Chrzanić recenzje, dzisiejszy
materiał będzie bardziej exclusive. Chciałbym
zaprezentować Wam pięć napojów, którymi się ostatnimi czasy opijam. Może dzięki
mnie odkryjecie coś, co przypadnie do gustu również Waszym kubkom smakowym? No to hop!
5. Frugo Aloes
W sumie to nic specjalnego –
najsłabsze ogniwo w moim zestawieniu. Nutka aloesu w tle sprawia, że napój jest
bardziej orzeźwiający niż zwykłe Frugo, poza tym podoba mi się wielkość butelki
(pół litra to w sam raz). Po wczytaniu się w skład napoju, stwierdzam że
właściwsza byłaby nazwa sok wieloowocowy.
Znajdziemy tutaj: jabłko, limetkę, kiwi, passiflorę (?), winogrono, cytrynę, agrest
i banan plus ekstrakty, aromaty, koncentraty, stabilizatory... Czy jeden
procent zagęszczonego soku z aloesu jest tego wart? Frugo Aloes – jednorazowa przygoda!
4. Warka Radler
Jabłkowa
Cudownie wchodzi jako schłodzony
przerywnik upalnego dnia. Jeszcze niedawno małe puszki były sprzedawane po
sześć sztuk w Biedronce. Cena - około 10 złotych. Poza tym ma tylko dwa
procent, więc nie zamula. Dodatkowo niepozorny wygląd nie niepokoi domowników –
Maciuś na pewno sączy sobie jakiś napój z
bąbelkami! Jest wersja jabłkowa i cytrynowa, ja konsekwentnie trzymam się
tej pierwszej. Wypicie tej lemoniadki z piwkiem przy lekturze opowiadań Hłaski
po nocnym bieganiu - bezcenne! Warka Radler Jabłkowa – randka kilka
razy w tygodniu!
3. Hellena czerwona
porzeczka & agrest
To dopiero zaskoczenie – polski napój
niegazowany na pudle! A wszystko dzięki bardzo słodkiemu i ciekawemu smakowi, podobno
bez konserwantów. Hellena zdobyła mój żołądek dzięki agrestowi, który wysuwa
się na czoło smakowego bukietu. Bardzo ładnie komponuje się z niedzielnym
obiadem. Duża, prawie dwulitrowa butelka ze spokojem obsłuży kilkuosobową
rodzinkę. Hellena czerwona porzeczna
& agrest – fascynacja dojrzałą kobietą!
2. Somersby Apple
Nie boję się ciężkich, męskich
piwek (może oprócz tych ciemnych typu Guinness,
których boję się panicznie!) ale znajomi znają moją jabłkową słabość. Cóż
zrobić, odrobinę zniewieściała natura! Dobrze jest usiąść na gimnazjalnym
murku, zacząć Desperadoskami, właściwe picie zostawić dla Tyskich, dobić się
tanią Tatrą, po czym zanurzyć się w sadowym raju! Jabłuszkowy nektar,
koniecznie schłodzony potrafi opętać! Piękna elegancka butelka (w moim odczuciu
zawsze lepsza od puszki) to niezbędny atrybut udanego wieczoru. Niestety
przyjemność stosunkowo droga – wymaga ponad czterech złotych. Warto, jak Boga
kocham warto! Somersby Apple –
kandydatka na żonę!
1. Aloe Vera Farm
Zwycięzca mojego małe plebiscytu! Dacie głowę, że produkują to w
Korei Południowej? Woda smakuje wyśmienicie, a w środku pływają małe cząsteczki
aloesu! Wystarczy jeden łyk i –autentycznie – pragnienie jest na jakiś czas
ugaszone, a świeżość w ustach pozostaje z nami na długo. Oczywiście najlepiej
smakuje schłodzone. Największym minusem jest cena – 6 złotych za półlitrową,
ciekawie wyprofilowaną buteleczkę to trochę burżujsko. Ponoć oprócz osiągnięcia
winogronowo-aloesowej nirwany pozytywnie działa na metabolizm, dostarcza
antyoksydantów i oczyszcza organizm. Aloe
Vera Farm – gorąca kochanka na weekend!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz