Pokazywanie postów oznaczonych etykietą RECENZJE JEDZENIA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą RECENZJE JEDZENIA. Pokaż wszystkie posty

sobota, 11 marca 2017

RECENZJA: 7 gün Ayran


Kultura & Fetysze ledwo dysze. Nie zdołam pogodzić intensywnego prowadzenia kanału na YouTube (Maciek i Klocki) z licznymi obowiązkami zawodowymi i życiem prywatnym – to pewne. Ale Kultura & Fetysze nie umrze. Jest dobrym miejscem, o którym nigdy nie zapomnę. I choć ten post jest słony jak Ayran, turecki jogurt pitny, to nie rońcie proszę gorzkich łez. Dorosłość polega przede wszystkim na umiejętności powiedzenia DOŚĆ. Bo wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i mamy nędzne 24 godziny na dobę, z których ponad połowa to sen i robienie rzeczy, na które nie mamy ochoty, dla ludzi, których nie chcemy znać. Ot, cała cierpka tajemnica bycia dorosłym.

Nie wiem dlaczego tak bardzo przypadł mi do smaku turecki Ayran (czyt. ajran). Może dlatego, że przypomina mi o beztroskim studiowaniu w Turcji? Takimi specjałami zapijało się wtedy ostre sosy i małe, zielone papryczki. Czuło się wiatr we włosach i zapach przygody. A teraz? Obowiązki, obowiązki i raptem kilka chwil na odetchnięcie pełną piersią. Aaa, szkoda strzępić ryja…


Ayran  od 7 gün (siedem dni) jest cudownie kwaskowy. Popijany do posiłku pozwala poczuć się naprawdę sytym. Idealne picie na upalny dzień, żeby skutecznie ugasić pragnienie. Ten, który macie na zdjęciach, jest produkowany w Niemczech, a można go zamówić w Izmirze, lokalu serwującym namiastkę tureckiej kuchni. Kiedyś przetłumaczyłbym Wam skład i wartości odżywcze, ale teraz nie ma nawet takiej opcji. Uwierzcie jednak na słowo, że Ayran jest dużo lepszy niż śmieci, które pijemy na co dzień. Jeśli chodzi o stołowanie, to Bliski Wschód zawsze wiedział co dobre!

Prawda, że trochę zaniedbane i na wpół opuszczone blogi
są nawet sexi? ^^,

niedziela, 22 stycznia 2017

RECENZJA: Gwiazdki Pyszności - Piekarnia Nowaczyk


Kiedy nazwa produktu sugeruje jego kluczową właściwość, a taka sytuacja ma miejsce w niniejszym przypadku, konsumentowi nasuwa się dość oczywiste pytanie – czy Pyszności naprawdę są pyszne? Czy Piekarnia Nowaczyk z Dopiewa stanęła na wysokości zadania? Czy warto wydać te 5.70 PLN (cena w poznańskim sklepiku Sezamik) za około trzysta gram gwiazdek? Tego Mili Moi, dowiecie się w podsumowaniu tej recenzji…!

Ciasteczka jak dawniej, Rzemieślnicza jakość od 1991 roku – już na pierwszy rzut oka widać na jakich nutach chce zagrać produkcik. Piekarnia jest ode mnie starsza zaledwie o rok, dlatego nie dam się nabrać na tzw. nostalgię niepamiętających i sprawdzę jak na Pyszności reagują moje młode, niedoświadczone kubeczki smakowe. A reagują bardzo dobrze. Ciasteczko jest miękkie, kruchutkie i wilgotne, przyjemne w rozcieraniu między trzonowcami, a do tego nie skąpi się na nim marmolady. Nawet rozmiar jest odpowiedni – na jeden lub dwa gryzy. Samych zaś ciasteczek w opakowaniu znajdziemy około trzydzieści sztuk, można więc zapełnić słusznych rozmiarów talerzyk. Zapach po zdjęciu folii również określiłbym jako bardzo kuszący, maślany, mimo że w składzie wyraźnie stoi margaryna.

Cóż, nie będę ukrywał, że Pyszności przypadł do gustu mojej rodzince. Ja widzę w nich dobrą alternatywę dla innych przekąsek, takich jak paluszki, margaretki czy chipsy. Całość prezentuje się bardzo zachęcająco, dokładnie widzimy zawartość kartoniku. Minusem jest jednak to, że do marmolady łatwo czepiają się okruszki, co minimalne psuje estetykę. To jednak nieistotna pierdoła. Polecam szczególnie tym, którzy lubią muszelki na wagę (wiecie, te przełożone marmoladą, maźnięte czekoladą na końcówce), smak jest bowiem bardzo podobny. A cena dużo lepsza. Gwiazdki, wyrób cukierniczy gotowy do spożycia, są bardzo spoko.

No sami zobaczcie - nie szczędzą na marmoladzie.
Swoją drogą, nie mogę jej rozszyfrować. Czy to bardziej truskawka
czy dzika róża, a może coś jeszcze innego!?

Składniki: mąka pszenna, margaryna, marmolada, cukier, woda, skrobia ziemniaczana. Zawiera gluten. W zakładzie używa się także alergenów: jaja, orzeszki ziemne, soja, orzechy, mleko, nasiona sezamu oraz ich produkty pochodne. Przechowywać w suchym i chłodnym miejscu.

Lubisz rzetelne recenzje jedzenia? Odwiedź archiwum, klikając w RECENZJE JEDZENIA!

sobota, 24 grudnia 2016

XMAS SWEETS: Orzech włoski, król przekąsek!


Wiecie, że lubię przewrotność, prawda? W zeszłym roku królem słodyczy zostały mandaryneczki (klik!), w tym chciałbym przypomnieć Wam o dostojnym orzechu włoskim. To naprawdę dobra rzecz! Zmniejsza ryzyko zachorowań na raka piersi, ma właściwości przeciwmiażdżycowe, a przede wszystkim świetnie smakuje! Na opis fantastycznych zastosowań medycznych liści, kory czy nawet łupin orzecha nie ma zbytnio czasu w wigilijny poranek, dlatego umówmy się, że sobie doczytacie lub uwierzycie mi na słowo, ok? ;)

Bywa, że z 2-3 orzechów wyjmiecie tylko kilka fragmentów smakołyku...

Orzech ma wytrzymałe i praktyczne "opakowanie", które sprawia, że jadalna zawartość raczej nie ubabra Wam torebek czy plecaków, pod warunkiem, że jest zamknięty jak ostryga w niesprzyjającym środowisku. Właściwy owoc orzecha wygląda przesympatyczne, niczym ludzki móżdżek. Trochę szkoda, że trzeba się namęczyć, żeby się do niego dostać, no i łuskać z tych cholernych przegród, ale cóż… najlepsze rzeczy w życiu przychodzą po odrobinie wysiłku, if you know what i mean… ( ͡° ͜ʖ ͡°) Poza tym, teoretyczne można kupić chemicznie? łuskany orzech włoski w paczkach, także da się ominąć "zabawy" w rozbijanie, rozłupywanie, otarcia naskórka rąk i przeklinanie pod nosem.

Kuchnia po łupaniu orzechów wygląda niczym małe poletko bitwy!
Lepiej od dziadka do orzechów sprawdza się nożyk i próba
sprytnego wepchnięcia się między dwie skorupy od strony resztek
czarnego włosia #mam_cztery_certyfikaty_z_łuskania_orzecha

Niestety, niektóre orzechy, mimo że z zewnątrz wyglądają świeżo i apetycznie, w środku są wyschnięte i niejadalne. Trzeba się z tym pogodzić, że circa 1-3% nie nada się do spożycia czy wypieków. Ale czy z tego powodu będziemy odejmować szlachetnemu orzechowi włoskiemu punkty na skali słodkości? Oczywiście że nie, wina może leżeć po stronie złych warunków przechowania maluszka! Jedzcie orzeszki, może będziecie mądrzejsi od rodziców!

Orzech włoski, król przekąsek otrzymuje 10/10 na skali słodkości.
Nieporównywalny z niczym smak i twarzowy wygląd sprawiają,
że należy go przewiązać wstążką i powiesić na choince, wrzucić
do stroiku koło świeczek etc.

Właściwe recenzje XMAS SWEETS znajdziesz TUTAJ lub kategorii RECENZJE JEDZENIA.

środa, 21 grudnia 2016

XMAS SWEETS: Wielkie Wietrzenie Szafki ze Słodyczami

Czy Wy, Drodzy Czytelnicy, widzicie dzisiejszą datę w kalendarzu (adwentowym)? Za trzy dni Wigilia! A ja zrecenzowałem zaledwie kilka słodyczy w cyklu XMAS SWEETS. Tak nie może być! Nie mogę zostawić Was bez Łasuch Assistance! Dlatego zmieniam reguły gry i tym razem nie poświęcę notki jednemu smakołykowi. Zrecenzuję ich pięć, za jednym zamachem, nie bacząc na zawrotny poziom cukru w organizmie. Zaczniemy od tych najbardziej wartych uwagi, aż po kompletny szrot. Za mną!

Wyciąć, przykleić do patyczków i nawet zda to wszystko egzamin!

Czekoladowy teatrzyk MILLANO (Biedronka)
Na pierwszy rzut idzie moja ukochana Biedronka i jej Czekoladowy teatrzyk. Za 3.99 PLN dostajemy 16 małych, fikuśnych figurek pingwinów, misiów, gwiazdorów, bałwanków i reniferów (niestety, po odpakowaniu wszyscy są tacy sami), co daje nam 85 gram smakołyku netto. Mleczna czekolada z ekstraktem z wanilii jest ekstra! Aż chce się wrzucić kolejną figurkę do ust. Dodatkowo, producent proponuje wycięcie tyłu opakowania i zabawę w zmyślny teatrzyk. Trudno mi sobie wyobrazić lepszą bombonierkę dla malucha. Czekoladowy teatrzyk jest pyszny, a graficy odwalili przyzwoitą robotę. Szczerze polecam!

Czekoladowy teatrzyk MILLANO to słodycz, który wybornie przypadł mi do gustu.
10/10 w skali słodkości za wygląd i smak! Idealna cena w stosunku do jakości.

Może jestem zbyt łaskawy i miękki w ocenie? Chyba nie.
~o~

Motyw choinki jest zdecydowanie za rzadko wykorzystywany
przy wszelkiego rodzaju słodyczach świątecznych.

Choinka z piernika GRAN-PIK (EuroChata)
Poprawny piernik w fajnym kształcie. Coś dla tych z Was, którzy nie lubią przesadnej korzenności. Świetnie sprawdzi się jako uzupełnienie prezentu, firma GRAN-PIK Liwocz stanęła na wysokości zadania. W składzie mamy co prawda dużo śmieci: barwniki, regulatory kwasowości, emulgatory spulchniacze (E 476, E492, E 150c, E 330, E 270), no ale cóż zrobić. Za 4.40 PLN nie dostaniemy niczego eko-sreko. A zarówno smak, jak i zapach dają radę – 100 gram nienajgorszej wyżerki. Polecam, umiarkowanie gorąco!

Choinka z piernika GRAN-PIK to solidny smakołyk.
Piernik nie jest suchy, ani przesadnie przyprawiony. Polewy jest w sam raz.
4 punkty za smak i 4 punkty za wygląd. Razem 8/10 w skali słodkości!
~o~

Ściśnięci, ale szczęśliwi! Choć Mikołaj ma nietęgą minę...
Czekoladowe dild... o... eee...
Czekoladowy Aniołek!

Czekoladowy domek COSMO (Tesco)
Przeuroczy domek, a w nim cztery czekoladowe figurki (2 większe i 2 mniejsze), razem 200 gram. Czekolada z anioła (tylko jego spałaszowałem, nie widząc różnic w składzie poszczególnych figurek) jest mocno mleczna, z ekstraktem wanilii i garścią okropnych składników, ale okazała się… nadzwyczaj zjadliwa! Nie jest to może najlepsza czekolada jaką jadłem, nie jest również najgorsza. Momentami przypomina nawet – uwaga! – smak delikatnej Milki. Fikuśny Czekoladowy domek za 7.99 PLN to dość dobra inwestycja. Należy jednak pamiętać, że to cena promocyjna. Więcej bym za niego raczej nie dał. Sam domek ma otwierane drzwiczki, jest bajecznie kolorowy, z mocnej tektury. Mniejszy dzieciak z pewnością będzie zachwycony. Większy, niekoniecznie.

Domek COSMO to urocze opakowanie i całkiem dobra jakość samego produktu.
Podobnie jak w poprzednim przypadku - 4 punkty za smak i 4 za wygląd,
razem 8/10 punktów na skali słodkości.
~o~

Dumle Gingerbread są... po prostu rozczarowujące.

Dumle Gingerbread FAZER (Biedronka)
No powiem Wam, że średnio, średnio. Jest smak i charakterystyczna gumowatość Dumli, ale ten zastrzyk korzennego aromatu pasuje jak pięść do dupy lub koszula dla ryby. Dumle to mleczna czekolada i słodkość nadzienia toffi, a nie gorzka nuta przyprawy korzennej. Opakowanie też takie… Niby stylowy minimalizm, ale na kolana nie powala. Ten słodycz to najlepszy przykład tego, że czasem NIE WARTO robić świątecznych wersji produktów. Za 9.99 PLN lepiej kupić sobie 2 Czekoladowe teatrzyki i zostanie jeszcze na batona. Oczywiście Wy możecie mieć odmienne zdane.  Dla mnie Dumle Gingerbread to wielkie rozczarowanie!

Dumle Gingerbread od FAZERa to (dla mnie) spore rozczarowanie.
Możecie próbować przekonać się sami, mi nie pasuje korzenność do toffi.
2 punkty za wygląd, 1 punkt za smak, razem 3/10 punktów na
skali słodkości.
~o~

Czarny charakter dzisiejszego XMAS SWEETS...
Fragmenty sreberka na figurce to skandal.
Na zdjęciu nie widać tego dobrze, ale drobinek opakowania
jest naprawdę sporo!!!

Czekoladopodobny Mikołaj CHOCOPACK (Tesco)
To jest dramat, to jest kurwa dramat. Wziąłem to rumuńskie badziewie dla diabetyków dystrybułowane przez Słowaków i żałuję wyrzucenia 2.99 PLN w błoto. Nawet nie o to chodzi, że czekoladopodobny wytwór smakuje jak papierowe nic, atakując ziarnami kakao dopiero pod koniec każdego kęsa. Nie chodzi również o kiepski wygląd Mikołaja rodem z PRLu. Problemem są fragmenty sreberka, które zostają na czekoladzie, co grozi ich zjedzeniem, a w ekstremalnych przypadkach nawet zadławieniem. To niedopuszczalne dla słodyczy dedykowanych dzieciom. Jadałem już słodycze dla cukrzyków i potrafią być bardzo dobre, lecz CHOCOPACK to kompletne DNO. Omijać szerokim łukiem!

Figurka od CHOCOPACK jest niesmaczna, brzydka i niebezpieczna dla zdrowia.
Nie wiem czy to wina fabryki czy transportu. Odradzam, zdecydowanie odradzam.
0 puntów za smak i 1 punkt za wygląd, co daje nam łącznie 1 punkt na skali słodkości.
~o~

Skończyłem degustację! Nażarłem się słodyczy jak wieprz, a jestem przed obiadem. Nie wiem co teraz będzie… Mam nadzieję, że docenicie moje poświęcenie i wybaczycie mi brak składów i informacji o wartościach energetycznych produktów, których i tak nikt nie czyta. Musiałbym przepisywać etykiety cały dzień, a czasu do Świąt coraz mniej. Za kilka dni oczekujcie podsumowania serii XMAS SWEETS. Zatem do przeczytania! ;)

Na który słodycz z powyższej listy macie największą chrapkę?
Czekam na Wasze opinie w komentarzach!

niedziela, 11 grudnia 2016

XMAS SWEETS: Pan Ciastek - A.Brikle

-Pssst! Podejdź tu. Mam trochę narkotyków na sprzedaż...

Pan Ciastek. Czyżby kolejny słodycz tylko do pooglądania? Na stronie producenta (cukiernia A.Brikle) wyraźnie stoi: Kruche ciasteczko miodowe. Idealny, słodki upominek dla bliskiej osoby z okazji mikołajek lub pod choinkę. A co na to recenzent Maciek? Bullshit!

Tak wygląda przekrój kamienia...

Znaczy wiecie… Nie taki kompletny. Pan Ciastek jest naprawdę piernikowy, bo przyprawy korzenne atakują nas z wielką mocą i długo utrzymują się w ustach. Produkt to jednak cholernie twardy kamień. Bez namoczenia w ciepłej herbacie ani rusz… Do tego czekolada, z której są zrobione oczka to raczej dramat. Podobnie jak czerwone elementy symulujące zapięcie kubraczka, fe! Z urozmaicających elementów dekoracyjnych smakowo radę dają tylko bezowe zygzaczki na kończynach.

Panowie Ciastkowie (?) w swoich przezroczystych domkach.

Cóż, za 9.90 PLN otrzymujemy stugramowy słodycz, który ładnie się prezentuje i jest zjadliwy, ale tylko w pewnych okolicznościach (tj. po potraktowaniu gorącym napojem). Bez wątpienia nadaje się na mały, niezobowiązujący upominek. Jak zapewnia A.Brikle, Pan Ciastek jest pozbawiony konserwantów, emulgatorów, słodzików i wzmacniaczy smaku. Jeśli to prawda, a nie mamy żadnych powodów do podważania zapewnień producenta, miodowy Pan Ciastek zasługuje na odrobinkę szacunku. 4 punkty za wygląd i 3 punkty za smak!

Pan Ciastek od A.Brikle otrzymuje
7/10 punktów w skali słodkości.
Wygląda dużo lepiej niż smakuje.
Nie polecam do samotnego pałaszowania!

Więcej recenzji XMAS SWEETS znajdziesz TUTAJ lub kategorii RECENZJE JEDZENIA.

wtorek, 6 grudnia 2016

XMAS SWEETS: Czekoladowy elf FIGARO

-Hej przyjacielu, chcesz mi pomóc w pakowaniu prezentów?

No i czeka nas pierwsza kontrowersja w tegorocznej edycji XMAS SWEETS – czekoladowy elf FIGARO. Jest to klasyczna, pusta w środku figurka z mlecznej czekolady. Klasyczna, nie klasyczna, bo zapłaciłem za nią 5.45 PLN. Czujecie jak się poświęcam? Ponad pięć złotych za 50 gram słodyczy, tylko po to, żeby przekonać się czy warto i Wam o tym napisać.

Więc piszę, niepoprawnie zaczynając zdanie od więc, że nie warto. Czy czytają mnie dzieci? Nie? To napiszę mocniej, nie warto kurwa, nie warto… Czekolada FIGARO jest najzwyczajniejsza w świecie. W smaku przypomina mi trochę czekoladopodobne produkty Terravity, co bynajmniej nie jest komplementem. Bierzemy do ust kawałek elfa (lub skrzata, pewny nie jestem), przez chwilę atakuje nas przyjemny posmak miazgi kakaowej, a potem dupa! Memłamy w ustach bezsmakową masę. Gdzie jest obiecana wanilia? Za smak daję jeden punkt na skali słodkości, a to tylko dlatego, że "czekolada" jest dosyć gruba i wydaje przyjemny dźwięk przy łamaniu.

-Co robisz!? Zostaw mnie zboku...!

Co do opakowania, tutaj pora nieco zmienić klimat narracji. Roześmiany pajac w zielonym kubraczku prezentuje się nadzwyczaj rozkosznie. Sreberko odchodzi swobodnie, utrzymuje kształt po zdjęciu z figurki. Sama zaś figurka nie jest prostą, obłą skorupą, lecz udanie odzwierciedla detale i geometrię produktu nakreślone przez grafików. Aż żal pożerać nieboraka! Za opakowanie należy się maks na skali słodkości, a więc calutkie pięć punktów. Tego skrzata można ustawić na półce koło stroika i będzie cieszyć oczy. Ma dwa ponad dwa lata ważności, więc szybko nie zacznie się psuć…

Wypisujcie miasta... [*]

Kuriozalna sprawa. Z jednej strony fantastyczne opakowanie, z drugiej kiepski smak, podły skład i naprawdę chujowy niedobry stosunek jakości do ceny. Mam wrażenie, że 6 punktów dla elfa FIGARO to i tak przegięcie. NIE POLECAM PRODUKTU OD SŁOWACKIEJ FIRMY, chyba że jako dekoracja. Szanujmy nasze portfele!

Czekoladowa figurka elfa FIGARO otrzymuje
6/10 punktów w skali słodkości.
To wyłącznie zasługa opakowania...

Składniki: cukier, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku 15%, miazga kakaowa, emulgatory (E442, E476), aromat naturalny (wanilia). Masa kakaowa min. 25%, masa mleczna min. 14%. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 2419 kJ/581 kcal; tłuszcz 39 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 29 gram; węglowodany 50 gram, w tym cukry 45 gram; błonnik 3 gramy; białko 6 gram, sól 0,2 grama. Przechowywać w suchym miejscu, chronić przed ciepłem.


Więcej recenzji XMAS SWEETS znajdziesz TUTAJ lub kategorii RECENZJE JEDZENIA.

piątek, 18 listopada 2016

XMAS SWEETS: Toruńskie Pierniczki® KOPERNIK

[kliknij w zdjęcie, żeby powiększyć]

Och, nawet nie wiecie co to za przyjemność wrócić do Was z cyklem XMAS SWEETS! Dla przypomnienia: jest to zimowa seria wpisów poświęcona słodyczom. Zabawa polega na tym, że od połowy listopada poluję na świąteczne łakocie, taszczę je do domku, degustuję i skrobię dla Was przyjemne tekściki, po których jesteście głodni. Produkty oceniam na tzw. skali słodkości (skala od 1 do 10, gdzie 5 punktów można uzyskać za wyborny smak, a 5 za szałowe opakowanie). Im więcej punktów na skali słodkości, tym bardziej opłaca się zainwestować w recenzowane dobro, co chyba  dla wszystkich jasne i zrozumiałe!

Na pierwszy ogień idą Toruńskie Pierniczki® od firmy KOPERNIK. Wiecie, że tylko ta firma, założona w 1763 roku, ma prawo do używania terminu Toruńskich Pierniczków®? Żeby dowiedzieć się więcej o sprawie, odsyłam do Muzeum Toruńskiego Piernika. Wpis nie jest sponsorowany…

Zwróćcie uwagę na bardzo estetyczne polukrowanie
Toruńskiego Pierniczka® KOPERNIK!

Zapach po otwarciu opakowania jest przyjemnie piernikowy, acz niezbyt intensywny. Po starannym obwąchaniu pierniczka wyraźnie da się wyczuć słodkawe, lukrowe nuty, nasuwające skojarzenia z miodem. Toruńskie Pierniczki® wcale nie są twarde, gryzie się je nad wyraz przyjemnie. Smakowo miałem wrażenie jakbym jadł odpustowo-procesyjną rurę z małego straganiku. Szczerze mówiąc, nie zostałem powalony na łopatki. Pierniczki od KOPERNIKA najlepiej spożywać z ciepłą herbatką, podczas chłodnego wieczoru. Wtedy zyskują kilka dodatkowych punkcików! ;)

Czas na omówienie opakowanka. Jest czarujące i przykuwa uwagę. Kwadratowe, nie za duże, ani nie za małe. Na pewno przyuważyliście ośnieżone okienko. Przy białej ramie są wyrysowane słodkie pierniczkowe ludki, zapachowa świeczka, igliwie i oblodzone szybki. Przez przezroczyste fragmenty paczuszki wykukują do nas ciasteczka. To tak jakby za okienkiem był fantastyczny dom pełen ciepła, niezła emocjonalna gierka. Drobny minusik za fakt, że gwiazdki i choinki w środku są ułożone po przekątnej. A jakby tak choinki na dole, a gwiazdki na górze? Wiem, czepiam się... Z tyłu na folii znajdziemy płatki śniegu różnej wielkości. Miło!

Nadgryziona gwiazdeczka. Maciuś, ty bestio!

Cena 4,40 PLN za 8 ciasteczek mieszczących się na dłoni nie jest jakoś oszałamiająco atrakcyjna. No ale to w końcu Toruńskie Pierniczki®! Czego możemy się po nich spodziewać? Znajomego, przyzwoitego smaku (3/5), ładnego kroju i pomysłowego, ujmującego opakowania (4/5). Na skali słodkości wychodzi nam niewiele mówiąca siódemka. De facto nie ma się do czego przyczepić.

Toruńskie Pierniczki® KOPERNIK
otrzymują 7/10 punktów na skali słodkości.

Składniki: cukier, mąka pszenna, mąka żytnia, skrobia ziemniaczana, barwnik: karmel, syrop glukozowy, jaja w proszku, substancja spulchniająca: węglany amonu, przyprawy mielone (cynamon, goździki, imbir, gałka muszkatołowa, kolendra), sól regulatory kwasowości: kwas cytrynowy. Wyrób zawiera 20% polewy lukrowej. Może zawierać mleko, soję i orzeszki arachidowe. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 1494 kJ/352 kcal; tłuszcz 1,2 grama, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 0,4 grama; węglowodany 77 gram, w tym cukry 46 gram; białko 7,2 grama, sól 0,15 grama. Przechowywać w suchym i chłodnym miejscu. Pełna paczuszka ma 150 gramów.

Więcej recenzji XMAS SWEETS znajdziesz TUTAJ lub kategorii RECENZJE JEDZENIA.

sobota, 15 października 2016

RECENZJA: Dżem kaktusowy


Bardzo to miłe, że nie zapomnieliście o Kultura & Fetysze! Wciąż notuję wejścia w dziesiątkach sztuk dziennie i komentarze od nowych i starych twarzy. Może, może… Wy naprawdę lubicie mnie czytać? <3 Ze swojej strony obiecuję, że raz w tygodniu postaram się coś dla Was opublikować. Póki starczy sił, tak mi dopomóż Bóg!

Uświadomiłem sobie ostatnio, że dawno nie było recenzji czegoś do żarcia, a przecież z tego onegdaj słynął mój blog. Na gwiazdkowe słodycze jeszcze za wcześnie, ale o czymś słodkim z chęcią Wam napiszę, głównie po to, żeby Was przestrzec. A szwarccharakterem dzisiejszego popołudnia będzie Dżem Kaktusowy, jedna z wielu kulinarnych pamiątek, którą przywieźliśmy z Krety.

Po otwarciu słoiczka uderza nas ciężki zapach słodkiego kleiku. Konsystencja dżemu jest bardzo spójna, nóż lub łyżeczka mogą z łatwością ustać w zbitej substancji. Zapach? Podobny jak w przypadku figowych smarowideł lub wielokwiatowego miodu przesłodzonego do absurdu. Pora jednak przejść do konsumpcji i posmarowania kromeczki chleba lub bułki. I co!? Żadnej przyjemności z jedzenia. Duże i twarde pestki wielkością porównywalne do nasion pomidora sprawiają, że musimy jeść ostrożnie, obawiając się o uzębienie. Jedna z pestek dostała mi się do trzonowca i musiałem kilka minut manipulować wykałaczką i szczoteczką elektryczną, na zmianę rzecz jasna. Dramat!

Twarde pestki (po lewej, po prawej znany Wam zapewne pieniążek).
Główna przyczyna mojej niechęci do dżemu kaktusowego.

Po jedzeniu w ustach zostaje agresywna, bezkształtna słodycz. Zapewniam, nic przyjemnego… Dżem Kaktusowy? Ja mówię mu stanowcze NIE! Tylko dla fanów ekstremalnie niekomfortowego jedzenia lub obrzydliwych słodkości. Produkt ponoć bogaty w witaminę C i wspierający system trawienny. Za dżemik zapłaciłem nieco ponad 3 euro. Bardzo źle zainwestowane pieniążki, bardzo źle!

Składniki: opuncja, cukier, kwas cytrynowy. BEZ konserwantów. Wartość odżywcza (chyba w 100 gramach produktu, bo nie napisali): wartość energetyczna 249 kcal (1057 kJ); białko 0,5 grama; węglowodany 60,5 gramów (w tym cukry 59 gram),  tłuszcz 0 gram.

~o~

Na koniec mam do Was pytanie. Pamiętacie zeszłoroczną serię XMAS SWEETSChcielibyście podobny cykl recenzji słodyczy w tym roku?

Niezaznajomionych odsyłam do notki podsumowującej akcję, którą znajdziecie TUTAJ!

wtorek, 5 kwietnia 2016

RECENZJA #134: Zając NESTLÉ KitKat Crisp


Miałem siąść do pisania Ulubieńców marca, ale chwilowo zabrakło mi weny na długi, pracochłonny pościk. Zamiast tego, zapraszam Was do poznania bodaj najlepszej czekoladowej figurki jaką jadłem na przestrzeni ostatnich kilku lat. Wiem, odważne słowa, ale wypowiadam je z pełną świadomością, zdając sobie sprawę z doniosłej roli społecznej blogera! #beka

Produkt Nestlé uwiódł mnie z kilku powodów. Najważniejszy z nich to zbożowe chrupki, sekret przecudownego smaku łakocia. Niektórzy ludzie go uwielbiają, to coś pomiędzy ryżową szyszką znaną z dzieciństwa, a orzeszkami ze Snickersa. W wielu czekoladach znajdziemy dzisiaj taki chrupiący dodatek w postaci (zapowiadających orgazm kubeczków smakowych) guziołków na tabliczce. Nie mniej ważną kwestią jest czekolada. KitKat słynie z pysznej, mlecznej czekolady, a ta w omawianym zajączku jest gruba i pękająca z cudownym mlaśnięciem. Nic tylko rozpracowywać kolejne części zwierzaka.

- Nie zjesz mnie, prawda? Nie zjesz?

Mimo, że całość jest bardzo słodka, a od pępka zaczęło mnie mdlić, dojadłem 100 gramowego pamperka do końca. Takie to dobre! I przy okazji niesłychanie sycące. Dziękuję koleżance Rebel, z której bloga zaczerpnąłem inspirację do zakupu smakołyku (wpadnijcie do niej przy czasie, bo chyba ciut zwątpiła w rzemiosło internetowego twórcy). A z kupnem produktu od Nestlé się pośpieszcie, gdyż sezon na zające dobiega końca, lecz w Biedronce są jeszcze ostatnie kartony. Cena (5,99 PLN) nie jest może najniższa, ale w tym wypadku powiem, że warto. A jestem przecież poznańskim sknerą! Lecę se kupić jeszcze ze dwie sztuki na zaś!

Have a break.

O, teraz powinniście dokładnie widzieć głównego autora zamieszania
- nieziemskie zbożowe chrupeczki! <3

Składniki: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kawowa, chrupki zbożowe (mąka pszenna, cukier, słód pszenny, substancja spulchniające: E500, emulator: lecytyny, sól, aromat), serwatka w proszku (z mleka), laktoza, pasta z orzechów laskowych, tłuszcz mleczny, emulator (lecytyny), aromat. Masa kakaowa w mlecznej czekoladzie: min. 32%. Chrupki zbożowe: 5%. Może zawierać orzechy ziemne i soję. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 559 kcal/2333 kJ; tłuszcz 34,5 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 19 gram; węglowodany 54,7 gram, w tym cukry 50,5 gram; błonnik 2,1 gram; białko 6,5 gram; sól 0,30 gram.

niedziela, 24 stycznia 2016

RECENZJA #125: DANONE Fantasia Mousse


Pełna nazwa: Fantasia mus jogurtowy z sosem czekoladowo-migdałowym, ale darowałem sobie taki nagłówek. I tak, wiem, wiem, że znowu żarcie, ale rzeczywiście – kolokwia i zaliczenia potrafią trochę przygnieść. Ale spokojnie, nie będę o tym robił oddzielnych postów, szanujmy się! Poza tym przygniotły mnie raczej nie w sposób o jejku, tyle pracy, nie mam w co włożyć rąk, a bardziej dobra, napisałem to gó^no, pora sobie pograć. Uspokajam jednak – w lutym będzie kilka fajnych recenzji książek, może gier!

Ale do rzeczy. Byłem w sklepie, mój detektor blogera wykrył krzykliwy napis NOWOŚĆ na opakowaniu na półce z jogurtami, więc wrzuciłem do koszyczka. To chyba jednak farbowana nowość, bo jadłem identyczną rzecz jakoś w poprzednim sezonie. Fantasia Mousse to więc raczej edycja sezonowa, niż nowość absolutna. Jak jednak smakuje, Paniczu?

Całkiem poprawnie. Musik jest serowaty i kwaśnawy. Czekoladowy sos (29% produktu) zaś delikatny, powiedziałbym nawet wykwintny, z głębokim, orzechowym posmakiem. Rozczaruję wszystkich tych, którzy jedzą osobno jogurt, osobno wkład – tutaj trzeba zmieszać. Razem to śmiga, osobno nie bardzo. Dygresyjka: naprawdę przyjemnie rozcierać drobinki migdałów między trzonowcami!

Jak naprawdę wygląda Fantasia / Fantazja. SZOK! :O

I to tyle. 92 gramy to dla mnie dużo za mało, z chęcią jadłbym sobie zawsze ze 3 takie jogurciki DANONE, ale cena nie jest jakoś nieziemsko ekonomiczna. No sami powiedzcie, 2 złote za taki malutki kibelek? Niestety.

Mus spulchniony azotem… o.O No i od groma skrobi modyfikowanej!

Składniki: mleko, sos czekoladowo–migdałowy [woda, syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, czekolada 2,9% (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, laktoza (z mleka), emulgator: lecytyny sojowe, aromat: wanilia), migdały 1,46%, kakao 1,0%, skrobia modyfikowana, regulator kwasowości: kwas mlekowy; substancja zagęszczająca: karagen], śmietanka, cukier, mleko w proszku odtłuszczone, serwatka w proszku (z mleka), skrobia modyfikowana, żelatyna, emulgatory: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem cytrynowym, estry sacharozy i kwasów tłuszczowych, aromat, żywe kultury bakterii jogurtowych. Może zawierać gluten, orzechy. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 193 kcal/818 kJ; tłuszcz 7,5 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 4,4 grama; węglowodany 27,6 grama, w tym cukry 23,7 gram; błonnik 0,73 grama; białko 3,5 grama; sól 0,16 grama. UUF, to jest chore chcieć przepisywać ten bełkot!

Tu nie ma miłości, nie wiem gdzie ma schron.
Wszystkie dupy jakie znam są bardziej wciągające niż gra o tron!
~Białas, Street Credit

wtorek, 19 stycznia 2016

RECENZJA #124: Pączek z dziurką w posypce z Biedronki


Ohoho, trafiłem dzisiaj w sedno Łasuchu, widzę to po Twoich kaprawych, łakomych oczkach! Masz ochotę na coś obrzydliwie słodkiego, co? Taniego i niezdrowego, aby upodlić się przed monitorem i zapomnieć o swoim żałosnym i pozbawionym celu żywocie. Żryj, żryj, Drogi Czytelniku, śmiało. Potrzymam Ci włosy jak będziesz rzygał, nie wstydź się łez. Każdy z nas jest w gruncie rzeczy zerem. Okrągłym jak ten pieprzony pączek, który rozszerzy Twoje (i tak już obleśne) boczki, nie wspominając już o zapychaniu tętnic. Smacznego! Po wszystkim wytrzyj twarz papierem toaletowym. A swoją miałką biografię – papierem ściernym.

STOP! Świruję sobie. Eksperymentuję. Quasi-degustacja też będzie. Spokojnie.

No więc pączek z dziurką, w Stanach nazywany doughnutem (lub mniej oficjalnie donutem), jaki jest, każdy widzi. W środku dziurka, na wierzchu lukier i posypka. Coś jednak prześwituje przez ciastko i lukrową polewę. TAK, to... jagodowe nadzienie? Sosik, dżemik, zwał jak zwał, ważne że jest klarowne, oleiste i znajduje się w całym pączusiu.


Smakołyk jest niebywale słodki i mięciutki, wchodzi jak marzenie. Ani się obejrzałem, a obydwa zniknęły. Nie znika jednak charakterystyczny posmak w buźce, świadczący o tym, że rzecz była gotowana w głębokim tłuszczu. Poza tym posmak agresywnie leśnego nadzienia również powraca. Nie wiem, wydaje mi się, że po wpucnięciu donutów z Biedry miewam delikatne stany podzgagowe. No trudno. Jak za złotówkę i dwadzieścia dziewięć groszy, to i tak znośnie. Dostępna również wersja polana czekoladą. Produkt można zapakować w foliówkę, papierową tytkę lub zeżreć od razu w sklepie, kucając gdzieś w dziale z chemią. A koledzy kiedyś wynosili, także jest opcja.

Składniki: cholesterol, cukier i mistyfikacja. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: dwa kwadranse wchodzenia po schodach. Kultura & Fetysze – rzetelne, niepubliczne źródło informacji.

Bądź dobrym Turkiem i do swej pidy wsadź barana!
Skończyło się mięso mi, nie ułożę ci kebaba!
Nie jadłem już długo więc, pozwól zęby mi zamoczyć!
Mam dosyć twej mordy, więc będę musiał cię wyyyy-prosić!

piątek, 15 stycznia 2016

RECENZJA #122: Piernikowe Serca TAGO


Tęskno Wam trochę do serii XMAS SWEETS, co? Mnie też. A jako, że nadal jesteśmy w okresie zimowym (na ulicach Poznania leżą nieklimatyczne resztki brudnego śniegu), to pociągniemy temat pierniczków. Znowu firma TAGO. I znowu jest bardzo smacznie!

Większość rozgarniętych ludzi wie, że wszystko kłamie. Telewizja (publiczna przede wszystkim) kłamie, opakowanie produktu kłamie, opis usługi kłamie. Kumpel czasem ściemnia, Dziewucha nie mówi całej prawdy, polityk często nie może mówić jej w ogóle. Aż tu nagle co widzę? Piernikowe Serca i 20% nadzienia śliwkowego. Myślę sobie: ehe, tu mi jedzie. Będzie kapka kiepskiej marmolady w środku i tyle! Jak zawsze...

A tutaj zaskoczenie – rozgryziesz pierniczka, a w środku naprawdę sporo nadzienia! Akceptowalnie gruba warstwa polewy z ciemnej, deserowej czekolady świetnie współgra z korzenną masą. To są naprawdę pyszne, wilgotne słodycze!

Robi wrażenie, co? Naprawdę 20% nadzienia śliwkowego! :O

Jeśli dodamy do tego: opakowanie z nowoczesnym, funkcjonalnym zamknięciem, które nie traci szybko właściwości samoprzylepnych, a także niezły stosunek jakości do ceny (w moim osiedlowym mini-markecie 200 gram za około 4 złote), to mamy niezłego kandydata na popołudniowe przekąski z ciepłą herbatką do seriali lub książek. TAdeusz GOłębiewski ze swoją ofertą ostatnio wymiata (sprawdź chociażby te recki z grudnia: klik i klik). Zdecydowanie polecam!

[SPOILER] Pochyl się nad świeżo otwarta paczką, a nozdrza wypełni oszałamiający bukiet zapachów świeżej czekolady i przetworzonych owoców. W paczuszce jest 14 pierniczków, czyli dwie dedykowane porcje. [KONIEC SPOILERA]

A poniżej dokładny (naprawdę dokładny…) opis składu na etykiecie! Oczywiście mam nadzieję, że rozumiecie moją koncepcję i nie czytacie wnikliwie końcówki, bo to tylko szczegółowa informacja dla dziwaków, bezglutenowców i uczulonych, żeby mogli sobie w razie potrzeby zerknąć i nabić mi wyświetlenia. Poza tym, jak w poście jest trochę informacji i faktów, to wyobrażam sobie, że zmieniam świat na lepsze! :D


Składniki: mąka pszenna, syrop glukozowo-fruktozowy, nadzienie śliwkowe 20% [przecier owocowy, syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, śliwki 15%, substancja konserwująca: sorbian potasu; regulator kwasowości: kwas cytrynowy; aromat], czekolada deserowa 19% [cukier, miazga kakaowa, tłuszcz roślinny (palma, shea, sal, mango), emulator: lecytyny (z soi), polirycynooleinian poliglicerolu; aromat], koncentrat jabłkowy, margaryna [oleje: rzepakowy, palmowy i słonecznikowy; emulgatory: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, lecytyny (z soi); sól, substancja konserwująca: sorbinian potasu; regulator kwasowości: kwas cytrynowy; aromat, barwnik: karoteny], substancje spulchniające: węglany sodu, węglany amonu, difosforany; cukier, skrobia ziemniaczana, barwnik: karmel amoniakalny; przyprawy korzenne, sól. Czekolada oprócz tłuszczu kakaowego zawiera tłuszcze roślinne. Zawiera gluten i soję. Może zawierać mleko, jaja, orzeszki arachidowe, orzechy laskowe i nasiona sezamu. Wartość odżywcza w 100 gramach produktu: wartość energetyczna 381 kcal/1603 kJ; tłuszcz 10 gram, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 6 gram; węglowodany 64 gramy, w tym cukry 35 gram; błonnik 3,3 grama; białko 6 gram; sól 0,28 grama.

Matko Naturo, nalegam, weź cofnij licznik!
Nie mamy czasu, jak je^any bezokolicznik…