Wyobraź sobie połączenie
elementów akrobatycznych z Assassin’s Creed, soczystego modelu walki z Batman Arkham, do tego szczypta
brutalności rodem z Dark Messiah
of Might and Magic i może... oldskulowy w mechanice, niezbyt wysublimowany
wątek fabularny, prowadzony podobnie jak w klasycznych erpegach typu Gothic. Masz to? Brawo, tak właśnie
prezentuje się Cień Mordoru.
I trzeba powiedzieć, że w tym
zapożyczaniu jest cholernie dobry. Spędziłem z grą koło 35 godzin (co pozwoliło
mi na odhaczenie całej kampanii i wszystkich zadań pobocznych) i był to jeden z
najlepszych okresów w mojej przygodzie z PS4.
Krótko, bo krótko, ale nie długość jest najważniejsza! Problem jednak w tym, że
nawet jeśli bym chciał, nie mam za bardzo po co wracać do tytułu. Jasne są
próby czasowe, gdzie dostajemy zlecenia na zabicia 3 wodzów i 10 kapitanów, ale
ileż można siekać, tłuc i zabijać? Gra nie oferuje nam żadnej rozgrywki
wieloosobowej, jedynie sporadycznie możemy korespondencyjnie pomścić gracza z drugiego końca świata. I tym sposobem omówiliśmy większość
najsłabszych elementów tytułu. No może poza słabym finałem, który odbył się
właściwie bez zarżnięcia żadnego naprawdę trudnego skurczybyka, z odrobiną
chowania się i prostymi sekwencjami do wyklikania...
Kapitalny jest system rozwoju
postaci i punkty umiejętności, które możemy władowywać zarówno w całkiem nowe
ciosy, jak i w udoskonalanie istniejących kombinacji. Prócz tego zbieramy
elfickie pieniądze (Mirian), żeby
wykupywać więcej miejsca na runy na naszym orężu lub podciągać statystyki.
Niestety, stosunkowo szybko możemy osiągnąć maksymalny poziom
rozwoju, co znacznie upraszcza rozgrywkę, nawet jeśli wyłączymy wszelkiego typu
ułatwiacze. Występuje więc delikatny efekt overpowered, szczególnie jeśli
lubicie rozgrywać wątki poboczne równolegle z głównym.
Autorzy zapowiadali, że
rewolucyjny będzie tzw. system Nemesis
i rzeczywiście, fajnie poobserwować, jak Uruk-hai
toczą między sobą zażarte konflikty, a my możemy wpływać na ich losy, pomagając
naszym faworytom. To nawet zabawne zatruć alkohol na uczcie zielonoskórych lub
zakłócić polowanie. Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak dopiero wtedy, gdy
możemy przejmować kontrolę nad grubymi rybami i wydawać im polecenia zdrady lub
buntu.
Świat jest otwarty, ale niezbyt
duży i (jeśli chodzi o krajobrazy) dość monotonny. Sytuacje ratuje drugi obszar
(Núrnen), do którego dostęp zyskujemy
w po kilkunastu godzinach gry. Wtedy jest dużo więcej zieleni i stwor(k)ów do
upolowania. Á propos wyzwań łowieckich - przez chwilę obawiałem się, że
nieroztropna kolejność wykonywania misji pozbawi mnie szans na skompletowanie
trofeów, ale na szczęście znalazłem kolejną Królową
Ghûli i Olbrzymiego Grauga. Swoją
drogą ta ostatnia bestia jest przeogromna, ale tak niegramotna, że gorzej
walczy mi się z jej grzbietu, niż na swoich krótkich członkach. Zresztą wszystkie
wierzchowce są raczej oporne i kłopotliwe w sterowaniu (chwała Bogu, że Karagory nieźle skaczą).
Docenić należy to, że gra
obliguje nas do bycia sprawnym w posługiwaniu się wszystkimi trzema rodzajami
oręża: mieczem, sztyletem i łukiem. Żadna z tych broni nie została ani zaniedbana,
ani uprzywilejowana, a rozwałka przynosi jednakową frajdę w każdej postaci. Jak
już wspominałem, Talion/Kelebrimbor jest zabójczo efektywny, zwłaszcza po wykupieniu najdroższych udoskonaleń.
Podsumowując: każdy wczuty fan
uniwersum Śródziemia powinien
zainteresować się Cieniem Mordoru,
który poza drobnymi niuansami chronologicznymi nie kłóci się z tolkienowskim
kanonem, wręcz przeciwnie: kompendium zbiera i ugruntowuje wiedzę na temat Gondoru, Czarnej Bramy i bezpośrednich okolic. W moim odczuciu solidne 7/10
punktów.
Plusy:
+ Klimat prozy mistrza Fantasy, historie związane ze znajdowanymi
przedmiotami są świetnie wymyślone i nagrane (czułem się trochę jak antropolog
kulturowy; szepty z DualShock4 wymiatają)
+ Wypełniony combosami, dynamiczny system walki
+ Rewelacyjnie zaprojektowane, zróżnicowane modele orków i system Nemesis
+ Możliwość przejmowania kontroli nad niemilcami dodaje świeżości
rozgrywce
+ Satysfakcjonujące drzewko rozwoju postaci
+ Umiejętne "kompilowanie" sprawdzonych rozwiązań z innych
gier (chociaż po zmienieniu skórki mojego bohatera, czasami zastanawiałem się,
czy nie gram w Czarną Banderę...)
Minusy:
- Liniowy główny wątek fabularny, wypełniony sztuczkami
przedłużającymi zabawę (naznacz 5 wodzów, żeby Czarna Dłoń zwróciła uwagę na
twoje działania)...
- ...a misje poboczne są dość wtórne i niestety szybko się nudzą
- Niedzielny poziom trudności, gdzie są prawdziwi bossowie po których
odpadają palce? To już Knack
prezentował się lepiej na tym polu...
- Raczej mała interakcja z otoczeniem (ogniska, zapasy alkoholu,
gniazda pszczół, mięsne przynęty, uszkodzone mury i ziółka to niestety spora
większość), w zasadzie wszystko zaczyna się i kończy na walce, reszta to tylko dodatki
- Co robić z kupą zarobionej kasy pod koniec rozgrywki?
A ja nie lubię wbijać z planem bez planu
I wolę Leśne Królestwo, a przedtem stepy Rohanu!
I wolę Leśne Królestwo, a przedtem stepy Rohanu!
~Kartky, Robb Stark
tl;dr
OdpowiedzUsuńno to... Goł fak jorself!
Usuń