środa, 12 listopada 2014

RECENZJA #45: inFAMOUS: First Light (PS4)


Kiedy widzisz coś na PS4 za jedyne 80 złotych, to żal nie kupić. Tym bardziej, jeśli to samodzielny dodatek do gry, którą bardzo miło wspominasz (inFAMOUS: Second Son było moją bazową grą w konsolowym zestawie). Czy było warto? Zdecydowanie nie...

Nudna, ale na szczęście krótka kampania ograniczająca się do likwidowania dziesiątek Rekinów z dachów budynków i furgonetek, okrojone miasto i jedna moc z której możemy korzystać (przynajmniej w kampanii) znacznie prymitywizuje i obrzydza rozgrywkę. Rozwój postaci został kompletnie przeorganizowany, nie zbieramy już odłamków, ale punkty z logiem Sucker Punch (co to za tandetna reklama?), na dodatek zmieniono elementy sterowania z podstawki (nie mamy już np. mapy pod wygodnym touchpadem). Największym plusem, jaki udało mi się znaleźć w produkcji jest naświetlenie historii drugoplanowych przewodników (czy bioterrorystów jak chce D.U.P.). Narracja jest prowadzona sprawnie i nieźle łączy przeszłość z teraźniejszością. Finał przenoszący nas w nieurbanistyczną scenerię jest nawet znośny, ale całkowicie pozbawiony wieńczącego trud, epickiego wyzwania (co się stało z grami, to jakaś plaga jałowych zakończeń? - patrz recenzja Cień Mordoru).

Oczywiście nie mamy trybu multi, możemy jedynie rywalizować z innymi graczami na arenie w Curdun Cay, śrubując rekordy punktowe, co jest straszliwie nużące (nijakie plansze, kolejne plagi przeciwników i wieżyczki do zneutralizowania...). Tutaj możemy jednak wejść w skórę Delsina Rowe'a i pobawić się innymi mocami. Szczerze mówiąc nie miałem jednak motywacji do brania udziału w próbach przetrwania czy misjach ratowania zakładników, nawet osiągnięcia mnie do tego szczególnie nie zachęciły, co w moim przypadku jest alarmujące. Wieje nudą, choć trzeba przyznać, że w Second Son zabrakło właśnie czegoś takiego: treningowej sali i turniejowej rzeźni.

Pewnym novum są szalone wyścigi po mieście, za które zdobywamy luminy potrzebne do wykupywania nowych umiejętności (ostatecznie przybierają postać wspomnianych wyżej punktów Sucker Punch) i kamery zamontowane na dronach (żeby zlokalizować latające ustrojstwa, hakujemy ich system i oglądamy rejestrowane przez nich obrazy). Szczerze mówiąc, nowe zadania poboczne niespecjalnie przypadły mi do gustu, wymagają od nas chaotycznej bieganiny. Nawet neonowe graffiti jest jakoś mniej zjadliwe od puszek z farbą!

Zawiodłem się. Piękne Seattle nadal wydaje się odrobinę sztuczne i puste (odrealnieni NPC trzymający swoje kubeczki z kawą lub gapiący się w ekrany smartphonów nie interesują się otoczeniem, podobnie jak niereagujący na nic kierowcy; boli mnie również brak ludzi puszystych, choć muszę docenić, że po rozwaleniu bankomatu w powietrzu wirują banknoty), a odebranie nam możliwości absorpcji innych mocy brutalnie pozbawia nas urozmaiconej zabawy, choć rozumiem, że First Light to tylko samodzielny dodatek. Nie mogę jednak wystawić innej oceny niż naciągane 3/10. Rezygnuję nawet z listy minusów pod artykułem, bo nie kopie się leżącego Jeśli nie masz w co grać, a nie posiadasz dziwnj ambicji kolekcjonowania exclusive games for PS... lepiej zainwestuj w konto PlayStation Plus - tam znajdziesz lepsze tytuły do pobrania. Przykro mi, ale mówię stanowcze NIE dla przygód panny Abigail Walker...


Za parawanem imprez i neonów tylko smutek,
W katalogu bodźców miłość stała się białym krukiem!
                                                               ~Te-Tris, Trzeba żyć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz