czwartek, 30 czerwca 2016

Weno, wróć! / (bardzo krótkie opowiadanie)

W tym miesiącu znowu fast writing, bo w poniedziałek obrona pracy magisterskiej, do tego trzeba pisać jakieś zarysy problematyki badawczej przewidywanej rozprawy doktorskiej (tak, tak…) i ogarniać masę innych rzeczy. Nie chciałem Was jednak zostawiać bez opowiadanka na Kreatywne Spojrzenie, więc zrobiłem coś szalonego – dałem sobie tyle czasu na napisanie krótkiego utworu, ile wyznaczy mi wypicie małego Desperadosa, czyli jakieś 15 minut. To prawdziwie FAST WRITING… Słowa, które trzeba było użyć w tym miesiącu to: sen, dżem i czarownica.


Wybudziłem się z ciężkiego, alkoholowego snu, a może raczej męczącego letargu? Trudno powiedzieć. Suchość w ustach, słońce rażące po oczach – poranek jak każdy, kac jak nigdy. Osłoniłem rękoma twarz, rozejrzałem się niespokojnie. Łóżko znajomo zatrzeszczało, lecz nie było moje.
Nie. No po prostu kurwa, no nie! Znowu to zrobiłem. Musiałem zadzwonić do niej po pijaku, wygadywać te same bzdury co zawsze, a ona wpuściła mnie do siebie. Wiedźma! Tak bardzo nienawidzę jej za tą naiwną dobroć i niezachwianą wiarę we mnie. Dawanie mi kolejnych szans na cokolwiek zakrawa już o absurd.
Mruknąłem gniewnie odwracając się w stronę wnętrza pokoju. Na stole stała szklanka wody, opakowanie tabletek Alka-Seltzer i talerz pełen tostów z dżemem. Może przesadzam z tą nienawiścią? Może pora zrewidować poglądy. Emocje.
Nie czułem jej zapachu, musiała wyjść dawno temu. Poszła, odfrunęła niczym ptak.
Wena.
~o~

Koniec. Te kilkanaście zdań to całe opowiadanie. Żeby Was jednak nie zostawiać z takim nędznym okruchem, proponuję zabawę w interpretowanko. Przeczytaj tekst jeszcze raz, powolutku i pomyśl o wszystkich pojawiających w nim figurach. Dobra, wiem że nie przeczytałeś, jedź dalej.

Motyw obudzenia się u kobiety pojawia się w mojej twórczości dość często. Lubię go. Takie wspólne budzenie się świadczyć może o dużym zaufaniu, dzieleniu wspólnego światka, pod warunkiem, że nie jest efektem kilku drinków w zatęchłym klubie.

A co, jeśli Ci powiem, że alkoholu w opowiadanku wcale nie było? To znaczy był, ale tylko metaforycznie, gdyż chodzi tu raczej o upojenie artystyczne. Bohater nie spał i być może dlatego przy pobudce czuł się odrobinę dizzy. Dlaczego nie spał? Bo pisał. Wykrzykiwał światu w twarz swoje pretensje, kolejny raz chciał tworzyć wielkie dzieła, a Wena (kobieta) pozwoliła mu do siebie przydreptać, spędzić wspólnie noc, uwierzyć w siebie. Coś chyba jednak nie do końca pykło, bo pobudka wyszła więcej niż nieprzyjemnie, w nieswoim miejscu, na granicy świata realnego i wykreowanego literacko. Trud nie okazał się jednak całkowicie daremny, po nocy zostało kilka rzeczy na stoliku. Kiepski utwór jest niczym tosty z dżemem. Pociecha jest, niewielka, bo niewielka, ale zawsze. Bohater zapewne przyjrzy się krytycznie owocowi swojej pracy, nie będzie do końca zadowolony, ale liczy się to, że próbował bazgrolić. Ta świadomość będzie ukojeniem. Podobnie jak wzięcie do ust medykamentów i popicie ich chłodną wodą. Bez wody złudzeń nie da się (prze)żyć!

I co, zaliczylibyście jakby przyszło Wam interpretować tego shorta na maturze?
Wpasowalibyście się w klucz odpowiedzi?

