Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wycieczka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wycieczka. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 13 lutego 2014

ERASMUS LIFE #24

Biblioteka Celsusa (początek II w n.e.). Trzecia co do wielkości w
starożytnym świecie (po Aleksandryjskiej i Pergamońskiej) i pierwsza
w której oddzielono nauki ścisłe od humanistycznych
Efesus! Efez! Bądź po turecku Efes! Według najstarszych źródeł miasto założyły Amazonki. Czas jego świetności przypadł na okres życia Homera czy św. Jana. Szacuje się, że populacja miasta wynosiła wtedy ok. 25 tysięcy ludzi. Organizowany co roku kwietniowy festiwal na cześć Artemidy ściągał do miasta tłumy. Niektóre przekazy mówią nawet o milionie przyjezdnych. Sama Świątynia Artemidy była uważana za jeden z siedmiu Cudów Świata (dziś ostała się tylko rów i jedna kolumna; większość materiałów posłużyła budowie innych monumentów, między innymi oddalonego o 680 km Kościoła Mądrości Bożej)! Po upadku Imperium Rzymskiego miasto zostało zapomniane. Z nieproszonymi wizytami odwiedzili je Goci i Arabowie. Co nie co spalili, swoje zrobiły też trzęsienia ziemi. Nieprzerwanie, od mniej więcej stu lat trwają tutaj prace archeologiczno-renowacyjne. Najlepsze uczelnie z całego świata stają w szranki, żeby tylko wysłać tu swoich studentów. Odkopano zaledwie dziesięć procent bezcennych ruin. Dzięki skrupulatnym greckim i rzymskim kronikarzom wiemy czego możemy się jeszcze spodziewać. I mniej więcej gdzie.

Boczne wejście do Odeonu (tam odbywały się posiedzenia senatorów
lub występy muzyków)
Odeon w pełnej krasie
Relief Bogini Zwycięstwa Nike.
Prawa ręka kłosy pszenicy, lewa wieniec laurowy.
Moja wycieczka okazała się zaskakująco ekskluzywna. Przyjechał przewodnik z kierowcą, wchodzę do Mercedesa i jedziemy. Pytam więc: gdzie inni uczestnicy? Przewodnik (doktor archeologii, półprofesjonalny fotograf) odpowiada: miała być siedmioosobowa rodzina, ale jeden z rodziców złamał nogę w biodrze, jakieś pół godziny temu... Wszyscy się wycofali, ma pan szczęście. Więc chodziliśmy sobie sami, w kameralnej atmosferze. Agencja tego dnia była mocno stratna. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Ciężko było przez cały czas prowadzić dialog z nowo poznanym pięćdziesięciopięciolatkiem. Z drugiej strony miałem więcej czasu wolnego (zrobienie zakupów, zdjęć i tego wszystkiego trwa krócej kiedy robi to tylko jedna osoba) i mogłem pytać, pytać, pytać. Bez przerwy i o wszystko.

Świątynia Domitiana. Pierwsze piętro zajmowały sklepy i magazyny,
drugie świątynia.
Dwupiętrowa Fontanna Trajana (I w n.e.)
Wielki Teatr na zachodnim stoku wzgórza Panayir. Pojemność ~25 tysięcy.
Symbol walki chrześcijaństwa z pogaństwem. Przy scenie znajduje się
tunel św. Pawła, przez który uciekał przed rozwścieczonym nowymi naukami
tłumem (podburzonym ponoć przez jubilerów, obawiających się mniejszych
zysków po rozpowszechnieniu cnoty ubóstwa).
Kiedy owładnięty chęcią wiecznej sławy Herostrates podpalił świątynię Artemidy, Efezjanie pytali: Dlaczego bogini nie obroniła swojego przybytku? Po latach okazało się, że tego samego dnia, w Pella (niedaleko Salonik) urodził się Aleksander Macedoński. Powstała odpowiedź, która bardzo spodobała się Wielkiemu Zdobywcy: Bogini płodności osobiście chciała nadzorować ważny poród. A Herostrates osiągnął swój cel - pamięć o obłąkanym krawcu nigdy nie zaginęła, czego dowodem jest to, że wspomniałem o nim na blogu! Uwielbiam takie historie.
Świeże jajeczka od przydrożnego sprzedawcy
Trzeba również nadmienić, że w Selcuk (miasteczko oddalone zaledwie 3 km od Efesus) znajdziemy kilka interesujących obiektów, takich jak meczet Isa Bey (meczet proroka Jezusa), którego obszerny dziedziniec służył za karawanseraj, ruiny kościoła św. Jana (wraz z grobowcem) i domek Maryi Dziewicy (Panaya Kapulu). Co ciekawe sanktuarium to odkryto w 1891 roku, na podstawie wskazówek zakonnicy Katarzyny Emmerich, zawartych w książeczce pt. Życie Najświętszej Maryi Panny. Zakonnica ta nigdy nie opuściła Niemiec. Uwielbiam takie historie.

Domek Matki Boskiej
Ściana próśb i podziękowań
Trzy źródełka dające miłość, bogactwo i zdrowie. Napiłem się tylko z tego
ostatniego. W pierwsze chwilowo nie wierzę, drugie osiągnę sam. Lub nie.
Ale nie jest mi bezwzględnie potrzebne. Przynajmniej chwilowo.
Na wzgórzu górującym nad Selcuk znajduje się Cytadela Ayasuluk. Prócz zmyślnego dziedzica za pierwszą bramą, w rzeczywistości będącego pułapką bez wyjścia dla żołnierzy wroga, warto odnotować jeden istotny szczegół. Jest to jedyna twierdza na świecie posiadająca trzy świątynie: kościół, meczet i synagogę. Uwielbiam takie historie.

Pokaz tkactwa. Jeden w miarę prosty wzór - od trzech tygodni do trzech
miesięcy. Oczywiście w najmniejszej rozmiarówce, bo prawdziwe giganty
można tworzyć nawet 8 lat, słono za nie płacąc... #ZręcznePalce
Namoczone kokony Jedwabnika morwowego.
Po utworzeniu i zafarbowaniu nici materiał ląduje na krośnie.
Bardzo atrakcyjna prezentacja, hehe.
Chcieli opylić. Porozwijali, porozwijali, dali jabłkowej herbaty.
Ale co zrobić - Ben çok fakir öğrencim. Ale obiecałem zrobić
reklamę wśród znajomych i na blogu. A więc: Turkmen przy drodze
Selcuk-Izmir - naturalne dywany świetnej jakości. W punkcie
można też dobrze zjeść, kupić trochę designerskiej biżuterii.
Ten rozwinięty - jedwab, bardzo cienka nić, zmienia kolory w zależności
od kąta padania światła. O ile dobrze pamiętam: 500 euro...

PS: Skończył się klimat wyjazdu, sytuacja wraca do 'stanu przedwyjazdowego'. Jest tylko odrobinę szarzej niż kiedyś. Ale mam trochę socjologicznego ścierwa do poczytania, kilka nowych płyt (Rover kocie, wczuwam się jak nigdy), Counter-Strike'a Global Offensive (co prawda nie podchodzi mi tak jak 1.6, ale walentynkowym towarzyszem pewno zostanie i tak), nowego Sapkowskiego, Wilqa i paru kumpli z podobnie przetrąconymi życiorysami. A seta tak genialnie mieści się w kieszonce mojej podrobionej skóry, że zaczynam się przyzwyczajać do jej kształtu pod opuszkami palców. I teraz tylko Ona może mnie uratować! Nie, nie mówię o secie, ona daje tylko pozorne ukojenie. Mówię o Eterycznym Aniele. Cholernie lubię mój świat wyobrażeń...

Ktoś inny zapewne przyzwyczaił już swoje opuszki do innych kształtów. A ja mam na to coraz bardziej wyje*ane, ot co.

Ku*wa, nie traktuj mnie jakbym był rzeczą,
bo lata lecą, a fetor ciężkich emocji nas zgniata.
                               ~Green, Spotkania

piątek, 29 listopada 2013

ERASMUS LIFE #12



Ali, Fuat i Maciej!
Poprzedni weekend był bardzo przyjemną odskocznią od zatłoczonej metropolii! Wraz ze sporą częścią populacji naszego akademika, uciekliśmy na chwilę na wybrzeże Morza Egejskiego. Całkowity koszt wycieczki to jedyne 60 lir. Dla porównania - przyzwoity döner i duży Ayran to jakieś 10 lir. Moja cudowna, nowa kurteczka - 65 lir (stargowane ze 120, bo: zniżka studencka, jestem Polakiem, bardzo drogo przyjacielu, moja mama jest chora i desperacka symulacja opuszczenia sklepu - taki bogaty wachlarz bazarowych argumentów został użyty). Hajs się zgadza!

Zaczynam sobie uświadamiać, jak bardzo mocno moja facjata
przypomina facjatę rodzica płci męskiej. Ta sama szczęka, podobne włosy,
oczy, nawet uśmiech... Aaa!
Trzeba jednak zaznaczyć, że głównym celem wyjazdu była integracja, nie aktywny wypoczynek (choć i tak widzieliśmy niemało). Koszty udało się ściąć głównie przez nocowanie na kanapach w lokalnym akademiku i korzystanie z tanich linii lotniczych.

Pierwszy dzień to kąpiel w morzu i wieczorny spacer po Bodrum. Pamiętacie jak marzyłem o odwiedzeniu Zamku Św. Piotra? W weekendy zamknięty. Trzeba zadowolić się kilkoma fotkami z zewnątrz. Pamiętacie jak łudziłem się, że zobaczę ruiny Mauzoleum? Figa! Punkt zbyt oddalony od naszej trasy. Sobotę spędziłem więc na integracyjnym narzekaniu z Selҫukiem. Choć nie da się ukryć, że parę widoczków zaparło dech w piersiach.

