niedziela, 25 września 2016

Liebster Blog Award, czyli PIONEK ZGŁUPIAŁ!


Tak sobie siadłem dzisiaj rano po kościółku z chęcią skrobnięcia czegoś na Kultura & Fetysze, myślę co by tu zrecenzować, a w głowie pustka. Jasne, że można by coś na szybko zjeść i opisać lub użyć jakiegoś pomysłu zawieszonego w przestrzeni, ale jakoś dzisiaj nie mam do tego serducha. Coraz mocniej myślę o innych projektach, głównie kanale na YouTube, który MUSI ruszyć w tym roku. MUSI!

I wtedy przypomniałem sobie o coosure z bloga My place to relax! Jakieś dwa tygodnie temu nominowała mnie do Liebster Blog Award (cóż za dumna nazwa dla tak rozpełźniętej i przeżutej po internetach akcji!). Zarzekałem się zawsze, że nie będę brał udział w takich inicjatywach, ale wiecie co? Tylko krowa nie zmienia poglądów. Co mi tam, poznamy się od innej strony. No to jedziemy z 11 pytaniami!

Jaka rzecz Cię uszczęśliwia?
Tych rzeczy jest masa! Oto kilka wybranych:
  • Dobrze wykonana robota i zadanie zakończone sukcesem;
  • Dni, w który kompletnie nic nie muszę i nikt ode mnie niczego nie wymaga. Siedzę sobie wtedy w norce lub nie wchodząc w szczegóły spędzamy czas z Dziewuchą;
  • Dobre żarcie;
  • Przelewy na moje konto;
  • Zapach nowych klocków LEGO z fajnych, przepastnych zestawów;
  • Takie, takie… Wzruszenie do głębi, w czasie którego uświadamiam sobie, że ludzie i ich idee są jednak dobre i zaje*iste, i wewnętrznie się trzęsę;
  • To że Polska nie leży na płytach tektonicznych;
  • Zmęczenie po piłce z koleżkami jeśli tego dnia nie grałem kompletnego piachu;
  • Przelewy na moje konto;
  • Godzinka świetnej książeczki przed snem;
  • Czy wspominałem o przelewach na moje konto? ;)

Jak już mówiłem - multum rzeczy mnie uszczęśliwia, te powyżej to tylko kropla w (konsumpcyjnym i niematerialnym) morzu dobra jakiego doznaję co dnia!

Skąd się wziął pomysł na bloga?
Muszę coś pisać i tworzyć. MUSZĘ. Taki typ, nic nie zrobisz. Na to pytanie odpowiadałem w swoim pierwszym, pierwszym poście na blogu – RUSZAMY!

Seans w kinie czy w domu?
Wybudujcie mi pod domem kinowy multipleks i kilka kin studyjnych, sypiąc jednocześnie hajsu na bilety i przekąski, to będę wpadał co trzy dni. Na razie – zalukaj.tv i konto vip.

Jesteś od czegoś uzależniony?
Naturalnie! Powietrze atmosferyczne, zainteresowanie innych, pieniądze – to tylko kilka z moich uzależnień. O innych pisać nie przystoi, bo czytają głównie dzieci! ;)

Często wracasz do wspomnień z przeszłości?
Masz jakieś, które szczególnie zapadły w pamięć?
O tak, widzę świat w obrazach, zapachach i emocjach, mam pełen karton tych dobrodziejstw na swoim duchowym stryszku. Niestety, większość z nich jest niedostępna dla postronnych, dlatego nie wyróżnię tutaj żadnego konkretnego wspomnienia.

Jaki film uważasz za najlepszy?
Taki, który zrobił na mnie ostatnio najlepsze wrażenie. Świat jest zbyt bogaty w okropnie dobre filmy, żeby na stałe przywiązywać się do konkretnych obrazów. Wczoraj oglądałem Czarownicę z Angeliną Jolie w roli głównej – baśniowość zapiera dech w piersiach. Miło wspominam także Her, Strzelca, Nietykalnych czy Nienawistną Ósemkę, ale czy to są moje ulubione filmy? Nie wiem, oglądam i zapominam. Mam nadzieję, że nie całkiem i coś tam w podświadomości zostaje!

Jaki kolor uznasz za najbardziej uspokajający i dlaczego...?
Hmmm… Mam słabość do błękitnego i jasno niebieskiego. Prawdopodobnie z powodu koloru moich tęczówek. Może idzie za tym jakaś wolność, morska przestrzeń, ocean możliwości? Pewności nie mam, nie chcę dopisywać do tego ideologii…

Łatwo przychodzi Ci zmiana nastawienie do środowiska?
Okropnie trudno. Jak raz się do czegoś zniechęcę lub coś mi nie podpasuje, to wolę usunąć się w cień niż nadal pojawiać się w tym środowisku. Z drugiej jednak strony, chyba nie duszę w sobie zbyt długo negatywnych emocji i dość mocno wierzę w ludzką dobroć, więc jak mnie wkurzycie, to po prostu zniknijcie mi z oczu na kilka miesięcy i wróćcie bez scen!

Internet - dobrodziejstwo czy zagrożenie dla człowieka.
Jak myślisz?
Bez Internetu teraz byśmy sobie nie klikali i nie czytali swoich blogów. I mniej pracy by było i większe trudności komunikacyjne. Z drugiej strony, życie byłoby spokojniejsze, panowałby mniejszy zamęt informacyjny, ludzie szanowaliby biblioteki, nie musieliby mieć wszystkiego na teraz. Cóż, niektóre rzeczy są jednocześnie gównem i błogosławieństwem. Byle by tylko nie mieć po tym wszystkim sraczki, o!

Miewasz dni, w których nic nie jest w stanie popsuć Ci humoru?
Jestem chwiejnym emocjonalnie, zamkniętym w sobie, mrukliwym typem z problemami w kontaktach i szorstką powierzchownością, który czasem potrafi mieć zlew na wszystko, a czasem zirytuje go krzywe spojrzenie przechodnia. Poza tym wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację: kupuję sobie fajną rzecz, na którą zbierałem od dawna, idę z towarem do domu, okradają mnie, spuszczają wpierdol i zostawiają pod drzewem ze złamaną przegrodą nosową i pękniętą szczęką. Myślę, że to mogłoby mi popsuć humor. Zawsze da się go popsuć! Czyjąś zdradą, śmiercią albo żmiją udającą jajko!

Często ktoś Cię zaskakuje? Najlepsze zaskoczenie to…?
Zaskakują mnie fajne komentarze na blogu, które trafiają w punkt i sprawiają, że chichoczę pod noskiem. Takich zaskoczeń nie ma w moim życiu szczególnie dużo, więc do roboty!

~o~

Nie nominuję nikogo, kto chce niech czuje się nominowany i zmierzy się z tymi jedenastoma sensownymi pytankami! Dziękuję pięknie za nominację, na razie mam dość! :D

piątek, 16 września 2016

RECENZJA: Aparatus - Andrzej Pilipiuk


Andrzej Pilipiuk bezsprzecznie należy do grona najpopularniejszych polskich pisarzy fantastycznych.  Bloger Maciej nie kojarzył Andrzeja Pilipiuka i w życiu nie czytał żadnej z Jego książek. Bloger Maciej kilka tygodni temu sięgnął po Aparatus, zbiór opowiadań wspomnianego autora, a to prawdopodobnie pod wpływem innego Blogera, takiego z Zapomnianego Pokoju. Bloger Maciej był zadowolony. Może nie jakoś szczególnie mocno poruszony, ze szczęką na glebie, lecz bardzo pozytywnie zaskoczony.

Prócz dobrej opinii, którą często słyszy się o Pilipiuku i chęci pomniejszenia czytelniczej ignorancji, przekonała mnie empikowa promocja, zbijająca ceny książek o 30%. Miła rzecz. Teraz na przykład mają promocję 3 książki fantastyczne w cenie 2, więc kto chciałby zapoznać się z Pilipiukiem, Kossakowską, Piekarą czy innym Dębskim - informuję iż są ku temu dobre widoki. Oprócz Aparatusa, nakładem Fabryki Słów ukazały się m.in.: Reputacja, Carska manierka czy Litr ciekłego ołowiu. Wszystkie owe zbiorki mają dość podobny styl graficzny, dlatego wnioskuję, że to coś na kształt luźnego cyklu. I jeśli wszystkie mają tak uroczą i nienachalną historyczną stylizację, to polecam lubującym się w tego typu klimatach. Spośród 8 opowiadań, 7 rozgrywało się w gdzieś w granicach przedrozbiorowej Rzeczpospolitej lub (dużo dalej) na Wschodzie. Jeśli lubisz słowiańską swojskość, rosyjskie ostępy i komunistyczne wiochy, Aparatus jest również dla Ciebie. Każde z opowiadań było świetnie umiejscowione w pseudohistorycznych realiach, nieźle poprowadzone i okraszone naturalnymi dialogami (no może czasami Robert Storm, jeden z kilku powracających bohaterów, przesadza z idiotycznymi gadkami do Marty, ale normalnie jest okej). [SPOILER] Nawet poszukiwanie głupiego świerku lutniczego do wykonania skrzypiec okazało się niesłychanie zajmująca fabułką. [KONIEC SPOILERA] Nie powiem, Pilipiuk zaimponował mi tym prawie czterystustronicowym zbiorkiem. Nie aż tak, żeby od razu rzucać się na inne jego dziełka, ale nie wykluczam dłuższej znajomości.

Zbiory krótszych form są świetne jako lektura na wyjazd, kiedy nie chcemy się zbytnio angażować w rozbudowane historie. Różni bohaterowie, różne sytuacje i momenty dziejowe. Podobnie pisałem o Ktoś mnie pokocha, bo to też był zbiorek, lecz może nieco dziewczęcy i bardziej infantylny. Aparatus, to już półeczka wyżej, jeśli chodzi o ambitność czytadła. Z pewnością nie raz poczujecie się zaintrygowani. Dałbym dziewięć punktów na dziesięć. Kilka obrazów i motywów zostanie ze mną na dłużej, a to najlepiej świadczy o kunszcie autora. Moi opowiadaniowi faworyci to: nieco detektywistyczna Ośla opowieść, oniryczny i enigmatyczny Staw, a także obyczajowe Księgi drzewne. Brawo Andrzej Pilipiuk, polubiłem Pana!

Garść cytatów z książki Andrzeja Pilipiuka znajdziesz TUTAJ!

Dane techniczne:
Autor: Andrzej Pilipiuk
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 395
ISBN: 978-83-7574-649-5
Cena detaliczna: 37,80 PLN (-30%)

Tramwaj lepiej wie, gdzie czas zakręca
i najkrótsza noc dłużej trwaaa…
Wyprzedzamy fakty, daty,
za horyzont znika co drugi taaakt…
~ Natalia Nykiel, Error

Szare życia - cytaty z Aparatus


Spodobało mi się umieszczanie zgrabnej listy cytatów w osobnym poście, dlatego w przypadku recenzji Aparatusa Andrzej Pilipiuka uraczę Was podobnym smakołykiem. Co prawda w opowiadaniach nie znajdziemy wyjątkowo pokaźnej liczby godnych zapamiętania zdań, gdyż siła historii tkwi raczej w wiarygodności światów przedstawionych, ale coś tam da się wyłuskać. Zapraszam!

W tym wagonie na konferencję jechało kilkunastu Anglików i Francuzów. Komuniści… Przypominali mu grupkę niezbyt rozgarniętych dzieci na wycieczce szkolnej. Fascynowało ich wszystko, wszystko też łykali kompletnie bezrefleksyjnie. (Za kordonem. Lwów, s. 14)

- A co, pomarzyć nie wolno? – rozżalił się stary. – Opowiadam sobie te bajki na dobranoc i czekam, aż skleroza sprawi, że wydadzą mi się prawdą… Bo co mam wspominać? Szmugiel gorzały do Finlandii i pokutę za to przez sąd wlepioną, gdy przykuty do taczki dziesięć lat woziłem ziemię na budowie kanału? Parchate dziwki i wrednych celników? To zapijaczone bydło, z którym robiłem kopiejkowe interesy? Żonę megierę, która mnie wałkiem lała? Prawda jest zbyt szara i nudna! Lepiej już wspominać to, czego nigdy nie było… (Choroba białego człowieka, s. 179)

Rzeczywistość rozczarowywała. (Choroba białego człowieka, s. 220)

Jednak już po pierwszym kontakcie nawet śladowa inteligencja pozwala stwierdzić, iż są moce, którym można jedynie służyć, na zawsze odrzucając jakąkolwiek myśl o buncie, zaś pomysł opanowania tych istot to już nawet nie herezja, ale po prostu głupota. (Staw, s. 280)

Zły czas, złe miejsce, zła intencja. (Dzwon wolności, s. 394)

~o~

I co, sami powiedzcie – cytaty porządne, acz nie „z innej planety”. Takie naprawdę dobre znajdziecie w monumentalnej powieści Shantaram. Pogrupowałem je nawet tematycznie: Wojna & Władza, Ludzie & Świat i Miłość & Relacje. Poczytajcie w wolnej chwili! Kliknijcie też lajka dla Kultura & Fetysze za te wszystkie sympatyczne materiały! ;)

sobota, 10 września 2016

KRETA - TURCJA EUROPY...

Nagabujecie mnie tam gdzieniegdzie w komentarzach, żebym skrobnął coś o wakacjach na Krecie, przyczynie mojej niedawnej nieobecności, no to spełniam życzenie - piszę i załączam kilka mniej lub bardziej udanych fot! Historia będzie podzielona na dwie części: przyjemniejsze i mniej przyjemne aspekty wyjazdu. W zależności od humoru, możecie przeczytać tylko jedną z nich. Jeśli któraś z kwestii szczególnie Was zainteresuje, czujcie się wolni (od śmiesznego, angielskiego feel free) żeby dopytywać w komentarzach. Do dzieła!

JASNE PUNKTY WYJAZDU


Kreta to świetne miejsce jeśli chodzi o tzw. „pewną wakacyjną pogodę” i kilka naprawdę imponujących zabytków. My zwiedziliśmy sobie Spinalongę (Wyspę Trędowatych z malowniczym weneckim fortem), Knosos (kontrowersyjne wykopaliska, a w zasadzie rekonstrukcję ruin stolicy cywilizacji kreteńskiej), Santorini (wulkaniczny archipelag wysepek z pumeksu, na pewno kojarzycie z widokówek pełnych malowniczych domków) i Heraklion (spore miasteczko z weneckim bastionem i cudownym muzeum archeologicznym). Siedem dni i cztery całodzienne wycieczki. Bardzo aktywnie, chyba nawet za bardzo, ale o tym później. Gdzie się człowiek nie ruszy, natknie się na Jeziorko Afrodyty, Jaskinię Zeusa czy inne miejsce z mitologiczną otoczką. W trzydziestostopniowym upale człowiek zaczyna doceniać wszystko co zimne. Woda, żel łagodzący po opalaniu, lodowe szejki, mrożone kawy, duże czekoladowe rożki… W ogóle, to świetne uczucie wyjechać gdzieś i nie oszczędzać, rozrzucać wydawać ojro na prawo i lewo. W pokoju wysprzątają, śniadanie i obiadokolację w formie szwedzkiego bufetu przygotują. Łatwo się przyzwyczaić! Na każdym rogu fajna tandeta dla turystów, jak da się niewielki napiwek to się uśmiechną, poczęstują czymś jeszcze. Na Krecie to wszyscy właściwie ogarniają angielski więc nie ma problemów z komunikacją (również w sensie przemieszczania się liniami autobusowymi), no i najważniejsze – szanuje się tam studenta! Miałem wjazd za free od wszystkich historycznych miejscówek. Z Dziewuchą spędziło się trochę fajnego czasu. A to opalanie się, a to makao czy gra w odbijanie gumowej kuleczki przy pomocy drewnianych paletek. Kąpiele w morzu i rzucanie się na córy Posejdona (tj. fale) też niczego sobie! Przydało mi się takie wyrwanie z redakcji na kilka dni, choć nie powiem – wojaż uszczuplił oszczędności bardziej niż LEGO

CIUT CIEMNIEJSZE PUNKTY WYJAZDU


Kreteńczycy spoglądają na turystę jak na chodzący portfelik. Nagabują, hałasują, prymitywnie przyciągają uwagę. Zalecają się do przechodniów niczym młódka na wydaniu. Pół biedy jeśli chodzi o natarczywe zapraszanie do lokalu, lecz turystyka ma również swoje mroczniejsze oblicza. Pysk przemęczonego osła wożącego opasłych Europejczyków po trudnych szlakach, zmęczoną buzię dziecka grającego na akordeonie przy krawężniku, grymas wstydu dorosłego mężczyzny sprzedającego kiczowate zabawki. Pewnie gdzieś w tle jest także prostytucja i narkotyki… No ale dobra, nie wchodźmy aż tak głęboko w mrok i skupmy się na NASZYCH wrażeniach. Hotel mieliśmy średni, to trzeba przyznać. Każdorazowo dziesięć minut wspinania się po stromiźnie i schodkach (z drugiej strony – rzeźba łydeczek). Obskurna łazienka z zapychającym się zlewem i niewygodną wanną bez możliwości zawieszenia słuchawki prysznica. Za lodówkę kazali sobie dodatkowo zapłacić klimatyzacja była głośna jak cholera i jeszcze te kszy-kszy cykad czy Bóg wie czego. Wstawało się wcześnie z uwagi na wycieczki fakultatywne albo konieczność zajęcia dobrego miejsca na plaży. Na ulicach malutkich miasteczek hałas i tłok, wszędzie skutery i quady, a na nich faceci popijający ukradkiem alkohol. Wszystko drogie, za głupie leżaki i parasol niektórzy śpiewają sobie 15 €! Dzieci rzygają w autobusach, kierowcy autokarów jeżdżą jakby wozili kartofle. Żrący pot zalewał oczęta, kąpać się trzeba przynajmniej dwa razy dziennie, a domywanie nóżek to istna katorga. Drążąc dalej temat tych jednodniowych wycieczek: wszystko jest zwiedzane na szybko, niedokładnie i bezrefleksyjnie, grupy są często dwujęzyczne, trzeba więc czekać aż przewodnik zacznie paplać po naszemu. Na przyszłość będziemy mądrzejsi i wykupimy wczasy na przynajmniej 10 dni, co by dłużej pouprawiać beztroski plażing, bo godziny w autokarach i na katamaranie trochę wyczerpują.

I to mniej więcej wszystkie wspomnienia, które zostaną we mnie po Krecie. Mini kontynent najpierw znajdował się pod panowaniem Wenecjan, później pod butem Imperium Osmańskiego (i to prawie przez 300 lat!). Może dlatego żarcie, muzyka, zaśpiew języka, a nawet sposób poruszania się ludzi mocno przypominają mi moje tureckie przygody (sprawdź pod tagiem Erasmus Life w zakładce Podróże). A może to tylko taka moja… fatamorgana? ;)

CZAS NA ZDJĘCIAAAAA...


Stalida. Zdjątko typowo przewodnikowe.
Kreta to raj dla fotografów-amatorów, bo każde wybrzeże wychodzi ładnie... :v
Maciek eksplorator i jego cudnie opalone nóżki...
Przejście podziemne!
Aaach, takie wypoczynki!
A co tam Pan pod parasolem czyta..? ;>
SpinalongaWyspa Trędowatych. W szczytowym okresie kolonia liczyła
ok. 400 osób i była bardzo bogata (pierwszy generator prądu w Grecji!).
Bo wiadomo, bilet tam dostawało się w jedną stronę, szło się z dobytkiem.
Dramaty matek rodzących zdrowe dzieci i sprzedaż chleba na okoliczne wyspy...
Co za fortyfikacje, co za historie!
Heraklion, Miasto Heraklesa. Piękna panorama, piękny port.
Nasze najdroższe żarcie na Krecie... Siedzieliśmy prawie 2 godziny.
Souvlaki na pierwszym planie, na środku Moussake (kreteńska lasagne
z bakłażanem i sosem beszamelowym)
Grób pisarza Nikosa Kazandzakisa.
W nic nie wierzyłem, niczego się nie lękałem, byłem wolny.
Taki napis widniał na pomniku, jeśli dobrze pamiętam!
Rozbierane makao ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Być w Knosos i nie mieć zdjęcia z tymi fejkowymi ruinami?
Prooooszę Was! ;]
Dlaczego w stolicy cywilizacji minojskiej na murach były bycze rogi?
Przypominały o klątwie, bo król nie przeszedł testu i nie złożył w ofierze
byka ze złotymi rogami. W ramach kary królowa poczuła doń chuć.
I tak powstał minotaur! <3
Każda by chciała zjeść obiad z takim dżentelmenem... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
A po winku czerwone uszka i buziaczki! [nie wierzę, że to napisałem...]
W tle Równina Lasithi.
- Dlaczego zabrałam sandałki, dlaczego zabrałam sandałki... -.-'
Kolejne cuda - Matka Boska, która płacze krwią z
prawego oka przed katastrofami na Krecie. Pytam - JAK!?
Katamaran od środka. Wodę piję, o...
Santorini! Konkretnie miasteczko Oia.
Uwaga, przysłowie: na Santorini jest więcej kościołów niż domów,
wina niż wody i osłów niż ludzi
! :D
Znowu Stalida. Prawda, że to moje najpiękniejsze zdjęcie? ;)
Taaacy sportowcy!
Ale ciałko to ja mam niezmiennie zimowe...
Kurde, trza by chyba coś zrobić z tym suchoklateksem :C
#DramatycznaPróbaOpaleniaBrzydkiegoCiałka
Takie tam, z Posejdonem.
I pseudorefleksyjne zdjątko (ale bez napisu!) na zakończenie.
Uuuf, to była ciężka selekcja. Pokazałem Wam tylko ociupinkę atrakcji...