Mruknąłem gniewnie odwracając się w stronę wnętrza
pokoju. Na stole stała szklanka wody, opakowanie tabletek Alka-Seltzer i
talerz pełen tostów z dżemem. Może przesadzam
z tą nienawiścią? Może pora zrewidować poglądy. Emocje.
Nie czułem jej zapachu, musiała wyjść dawno temu.
Poszła, odfrunęła niczym ptak.
Wena.
~o~
Koniec. Te kilkanaście zdań to
całe opowiadanie. Żeby Was jednak nie zostawiać z takim nędznym okruchem, proponuję
zabawę w interpretowanko. Przeczytaj tekst jeszcze raz, powolutku i pomyśl o
wszystkich pojawiających w nim figurach. Dobra, wiem że nie przeczytałeś,
jedź dalej.
Motyw obudzenia się u kobiety pojawia się w mojej
twórczości dość często. Lubię go. Takie wspólne budzenie się świadczyć może o dużym zaufaniu, dzieleniu wspólnego światka, pod warunkiem, że nie jest efektem kilku drinków w zatęchłym klubie.
A co, jeśli Ci powiem, że alkoholu w opowiadanku wcale nie było? To
znaczy był, ale tylko metaforycznie, gdyż chodzi tu raczej o upojenie artystyczne.
Bohater nie spał i być może dlatego przy pobudce czuł się odrobinę dizzy. Dlaczego nie spał? Bo pisał.
Wykrzykiwał światu w twarz swoje pretensje, kolejny raz chciał tworzyć wielkie dzieła, a Wena (kobieta) pozwoliła mu do siebie przydreptać, spędzić wspólnie
noc, uwierzyć w siebie. Coś chyba jednak nie do końca pykło, bo pobudka wyszła więcej niż nieprzyjemnie, w nieswoim miejscu, na granicy świata realnego i wykreowanego literacko. Trud nie okazał się jednak całkowicie daremny, po nocy zostało kilka rzeczy na stoliku. Kiepski
utwór jest niczym tosty z dżemem. Pociecha jest, niewielka, bo niewielka,
ale zawsze. Bohater zapewne przyjrzy się krytycznie owocowi swojej pracy, nie będzie do końca zadowolony,
ale liczy się to, że próbował bazgrolić. Ta świadomość będzie ukojeniem. Podobnie
jak wzięcie do ust medykamentów i popicie ich chłodną wodą. Bez wody złudzeń nie da się (prze)żyć!
I co, zaliczylibyście jakby przyszło Wam interpretować tego shorta na maturze?
Wpasowalibyście się w klucz
odpowiedzi?
PS: I tak
tosty lepsze z szynką i serem, a nie na słodko, c’nie?