piątek, 3 maja 2013

RECENZJA #4: Downton Abbey



Długo zastanawiałem się, czy pisać o serialu Downton Abbey. Wywarł on na mnie tak pozytywne wrażenie, że tekst prawdopodobnie przerodzi się w jedną wielką pieśń pochwalną. Jeśli jednak istnieje szansa, że właśnie dzięki mnie ktoś obejrzy to cudo brytyjskiej kinematografii, to gra jest warta świeczki! Nikt mi nie zapłacił, nikt niczego nie sugerował - to serce każe mi polecić ten serial! (Niech to szlag, chyba już się przeradza...)

Ale po kolei. Siedziałem sobie wieczorną porą u mojego Sąsiada mieszkającego klatkę pode mną (nawet nie pamiętam po co do niego wpadłem), kończyliśmy właśnie flaszkę wina, ażeby otwarta nierozważnie przez Jego rodzinę, nie zmarnowała się i nie wywietrzała. Wtem spoglądam na zegar na wyświetlaczu telefonu i rozgorączkowany wykrzykuję - O kurde, Stary, muszę lecieć! Zaraz zaczyna się ten czadowy serial o Anglii na Jedynce. No i Sąsiad zaczął pytać - co to za serial, jaki tytuł i o czym. Wyłożyłem mu więc szybko podstawowe informacje i zaczynam spoglądać w kierunku drzwi. Jednakowoż rozpromieniona twarz Sąsiada zwiastuje coś niespodziewanego... I rzeczywiście, dobry znajomy sięga ręką na półkę po przenośny dysk, podaje mi go i mówi - No, mnie też się podobał, skopiuj sobie, mam tutaj wszystkie trzy sezony. Samarytanin! Od zawsze stanowił dla mnie podporę! Kiedy na przykład martwiłem się o to, że nie mając HBO nie obejrzymy najnowszych odcinków Gry o Tron, On poklepywał mnie po plecach i mówił - Czy kiedykolwiek był to dla Nas problem?

Czym jednak konkretnie urzekł mnie cykl o angielskiej posiadłości? Lista argumentów jest długa, wymienię tylko niektóre z nich. Po pierwsze - realia początków XX wieku są odwzorowane wręcz magicznie. Czas akcji pierwszych trzech sezonów to mniej więcej okres I wojny światowej. Architektura, kostiumy, wyposażenie posiadłości (wprowadzanie elektryczności, instalacja telefonu) i domostw - wszystko idealnie pasuje do moich wyobrażeń ówczesnego świata i (co ważniejsze) jest przekonujące. Po drugie scenariusz (szczególnie w sezonie pierwszym i drugim) trzyma bardzo wysoki poziom, syndrom 'jeszcze jednego odcinka' towarzyszy nam właściwie do końca trzeciego części sagi. No i po trzecie - bohaterowie i ich portrety psychologiczne, życiowe cele i motywacje są świetnie zarysowane. Nawet przemiany charakteru postaci są dla odbiorcy zrozumiałe i wiarygodnie uzasadnione. Jeśli miałbym wybrać moich trzech faworytów byliby to: dobrotliwy Pan Bates, przebiegły i tchórzliwy Thomas, a także inteligentna, przywiązana do tradycyjnych wartości Starsza Lady Grantham.

Z socjologicznym zacięciem oglądałem walkę tradycji z nowoczesnością, która jest osią napędową serialu. Świat idzie naprzód, a młody dziedzic Matthew wraz ze swoją matką chcą dotrzymać mu kroku, co niekoniecznie musi podobać się Lordowi Grantham czy panu Carsonowi i w konsekwencji prowadzi do niesnasek. Równie interesująca jest symbioza panująca między służbą a anglosaską arystokracją i przyjaźnie owych dwóch światów. Służący nierzadko dorównują swoim panom inteligencją, dzielą z nimi swoje smutki i radości, a także udzielają sobie cennych rad. Naprawdę ciekawie robi się jednak dopiero wówczas, gdy czeladź snuje przeciwko sobie małe intrygi i wciąga w nie swoich pracodawców. Wstydliwe sekrety rodziny i wiedza o własne grzeszki stają się wtedy silną kartą przetargową (patrz: pani O'Brien).

Niektóre sceny zapadają w pamięć na długo, jak na przykład [SPOILER] informacja o rozpoczęciu wojny przez Niemcy ogłoszona podczas pikniku czy pełen humorystycznych akcentów i symboliki turniej krykieta zwieńczający trzeci sezon. Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki - wiele wątków nie zostało zamkniętych m.in. pojawił się tajemniczy kaleka ze zdeformowaną twarzą, podający się za Particka - prawowitego dziedzica posiadłości. Fascynująca wydaje mi się także dalsza kariera zawodowa i życie prywatne Edith Crawley, która wydaje się być skrajnie niepoprawną romantyczką [KONIEC SPOILERA].

Dzisiaj nie byłem recenzentem, byłem wielkim fanem podsuwającym Ci pod nos wyborne danie. Ocena musi być w tym przypadku najwyższych lotów i jest to (pierwsza) szóstka! W mojej opinii ten kryształ nie ma skazy!

Plusy:
+ Wciągająca fabuła i klimat
+ Świetna obsada i gra aktorska
+ Masa celnych ripost i smaczków do wyguglania z dialogów bohaterów

Minusy:
- Drobne niedomówienia fabularne (Matthew Crawley nie wie o Pamuku? Co się stało z Sir Richardem? Nie chciał zniszczyć Mary po zerwaniu zaręczyn?)
- Tylko 24 odcinki, może jednak dzięki temu wszystko trzyma się jeszcze kupy?

Grafika Downton Abbey pochodzi z http://truthandcharity.net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz