Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kaczor Donald. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kaczor Donald. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 18 stycznia 2016

RECENZJA #123: Gigant Poleca: Wesołe Zimowisko


Pewnego styczniowego wieczoru odprowadzałem Dziewuchę na pociąg. Czasu było sporo, ale nie na tyle dużo, żeby na spokojnie nawpierdzielać się w McDonaldzie. Zamiast śmieciowego żarcia poszliśmy więc do sklepiku z prasą, delikatnie się odchamić (księgarnia to byłoby już za dużo). I kupiłem sobie Wesołe Zimowisko. Ciekawe co tam dziecioki teraz czytają, czy żenujący poziom komiksu, który pamiętam sprzed lat został utrzymany, a może stoczył się na samiutkie dno – pomyślałem. 16 złotych bez grosza. Dość drogo, no ale jest stypendium. Płacę, dziadyga patrzy na mnie jakoś tak dziwnie i pobłażliwie, uśmiechając się kpiąco pod obleśnym, wyliniałym wąchem. Pyta czy zbieram punkty PayBack. Ja na to, że nie i oboje, odrobinę zażenowani się rozchodzimy. Koniec fascynującego, fabularyzowanego wstępu.

Zaczyna się od bardzo długiej historii o agencie Doubleduck. Zastraszanie świadków, eugeniczne zapędy czarnego charakteru, trochę przemocy i potwornej głupoty tych złych, a na koniec szczęśliwe, celowo kiczowate zakończenie w Noc Sylwestrową. Średniawa. Druga historia z Myszką Miki i Goofym odpoczywającymi sobie gdzieś w górach traktuje o intergalaktycznym pilocie, który zgubił kryształ energetyczny, wyglądający zupełnie jak płatek śniegu. A Goofy zbiera płatki. Ups, sorka za spoiler! Agresywni żołnierze, trochę przemocy, wtargnięcie do tajnej bazy militarnej. Średniawa. Kolej na Kwantomasa, bohatera pielęgnującego romantyczny, złodziejski mit. Plansze komiksu stylizowane na sepię. Warto zerknąć! Kolejna fabułka dotyczy Kaczora Donalda i traktuje o łyżwiarskim turnieju i reaktywacji starych mistrzów. Ograny motyw Disneya, ale kończy się sympatycznie. O dziwo, tutaj jedyną patologią jest chciwość reklamodawców. Dalej, Wujek Sknerus i Bracia Be próbujący okraść jego skarbiec. To też pierwszy komiks nie rozgrywający się w otoczeniu białego puchu. Za dużo fantastyki i wynalazków Diodaka. Nigdy za tym nie przepadałem. Średniawa. Następnie poznajemy przezabawną historyjkę o Aspirancie Glinie. Nawet się uśmiechnąłem. Znowu mamy próbę kradzieży, tradycyjnie wygrywa ciapowate dobro. Kolejna historia bez śniegu! Ostatnia perypetia dotyczy Donalda, a przewija się w niej dość mocno rywalizacja Sknerusa z Kwakerfellerem. Jak zawsze w takich przypadkach, mamy motyw wyzysku i niezdrowej rywalizacji kończącej się katastrofą. Dosłownie. Są jakieś plemiona Eskimosów, więc motyw zimowy odhaczony.

Tutaj macie ten efekt historii rozgrywanej w przeszłości.
Barwy trochę przyćmione, coś jakby sepia. Efekt niezły.

Cóż, zawartość nie zachwyca i jednocześnie nie rozczarowuje. Nie wspomniałem o trzech króciutkich formach, skonstruowanych na zasadzie zagadki dla czytelnika. Głównymi bohaterami są Kaczory i złodzieje, w postaci nieśmiertelnych Braci Be. Ciut się ubawiłem, łamigłówki nie są trudne, lecz wymagają ździebka spostrzegawczości. Sympatyczne nabijanie się ze sztuki nowoczesnej. Mamy jeszcze dwie jednostronówki, ale opuśćmy na nie zasłonę milczenia, bo są na okropnie niskim poziomie.

Cóż (po raz drugi), kupiłem sobie Wesołe Zimowisko trochę z sentymentu, trochę z ciekawości i chęci podtrzymania styczniowej, śnieżnej aury. Podziwiam te rzesze rysowników, którzy od dziesiątek lat produkują taśmociągi pod szyldem Walta Disneya. Trzeba mieć samozaparcie, choć jak się okazało, część postaci jest świeża. Albo raczej nowa, bo mimo wszystko to przewidywalne, płaskie charaktery, akurat dla kilkulatków. Ma się rozumieć, że niczego innego tu nie szukałem, główka pracuje.

Gdybym był jakimś nawiedzonym pedagogiem, to zapytałbym: o czym do cholery czytają dzieciaki? O chciwości, zadłużonym Donaldzie szantażowanym przez wujaszka, resocjalizacji skazanej na permanentną porażkę i nieporadnych służbach mundurowych! Co to za wzorce? Powiem jednak, że… będę kiedyś czytał ze swoim Smarkiem w wieku wczesnoszkolnym. I będziemy się nie najgorzej przy tomikach Gigant poleca bawić!

Wiecie co mnie wkurza? Na skarbcu Sknerusa jest taki mały $, napisany
czcionką o podobnej wielkości do tekstu w dymkach. Tak nie może być!

PS: Dwa dni temu dokonało się rozmontowanie ozdób świątecznych w pokoju. [*]

PS2: Weź mi tam ktoś kliknij na fejsbuniu lubię to, żebym miał te okrągłe 130 lajków! ;]

Dane szczegółowe:
Numer tomu: CXCI (191)
Autorzy i scenarzyści: różni ze stajni Disneya
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Egmont Polska
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 256
ISBN: 978-83-281-9924-8
Cena detaliczna: 15,99 PLN

Czekał na wschodzie, aż zbiorą się chmury
Z nimi w zmowie minął miasta mury nim spoczął.
Napadał na dachy, na skwery, na parki i place
Wykradał miastu kształty i barwy.
I kradzież ujdzie mu na sucho nim wyjadą spychacze
Na barki biorą zaspy tropiąc nad ranem ślad winowajcy!
~Bisz, Introzimy

czwartek, 25 grudnia 2014

RECENZJA #53: Kraina Lodu / Frozen


Znowu sprzedam Was pewien osobisty fakt z mojego życia. Otóż, przed Świętami Bożego Narodzenia lubię sobie obejrzeć jakiś zimowy film animowany. Ostatnimi laty były to: Renifer Niko (2 części), Świąteczne skarby Kaczora Donalda czy jakieś zimowe odcinki Krecika. Aktywnie poszukuję jednak nowych podniet, dlatego w ręce trafiła mi Kraina Lodu ze stajni Disneya - animacja stosunkowo świeża (2013 rok) i doceniona na arenie międzynarodowej (dwa Oscary, Złoty Glob). Powiem szczerze, że solidnie zaciekawiły mnie głośne nawiązania do najlepszych czasów wytwórni i buńczuczne zapowiedzi, jakoby była to kolejna najjaśniejsza perła w koronie wytwórni, zaraz po Królu Lwie.

Jest bardzo musicalowo i estetycznie. Naprawdę rajcowały mnie niektóre lokacje, a majestatyczne wznoszenie lodowego pałacu przy słowach Let it Go to zjawiskowe sceny. Oczywiście nie wszystkie piosenki udało się przetłumaczyć i zaśpiewać tak równo jak w wersji anglojęzycznej, ale jest stosunkowo mało żenujących fragmentów. Zasadniczo całe uniwersum ma bardzo duży potencjał, można by tam osadzić całkiem rozbudowaną grę komputerową!

Spójrzmy jednak na produkcję skrzywionym, socjologicznym okiem. Elsa, tytułowa władczyni Krainy Lodu, większość życia zmaga się ze społecznymi konwenansami i wyrzutami sumienia z powodu nieszczęśliwego wypadku z siostrą Anną. Sytuacji nie poprawia fakt, że po śmierci rodziców królewski pałac jest zamknięty na cztery spusty aż do koronacji. Z tego też powodu niewypieszczona Anna zakochuje się w pierwszym lepszym palancie, zaraz po śpiewnym i tanecznym wybiegnięciu na ulice stołecznego miasta. Zdaje się również, że lekiem na całe zło i nieśmiałość jest dla dziewcząt czekolada, swoisty substytut alkoholu (w jednej z piosenek pojawiają się słowa, że po kilku czekoladkach atmosfera się rozluźni i puszczą hamulce w relacjach damsko-męskich na przyjęciu). O tajemniczym Hansie, oblubieńcu Anny nie będę się za dużo rozpisywał, żeby nie spoilerować. Jednak jeśli ktoś ma 12 braci i żadnych widoków na dziedziczenie, może być odrobinę nikczemny, prawda? Wyborny socjopata!

Mamy również, między innymi, szlachetnego Kristoffa żyjącego w skrajnej nędzy, która może być przyczyną schizofrenicznych zachowań, przejawiających się w werbalizowaniu komunikatów Svena, swojego wiernego renifera. Bałwanek Olaf ma natomiast wyraźne tendencje do autodestrukcji, nie rozumiejąc, że raczej nie dla niego wczasy w ciepłych krajach czy zbyt długie przesiadywanie przy kominku. Pełen obraz patologii dopełnia Hiszpański Dygnitarz, który z zimną krwią wysyła swoich pomagierów, aby zabić Elsę, jędzę odpowiedzialną za permanentny mróz i unieruchomienie statków w porcie. Przyczepić się nie można jedynie do trolli, które są słodkawo głupiutkie, odrobinę prowincjonalne i wścibskie, nie widzą przy tym żadnego problemu w tym, że kobieta, z którą przybył do nich Kristoff jest zaręczona z innym mężczyzną. O co jednak chodzi: taki Hans z początku jest kreowany na heroicznego bohatera, wiernego kochanka i szlachetnego gospodarza, po czym szydło wychodzi z worka. Młody widz może poczuć się zdezorientowany, chociaż z drugiej strony... lepiej od małego przygotowywać go na szarości życia, c'nie?

Podsumowując: obraz przypadł mi do gustu. Były śladowe elementy walki (wilki, śnieżny strażnik, wywalenie ze sklepiku), dużo komizmu postaci, kilka rozczulających scen (oczy zaszkliły się, kiedy przemądrzały Osioł... eee... znaczy Bałwanek Olaf oznajmił, że dla niektórych warto się roztopić), a także urocza, stereotypowa, prusko-wiktoriańska stylistyka królestwa. A na końcu, jak nietrudno się domyślić, miłość i wiosna zwyciężają! Polecam na zimową randkę z Dziewuchą, do tego gorąca czekolada i półmisek słodyczy (na przykład taki jak ten poniżej), a udany wieczór wielce prawdopodobny!

Po ostatnim poście wiele osób pytało mnie, jak wyglądają te migdały
w niestandardowych polewach. Macie je na obrazku powyżej, to te sraczkowate
(cynamonowe) i przepiórcze (kawowe) jajeczka!

Tak naprawdę to nikt mnie nie pytał, sam sobie to wmówiłem... :C

Trzymajcie się ciepło, wpadnijcie na fanpage Kultura & Fetysze!

piątek, 16 maja 2014

OPINIA #6: Jestem szczylem!

Ale włączyła się pozytywna zajawka na wpisy. Może to apetyt na życie?

Wiem, wiem, nie powinienem ciągle wklejać linków do postów na swojego prywatnego fejsbuka, założyć w końcu jakiś normalny fanpejdż, który odwiedzaliby tylko zainteresowani, ale wiecie co? Chrzanić to, możecie mnie odobserwować albo wypierdzielać z listy znajomych! Ja sobie będę wklejał, bo cieszy mnie różnica kilkudziesięciu wejść! #łasy_na_statystyki #z_hejterem_na_bagnet!

Cieszy mnie skończenie mojego opowiadania. Cieszy mnie, że kilka osób same zgłosiło się do testowych odczytów. Cieszy mnie wreszcie, że zaczyna mi się w głowie krystalizować pomysł na, uwaga, nowe opowiadanie! Co prawda byłoby straszną głupotą inicjować nowy projekt w momencie, w którym zaczynają gonić różne terminy na studiach i chciałem poświęcać więcej czasu na życie prywatne, ale cóż. Wena nie wybiera, wena jest King Konga! Czuję zew artystyczny, chcę kreować, nadawać nowe znaczenia, walczyć z reifikacją jednostki!

Chcę tylko pisać, pozwól mi pisać.
Pośród obrazów i mar zmieniających swój kształt
Pozwól mi pisać, bo dla mnie to wszystko co mam...
                               ~Luka & Rover, Wizja

Zupełnie zapomniałem wspomnieć o Wielkanocy na swoim blogu, a ściślej mówiąc na rzeczach miej w świętach istotnych, a mianowicie podarkach, które otrzymałem. To takie słodkie, zobaczcie sami co skombinowała mi Mamunia:

A mówiłem: Mamo, nie męcz się, kup mi jakieś słodkie jajeczko, jeśli bardzo chcesz, to dorzuć pieniążka albo zaskocz mnie i wrzuć jakiś komiks do koszyczka! No to dostałem, jedyny komiks, który mieści się w percepcji mojej zacnej Rodzicielki - Gigant Mamut, tom 19: Bardzo dziki kaczor. Okazało się, że to całkiem przyjemny powrót do przeszłości, a taśmociągi Disney'a nie są takie złe (a kiedyś zdawało mi się, że są w głębokim dołku). Motywy się nie powtarzały, było trochę o kolei żelaznej, wypasie bydła, sławnych tancerkach, życiu trapera, komiwojażera, napadach na bank i wyścigach dyliżansów. Moimi faworytami są historie pt.: Czerwone Pomidory i Kaczor jedzie na zachód, aczkolwiek przy żadnej z pozostałych nie wertowałem kartek z niechęcią, więc jest dobrze! Wychodzi, że nadal jestem infantylnym szczylem!

Maciej, co ty latasz z tym aparatem jak idiota?
Ale przyznać trzeba, że pięknie, wiosennie zostało to przygotowane!
Ale przed tym ścierwem przestrzegam!
Dżem albo śmierć!
No i wreszcie przekonałem się, co można znaleźć w dużym jajku niespodziance! Miałem żabę z liśćmi lilii do odrysowywania jakiś dennych kształtów. Nie od dziś wiadomo, że zabawki z Kinder Surprise zeszły na psy... Gdzie podziały się serie typu: Papugi Piraci czy Misja Kreciki? Wiadomo, że do dużej trzeba wsadzić coś większego, ale come on! Co do Schoko Bonsów - niezmiennie przekozacki smak, swego czasu napisałem nawet dramatyzującą recenzję tego produktu (klik)! Lizaki na papierowych patykach też całkiem znośne. Niby zwykła czekolada, a podejrzanie dobrze pieści podniebienie... Elegancko wyglądające praliny dały radę, przez chwilę poczułem się jak burżuj!

Doczekałem się! <wzruszony>
Inni zakładają rodziny, idą do pracy, ja zaliczam intelektualny regres.
Największy błąd jaki zrobiłem, to ufundowanie sobie konsoli. Moja pierwsza konsola, czaicie to? Niestety nie miałem żadnego Atari ani nic, to na stare lata odbiła mi palma. Poszło na to większość mojego skrzętnie odkładanego stypendium... A wciąga cholerstwo, jak nie wiem co! Dzieło szatana! Z czasem pewnie pojawią się recenzje gier na PlayStation4, jak do tej pory mam trzy! Dwie przeszedłem (Knack, InFAMOUS: Second Son), trzecią dzielnie męczę (Assassin's Creed IV: Blag Flag - Michał, powinienem Cię zabić, za to, że mnie skusiłeś, po kilkunastominutowym gameplay'u poleciałem do sklepu jak kretyn...). Zupełnie inny wymiar rozrywki: cudna grafika (chociaż pewnie nie dostrzegłbym większej różnicy w porównaniu z PS3), emocje związane z trzęsącym się padem (wyposażonym w oddzielny głośniczek i płytkę dotykową, co daje naprawdę spore możliwości) i cholerna grywalność. Nie ma to jak rozwalić się na kanapie z padem i puchą zimnego piwa! Raz zdarzyło mi się przesiedzieć w pidżamce całe dwa dni... Ale nie mów nikomu, ja jestem normalny..! Graaaaaaać!

Chciałem też zrobić oddzielny pościk na temat koncertu w Czempiniu, ale teraz już za późno... Wtedy przeżywałem niemoc twórczą, więc zaniedbałem temat. Poza tym w pewnym sensie koncert znalazł swoje miejsce w moim opowiadaniu. Może zdradzę tytuł, co? Śmierć idealisty. Jakby ktoś jeszcze był chętny do premierowej lekturki to zapraszam, śmiało podbijaj! Pamiętaj o co pytać - Śmierć idealisty!

Niektórzy osobnicy swego czasu mocno męczyli mnie, żebym wrzucił jakieś fotki z tego Czempinia (22 marca 2014), wiec wrzucam. Potraktujcie to proszę jako... śmieszną, nic niewnoszącą, krótką fotorelację z dupci?

Jadymy Ci wpie*dolić!
(dobry, muzyczny klimat oczywiście)
Czempiń, pierwsze wrażenie! Eee.., ładnie! ;)
Grzeczna rozgrzewka, a co to tam leci na tym laptopku za cudo?
Czyżby to był Tryptyk Pionka, najlepszy emo rap dla zakochanych gimbazjalistów?
Konferansjer z prawdziwego zdarzenia - MuZyK!
Jeśli nie słyszałeś jego sexbeatboxu, nie wiesz NIC o kulturze hip-hop!
I jeszcze raz, z najwierniejszą groupie! #maślane_spojrzenia
Rataj &... wybaczcie, tak głęboko w podziemiu nie siedzę :C
Miłas & Szymkus!
I Gwiazda Wieczoru - Kuuuuuubiszew!
Realia polskiego hip-hopu 1: nierzadko więcej osób interesował mecz
i gala MMA, niż rzucanie majtek pod scenę.
Realia polskiego hip-hopu 2: puste butelki,
wszechobecny zapach trawy, zarzygane pisuary. Czujesz klimat?

A w weekendzik zanosi się na całkiem przyjemny grill z artystami wytwórni mamvajb i ich życiowymi partnerkami! Życie jest całkiem, całkiem! Czy wypada wziąć konsolę w ramach osoby towarzyszącej? :D

Żyję w pół amoku,
nie wiem czy drżę przed jutrem
czy to te dłonie na DualShocku?
                               ~Quebonafide, Ile mogłem?


PS: Jeśli drżę to tylko dlatego, że rozpiera mnie energia i... nie chcę mówić, że pozytywne myślenie, bo strasznie nie lubię tej nowomowy, po prostu czuję, że mogę bardzo, bardzo dużo! Teraz na przykład idę obrać ziemniaki, wiem że dam radę!

Pa WERSiak jaką se duperkę przygruchałem!
Kto był najlepszym didżejem, no kto? Puśćmy Pajaca! Jeee!
Ej, nie mam żadnego porządnego zdjęcia z Antonem, smuteczek.