PS: I tak tosty lepsze z szynką i serem, a nie na słodko, c’nie?

Obraz pochodzi z: klik!
To chyba detal z okładki płyty Podróż zwana życiem od O.S.T.R.a

9 komentarzy:

  1. Żeś się rozpisał:D
    Ale fajna idea tego ,,fast writing" i opowiadanko wyszło ciekawie. Chyba bym zdała, bo obstawiałam właśnie tworzenie, lecenie na skrzydłach natchnienia i w końcu opuszczenie Weny.
    Wena to kapryśna istota jest:/
    Głęboka ta interpretacja, kto by pomyślał, że tosty z dżemem (na słono lepsze) mogą mieć takie znaczenie w życiu artysty;)
    Pozdrawiam!
    P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lepsze krótkie, a treściwe niż długie a bez sensu. ;)
    Ja nie jestem pewna czy bym zdała, bo tylko w połowie dobrze zinterpretowałam. Ogólnie szło mi dobrze, ale poległam na tych tostach, myślałam, ze chodzi o to, że bohater w szale twórczym zapomniał, że sobie to przygotował kilka dni wcześniej....
    Ja tam lubię tosty z dżemem. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy pomysł z pisaniem na szybko. Podobno Hemingway pisał na stojąco żeby jego utwory były bardziej zwięzłe. Na pewno nie zgadłabym, że tosty z dżemem symbolizują słaby utwór. Interesująca interpretacja. Ale przecież tosty z dżemem to najlepsze co może być!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko jest lepsze na słodko, Maciek.
    Ja bym nie zaliczyła. A już na pewno nie teraz. Niby dwa lata po maturze, a ja totalnie nie ogarniam tych ich przeklętych kluczy! Kto to wymyślił. Wtedy to była męczarnia, a teraz? Skąd ja mam wiedzieć "co autor miał na myśli?". Nieee, ja podołałam. Za bardzo to skomplikowane dla mnie jest, no!
    Ale, ale, bardzo fajny ten motyw weny i kobiety. Świetnie wykombinowane, aż mi się dobrze zrobiło (hihi). Ale nadal nie widzę tego w tym tekście. Ja nie wiem, coś mi tu ciągle nie pyka i nie pyka!
    Fajnie, że krótkie. Krótkie też są pełne treści. Te Twoje opowiadanie aż nią ocieka, szczególnie jak sobie człowiek poczyta o tym, co chciałeś przekazać.
    No nic, idę spać. A Ty broń się Maciek! Bez 5 to nawet nie wracaj! Trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię bardzo krótkie opowiadania. Są lepsze niż dłuższe.
    Na koniec można parsknąć śmiechem, a ja jestem na to zbyt zaspana. Dawaj mi tu te tosty z dżemem. Zjadłabym.

    OdpowiedzUsuń
  6. W końću udało się nam wstawić rozdział, sorka, że tutaj, ale tak akurat wyszło.

    w-sidlach-zniewolenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, ech.
      Dużo przychylniej spojrzałbym na ten komentarz, gdyby dodatkowo odnosił się do treści mojej notki, nie miał kuriozalnego błędu ortograficznego i posiadał link "gotowy do kliknięcia"! :/

      Usuń
  7. Beka, że napisałeś dłuższy komentarz niż samo opowiadanie. Ale podoba mi się. Takie miniaturki są moim zdaniem mega trudne, bo trzeba mieć na nie naprawdę fajny pomysł. Kiedyś próbowałem i nie wychodziło, więc wielki szacun!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak na taki "fast writing" to wyszło całkiem-całkiem:)
    (U mnie jeszcze z tym słabo... ale ćwiczę.)
    Kiedy przeczytałam ostatnie słowo, od razu cały tekst skojarzył mi się z moim poszukiwaniem mojej zaginionej weny ("horsefan i poszukiwacze zaginionej weny" *w tle leci intro z "Indiany Jones'a"*), która mi uciekła wraz z moim rozpoczęciem nauki w gimnazjum. Ehh...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń