Spiąłem się i napisałem, ponieważ zewsząd napływały ciepłe opinie na temat Sezonowej Miłości, mojego pierwszego gejowskiego opowiadania erotycznego. Niniejsze opowiadanko jest kontynuacją sagi, która zaczęła się całkiem niewinnie, bo od słodziutkiej nowelki pt. Magia Uszatej Góry. Mamy już więc trylogię! Generalnie, nie trzeba znać poprzednich części, choć uważny czytelnik odnajdzie kilka smaczków. No dobra, może ze dwa. Nie martwcie się jednak, pierwszy akapit to swoiste przypomnienie najważniejszych wątków.
Opowiadanie napisano w ramach wyzwania Kreatywne Spojrzenie, gdzie jakaś laska [edit: Kurayami, jakby nie było polskich imion, na przykład Małgosia lub Kasia] co miesiąc daje nam trzy elementy, które należy wpleść do opowiadania, po czym pod koniec miesiąca redaguje post, w którym zbiera nasze wypociny. Podobno to jakiś sposób na dodatkową promocję czy coś. Nie wiem, nie odczułem, ale przynajmniej jestem zmotywowany do regularnego pisania. Na ten miesiąc dostaliśmy słowa: ptak (w dowolnym tego słowa znaczeniu), okno i czarnoskóry. Wszystkie są pogrubione w tekście.
Jak zawsze czekam na Wasze uwagi i opinie, zarówno odnośnie warstwy technicznej, jak i czysto subiektywnych odczuć po lekturze (mam nadzieję, że lekkiej i satysfakcjonującej). Lojalnie ostrzegam, że tym razem będzie mniej wyuzdanie, choć dużo bardziej wulgarnie, co miało oddać klimat bandyckiego półświatka. Fatalizm sytuacji wymusił bowiem radykalne działania bohaterów...
Dni mijały i
wielkimi krokami zbliżał się marzec, a wraz z nim wyjście Gwiazdkowego Zaprzęgu
z krzywej czasoprzestrzennej, co oznaczało powrót Mikołaja do wioski i rychłe
nadejście wiosny. Na szczęście dla bałwanka, był to chłodny początek roku. Mimo
wszystko, Peeping się roztapiał. Niknął w oczach.
– Już czas –
powiedział enigmatycznie Kasper, a ślepia miał przy tym smutne, niczym sto
przemokniętych kociąt. – Musimy się z nim spotkać.
– Z kim? –
Zapytał śnieżny ludzik.
– Z kimś, kto
pomoże rozwiązać nasze problemy…
~o~
Okolica
była podła. Sam skraj wioski, magazyny śmierdzących lakierów i składowisko
odpadków, a w jednej z nieoświetlonych uliczek stał on, Zapchlony Zad. Lokal o
wyjątkowo podłej renomie.
–
Nie podoba mi się to miejsce. Musimy tam wchodzić?
–
Niestety tak. Nie ma innego sposobu – odpowiedział renifer. – Trzymaj się
blisko i nie rozglądaj na boki.
W
Zapchlonym Zadzie powietrze było zatęchłe, przeżarte odorem potu, alkoholu i
dymu, który drażnił chrapy i szczypał w spojówki. Mimo, że bałwanek nie
odczuwał tego typu dyskomfortów, jego również zniechęcał półmrok przy barze i
grupka mięśniaków rechoczących przy stole bilardowym z podartym i brudnym
suknem. W tle przygrywała discopolowa muzyka najniższych lotów.
Ciuralla,
ciuralla,
Weź mojego siuralla,
Dziewczyno za pół stówy,
To ja chcę bez gumy!
Weź mojego siuralla,
Dziewczyno za pół stówy,
To ja chcę bez gumy!
Ciuralla, ciuralla…
Dwójka
bohaterów dziarsko przedzierała się przez salę, wystawiona na agresywny ostrzał
źrenic. Obcinali ich zewsząd, niczym dobrze naostrzone sekatory, a oni starali
się przemknąć do barmana jak cienie. Prawie się udało.
–
Ej mały, co się tak gapisz? – Wrzasnął w stronę bałwanka jeden z podejrzanych
typów. Bezrękawnik, ramiona pokryte kiepskimi, najpewniej
więziennymi, tatuażami. To nie wróżyło nic dobrego.
–
Kto? Ja!? – Wyjąkał Peeping.
–
Tak, ty, marchewkowy fiucie. Nie
podobasz mi się. A co robią świeżacy, którzy mi się nie podobają? – Ryknął do
swoich ludzi.
–
Axel, proszę… Tylko nie dziś.
–
Zamknij japę barmanie. No więc? Co robią świeżacy!?
–
OBCIĄGAJĄ AXELOWI!!! – krzyknęli chórem.
–
Nie inaczej – mruknął z zadowoleniem obwieś. – Nie inaczej!
Kto
wie, jak potoczyłby się ten wieczór w spelunie, gdyby nie ostra reakcja Kaspra,
który postąpił pół kroku i stanął pomiędzy Axelem a Peepingiem. Mierzyli się
przez chwilę wzrokiem, a jeśli w pobliżu stałoby coś łatwopalnego, iskry
sfajczyłyby wszystko dookoła.
–
To mój cwel – powiedział wolno Kasper. – I ja będę go cwelił. Dzisiaj, jutro i
do końca istnienia tego pieprzonego miejsca.
Axelowi
nie spodobała się ta mowa, o czym świadczyć mogła karmazynowa twarz i pulsująca
na szyi żyła. Nie lubił obcych, a tym bardziej takich, którzy mieli czelność mu
się przeciwstawić. I kiedy wydawało się, że bez draki się nie obejdzie,
wielgachny skrzat złagodniał, rozluźnił się i odparł ze sztywną serdecznością.
–
Masz szczęście, że Piegata Meggy sprawiła się dzisiaj w wychodku – wycedził – i
miałem zamiar darować świeżakowi. W przeciwnym razie inaczej byś zaśpiewał
futrzaku…
Rogacz
uśmiechnął się kącikiem pyska i kiwnął łbem.
–
Postawcie kolejeczkę chłopakom i spierdalajcie. I żebym was tu więcej nie
widział!
–
Załatwimy to, co musimy i już nas tu nie ma – hardo oświadczył renifer, lecz
widząc bielejące knykcie narwańca, szybko dodał: – a kolejki postawimy dwie.
Zdrowie Axela i jego dziarskiej kompanii. Do dna!
–
DO DNA! – Podchwycili podchmieleni klienci. – Zdrowie Axela!
–
A teraz za mną i oczy w podłogę – cicho
warknął Kasper i delikatnie, acz stanowczo, pchnął Peepinga w stronę baru. –
Chcemy gadać z Tłustym Jonasem. Jest dzisiaj? – Zwrócił się do barmana.
–
Dobry Boże, dzięki, że ugłaskaliście Axela. Chłopaków Jonasa znajdziecie na
piętrze. Tylko starajcie się ich nie wkurwić, są dużo grubszymi rybami niż
Axel.
–
Jasna sprawa, choć mają też pewnie więcej oleju w głowie. Chodź Peeping,
idziemy!
–
Może… Poczekam na ciebie na zewnątrz? – Zagadnął nieśmiało. – Albo zamówię
sobie soczek i posiedzę tutaj?
–
Mowy nie ma. Tłusty Jonas musi zobaczyć, żeby uwierzyć.
–
Dokładnie, synu. Widzę, że znasz się na rzeczy. Ludzie Jonasa siedzą przy
stoliku w kącie. Powodzenia!
–
Nie dziękujemy.
~o~
Parter
i piętro Zapchlonego Zadu różniły się od siebie wręcz diametralnie. Na dole
było jak w podrzędnym barze, do góry zaś, niczym w szacownym przybytku dla
elit. Błyszczący parkiet, czyste ławy, szwedzki bufet pod ścianą. Nikt nie
zwracał uwagi na nowych gości, którzy bez trudu odnaleźli poszukiwanych
delikwentów.
–
Który z was to Tłusty Jonas? – Zaczął renifer. – Mamy do niego interes.
Dwójka
dobrze zbudowanych, czarnoskórych
skrzatów nie odezwała się i swobodnie kontynuowała grę w karty. Trwało to kilka
chwil, zanim partia dobiegła końca, a siedzący mężczyźni zaszczycili przybyszów
spojrzeniem.
–
Nie ma go – odburknął jeden z nich. Ten, którego policzek szpeciła świeżo
wygojona blizna.
–
A gdzie mogę go znaleźć?
–
W piachu. Nie żyje.
–
W takim razie, my już sobie pójdziemy… – przebąknął bałwanek, lecz
zamilkł słysząc karcące syknięcie partnera.
–
A to ciekawe, bo ja myślę, że żyje. I ma się całkiem dobrze.
–
Jesteście psami? – Zapytał drugi murzyn z drwiną w głosie. – Jeśli tak, to
zajebiście was zakonspirowali.
–
Mówiłem już, mamy sprawę. Duży biznes – z naciskiem powiedział renifer. – Wiem,
że Tłusty Jonas byłby wielce zainteresowany.
–
Może tak, a może nie – podniósł się gwałtownie bandzior z poharatanym
policzkiem.
–
Spokojnie, Knut. Dajmy dzieciakowi powiedzieć, co mu leży na serduchu –
uspokoił go koleżka i odłożył karty na bok. – Mów śmiało, pilnujemy interesów
Jonasa.
Kasper
mocno się wahał. Milczał przez chwilę.
–
Nie jesteś do nas przekonany, co? Zapytaj kogokolwiek w tej knajpie. Wszyscy
wiedzą, że pracujemy dla Tłuściocha od lat. To z nami trzeba gadać, żeby
załatwić coś z szefem.
–
Dobra, niech będzie – renifer rozejrzał się, pochylił konfidencjonalnie łeb, po
czym wyszeptał cicho, choć dobitnie i pewnie. – Chcemy odjebać Mikołaja.
Bałwanek
wytrzeszczył węgielki i wydał dźwięk podobny do przełknięcia śliny. Dwójka
czarnoskórych pokiwała głowami z uznaniem.
–
No, no. Naprawdę spora rzecz…
~o~
–
W co ty nas wpakowałeś? W co ty nas wpakowałeś do cholery? – Gorączkował się
Peeping gdy już omówili szczegóły i opuścili lokal.
–
Nic wielkiego. Ratuję tylko twój jebany tyłek – odpowiedział chłodno Kasper.
–
Czy nie moglibyśmy poprosić Mikołaja o piasek z klepsydry? Tylko kilka
ziaren...
Renifer
spojrzał na swojego przyjaciela i kochanka.
–
Nie wiesz jaki on jest. Wszystkim w wiosce będzie się lepiej żyło. Uwierz mi.
–
Przyznaj, że mścisz się za to, że nie chciał wziąć cię do Gwiazdkowego
Zaprzęgu! – wyrzucił bałwanek, choć widząc brak reakcji partnera, zdecydował się
uderzyć w inne tony. – A co ze mną? Ja nie mam już nic do gadania?
–
Ty masz po prostu przeżyć. A przeżywają ci, którzy zawczasu podejmują ryzyko.
~o~
Plan był
prosty. Bałwanek wkrada się w łaski Matyldy, pomagając jej w
zwyczajowych zajęciach, głównie przy odgarnianiu śniegu i zamiataniu obejścia
rezydencji Mikołaja. To nie powinno być trudne, gdyż wszyscy znają
bezinteresowność i pracowitość Peepinga, która wreszcie przyniesie wymierne
korzyści. W wolnej chwili, wyczekując na odpowiednią okazję, śnieżny człowiek
musi zdobyć odcisk kluczy. Chłopaki od Tłustego Jonasa mają wtyki w zakładzie
metalurgicznym i załatwią odlew. Skombinują również giwery, a cała czwórka
konspiratorów zawita do Mikołaja od razu po jego powrocie z rozwożenia
prezentów, licząc na zmęczenie i zaskoczenie grubasa w pidżamie.
Renifer i bałwan biorą klepsydrę i jedną trzecią kosztowności, Tłusty Jonas z
ferajną inkasują dwie trzecie, magiczny proszek dla latających reniferów i
bezdenny wór. Proste jak budowa cepa.
– Dziękuję
mały, że pomagasz mi sprzątać przed powrotem męża. Twoja pomoc jest nieoceniona
– zaszczebiotała krzątająca się po okolicy Matylda, obdarzając swojego rozmówce
uroczym uśmiechem.
– Nie ma
sprawy. Wszyscy z niecierpliwością czekamy na powrót Mikołaja – powiedział sztucznie
bałwanek i poczuł do siebie odrazę, choć w gruncie rzeczy, mówił prawdę. –
Dzisiaj będę już leciał, wpadnę jutro o tej samej porze!
– Jasne,
Peepingu. Uważaj na siebie.
Bałwanek
skłonił się grzecznie, tak jak miał to w zwyczaju i… O KURWA, CHUJ I JA
PIERDOLĘ. Spod kapelusika wypadło mydełko z odciskiem kluczy do furty i domu
Mikołaja. Matylda schyliła się, podniosła mydełko i z rozbawieniem wręczyła je
bałwankowi.
– Jesteś
niemożliwy! Inne środki czyszczące też ze sobą nosisz?
– Eee… No
jasne! Mam tu gdzieś jeszcze podręczną buteleczkę płynu do mycia okien – wyrzucił z siebie szybko niczym
karabin i spanikowany wydarł mydło z dłoni Matyldy. – Już mnie tu nie ma!
Oddalił się
prędko, a gdy odszedł już kawałek od rezydencji Mikołaja, oparł się o ścianę
jednego z budynku i roztrzęsiony osunął się po niej na ziemię. Mydło upadło
odciskiem do śniegu, Matylda niczego nie zauważyła. Nie można było mieć
większego farta.
Kilka chwil
później minęło go dwóch rosłych skrzatów, którzy taszczyli ciężką, drewnianą
skrzynię w stronę rezydencji. Mrugnęli do niego porozumiewawczo, lecz Peeping nie
miał pojęcia o co może im chodzić, choć dwójka osiłków wydała mu się znajoma.
Może popijali drinki w Zapchlonym Zadzie? Nie ważne, czarne plamy przed
węgielkami bałwanka powoli znikały, gdzieś w tle, jakby pod wodą, usłyszał zdziwiony
głos żony Mikołaja, która zapewniała, że jej mąż niczego nie zamawiał.
Wszystko
to było bez znaczenia. ON wykonał już swoje zadanie, kluczowe dla
powodzenia akcji. Trzeba tylko przekazać odciski czarnuchom od Tłustego Jonasa
i czekać na powrót brodatego sukinsyna.
CIĄG DALSZY NASTĄPI…
FINAŁ HISTORII ZA MIESIĄC!
Chciałam przeczytać, ale szczerze mówiąc, Twoje podejście do wyzwania mnie zgorszyło (już drugi raz), więc nie wiem czy chcę. Ta "jakaś laska" nazywa się Kurayami. I nigdy nie mówiła, że jej wyzwanie to "jakiś sposób na dodatkową promocję czy coś". Ona nie prowadzi tego bloga dla promowania Twojego i innych, ale po to, aby inspirować i chociaż w niektórych zaszczepić tę regularność publikacji. Hasła mają ruszyć Twoją wyobraźnię, sprawić, żebyś stworzył opowiadanie mając zaledwie trzy elementy, które nie koniecznie się ze sobą łączą. Priorytetem nie jest reklama czy promocja.
OdpowiedzUsuńZwracam na to uwagę, bo pod innym postem z pracą do wyzwania również napisałeś coś w ten deseń. Takie zachowanie jest gorszące, a Twoje słowa sprawiają wrażenie kpiących.
Moje słowa rzeczywiście mogą sprawiać wrażenie kpiących, bo w istocie takie są! :O
UsuńSprawdziłem w regulaminie, mowa tylko o podlinkowaniu KS w poście z pracą, nie było nic o "podejściu do wyzwania", które mamy prezentować. Ale okej, od teraz będę piał z zachwytu nad ogromem inspiracji, której dostarczył mi blog... Kurayami?
Chciałaś, ale nie wiesz czy chcesz? Trochę rozchwiana jesteś...
UsuńDobrze Janek! ZBUTUJ JĄ! ;]
UsuńMnie to trochę też kuło po oczach. Gdy pisałeś o tym za pierwszym razem to stwierdziłam, że ok, niech będzie, ale teraz to już mnie troszeczkę bardziej poraziło.
UsuńSkoro koncepcja Ci nie odpowiada to po brać w tym udział?
A co do samego opowiadania to brakowało mi opisów! Co do za historia, w której maluje się tylko dialogami? Ja chcę więcej opisów i koniec kropka.
Nie no, formuła jest dobra. Działa. Ja chyba po prostu ze zbyt dużym dystansem podchodzę i do Kreatywnego Spojrzenia, i do swojej działalności pisarskiej, i do blogów w ogóle. Dlatego wyszło tak jakoś... kwaśnie? Przynajmniej powstała jakaś stymulująca kontrowersja! ;]
UsuńA nie fajniej samemu domalowywać sobie szczegóły?
To po co blog?
UsuńFajniej, ale bez przesady. Zarys powinien być :D
Bo coś robić trzeba.
UsuńTo dupsko zepnij i pisz. Do tego średnich inspiracji (z których ciśnie się bekę) nie potrzeba.
Usuńgdzie jakaś laska [edit: Kurayami, jakby nie było polskich imion, na przykład Małgosia lub Kasia]
UsuńAch, no tak, bo przecież ty masz na imię Pionek, bo rodzicom zabrakło polskich imion, jak chociażby Piotrek. :)
Jeżeli uważasz, że nie masz w tym żadnych korzyści, to po co bierzesz udział?
Jejka, pozwól mi pobyć czasem sfrustrowanym pisarczykiem! I nie bierz wszystkiego na poważnie, Dziewczyno! :D
UsuńCzłowieku to jest mega! Nie czytałam poprzedniej części i na początku średnio wiedziałam o co chodzi "reniferki, bałwanki what?" XD no ale później mi się rozjaśniło. Masz mózg :D Szczerze to nie mogę się doczekać kontynuacji :D
OdpowiedzUsuń"Renifer uśmiechnął się kącikiem pyska i kiwnął głową.
OdpowiedzUsuń– Postawcie kolejeczkę chłopakom i spierdalajcie. I żebym was tu więcej nie widział!
– Załatwimy to, co musimy i już nas tu nie ma – twardo oświadczył renifer[...]" - tu zbyt blisko powtarza mi się słowo "renifer" i jest to jedyne co mnie "ukuło" w oczy.
Jeśli natomiast chodzi o tą trzecią część opowiadania to wywarłeś na mnie pozytywne wrażenie. Dzięki akcji w pubie Kasper zyskał w moich oczach, gdy tak odważnie stanął w obronie swojego zimnego kochanka. :D Brawo, oby więcej takich bohaterów!
"Bałwanek wytrzeszczył węgielki" - zdanie, które skradło całe to opowiadanie, zdecydowanie.
Ach, tyle akcji w tej pierwszej części trzeciej części (eee co?) opowiadania! Ale widzę, że mydełko z odciskiem kluczy spadło tak, jak kanapka z masłem - odciskiem/masłem do dołu. Czyli ta prawda i tutaj znalazła swoje zastosowanie!