Jaką bogatą symbolikę można przypisać temu zdjęciu!

Latające dywany! Tanio!
Nawet zwykła furtka potrafi pobudzić wyobraźnię #magiczny_ogród
Bodrum :C Zamek Św. Piotra :C Daleko w tle :C
Odbudowa kościółka Batı Cephesi w Bodrum
Pięknie!
Drugi dzień był o niebo lepszy! Wymarłe Marmaris z cudownym, małym zameczkiem na wzgórzu i setkami uśpionych stateczków, łodzi i jachtów zbudowało magiczny klimat. Później podróż jedną z takich łódek w okolicach Fethiye, oglądanie naturalnego akwarium przez przezroczystą taflę wody (Bajka! Ale fotki nie wyszły - you lose!) i rybny kebab. Na koniec dnia zabytkowe wiatraki i rzut oka na przytulone do wzgórza ludzkie siedliska, przypominające nieco stada świetlików. Dusza robi się bardziej poetycka!

Fuat (Arabia Saudyjska) - jeden z lepszych ziomków ostatnio! ;)
I pogoda całkiem, całkiem. W Polsce pewnie ciut zimniej.. ;]
Krabby (Pokemon #098). Ash złapał go własnoręcznie.
Ja chyba też bym dał radę! ;] 
Można by tutaj nawet zamieszkać...  Hmm...

Udało się zacieśnić niektóre przyjaźnie, poznać kilku nowych znajomków. Jedyna minus - zabawnie podróżuje się w towarzystwie muzułmanów, którzy mają w zwyczaju modlić się pięć razy dziennie. Wymusza to częste postoje. Z drugiej jednak strony, melodyjne śpiewy islamistów, oglądane na żywo, tuż przy Twoim łóżku, zapewniają niecodzienne wrażenia. Powoli krystalizuje się mój plan, który zamierzam ziścić po zakończeniu semestru. Ale na razie ani słowa. Czuję, że będzie znakomicie!

Boski zameczek w Marmamis. Thing to do in the future: spędzić
kawałek zimy z narzeczoną w tym magicznym zakątku.
Magiiiiia!
Co za uliczki! :O

Zaczynam się przyzwyczajać, że każdy dzień niesie ze sobą nowe przygody. Na przykład: rano dostajesz łupnia w szachy, grając z kandydatem na szachowego mistrza rodem z Kirgistanu. Później ucinasz sobie pogawędkę z Nigeryjczykiem, który nie potrafi zrozumieć jak chrześcijanie mogą wierzyć w jedność Trójcy Świętej (swoją drogą pytanie tak mnie zaskoczyło, że ciężko było sensownie odpowiedzieć; nigdy nie poddawałem tego głębszej refleksji, przyjmowałem bezwiednie). Następnie luźne rozmowy z Holenderką w ostatnich promieniach (zimowego?) słońca, by pod koniec dnia, w autobusie, analizować urodę poznanych dziewcząt wraz z Ukraińcem. Zabójcza puenta mojego rozmówcy: Polki i Ukrainki są takie same - każda jedna jest dzi*ką. Jako socjolog sprzeciwiłem się krzywdzącej generalizacji, ale... cóż, wszystko zależy od punktu widzenia. Po ostatnich perturbacjach jakoś nie kwapię się już tak bardzo do bronienia szlachetności kobiecych charakterów (chamska reklama: Tryptyk).

Chyba odrobinkę girl style... Zniewieściałem...
Pozytywna skojarzenie z marką to biznesowy klucz do sukcesu!
Do mnie to trafia! ;)
PS1: Wyselekcjonowałem znacznie więcej fajnych zdjęć do tego posta, ale myślę, że co za dużo to niezdrowo. Nie chcę Was zanudzać. Poza tym wszystko ładuje się taaaaaaak wolnooooo...

PS2: Ah! Zapomniałem się pochwalić wynikiem z egzaminu z Tureckiego - bardzo przyzwoite 83%!

PS3: Z przykrością stwierdzam, że blog nadal nie ma satysfakcjonującego feedbacku. Wiem, że szata graficzna nie zachęca, ALE treść (!), zdjęcia (!), humor (!), erudycja autora (!) to blogowa Liga Mistrzów. No przynajmniej Liga Europejska. I to nie ta w wykonaniu warszawskiej Legii, przez którą najadłem się tutaj sporo wstydu... Jeśli tak dalej pójdzie (i nie będzie sygnałów zwrotnych), przestaną pojawiać się nowe posty. I umrzecie. Niebawem.

Hep beni sev. Tak właśnie...
Istanbul. No place like home... Just kidding ;]