Długo zastanawiałem
się, czy pisać o serialu Downton Abbey.
Wywarł on na mnie tak pozytywne wrażenie, że tekst prawdopodobnie przerodzi się
w jedną wielką pieśń pochwalną. Jeśli
jednak istnieje szansa, że właśnie dzięki mnie ktoś obejrzy to cudo brytyjskiej
kinematografii, to gra jest warta świeczki! Nikt mi nie zapłacił, nikt niczego
nie sugerował - to serce każe mi polecić ten serial! ( Niech to szlag, chyba już się przeradza...)
Ale po kolei.
Siedziałem sobie wieczorną porą u mojego Sąsiada mieszkającego klatkę pode mną
(nawet nie pamiętam po co do niego wpadłem), kończyliśmy właśnie flaszkę wina,
ażeby otwarta nierozważnie przez Jego rodzinę, nie zmarnowała się i nie
wywietrzała. Wtem spoglądam na zegar na wyświetlaczu telefonu i rozgorączkowany
wykrzykuję - O kurde, Stary, muszę lecieć! Zaraz zaczyna się ten
czadowy serial o Anglii na Jedynce. No i Sąsiad zaczął pytać - co to za
serial, jaki tytuł i o czym. Wyłożyłem mu więc szybko podstawowe informacje i
zaczynam spoglądać w kierunku drzwi. Jednakowoż rozpromieniona twarz Sąsiada
zwiastuje coś niespodziewanego... I rzeczywiście, dobry znajomy sięga ręką na
półkę po przenośny dysk, podaje mi go i mówi - No, mnie też się podobał, skopiuj sobie, mam tutaj wszystkie trzy
sezony. Samarytanin! Od zawsze stanowił dla mnie podporę! Kiedy na przykład
martwiłem się o to, że nie mając HBO
nie obejrzymy najnowszych odcinków Gry o
Tron, On poklepywał mnie po plecach i mówił - Czy kiedykolwiek był to dla Nas problem?
Czym jednak konkretnie
urzekł mnie cykl o angielskiej posiadłości? Lista argumentów jest długa,
wymienię tylko niektóre z nich. Po pierwsze - realia początków XX wieku są
odwzorowane wręcz magicznie. Czas akcji pierwszych trzech sezonów to mniej
więcej okres I wojny światowej. Architektura, kostiumy, wyposażenie posiadłości
(wprowadzanie elektryczności, instalacja telefonu) i domostw - wszystko
idealnie pasuje do moich wyobrażeń ówczesnego świata i (co ważniejsze) jest
przekonujące. Po drugie scenariusz (szczególnie w sezonie pierwszym i drugim) trzyma
bardzo wysoki poziom, syndrom 'jeszcze jednego odcinka' towarzyszy nam właściwie
do końca trzeciego części sagi. No i po trzecie - bohaterowie i ich portrety
psychologiczne, życiowe cele i motywacje są świetnie zarysowane. Nawet
przemiany charakteru postaci są dla odbiorcy zrozumiałe i wiarygodnie
uzasadnione. Jeśli miałbym wybrać moich trzech faworytów byliby to: dobrotliwy Pan
Bates, przebiegły i tchórzliwy Thomas, a także inteligentna, przywiązana do tradycyjnych
wartości Starsza Lady Grantham.
Z socjologicznym
zacięciem oglądałem walkę tradycji z nowoczesnością, która jest osią napędową
serialu. Świat idzie naprzód, a młody dziedzic Matthew wraz ze swoją matką chcą
dotrzymać mu kroku, co niekoniecznie musi podobać się Lordowi Grantham czy panu
Carsonowi i w konsekwencji prowadzi do niesnasek. Równie interesująca jest
symbioza panująca między służbą a anglosaską arystokracją i przyjaźnie owych
dwóch światów. Służący nierzadko dorównują swoim panom inteligencją, dzielą z
nimi swoje smutki i radości, a także udzielają sobie cennych rad. Naprawdę
ciekawie robi się jednak dopiero wówczas, gdy czeladź snuje przeciwko sobie
małe intrygi i wciąga w nie swoich pracodawców. Wstydliwe sekrety rodziny i
wiedza o własne grzeszki stają się wtedy silną kartą przetargową (patrz: pani
O'Brien).
Niektóre sceny zapadają
w pamięć na długo, jak na przykład [SPOILER]
informacja o rozpoczęciu wojny przez Niemcy ogłoszona podczas pikniku czy pełen
humorystycznych akcentów i symboliki turniej krykieta zwieńczający trzeci sezon.
Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki - wiele wątków nie zostało
zamkniętych m.in. pojawił się tajemniczy kaleka ze zdeformowaną twarzą, podający się za Particka - prawowitego
dziedzica posiadłości. Fascynująca wydaje mi się także dalsza kariera zawodowa
i życie prywatne Edith Crawley, która wydaje się być skrajnie niepoprawną
romantyczką [KONIEC SPOILERA].
Dzisiaj nie byłem
recenzentem, byłem wielkim fanem podsuwającym Ci pod nos wyborne danie. Ocena
musi być w tym przypadku najwyższych lotów i jest to (pierwsza) szóstka! W
mojej opinii ten kryształ nie ma skazy!
Plusy:
+ Wciągająca fabuła i
klimat
+ Świetna obsada i gra
aktorska
+ Masa celnych ripost i
smaczków do wyguglania z dialogów bohaterów
Minusy:
- Drobne niedomówienia
fabularne (Matthew Crawley nie wie o Pamuku? Co się stało z Sir Richardem? Nie
chciał zniszczyć Mary po zerwaniu zaręczyn?)
- Tylko 24 odcinki, może
jednak dzięki temu wszystko trzyma się jeszcze kupy?
Grafika Downton Abbey pochodzi z http://truthandcharity.net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz