piątek, 29 lipca 2016

RECENZJA: Ktoś mnie pokocha. 12 wakacyjnych opowiadań - Stephanie Perkins i in.

Ktoś mnie pokocha. Fajna, ciut krzykliwa okładeczka.

Czołem Czytelnicy! Dziś przychodzę do Was z recenzją książki, której Wam ani nie polecę, ani nie odradzę. Trochę to smutne, prawda? Właśnie po to istnieją recenzje, żeby zniechęcić lub przekonać potencjalnego zakupowicza. Ja nie będę odradzał, bynajmniej nie z braku argumentów czy erudycji. Po prostu Ktoś mnie pokocha to książka zadaniowa. Szukasz czegoś lekkiego, niezobowiązującego na wyjazd, przy czym można się zrelaksować i odmóżdżyć? Czytać razem z partnerem na głos? Na plaży, w hotelowym pokoiku lub w deszczowe wieczory? Znalazłeś, ten zbiorek jest jak kubeł popcornu. Tylko ma dłuższą przydatność do spożycia! ;)

Opowiadania są lepsze i gorsze, jeśli jednak miałbym wyciągać średnią z ocen wystawionych na dziesięciostopniowej skali,  lokowałbym ją gdzieś w okolicach ósemki, czyli całkiem przyzwoicie. Na plus należy dodać, że akcja rozgrywa się w różnorodnych miejscach. Mamy m.in.: kino, cyrk, park rozrywki, luksusowy hotel, wakacje na prowincji, letni kurs, obóz, a nawet szpital. Nie ma zatem przerabiania w kółko tego samego motywu, również w kontekście (zazwyczaj pierwszoosobowych) narratorów. Czasem są to dziwaczni wrażliwcy, a czasem rezolutne nastolatki. Odnotować należy również, że w czterech z dwunastu opowiadań pojawiają się wątki homoseksualne, dwa razy na drugim planie. Trzy opowiadania zawierają zaś elementy szemrane, tj.: zombie, demony, morskie bóstwa i inne paskudztwa. W kilku przypadkach jest dość dorośle, o obmacywaniu się w kiblach czy ściąganiu majtek. Dlatego Ktoś mnie pokocha polecam raczej czytelnikom od szesnastego roku życia.

I cóż, żaden utwór nie urwał mi dupci, może z wyjątkiem Byle nie miłość, który przypomina dobrze skrojoną komedyjkę, żaden mnie szczególnie nie zanudził. Trzeba przyznać, że angielskojęzyczni autorzy potrafią pisać naturalne, pełne życia dialogi. I choć opowiadania są na swój sposób schematyczne i miejscami durne, to świetnie łapią klimat dorastania, szukania własnej tożsamości i płytkich miłostek. Tak jak pisałem, literacki kubeł popkulturowego popcornu, który można zeżreć bez obawy o niestrawność, śmiejąc się przy tym z Zepsutego Zachodu. Czasem będzie trochę melancholii i łez, ale znacznie więcej uśmiechu i szczęśliwych zakończeń, ot co!

~o~

Garść przyjemnych cytatów na koniec:

Wypiła dość brzoskwiniówki, żeby przekonać się do całowania z Nedem, a potem wymiotowała na poboczu. (Leight Barduga, str.33)

Motocykle są bardzo niebezpieczne i podniecające. Jak śmierć i seks. Zdaje się, że właśnie dlatego ludzie je lubią. Albo ich nienawidzą. (Francesca Lia Block, s. 140)

Owszem, kocham Kietha. A przynajmniej tak mi się wydaje. Ale kiedyś, zanim mój organizm przestał tolerować laktozę, kochałem przecież pizzę – a teraz w zasadzie nawet za nią nie tęsknię. To znaczy w zasadzie już nawet nie myślę o pizzy. (Tim Federle, s. 197)

Miłość to najgorsza rzecz, jaka może się przydarzyć mężczyźnie. Z każdego robi idiotę. (Jon Skovron, s.299)

Tata zawsze powtarzał, że trzeba dużo magii, żeby coś wyglądało nieprawdziwie w odpowiedni sposób. (Cassandra Clare, s. 371)

Noah (…) pachnie tak jak wszystkie dzieci latem: sprejem odstraszającym komary, kremem z filtrem i potem. (Jennifer E. Smith, s. 433)

Dane techniczne:
Autorzy: Leight Bardugo, Francesca Lia Block, Libba Bray, Cassandra Clare, Brandy Colbert, Tim Federle, Lev Grossman, Nina LaCrour, Stephanie Perkins, Veronica Roth, Jon Skovron, Jennifer E. Smith (całość zebrała Stephanie Perkins)
Tłumaczenie: Matylda Biernacka, Anna Gralak, Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Adrianna Sokołowska-Ostapko
Oprawa: miękka (twarda również jest, ale wyskakujcie z $)
Wydawnictwo: Otwarte (Moon Drive)
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 488
ISBN: 978-83-7515-242-5
Cena detaliczna: 36,90 PLN (ale w necie dużo taniej, poszperajcie!)

PS: Jeśli chcecie się dowiedzieć co konkretnie myślę o poszczególnych opowiadaniach, odsyłam na bloga Przemyślenia Zaczytanej Belli, gdzie możecie sobie przeklikać odpowiedni link i poszukać mnie w sekcji komentatorskiej. Zapraszam również do mojej recenzji Podaruj mi miłośćSalut!

wtorek, 19 lipca 2016

TOP 10 MEMÓW z EURO 2016

Finałowy mecz Mistrzostw Europy Anno Domini 2016 dawno za nami, emocje już nieco opadły, proponuję więc ostatni powrót do tamtych wydarzeń. Powrót, w stylu który ostatnio bardzo przypadł Wam do gustu, a obejmował on przegląd memów związanych z Polską reprezentacją piłkarską (klik!). Dzisiaj podejdziemy do tematu nieco szerzej, celowo stroniąc od zawodników z Białym Orzełkiem na piersi. Miejcie w pobliżu chusteczki, gdyż niewykluczone, że posmarkacie się ze śmiechu! ;) Zaczynamy, kolejność memów przypadkowa!


Debilne, ale śmieszy! Orest Lenczyk kiedyś obiecał, że zdobędzie z Bełchatowem (lub innym klubem ekstraklasy, nie pamiętam dokładnie, a Internet milczy) Puchar Francji, także tego… Może czasem warto uściślić niektóre kwestie. Dzięki Wróżbito Macieju!


Żeby zrozumieć powyższy obrazek, musimy mieć na uwadze kontekst wykraczający poza Mistrzostwa Europy. W ubiegłym sezonie Ligii Mistrzów w finale spotkały się Real Madryt i Atletico Madryt. W drużynie Królewskich gra Cristiano Ronaldo (Portugalia), czerwono-białych reprezentuje zaś  Antoine Griezmann (Francja). Francuz został pokonany przez Portugalczyka w dwóch ważnych finałach – klubowym i międzypaństwowym. Co ciekawe, zawsze na drodze Griezmanna stał Manuel Neuer (najpierw Bayern Monachium, później reprezentacja Niemiec) i w tych starciach to żabojad był górą. Bardzo ciekawa analogia!


Klasyczna przeróbka dobrze znanego szablonu. Odpadliśmy z Euro przez spisek w Jałcie! Ale na szczęście są jeszcze szanse na powtórzenie meczu Polska : Portugalia i ewentualne przyznanie Polakom złotego medalu.


Jacek Gmoch to bardzo pocieszny ekspert piłkarski. Zapraszajcie go do studia tak długo jak będzie miał siłę. Jego wpadki, na przykład ta, w której kojarzy czarnoskórego piłkarza Embolo z chorobą ebola, nadal rozbrajają. Dajcie mu tylko dużo kolorowych mazaczków!


Specjalista od wapna, Simone Zaza i jego fantastyczna jedenastka pozostaną z nami na długo (kliknij, żeby obejrzeć). W ogóle, co to była za seria rzutów karnych w meczu Niemcy : Włochy. Masakra, mylili się niemal wszyscy!


O, ten mem nie jest bezpośrednio związany z Mistrzostwami Europy, ale świetnie opisuje tendencje transferowe w dzisiejszym futbolu klubowym. Może kiedyś będziemy śledzili Chińską Ligę Mistrzów? Jakby co, Graziano Pelle wcale tego nie powiedział, to taki… efekt wyobraźni internetowych śmieszków! ;)


Odrobiny polityki nie mogło zabraknąć. Ależ to absurdalne i śmieszne jednocześnie! A Cristiano i tak swoje zrobił, jako asystent trenera. Strzelaniem i zastawianiem piłki zajął się Eder, rasowy środkowy napadzior!


Rzeczywiście, warto przypomnieć, że Portugalia nie wygrała żadnego meczu w grupie. ŻADNEGO. Mało tego, po kolejnych stopniach drabinki wspinała się mocno niepewnie, zapewniając sobie zwycięstwa w doliczonym czasie gry (Chorwacja, Francja) lub w rzutach karnych (Polska). Tylko Walię pokonała jak Bozia nakazała, strzelając dwa gole w drugiej połowie, a więc podstawowym czasie gry. W takiej sytuacji ciężko być z siebie naprawdę dumnym, bo niby żeśmy odpadli z późniejszym mistrzem, ale nie jest to mistrz szczególnie przekonujący. Ale ten młodziutki Renato Sanchez, aaah! Czarny Karol Linetty!


Joachim Loew i wszystko jasne.
Smakuje lepiej niż pachnie…

Cieszę się, że mamy swojego eleganckiego, ładnie podstarzałego Nawałkę ubranego na modłę mediolańskiego gentelmana.


Haha, co ta ćma! Przez to, że usiadła na Cristiano w czasie meczu finałowego jest zapewne warta więcej niż nasze domy razem wzięte! A może to nie była ćma, tylko… Venomonth? Takie żarty lubię najbardziej – kreatywnie zestawiają dwa popkulturowe smaczki w nową, nieintuicyjną kombinację!

I to by było na tyle Robaczki, mam nadzieję, że się trochę uśmialiście. Macie inne, godne uwagi memy, których zabrakło w tym subiektywnym zestawieniu? Jeśli tak, piszcie w komentarzach, a także lajkujcie Kultura & Fetysze (bo ostatnio więcej osób ode mnie ucieka, niż mnie odkrywa), ja natomiast pomyślę nad większą liczbą materiałów tego typu. Trzymajcie się, na razie, paaaa!

piątek, 15 lipca 2016

RECENZJA: LEGO Minifigures (seria 15)

LEGO Minifigures - mała saszetka, dużo radoooochy!

Ajajaj, Dziewucha mnie chyba w najbliższym czasie powiesi za jajca! Przechodziłem sobie koło oficjalnego sklepiku LEGO, wstąpiłem po katalog styczeń-czerwiec 2016 i tak jakoś po krótkiej pogawędce ze sklepikarzem… kupiłem saszetkę LEGO Minifigures (seria 15). Mogło być gorzej, statek piracki za pięć stów był taaaaaaki kuszącyyyy…

Mega ekscytująca rzecz – nie wiedzieć która figurka jest w środku i mieć niespodziankę po otwarciu. Tym bardziej, że w recenzowanej serii piętnastej jest kilka naprawdę czadowych ludzików. Ja akurat trafiłem tak sobie, bo wolałbym: rolnika, kalekę, Indiankę, złotego wojownika, satyra, tancerkę, maskotkę rekina lub królewnę, ale wypadła mi złodziejka, coś jak Kobieta Kot z Batmana. Cóż, lepsze to niż ten futurystyczny żołnierz lub smutny cieć z miotełką! ;)

A Wam? Która figurka podoba się najbardziej? ;>
(kliknij, żeby powiększyć zdjęcie)

LEGO ma w sobie coś niezwykłego. Cholerstwo jest infantylne, drogie i coraz bardziej wydumane, ale przypomina mi o czasach dziecięcej beztroski (choć w mojej kolekcji dominowało raczej COBI niż LEGO…). Piętnaście złotych za saszetkę z ludzikiem to poroniona droga przyjemność, ale co tam! Mój mały substytut ćmików. Chyba pora zejść do piwnicy i poszukać dwóch starych kartonów po butach wypełnionych klockami, o!

Szkoda, że włosy takie jak u Cyreny!

Kobieta Kot, plusy i minusy figurki numer piętnaście w szesnastoludzikowym zbiorze:

+ Fajny, jednolity i obcisły (patrz piersi) kostiumik
+ Diamencik jako rekwizyt robi robotę
+ LEGO Minifigures zawsze mają czarne podstawki pod ludziki

- Nóżki tej pani coś chodzą zbyt luźno… I nie, nie jest to żaden seksistowski żart!
- Brak alternatywnej twarzy (włosy spokojnie zakrywają cały tył głowy)
- Ta wyrzutnia kotwiczki coś średnia jest…

Chcecie więcej LEGO (Minifigures) na Kultura & Fetysze?
Zobacz także recenzję najświeższego numeru magazynu LEGO Ninjago (klik!)

środa, 13 lipca 2016

Ulubieńcy czerwca [2016]

Wiem, wiem, że trochę obciach z publikowaniem ulubieńców czerwca w połowie lipca, ale musicie mnie zrozumieć – egzamin magisterski, rozmowa kwalifikacyjna na doktoracik, po drodze skrobnięcie jakiegoś artykuliku naukowego… No nie jest czasem łatwo! Oczywiście nie oznacza to, że ciągle dłubałem w kopalni zwanej nauką, ale jest jeszcze kapryśna Dziewucha, imperatyw odpoczynku, uzależnienie od gier wideo… NIE JESTEM ROBOTEM, NO! ;)

Nie przedłużając, zapraszam do świata przedmiotów, które okazały się całkiem spoko wytworami idei i rączek ludzkich!


#JEDZONKO
Serce me skradł Schab Pieczony z Krainy Wędlin. Charakterny, świeżutki i zawsze wilgotny. W wygodnym opakowaniu mamy 10 plasterków. Odpowiednia grubość i rozmiar. Na obrzeżach jakaś przyprawa, nie wiem jaka, a na opakowaniu nie jest napisane. Smakuje trochę jak majeranek, seler plus… przyprawa do gyrosa? Pachnie cudownie! Wysoka zawartość białka, bez dodatku glutaminianu monosodowego. 100 gram produktu wyprodukowano ze 126 gram schabu wieprzowego. Cena: 4 PLN. Biedronka, jakżeby inaczej. Często są promocje i schabik można dorwać za 2.99 PLN!


#KSIĄŻKA
W czerwcu recenzowałem dwie książki: Legendę Europy Kuncewicza i Różanooką Lewandowskiego. Do ulubieńców trafia jednak tylko ta pierwsza pozycja. Lektura poważna, ciężka, wniesie coś do Twojego życia (kliknij, żeby przeczytać recenzję i garść inspirujących cytatów). Różanooką przeczytać można, ale nikt tam prochu nie odkrył (kliknij, żeby przeczytać recenzję i garść cytatów).


#FILM
Byli my z Dziewuchą w kinie na Warcraft: Początek. Ciekawy film, prawdopodobnie jedna z najlepszych filmowych adaptacji gry wideo w historii. Ładnie przeniesiony świat (choć dla kompletnych laików, takich jak my, konteksty były trochę zbyt słabo nakreślone), niezłe efekty specjalne, fajni orkowie i gryfy, przekokszona magia. Z obsady pamiętam Travisa Fimmela i dalej już nic… ;) Walki mogłyby być bardziej efektowne. Polecam ten film na chłodno, do obejrzenia w domku. Zresztą, i tak już chyba próżno szukać Warcraft: Początek na srebrnym ekranie.


#MUZYKA
Jestem smutnym lujem, bo prawie nie słucham już muzyki. Ot czasem, jak ścielę łóżko, to wrzucam sobie coś z playlisty na YouTube. I wtedy wraca Pani Krystyna Giżowska z utworem Będę Gwiazdą. Tekst i klimat zwrotek zawsze mnie rozwalają, refren jest taki se… Efekciarski, do ponucenia. Ale zwrotki, ooo! MAGIA! Taki krótki monolog kobiety, która odchodzi od faceta. Strasznie fajna rzecz, mistrzowska przeplatanka głupot i głębokich myśli. Posłuchajcie koniecznie!


#GRA
Dwie gry były ogrywane – Uncharted 4: Kres Złodzieja i dodatek do Wiedźmina 3: Dziki Gon o podtytule Krew i Wino. Oba tytuły są warte recenzji, ale chyba sobie daruję, przynajmniej w przypadku tego pierwszego. To może słów kilka o Uncharted? Odlotowa grafika, świetne lokacje i łamigłówki, miejscami genialne zagrywki z muzyką w tle naszych poczynań i patenty na poziomy (ucieczka z więzienia, powroty do przeszłości). Minusy? Za dużo strzelania i głupiego, obyczajowego gadania, realizm w czasie dialogów (żeby cokolwiek usłyszeć musimy stać przy interlokutorze), szukanie znajdziek w bardziej otwartych poziomach zaburza dynamikę i flow rozgrywki. Ogólnie jednak, dałbym silne 9/10. Nie sprawdzałem rozgrywki wieloosobowej, ponoć satysfakcjonująca. Uncharted 4 to po prostu lepsza, bardziej widowiskowa część serii, o której szerzej pisałem tutaj.


#KOMIKS
Wilq superbohater autorstwa braci Minkiewicz zawsze deklasuje wszystko. Na temat tego komiksiku podniecałem się o tutaj, więc zajrzyjcie sobie do recenzji, oceńcie przykładowe plansze. Raj dla miłośników groteski i czarnego humoru. TYLKO DLA DOROSŁYCH!


#KOSMETYK
Mama kupiła takie o, jak na zdjęciu (ledwo mi się wmieściło w kadr to półtoralitrowe bydle od BeBeauty). Po myciu rączki pachną jak dobrze wymyte ciało dziewczyny, więc mi się podoba. Hibiskus (ale zajebiste słowo) i mleczko owsiane to fajnie połączenie. Cieszy również, że zawartość flaszki to i płyn, i żel do kąpieli, a jak upadnie na włoski, to je również można elegancko wymyć. Wygodny uchwyt, cena pewnie dość przystępna, bo z Biedry. Dostępne także inne orientalno-kwiatowe wariacje. Wyprodukowano w Radomiu! Zdziwko?


#AKCJA PROMOCYJNA
Takimi uloteczkami reklamuje się anarchistyczny klub/księgarnia Zemsta na ulicy Fredry 5 w Poznaniu. Klimatycznie, z pomysłem. W samym lokalu nie byłem, ale może warto zajrzeć? Działają prężnie, artystycznie, choć raczej nie identyfikuję się z tym rysem intelektualnym. No i jakby o tym głębiej pomyśleć, miejsce anarchistyczne, a karteczki rodem z państwa centralnie sterowanego? Niby na odwrocie stoi, że to karta zapomogowa, są jakieś hasła w stylu wolność, równość, pomoc wzajemna, więc w sumie ma to jakiś sens z punktu widzenia krytyki kapitalizmu. Anarchizm anarchizmowi przecież nierówny! ;)

Podsumowując: zjedz sobie trochę genialnego pieczonego schabu, chyba że jesteś wegetarianinem, weganinem czy innym rowerzystą, odpal sobie Giżowską w głośnikach, a następnie poczytaj Wilqa lub Legendę Europy. A jak masz PlayStation 4, to mimo wszystko kup sobie Uncharted 4: Kres Złodzieja, bo to gra niemal wybitna, z wieloma fantastycznymi momentami. Kto by nie chciał odnaleźć największego pirackiego skarbu w historii, hę? Takie dobre tytuły na PS4 teraz wychodzą, że chyba warto wreszcie kupić konsolkę. Albo poczekać do końca roku, na PS Neo.

Źródła obrazów: klik i klik!

poniedziałek, 4 lipca 2016

RECENZJA: LEGO Ninjago 6/2016 (14)

Ninjagoooo!

Na dworze gorąco, czasem ludziom siadają zwoje. I mi dzisiaj trochę siadły. Czekałem sobie grzecznie na przystanku autobusowym, oglądałem wystawkę kiosku RUCH, a tu bach, trafiło mnie. Kupiłem magazyn Ninjago [6/2016 (14)]. Ostatnimi czasy, a było to spowodowane głównie egzaminem magisterskim, oglądałem sobie na YouTubie sporo głupich recenzji zestawów klocków LEGO i pisemek nimi sygnowanych. To na pewno przez to napadła mnie zachcianka, żeby samemu złożyć ludka! Wiem, to głupie, ale socjologowie zabawy najwidoczniej tak mają…

Piratka Cyren

Dziesięć złotych za gazetkę i limitowanego ludzika LEGO to chyba w miarę przystępna cena. W ogóle podoba mi się zamysł pisemka: zawsze saszetka z (uber)malutkim zestawem lub ludzikiem, a do tego tematyczna gazetka z komiksem i prostymi łamigłówkami. Nie jest to może nic nadzwyczaj odkrywczego (komiks jest infantylny, a wśród łamigłówek dominują labirynty), ale kilkulatkom powinno się spodobać. O dziwo, magazyn liczy w sumie aż 36 stron, ale nie oszukujmy się – jedenaście z nich to reklamy i plakaty. W ogóle mało tu jakoś tekstu, więcej obrazków. Nie to co kiedyś DD Reporter czy inne takie… Dzieci w szkole będą biedne!

O, taki komiksik w środeczku.
Narysowany ładnie, kolorki przyjemne, fabułka nijaka.
Świeżak niełatwo odnajdzie się w tym uniwersum.
To jest chyba najfajniejsza strona w gazetce. Obraz + treść!

Powiem Wam, że z chęcią kupiłbym sobie taki okrutnie duży zestawik LEGO. Może ratusz albo jakiś komisariat policji? Koniecznie muszę wziąć sobie najświeższy katalog jak będę w pobliżu jakiegoś sklepu z zabawkami. Kiedyś będziemy układać klocki LEGO z dzieciakiem! Czy to dobry powód, żeby zostać ojcem? A magazyn Ninjago w sumie nawet polecam. No bo fajna ta Cyrena plus niezłe elementy dodatkowe – mapa i złoty kryształ. Wielka szkoda, że nie ma żadnej płytki-podstawki. Warto za to wspomnieć, że figurka z saszetki nawiązuje do wydarzeń z komiksu. A już 30 lipca Jay (niebieski ninja-żartowniś) z 2 mieczami i biczem łańcuchowym! Ale nie bójcie się o moje zdrowie psychiczne – raczej nie zacznę zbierać magazynu Ninjago… ;>

Przy Panie Florianie Znanieckim to każdy wygląda poważniej,
a nawet mądrzej! ;]

PS: Dooobra, magisterka załatwiona, można wracać do świata żywych. Noty za styl przyzwoite, żyć nie umierać. Aż sam jestem ciekaw czy to się w przyszłości przełoży na dostani żywot wyrobnika z klasy średniej, czy jednak czeka mnie degradacja społeczna. Dajcie znać co myślicie w komentarzach, tylko bez bluzgów! ;]