Zdarza się Wam czasem kupić książkę oczami, tylko przez wzgląd
na intrygującą, atrakcyjną okładkę? Mi się zdarza, tak było w przypadku
genialnej powieści Shantaram,
a podobnie sprawa miała się w związku z Nigdziebądź
autorstwa Neila Gaimana. Urzekł mnie
tytuł i tajemnicza, nieco mroczna okładka. Dziewucha żartuje, że wystarczy
posypać trochę brokatu na froncik i już lecę z portfelem do kasy. Mam nadzieję,
że to nie do końca prawda…
Cała fabuła Nigdziebądź zasadza się na dość klasycznym patencie istnienia dwóch
równoległych światów, w tym przypadku Londynu
Nad i Londynu Pod, który jest –
cytując za okładką – miejscem pełnym
potworów i aniołów, gdzie w labiryncie mieszka Bestia, a stary Hrabia urządził
sobie dwór w pociągu metra. Niefortunny zbieg okoliczności sprawia, że
całkiem zwyczajny finansista Richard
Mayhew przenosi się do chaotycznego i tajemniczego świata Londynu Pod. I przyjdzie mu stać się
jego ważną postacią. Zieeeeew.
Powiem Wam szczerze, że mam
straszny niedosyt. Na trzysta sześćdziesięciu stronach powieści nie zdołano
przekonująco nakreślić skądinąd ciekawego uniwersum, które do końca wydaje się
nam niespójne, sklejone z kilku losowych elementów. Rozumiem, że miało być
szaleństwo, nielogiczność i jazda bez trzymanki, ale światu brakuje tła. Poznajemy dziwne postacie, obserwujemy je w
kilku scenach, po czym musimy się z nimi niesatysfakcjonująco pożegnać.
Szkoda, że nie dane nam było lepiej poznać Grzybnich
Ludzi, Plemienia Kanałów, Szczóromówców, Aksamitnych Dzieci, mieszkańców Kruczego
Dworu, Pasterskiego Zagajnika czy
Biskupiej Bramy. Po lekturze zostały
tylko fajnie brzmiące, puste terminy.
Jeśli chodzi o przyjemność z
czytania, jak to zazwyczaj bywa z autorami z najwyższej światowej półki, nie ma
się do czego przyczepić. Przez powieść płynie się szybko i przyjemnie, w
notatkach zapisałem sobie, że naprawdę interesująco robi się przy siódmym
rozdziale, a więc w okolicach strony sto czterdziestej. Rozdziałów jest w sumie
dwadzieścia, plus świetny, alternatywny prolog. W całej historii są dwa
naprawdę godne uwagi zwroty akcji, które sprawiają, że książeczkę można nazwać atrakcyjnym
czytadłem. Nie byłby jednak sobą, gdybym nie skwitował dialogów i żartów
słowami nic specjalnego.
Niepokoją trochę dziwaczne inspiracje.
[SPOILER] Ludzie znikający w lepkim
mroku, nienawistne i mściwe anioły, destrukcyjni mordercy przemierzający
bezkres czasu, zmartwychwstający bohater, Bestie w labiryntach. [KONIEC SPOILERA] Trochę to wszystko
trąci okultyzmem i czarną magią. Jeśli nie lubicie takich klimatów,
zaniechajcie lektury.
No i jaka laurkę wystawić
nieszczęsnemu Nigdziebądź? Ani mnie
ta książka specjalnie nie urzekła, ani nie rozczarowała, raczej zasmuciła
niewykorzystanym potencjałem świata przedstawionego. Jak dla mnie historia
zasługiwałaby przynajmniej na solidną, dwutomową sagę z hojniejszą szczyptą
epickości. Jest najwyżej poprawnie, a mogło być dobrze. Rzecz tylko dla
zakręconych na punkcie freaky urban fantasy i idei równoległych
światów. A i to niekoniecznie…
Może trzeba było pozostawić Nigdziebądź na kartach serialowego
scenariusza? Opinie w Internecie są podzielone, od zachwytów po próbę
zmieszania dziełka z błotem. Jak dla mnie, oba warianty są mocno przesadzone.
Zerknij na wynotowane przeze mnie CYTATY, jeśli nadal nie wiesz co myśleć o
książce Neila Gaimana.
Dane techniczne:
Autor: Neil
Gaiman
Tłumaczenie:
Paulina Braiter
Oprawa:
miękka
Wydawnictwo:
MAG
Liczba
stron: 384
ISBN: 978-83-7480-662-6
Cena
detaliczna: 39 PLN
Garść wyłuskanych przeze mnie cytatów znajdziesz TUTAJ!