Nagabujecie mnie tam gdzieniegdzie w komentarzach, żebym skrobnął coś o wakacjach na Krecie, przyczynie mojej niedawnej nieobecności, no to spełniam życzenie - piszę i załączam kilka mniej lub bardziej udanych fot! Historia będzie podzielona na dwie części: przyjemniejsze i mniej przyjemne aspekty wyjazdu. W zależności od humoru, możecie przeczytać tylko jedną z nich. Jeśli któraś z kwestii szczególnie Was zainteresuje, czujcie się wolni (od śmiesznego, angielskiego feel free) żeby dopytywać w komentarzach. Do dzieła!
JASNE PUNKTY WYJAZDU
Kreta to świetne miejsce jeśli
chodzi o tzw. „pewną wakacyjną pogodę” i kilka naprawdę imponujących zabytków.
My zwiedziliśmy sobie Spinalongę
(Wyspę Trędowatych z malowniczym weneckim fortem), Knosos (kontrowersyjne wykopaliska, a w zasadzie rekonstrukcję ruin
stolicy cywilizacji kreteńskiej), Santorini
(wulkaniczny archipelag wysepek z pumeksu, na pewno kojarzycie z widokówek pełnych
malowniczych domków) i Heraklion (spore
miasteczko z weneckim bastionem i cudownym muzeum archeologicznym). Siedem dni i cztery
całodzienne wycieczki. Bardzo aktywnie, chyba nawet za bardzo, ale o tym
później. Gdzie się człowiek nie ruszy,
natknie się na Jeziorko Afrodyty, Jaskinię Zeusa czy inne miejsce z
mitologiczną otoczką. W trzydziestostopniowym upale człowiek zaczyna
doceniać wszystko co zimne. Woda, żel łagodzący po opalaniu, lodowe szejki, mrożone kawy, duże czekoladowe
rożki… W ogóle, to świetne uczucie wyjechać gdzieś i nie oszczędzać, rozrzucać
wydawać ojro na prawo i lewo. W pokoju wysprzątają, śniadanie i obiadokolację w
formie szwedzkiego bufetu przygotują. Łatwo się przyzwyczaić! Na każdym rogu
fajna tandeta dla turystów, jak da się niewielki napiwek to się uśmiechną,
poczęstują czymś jeszcze. Na Krecie to wszyscy właściwie ogarniają angielski więc nie ma problemów z komunikacją (również w sensie przemieszczania
się liniami autobusowymi), no i najważniejsze – szanuje się tam studenta! Miałem wjazd za free od wszystkich historycznych miejscówek. Z
Dziewuchą spędziło się trochę fajnego czasu. A to opalanie się, a to makao czy
gra w odbijanie gumowej kuleczki przy pomocy drewnianych paletek. Kąpiele w
morzu i rzucanie się na córy Posejdona (tj. fale) też niczego sobie! Przydało
mi się takie wyrwanie z redakcji na kilka dni, choć nie powiem – wojaż
uszczuplił oszczędności bardziej niż LEGO…
CIUT CIEMNIEJSZE PUNKTY WYJAZDU
Kreteńczycy spoglądają na turystę
jak na chodzący portfelik. Nagabują, hałasują, prymitywnie przyciągają uwagę.
Zalecają się do przechodniów niczym młódka na wydaniu. Pół biedy jeśli chodzi o
natarczywe zapraszanie do lokalu, lecz turystyka ma również swoje mroczniejsze oblicza.
Pysk przemęczonego osła wożącego opasłych
Europejczyków po trudnych szlakach, zmęczoną buzię dziecka grającego na
akordeonie przy krawężniku, grymas wstydu dorosłego mężczyzny sprzedającego
kiczowate zabawki. Pewnie gdzieś w tle jest także prostytucja i
narkotyki… No ale dobra, nie wchodźmy aż tak głęboko w mrok i skupmy się na
NASZYCH wrażeniach. Hotel mieliśmy średni, to trzeba przyznać. Każdorazowo
dziesięć minut wspinania się po stromiźnie i schodkach (z drugiej strony –
rzeźba łydeczek). Obskurna łazienka z zapychającym się zlewem i niewygodną
wanną bez możliwości zawieszenia słuchawki prysznica. Za lodówkę kazali sobie dodatkowo zapłacić klimatyzacja była głośna jak
cholera i jeszcze te kszy-kszy cykad
czy Bóg wie czego. Wstawało się wcześnie z uwagi na wycieczki fakultatywne
albo konieczność zajęcia dobrego miejsca na plaży. Na ulicach malutkich
miasteczek hałas i tłok, wszędzie skutery i quady, a na nich faceci popijający
ukradkiem alkohol. Wszystko drogie, za głupie leżaki i parasol niektórzy
śpiewają sobie 15 €! Dzieci rzygają w autobusach, kierowcy autokarów jeżdżą
jakby wozili kartofle. Żrący pot zalewał
oczęta, kąpać się trzeba przynajmniej dwa razy dziennie, a domywanie nóżek to
istna katorga. Drążąc dalej temat tych jednodniowych wycieczek: wszystko
jest zwiedzane na szybko, niedokładnie i bezrefleksyjnie, grupy są często
dwujęzyczne, trzeba więc czekać aż przewodnik zacznie paplać po naszemu. Na
przyszłość będziemy mądrzejsi i wykupimy wczasy na przynajmniej 10 dni, co by
dłużej pouprawiać beztroski plażing,
bo godziny w autokarach i na katamaranie trochę wyczerpują.
I to mniej więcej wszystkie
wspomnienia, które zostaną we mnie po Krecie.
Mini kontynent najpierw znajdował się pod panowaniem Wenecjan, później pod
butem Imperium Osmańskiego (i to prawie przez 300 lat!). Może dlatego żarcie,
muzyka, zaśpiew języka, a nawet sposób poruszania się ludzi mocno przypominają
mi moje tureckie przygody (sprawdź pod tagiem Erasmus Life w zakładce Podróże). A może to tylko taka moja… fatamorgana? ;)
CZAS NA ZDJĘCIAAAAA...
Stalida. Zdjątko typowo przewodnikowe. Kreta to raj dla fotografów-amatorów, bo każde wybrzeże wychodzi ładnie... :v |
Maciek eksplorator i jego cudnie opalone nóżki... Przejście podziemne! |
Aaach, takie wypoczynki! A co tam Pan pod parasolem czyta..? ;> |
Heraklion, Miasto Heraklesa. Piękna panorama, piękny port. |
Nasze najdroższe żarcie na Krecie... Siedzieliśmy prawie 2 godziny. Souvlaki na pierwszym planie, na środku Moussake (kreteńska lasagne z bakłażanem i sosem beszamelowym) |
Grób pisarza Nikosa Kazandzakisa. W nic nie wierzyłem, niczego się nie lękałem, byłem wolny. Taki napis widniał na pomniku, jeśli dobrze pamiętam! |
Rozbierane makao ( ͡° ͜ʖ ͡°) |
Być w Knosos i nie mieć zdjęcia z tymi fejkowymi ruinami? Prooooszę Was! ;] |
Każda by chciała zjeść obiad z takim dżentelmenem... ( ͡° ͜ʖ ͡°) |
A po winku czerwone uszka i buziaczki! [nie wierzę, że to napisałem...] W tle Równina Lasithi. |
- Dlaczego zabrałam sandałki, dlaczego zabrałam sandałki... -.-' |
Kolejne cuda - Matka Boska, która płacze krwią z prawego oka przed katastrofami na Krecie. Pytam - JAK!? |
Katamaran od środka. Wodę piję, o... |
Santorini! Konkretnie miasteczko Oia. Uwaga, przysłowie: na Santorini jest więcej kościołów niż domów, wina niż wody i osłów niż ludzi! :D |
Znowu Stalida. Prawda, że to moje najpiękniejsze zdjęcie? ;) |
Taaacy sportowcy! |
Ale ciałko to ja mam niezmiennie zimowe... Kurde, trza by chyba coś zrobić z tym suchoklateksem :C #DramatycznaPróbaOpaleniaBrzydkiegoCiałka |
Takie tam, z Posejdonem. |
I pseudorefleksyjne zdjątko (ale bez napisu!) na zakończenie. Uuuf, to była ciężka selekcja. Pokazałem Wam tylko ociupinkę atrakcji... |