No to ja w takim razie czekam niecierpliwie kolejny miesiąc, by dowiedzieć się jak zakończy się cała akcja! Pozdrawiam! :)
O kurde, dobrze, że wyłuskałaś ten fragment, bo coś tam rzeczywiście nie zatrybiło. Renifer nie ma głowy, tylko pysk! No i w jednym miejscu zastąpiłem go Rogaczem. Poza tym 'hardo' brzmi dużo lepiej niż 'twardo'! :v
UsuńTaaa, marchewkowy fiut miał dużo szczęścia! Kolejny raz nie jesteś oburzona, tym razem liczbą wulgaryzmów? :O
Kolego, ja już raczej wyrosłam z takich "oburzeń" wulgaryzmami, erotyzmem i tego typu rzeczami. Nie jestem jedną z wrażliwych panienek co się krzywią na każde brzydkie słowo, także mi to nie przeszkadza.
UsuńPoza tym, wiesz - jeśli ktoś używa tego z głową to jak najbardziej jestem za. Troszkę niefajnie by się to czytało gdyby zamiast przecinków powstawiane były same "kurwy", jednak w takich sytuacjach gdzie Ty użyłeś mało cenzuralnych słów, nie dało rady inaczej tego ująć. Zdanie straciłoby sens itede, itepe. :D
Także tego, życzę Ci duuużo weny, byś mógł mnie oburzyć w kontynuacji tej części. Czekam niecierpliwie. Były już pikantne sceny, były wulgaryzmy... Cóż tam razem? :D
[SPOILER] KRWAWA MASAKRA! [KONIEC SPOILERA]
UsuńOooo, to czekam niecierpliwie!
UsuńFajnie napisane! Ale jak dla mnie (czyli osoby, która klnie jak szewc w każdej sytuacji i się do tego otwarcie przyznaje), troszkę za mało wulgaryzmów. Jakbyś wrzucił jeszcze jedną lub dwie "kurwy", to dla mnie byłoby idealnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo dobra nazwa bloga, serio. Chociaż wiedziałam, czego się mogę spodziewać po opowiadaniu. Na szczęście wychowałam się na opowiadaniach Marka Hłasko i żadne wulgaryzmy nie są mi straszne - opisując niektóre środowiska nie da się ich uniknąć. Gangsterzy mówiący ,,motyla noga" byliby sztuczni jak lalka Barbi.
OdpowiedzUsuńMimo to trochę z dystansem podchodzę do opowiadań gangsterskich. Po prostu wszystkie są pisane na jedno kopyto, według stereotypu ,,brudnego gangstera". Po prostu każdy kolejny twórca wzoruje się na poprzednikach (przecież sam w życiu nie widział gangstera) i mam niemiłe uczucie, ze każdy coraz bardziej zniekształca i wymyśla, przez co ten świat staje się stereotypowy i przewidywalny. Nawet przezwiska wszyscy mają takie same!
Na szczęście uratowałeś opowiadania głównymi bohaterami i kilkoma perełkami słownymi, udaje ci się czasem napisać naprawdę świetne. trafione sformułowanie.
PS. To słowa prawdziwej piosenki czy autorskiej?
Nie no, niektórzy może widzieli gangstera lub dwóch ;D
UsuńNa szczęście konwencja, w której piszę o Peepingu i Kasprze uprawnia mnie do korzystania ze stereotypowych, wyświechtanych kliszy! Słowa piosenki nie są moje, na dole masz źródło, a jak nie znasz Blok Ekipy, to czeka Cię kilka wieczorów śmiechu na YouTube! ;>
Widzę, że jesteś fanem gości od Figo i Fago. Mają talent do rozśmieszania, ich kartony są super, zwłaszcza "Pod gradobiciem pytań" zespół figo fago też daje rady, gdyby nie te wulgaryzmy, seksizm, brak szacunku do religii i zachwyty nad fekalimi mogliby robić najlepsze kabarety w tv
UsuńCo do opowiadania to podobało mi się, nie mogę zapomnieć o wcześniejszej części, w tej zabrakło mi scen miłosnych, wyznań uczuć jakimi darzą się Ci kochankowie. Lubię tego typu opowiadania, sam piszę podobne, ciekaw jestem jak pokierujesz dalej losami bohaterów
Te Twoje opowiadania maja w sobie kurde taki jakiś urok, że aż nie wiem... No z jednej strony łezka mi się w oku kręci :P Chciałabym w połowie móc tak dobrze pisać, jak Ty. Świetnie wykorzystujesz wszystkie nabyte informacje ze szkoły, no i oczywiście talent do budowania takich pięknych zdań, po prostu chwyta mnie za serce!
OdpowiedzUsuńTe wulgaryzmy nie powiem, ale nawet mnie rozbawiły XD Jednak wolałam taką lekką akcję, że tak powiem, jaką prowadziłeś w tej części... Wcześniejszej? XD Kurde, gubię się w tym wszystkim! :D Dobra, w randomowym opowiadaniu na święta o! Tak powiem xD
Tam wszystko odbywało się łagodnie i miło. No ale dobrze, wiem wiem, tytuł i koncepcja, rozumiem xD To moja sugestia :P
No i zabolało mnie, że było tu aż o 2/3 za mało opisów, niżeli w tym świątecznym. Owszem, wtedy może ciężko mi nawet było przez nie przebrnąć, ale tutaj brakowało mi ich strasznie ;x
No to tyle od psychopatki ;x
Pozdróweczka Pioneczku c;
No już, już, przestań! Bo mi sodówa do głowy uderzy... ;>
UsuńKuuurde, może coś w tym jest, że więcej opisów powinienem wrzucać... ;]
Więcej opisów - więcej magii :D Ja wiem, że czasami jest tak, że za duża ilość opisów i czytelnik potrafi ominąć, przewinąć i takie tam xD Bo sama tak czasami mam, ale jednak... Jak już się człowiek wciągnie, to kurde.... MAGIA :D W zależności od doboru słów i stylu pisania, to magia :D
Usuń" – To mój cwel – powiedział wolno Kasper. – I ja będę go cwelił. Dzisiaj, jutro i do końca istnienia tego pieprzonego miejsca." prawie jak definicja przyjazni/Karolina
OdpowiedzUsuńO, kolejna część :D Super! 'Zapchlony zad' kojarzy mi się z 'Zapchlonym tyłkiem' z "Gry o Tron" :P Piosenka z radia epicka! Mógłbyś być tekściarzem dla największych gwiazd estrady! Sam pomysł z okradnięciem mikołaja także bardzo ciekawy :D Bardzo podobała mi się ta historia i z niecierpliwością czekam na kolejną część :D
OdpowiedzUsuńTy, wiesz co? Zastanawiałem się dlaczego Zapchlony Zad tak dobrze mi leżał jako nazwa lokalu, a to właśnie przez nazwę wioski pod murem z GoT, z której ją podświadomie zaczerpnąłem! :O
UsuńTekst piosenki niestety nie mój, źródła masz zawsze na dole :C
Widzisz jaki ze mnie psycholog dobry?
UsuńO, faktycznie są źródła, ale takim małym druczkiem, że przy moim słabym wzroku i okularach jak zwykle leżących na półce, zamiast na moim nosie po prostu nie zauważyłem xD
Raczej popkulturowy detektyw lub domorosły semiolog, no chyba, że rzeczywiście mam jakiś nierozwiązany problem z dzieciństwa związany z zadem. Swoim lub cudzym ;]
UsuńPrzyznam, że ten styl opowiadania mnie do siebie nie przekonuje. Chodzi m.in. o wulgaryzmy i teksty w Zapchlonym Zadzie. I nie chodzi o to, że jestem wrażliwą panienką krzywiącą się na brzydkie słowa, jak to ktoś ujął w jednym z komentarzy, ale wolę po prostu inne sformułowania. Na plus za to jest budowa zdań i pomysł z okradnięciem Mikołaja.
OdpowiedzUsuń