Wyobraź sobie zajebistą dziewczynę, której nie brakuje kompletnie niczego. Ma śliczne piersi, kształtny tyłeczek i zabójczo zgrabne łydki. Do tego ubiera się nieźle, a i głos ma niebywale seksowny. Problem polega na tym, że nie za bardzo jest z nią o czym rozmawiać, a podczas wspólnie spędzanych popołudni zdarzają się zgrzyty. Poza tym ciągle jest zabiegana, w efekcie spędzacie ze sobą mało czasu, a kiedy mimo wszystko masz już nadzieję, że wyniknie z tego coś poważnego... ona odchodzi i zostawia Cię z niedosytem. Czujesz, że ledwo nadgryzłeś to jabłuszko. Złapałeś wizję? To świetnie, bo takie właśnie w wielkim skrócie jest The Order: 1886.
Powiem tak -
nie widziałem piękniejszej i bardziej filmowej gry. Serio. To interaktywny
film, gdzie cutscenki rozgrywają się
bez żadnych retuszów, a wygląda to naprawdę nieziemsko. Ciężko w to uwierzyć,
ale na moje oko nawet Assassin's Creed Unity
zostało pobite w liczbie detali, a już na pewno w płynności rozgrywki. Posążki, obrazy, deski, przybrudzenia,
odblaski światła - to robi niesamowite wrażenie. Wrogowie już mniej... Czasami
rebelianci są niczym klony, szczególnie na początku, w swoich pasiastych szpitalnych uniformach.
Niestety,
filmowość przynosi z sobą kilka bolesnych rozwiązań. Niezrozumiały jest dla
mnie brak możliwości pominięcia przerywników (co z tymi, którzy chcieliby
przejść grę ponownie, żeby skompletować trofki?). Razi też brak archiwum, z
poziomu którego możemy przeglądać obejrzane zdjęcia, dokumenty i pozostałe odnalezione przedmioty. