Hobbit: Bitwa Pięciu Armii. Tym razem nie recenzja, a kilka
otwartych pytań i refleksji po kinowym seansie. Jeżeli jeszcze nie widział(a/e)ś
filmu, a zamierzasz go obejrzeć, to lepiej nie czytaj tego wpisu. Niepotrzebnie
pospoileruję. I to w najgorszy możliwy sposób, wymądrzając się i wyśmiewając
absurdki.
Czy wiecie, że dzieciak i cięciwa
zepsutego łuku mogą posłużyć za świetną balistę?
Czy wiecie, że siejący
zniszczenie smok, mimo parokrotnego okrążenia miasta, nie potrąci ogonem, ni
skrzydełkiem najwyższej wieży w mieście, jedynego punktu, z którego można go
precyzyjnie zaatakować? I dlaczego gad jest taki niemądry, żeby pisać z
potencjalnymi ofiarami dialogi dramatyczne, dając im czas na MacGyverowe sztuczki?
A jeśli nawet smok potrąci wieżę, to bohaterowie będący na szczycie, jak gdyby nigdy nic,
wpadną do wody, w której na szczęście nie było żadnych belek czy innych
twardych elementów, które zdarza się znaleźć w obracających się w ruinę
miastach!
Czy ktoś, kto właśnie pokonał
smoka i jest najszlachetniejszym obywatelem, może zachować tak dalece posuniętą
skromność, żeby unikać wyboru na naturalnego sukcesora Miasta na Jeziorze i nawet szeroko się nie uśmiechnąć?
Czy naprawdę trzeba było
powierzać wszystkie w miarę odpowiedzialne zadania jakiemuś tchórzliwemu wymoczkowi?
Jak przekonać Ziemożerców do wydrążenia tuneli metra?
A jeśli już mamy ich pod dowództwem, to dlaczego nie wykorzystać ich do podkopania
pozycji nieprzyjaciela?
Czy wiecie, że Legolas jest swego rodzaju
superbohaterem, który wykorzystuje takie tricki jak: lot nietoperzem, przejęcie
kontroli nad górskim trollem, akrobatyczne przeskoki po spadających w przepaść kamieniach czy
zabójczy rzut mieczem z kilkudziesięciu metrów?
Wiecie, że 13 krasnoludów (w
tym jeden staruszek) może przesądzić o wyniku potężnej batalii? No dobra, był tam Thorin Dębowa Tarcza, który mógł
zapewnić premię do morale, ale mimo wszystko...
Dlaczego elfi łucznicy
są tak skorzy do walki bronią białą, skoro mogliby wypuszczać całe grady strzał?
Czy garstka wystraszonych,
kiepsko uzbrojonych rozbitków z Miasta na
Jeziorze stanowi realną siłę militarną i należy umieszczać ją w środku
formacji? No chyba, że to fortel na wpuszczenie przeciwnika w półokrąg, a
ludzie mają być tylko mięskiem do wybicia...
Czy wiecie, że żeby zabić (względnie ogłuszyć) orka, wystarczy celny
rzut kamieniem zwyczajnego nizołka?
Czy wiecie jak okiełznać
wyjątkowo sprawną kozicę górską i zrobić sobie z niej bojowego rumaka? Ale tu się nie czepiajmy, może to stare krasnoludzkie metody, a wyglądało to bardzo efektownie.
Czy wiecie, że głowy niektórych
krasnoludów są tak twarde, że można nimi ogłuszyć orka w hełmie i porządnym pancerzu?
Czy po pokonaniu arcytrudnego
przeciwnika nie należy niezwłocznie zejść z pękającego lodu, a nie stać na nim
przez dłuższą chwilę i kontemplować pojedynek?
No i na sam koniec: po co
wystawiać wielotysięczne armie, skoro można poprosić o pomoc olbrzymie orły i
bestie, które i tak zawsze doprowadzają sprawy do końca?
Uprzedzając ewentualny ból dupci
przypadkowych internautów: nie oczekuję od uniwersum Fantasy żadnej realności,
po prostu miejscami przecierałem oczy ze zdumienia. Bo chyba pewne fasady zdrowego
rozsądku, minimum spójności świata i prawa grawitacji wciąż obowiązują, prawda?
;)
Znaleźliście jeszcze jakieś dziwactwa, które pominąłem? Nie robiłem notatek w czasie filmu, a pomysł na tekst wpadł mi do głowy kilka godzin później, więc sami rozumiecie - coś mogłem pominąć...
Znaleźliście jeszcze jakieś dziwactwa, które pominąłem? Nie robiłem notatek w czasie filmu, a pomysł na tekst wpadł mi do głowy kilka godzin później, więc sami rozumiecie - coś mogłem pominąć...
PS: I tak, Trzeci Hobbit mi się podobał, bawiłem się świetnie, wybrałem seans 3D z napisami. Słowa Thorina na łożu śmierci to bardzo cenna życiowa rada!
Ilustracje pochodzą z: http://stopklatka.pl/filmy/-/13003133,hobbit-bitwa-pieciu-armii/galeria-zdjec#prettyPhoto