piątek, 22 listopada 2013

TRYPTYK


Nareszcie światło dzienne ujrzał Tryptyk - mój koncepcyjny, krótkogrający album. Właściwie to głupio mi używać nazwy album, gdyż jest to po prostu pewna spójna, dziesięciominutowa narracja. Monotematyczna podróż po temacie starym jak świat - relacjach damsko-męskich z miłosnym zawodem w roli głównej. Nie ma co, wyśmienicie wpisałem się w rynkowe trendy.

Szczerze mówiąc, wahałem się czy puścić ten materiał. Wahałem się nawet po jego nagraniu. Koniec końców moja wataha z mamvajb (pozdrówki Wariaci, chłodźcie browarki na mój powrót!) przekonała mnie, że to najlepsza rzecz jaką do tej pory napisałem i nagrałem, i po prostu muszę, MUSZĘ dać to światu. No to dałem. I chyba mieli rację, nigdy nie stworzyłem niczego bardziej osobistego i bezpośredniego. Można nawet powiedzieć, że nic nie działa na artystę tak stymulująco jak mały skyfall.

Pamiętam, że całość nagrywaliśmy w Studio Azyl (pozdrawiam gospodarza, też możesz chłodzić!) zaledwie kilka dni przed moim wyjazdem. Wszystko na raz. Kosmos. Nigdy tak nie pracowałem. O dziwo gardło wytrzymało (dopiero pod koniec zacząłem delikatnie chrypieć), gorzej ze słuchem - w czasie rejestrowania ostatniego numeru ledwo rozróżniałem składowe perkusji. Co do przedawnienia materiału... Hmm... Niestety, niektóre emocje wciąż we mnie siedzą. Część z nich nie opuści mnie nigdy. I teraz wiem jakie to uczucie gdy zawodzi człowiek.
Tak naprawdę, muzyka nie potrzebuje żadnego dopowiedzenia. Chcę jednak napisać choć kilka zdań o każdym elemencie Tryptyku. Ja napiszę, Ty przeczytasz, później odsłuchasz i wrócimy do naszych szczęśliwych żyć, ok? Żeby to było takie proste...


W cieniu strzały - Pionek & MuZyK (prod. Samplowany)
   Utwór napisany jako pierwszy (właściwie to całość zachowuje chronologię tworzenia). Ciekawa rzecz - pierwszą zwrotkę napisałem (cholera, zaczyna się jak spowiedź...) kiedy mój związek dogorywał, a ja kończyłem spokojne życie w iluzji szczęścia, zbudowanego na kłamstwie. Nawet przewinąłem tę zwrotkę partnerce podczas jednego z naszych ostatnich spotkań. Widać, że tak naprawdę nie miałem o czym pisać, sklejałem jakieś biograficzne fakty ze snem o potędze. Prawdziwa inspiracja miała dopiero nadejść... Ulubiony wers? Ten z hasztagiem o Bereszyńskim! Druga zwrotka to już emocjonalny dołek, trzecia - ciągle rezygnacja ale już ze zmianą punktu widzenia. Jakbym chciał się podnieść, iść naprzód i zaakceptować sytuację. Było jednak za wcześnie.
   Nieźle podśpiewany refren MuZyKa był parokrotnie zmieniany. I bardzo dobrze, bo pierwotna, napisana na kolanie wersja była bezpłciowym, lirycznym szajsem (nie bierz tego do siebie Zuchu, finalnie zrobiłeś różnicę!). Trzy różne stany emocjonalne powstania zwrotek; to chyba stąd wzięła się nazwa albumu. Złóż te ciemne chmury w całość a powstanie Pionek. Pełen pretensji do świata, zraniony na sercu i splamiony na honorze.

List pożegnalny - Pionek (prod. Steven)
   Bez przekminionych metafor i ściem. Podmiot liryczny - chłopak, ulubiony środek stylistyczny - niewygodna prawda. Chociaż każdy ma swoją, cóż. Tu nie chodziło o fajne linijki i oryginalność. Raczej o ulgę dla duszy autora i upust negatywnych uczuć. Jest szorstko i dosyć ostro. O ten utwór toczyłem największą wewnętrzną batalię - puszczać czy zostawić na dysku. Ostatecznie - odbiorca widzi w tym tylko emocje. A przecież o nie chodzi w muzyce, prawda? Też masz w życiu kwas, a może Twój znajomy? Podeślij, niech posłucha, zawsze łatwiej się klei w grupie. Jak w Polonii Warszawa, gdzie właściciel zalegał z wypłatami kilkunastotysięcznych pensji całemu zespołowi. Widzisz? Prawie nauczyłem się z tego śmiać! Szkoda, że to ciągle wisielczy humor.

Moje Królestwo - Pionek (prod. Marc Madness)
   Najlepsze lekarstwo na stany depresyjne? Chmiel z Mordeczkami, seriale i... napisanie numeru taki jak ten. O jak przyjemnie zmieniało się klimat, choć nie powiem - czasem ciężko zmuszać się do wiary w świetlaną przyszłość. Nie raz, nie dwa długopis nie chciał mnie słuchać ale udało się - powstał przyjemny, poetycki track do przesympatycznego podkładu mojego (jedynego) stałego producenta, z którym mam nadzieję, zbudujemy jeszcze niejedno królestwo! A klejonut to nie byle jaki - dostał się do finału tegorocznego Beatbattle (VI Mistrzostwa Polski Beatmakerów) w kategorii Beat Show! To zaszczyt ślizgać się piersią po jego dziełach! ;)
   Wiadomo, że trzeba było sobie kogoś wyobrazić, żeby pisać tak radośnie i plastycznie. Być może mój ulubiony socjolog Kacper (tak, tak, wiem że masz gdzieś moje pozdrowienia i nawet tego nie przeczytasz, więc tylko jedno hasło: chłodź...) domyśli się o kim w trawie piszczy. Czas pokaże. Jest nadzieja na tęczę. Ale czy na pewno? Ostatni wers może być zapowiedzią samobójstwa #Werter
I to by było na tyle. Dziękuję każdemu kto dotrwał do końca. Artysta czuje się zaszczycony. A po powrocie - chcem klipa, takiego co to się rusza jak ja ruszam gębą! Ale nie do Tryptyku! Nie powiem, napisała się jedna czy dwie szesnastki. Notes aż parzy w dłonie. Trza zwiększać pułap skuuu...

UDZIAŁ WZIĘLI:
rap: Pionek
refren: MuZyK (Zaklinacz Dusz)
producenci: Marc MadnessSamplowanySteven
mix i mastering: Miłas (Studio Azyl)
animacja i ilustracja: mamvajb
typografia: ALMIGRAF

PATRONATY:
Kultura & Fetysze blog

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz