Mocno czekałem! Gdyby nie
klasyczne piątkowe plany (sala...) podleciałbym nawet na minimaraton złożony z dwóch części (co byłoby dobrym rozwiązaniem,
szczególnie że lubię szukać ewentualnych powinięć nóg reżysera). Jakie
refleksje pozostawiła mi filmowa opowieść na podstawie komiksu Franka Millera? Nie omieszkam się
podzielić.
Akcja toczy się równolegle do
walk o Gorące Wrota, co moim zdaniem
jest pomysłem przednim. Tym razem śledzimy poczynania ateńczyków, którzy mimo iż są w większości rolnikami, poetami i
garncarzami, w walce odnajdują się zadziwiająco dobrze (różnią się głównie
kolorem płaszczów i subtelniej zarysowanymi kaloryferami). Dowiadujemy się
więcej o Kserksesie, epizodycznie
pojawia się także jego ojciec Dariusz.
I wisienka na torcie, najbarwniejsza postać w całej historii - Artemizja. Eva Green wcieliła się w rolę znakomicie, umocniła się na topowej
pozycji w poczcie moich ulubionych kobiecych aktorek (do którego zalicza się od
czasów roli Vespery Lynd w Casino Royale). W obsadzie wyróżniłbym
również Scylliasa, szpiega-weterana.
Niestety, w związku z tą postacią, pojawia się motyw próby uchronienia młodego
syna przed okrucieństwami wojny, co o ile pamiętam, było obecne już w
poprzedniej części. Malutki minusik.
Na dobre wyszło osadzenie fabuły
wokół bitew morskich, co sprawia, że zupełnie nie odczuwamy znudzenia podobnym
schematem opowieści (przewaga Persów,
bohaterskie czyny Greków, krytyczna
sytuacja, szaleńcza walka i symboliczne zwycięstwo). Choć tym razem zwycięstwo
nie wydaje się symboliczne, ale głupio byłoby zdradzić Wam finał opowieści.
Niektóre sceny są bardzo kozackie, m.in.: desperacka szarża po pokładach
palących się łajb czy abordaż perskich statków z wysokości wąwozu (jakim cudem
nie połamali sobie nóg przy tym skokach - no
idea).
Sporo moralizatorskiej gadki o
wartości zjednoczenia przeciwko wspólnemu wrogowi i patetycznych przemówień
znanych z pierwszej części. Jest jednak mały problem - generał Temistokles to nie ta charyzma i pazur co Leonidas. Sam nie wiem. Może po prostu
nie pasuje mi to umiłowanie wolności, demokratyczne ideały i łagodny styl bycia
do mistrzowskiego władania mieczem. Nie sądzę jednak, żeby Joel Edgerton sprawił się lepiej od Sullivana Stapletona. Po namyśle, stwierdzam że taki mógł
być zamysł autorów - kobiece charaktery wysunąć na pierwszy, a miękkich ateńczyków umieścić w tle tego obrazka.
Na pochwałę zasługuje zgrabne
ulokowanie akcji w ramach historycznych (choć to zapewne zasługa komiksowego
scenariusza). Bitwa pod Maratonem i Salaminą, postacie Temistokles i Artemizji
istniały naprawdę (co ciekawe w zeszłym roku miałem okazję odwiedzić Halikarnas, dawne królestwo wojowniczej
dowódczyni perskiej floty, a dzisiejsze Bodrum
- klik).
Szczerze powiedziawszy miałem
większe oczekiwania co do ukazania rozmachu i potęgi króla-boga. W pierwszej
części mogliśmy przyjrzeć się haremowi,
myślałem że zostaną nam objawione inne smaczki związane z tajemniczym Kserksesem, ale oprócz kilku ujęć
znanych z trailerów (wnioskuję, że to
Pasargady, stolica Persji), nie uświadczymy zbyt wiele uciech
natury estetycznej, wynikających z obserwacji orientalno-bajkowych budowli i
ornamentów. Żebyście wiedzieli o co mi chodzi, powiem że widziałbym więcej
rzeczy typu łoże konającego Dariusza.
I nie wychwyciłem żadnych
większych tarć w tak skomplikowanie zbudowanej historii, rozgrywającej się na
przestrzeni ponad 10 lat (choć głównie w czasie wydarzeń znanych z 300). Może tylko to, że coś za dużo w
filmie było Diliosa, który zdołał
uczestniczyć w bitwie pod Salaminą, Termopilami i
lądowej obronie Sparty (ciężko
określić datę tej drugiej). I Królowa
Gorgo, wdowa po Leonidasie. Jej
dostojność i kobiecość nie pasuje do skakaniny po statkach, nawet w ramach
krwawej zemsty. Poza tym jak osiągnęła takie umiejętności? Wiem, wiem że spartańskie kobiety uczyły się walki, ale
czy Persowie to armia kelnerów i
księgowych (#San_Marino)? Autorzy
chyba za bardzo chcieli stworzyć alter
ego Artemizji.
Podsumowując: nie żałuję ani
złotówki wydanej na bilet. Fani finezyjnie odrąbywanych kończyn z pewnością poczują
się jak u siebie. Jeśli podobała Ci 300,
Początek Imperium Cię nie zawiedzie.
Bardzo solidna czwóra plus i udany powrót po ośmiu latach. Miejmy nadzieję, że to już jednak koniec sagi.
Plusy:
+ Świetne sceny walki z wyważonym slow
motion
+ Zachowanie klimatu jedynki (łącznie z kreskówkowymi creditsami)
+ Ścieżka dźwiękowa z wykorzystaniem War Pigs Black Sabbath - maestria
+ Piersi Evy Green (choć sama scena erotyczna wyszła dość komicznie)
Minusy:
- Niektóre postacie trudne do całkowitej akceptacji
- Miejscami nachalne wypychanie kadrów obiektami 3D
- Zbyt mało elitarnych jednostek Kserksesa
inspirowanych mitologią i orientem
- Sporadycznie ocieramy się o absurd (jak Temistokles po wybuchu znalazł się na lądzie?)
Wolę umrzeć wolny niż żyć w
łańcuchach.
Nawet jeśli ty miałabyś je
trzymać.
~ Temistokles, scena finałowa
Zdjęcie pochodzi z: www.filmweb.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz