środa, 18 lutego 2015

RECENZJA #62: Carte Blanche - Jacek Lusiński


Jakoś na początku lutego, do Pani Domu była dołączona książ(ecz)ka Carte Blanche, którą (jakby zupełnie przy okazji scenariusza i reżyserii filmu pod tym samym tytułem) machnął Jacek Lusiński. Krótka taka, z przyjemną okładką, na której znajdziemy facjatę protagonisty ze srebrnego ekranu, a że chciałem sobie łyknąć w międzyczasie jakąś spójną, swojską historię, to się zdecydowałem. Dwa wieczory, a dałoby radę w jeden. Sami rozumiecie: okropna, pożerająca czas konsola... Teraz książka idzie do Pani RenatkiMama, Dziewucha i ja już ją przeczytaliśmy...

Jako (wciąż) młody czytelnik, z zasady bardzo krytycznie podchodzę do przedstawienia relacji nauczyciel-uczeń i uczeń-uczeń w fabule, a także samego kontekstu szkolnego. W tym przypadku dialogi nie są sztywne, a licealiści poczynają sobie może nawet zbyt bezczelnie i śmiało. Czyli, powiedzmy, okej. Materiał, który jest omawiany w ramach zajęć z historii jest kompletnie z czapy, chyba że AŻ tak zmienił się program nauczania lub był to profil ultra-rozszerzony humanistyczny. Aczkolwiek rozumiem, że trzeba było wybrać coś, co ładnie zatrybi i ukaże Kacpra jako charyzmatycznego, natchnionego belfra. W książce zastosowano ciekawy zabieg, polegający na przedstawieniu z imienia tylko kilkoro uczniów (raptem... trójki?). Podobnie mają się sprawy z ciałem pedagogicznym. Lubię takie zdehumanizowane mikrokosmosy. Szkoda, że Lusiński nie zdecydował się na opis sytuacji np. w dwóch równoległych klasach. Byłoby bardziej realistycznie. No i czy naprawdę "profesorowie" w liceum aż tak przejmują się uczniami? Nie doświadczyłem...

Drażnią niektóre nonszalancko rzucane stwierdzenia. Podczas klasowego referendum większość opowiedziała się za konkretnym rozwiązaniem, przeciw był tylko jeden uczeń. Autor kwituje to stwierdzeniem, że dziewięćdziesiąt dziewięć procent klasy była za. Czy klasa liczyła stu uczniów? Nawet w polskim systemie oświaty nie mamy takich patologii.

Jak na powieść o tracącym wzrok nauczycielu, mamy dużo sensualnych opisów skrajnie subiektywnego postrzegania rzeczywistości przez Kacpra Bielika. Zacieki, plamy i szare, pleśniowe poświaty są odpowiednio obrazoburcze, choć zdecydowanie lepiej czyta się abstrakcyjne przemyślenia głównego bohatera, na przykład jego refleksje o wykonywanym zawodzie. To należy zapisać na plus! Rozdmuchane, pseudo-kumpelskie gadki przy umawianiu się z Wiktorem na męskie wypady otarły się jednak o żenadę i absurd. Wchodzenie w tyłek dyrektorce jest z kolei całkiem zabawne i na propsie. Nierówno, nierówno!

Z tego co widzę, to większość listy dialogowej jest identyczna w porównaniu z tym, co mogliśmy usłyszeć w zwiastunach. Przyznam, że jako typowy, świetnie przygotowany do napisania tekstu bloger, nie oglądałem filmu. Jak wjedzie na zalukaj czy coś, to złamię dla Was prawo i pobawię się w szukanie... ciekawostek i różnic?

Cóż, książka jak książka, taka McDonaldowa, rozrywkowa papka. Powiem szczerze, że nawet wkręciłem się w prostą, kilkuwątkową opowieść i kolejne rozdziały czytało mi się lekko i z apetytem. Czasem dobrze odłożyć miecze i czarodziejskie różdżki. Dostateczny plus, siadaj.

Gdzie opisy seksu? W dzisiejszych czasach takie braki są nie do pomyślenia! #pięćdziesiąt_twarzy_Kacpra

PS: Tak naprawdę, to nie zamierzam oglądać filmu, drugi raz ta saga byłaby piekielnie nudna. Ale ciiii! Do tego momentu i tak nikt nie doczyta! ;)

Dane techniczne:
Autor: Jacek Lusiński
Oprawa: miękka
Liczba stron: 206
ISBN: 978-83-61432-97-5
Cena detaliczna: 26 złotych

Już wiem tamten czas minął bezpowrotnie,
Kolejne dni idą z kolejną zimą, mróz za oknem!
                                               ~Pezet, Nie jestem dawno

3 komentarze:

  1. "Autor kwituje to stwierdzeniem, że dziewięćdziesiąt dziewięć procent klasy była za. Czy klasa liczyła stu uczniów?"

    A czy musi być stu uczniów, żeby móc obliczyć z niej 99% ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytanie ze zrozumieniem. Jeden chłopak był przeciw. Lusiński lekkomyślnie sobie napisał, że 99% klasy była za. Klasa musiałaby mieć wtedy 100 uczniów. 1% trzydziestoosobowej klasy to bowiem 3,(3). Chyba, że chcesz liczyć ludzi w ułamkach, to pozdro dla Ciebie!

      Usuń
  2. Ja tam oglądałem film i nawet mi się podobał. Tematyka dość ciężka, chociaż sama fabuła w dość lekki sposób przedstawiona, więc ogólnie film wspominam bardzo miło. Pozdrawiam!
    indywidualnyobserwator.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń