sobota, 9 sierpnia 2014

RECENZJA #34: Knack (PS4)

Miałem ambitny plan recenzowania wszystkich gier, w które zagram na konsoli, ale jakoś wszystko mi się rozmywa, a największą przyjemność czerpię z przelewania na pulpit życiowych refleksji. Nie daję jednak za wygraną i przystępuję do krótkiej recenzji Knacka, mojej pierwszej gry na PS4 i (według moich najlepszych informacji) pierwszej gry na nową generację konsol w ogóle! Zapraszam!


Jeśli ktoś nie grywał wcześniej w nic na padach, to ta produkcja jest strzałem w dziesiątkę. Miła dla oka, odrobinę cukierkowa grafika (sporadycznie nasuwająca skojarzenia z DreamWorks Animation), nieuciążliwa rozgrywka i odpowiedni poziom trudności (mamy do wyboru trzy: łatwy, średni i trudny, każdy do ogarnięcia) są atutami produkcji. Drażni jedynie liniowość (ścieżka, ścieżka - możesz iść tylko jedną, zaplanowaną przez autorów drogą, pomarzyć można o przechodzeniu np. pod skrzydłem samolotu, mimo iż pewnikiem byśmy się tam zmieścili) i sporadycznie źle rozplanowane checkpointy, wymagające powtarzania kilkuminutowego fragmentu zabawy przez głupi błąd na końcowym etapie wyzwania. Może to jednak i dobrze? Bez tego rozgrywka mogłaby być zupełnie pozbawiona wyzwań, a tak okazjonalnie pojawia się uśmieszek satysfakcji.


Przeciwnicy są urozmaiceni, ale prawdą jest, że ciężko wymyśleć kilka rodzajów goblinów czy czołgów. Mamy więc do czynienia głównie z wielkimi i wolnymi twardogłowymi trollami (ewentualnie maszynami/mechami) lub małymi, szybkimi zielonoskórymi, często mogącymi ciskać w nas różnymi przedmiotami. Same modele są jednak ciekawe i zrobione z dbałością o detal, więc się nie czepiam. W moim odczuciu największym rozczarowaniem jest oskryptowanie rozgrywki. Główny bohater, niejaki Knack, może bowiem zmieniać swój rozmiar w zależności od liczby wchłoniętych Reliktów. Nie ma jednak mowy, żeby nasze gabaryty zależały od bezbłędnego sterowania postacią. Są więc etapy kiedy rozwalamy obóz przeciwnika w pył i etapy kiedy musimy zmienać się w malutkiego stworka, aby przecisnąć się przez wąskie korytarze. Jasne, że to urozmaica zabawę, ale ile frajdy byłoby, gdyby rozmiar zależał od naszych poczynań (bez skojarzeń). Zaprojektowanie poziomów mogłoby okazać się wtedy nie lada wyzwaniem, ale  mam nadzieję, że przyznacie mi rację - to byłoby coś absolutnie świeżego!


Fabuła stara się wprowadzać kilka zwrotów akcji, w toku przygody poznajemy lepiej portrety psychologiczne ekipy Knacka, ale jak to zwykle w baśniowych światach bywa - już podczas pierwszej misji wiadomo, kto w naszym teamie jest Judaszem. Misji mamy niedużo, bo jedynie 13, ale przejście każdej z nich zajmuje przynajmniej kilkadziesiąt minut. Po ukończeniu wszystkiego zyskujemy dostęp do trybu walki na arenie i wyścigu na znanych nam fragmentach poziomów lub w całkiem nowych lokacjach. Takie dodatki są zawsze miłe.


Grałem przez chwilę w trybie kooperacji, z moim serdecznym kolegą, który również nie ma zbyt dużego doświadczenia z konsolami, ale tytuł bardzo przypadł mu do gustu. Cytując: zadziwiająco wciągające jak na tak prostą grę, tylko ta kamera kiepsko chodzi... Faktycznie, to niby platformówka z elementami prostej bijatyki (chociaż nie uświadczymy tutaj combosów w ścisłym tego słowa znaczeniu, lecz efektowne slow-motion już tak), ale gra się naprawdę miło. Przypomniały mi się czasy Kangurka Kao. Zastrzeżenia mam jedynie do tego, że przechodząc grę jednokrotnie nie jesteśmy w stanie skompletować artefaktów, które poza tym są mało kreatywnie poukrywane na poziomach (to zawsze jakaś ściana, przez którą trzeba przebić się do małej skrzyneczki). Jeśli zaś chodzi o Słoneczne Kryształy potrzebne do superataków - grę da się przejść bez ich pomocy. Zdarza się jednak, że mamy ich w brud kiedy nie jest to do niczego potrzebne, a przy odcinku naszpikowanym wrogami nie znajdujemy nawet Słonecznego Okrucha. To jednak nie obniża znacząco oceny gry, której wystawiam... solidną 6,5/10. Prochu nikt tutaj nie wymyślił, ale zagrać warto. Szczególnie teraz, kiedy to bodaj najtańsza gra na PS4 do kupienia na rynku. Około półtorej stówy, bierz Pan póki jest!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz