Nie lubicie zbytnio czytać, co?
No to jubileuszowa, pięćdziesiąta recenzja będzie krótka i zwięzła. Od jakiegoś
czasu widuję na przystankach tramwajowych reklamy znajomej gry planszowej: Carcassonne. Ponoć już 7 milionów
sprzedanych sztuk na całym świecie (na moim pudełku jest jeszcze napisane, że
sześć). To co, warto iść za stadem i kupić zestaw podstawowy?
Warto! Kolorowe, starannie
wykonane elementy (figurki, tor zwycięstwa i płytki terenu), duża grywalność
(grać może maksymalnie pięciu ludzi, po rozbudowaniu o dodatki nawet więcej,
aczkolwiek przy więcej niż trzech osobach robi się chaos i męczy długie
oczekiwanie na swoją kolejkę) i akceptowalny czas trwania jednej partii (na
opakowaniu znajdziecie informacje, że to maksymalnie 45 minut, ale w
rzeczywistości zazwyczaj bawimy się dwa razy dłużej) to główne zalety produktu.
Rozczarowuje tylko brak woreczka (dodany w jednym z dodatków...) i minimalistyczna
instrukcja, która zostawia pewne drobne niuanse do rozstrzygnięcia samemu,
podczas zabawy. No i płytki punktacji również powinny znajdować się już w podstawce,
bo zapamiętywanie ile razy ludzik okrążył tor niepotrzebnie zawraca nam głowę.
Oczywiście losowanie płytek wiąże
się z dużą przypadkowością rozgrywki, ale nie jest to zbyt irytujące, po prostu cały czas
musimy korygować naszą strategię, trochę jak w Pokerze. Gdy już znudzi nam się granie tylko podstawowym zestawem z
dużego, niebieskiego pudła, możemy dokupywać liczne dodatki, które jednak mocno
udziwniają rozgrywkę. Moim skromnym zdaniem świetna zabawa jest wynikiem
prostoty, a płytki opactw, katedr, smoki, wozy, wieże, wiedźmy itd. to już
fanaberie, mające na celu wyciągnąć więcej pieniążków z naszych pocerowanych kieszeni (można się szarpnąć na rozszerzenie, ale na pewno nie polecam grania
z wieloma dodatkami naraz, szczególnie początkującym). Każdy dodatek na siłę
stara się wnieść coś nowego do zabawy, a ja z radością przyjąłbym taki,
który dodaje powiedzmy... 50 różnych płytek terenu. Wtedy to byłoby coś!
Oprócz klasycznych gier planszowych (Szachy, Scrabble, Alkochińczyk), Carcassonne to moja ulubiona pozycja. Może w swojej karierze nie grałem w oszałamiającą liczbę gier, ale w kilkanaście mi się zdarzyło. Nie odkryję tutaj Ameryki, ale Niemiec Klaus-Jürgen Wrede odwalił kawał dobrej roboty. Polecam nawet tym, którzy takie zdziecinniałe dziedziny kultury omijają szerokim łukiem! Adekwatna cena: około 70 złotych, zbędne dodatki latają zaś po pół stówy. Pomysł na prezent dla dzieciaka z podstawówki? Zdecydowanie!
Oprócz klasycznych gier planszowych (Szachy, Scrabble, Alkochińczyk), Carcassonne to moja ulubiona pozycja. Może w swojej karierze nie grałem w oszałamiającą liczbę gier, ale w kilkanaście mi się zdarzyło. Nie odkryję tutaj Ameryki, ale Niemiec Klaus-Jürgen Wrede odwalił kawał dobrej roboty. Polecam nawet tym, którzy takie zdziecinniałe dziedziny kultury omijają szerokim łukiem! Adekwatna cena: około 70 złotych, zbędne dodatki latają zaś po pół stówy. Pomysł na prezent dla dzieciaka z podstawówki? Zdecydowanie!
Obserwuj najnowsze posty na Kultura & Fetysze!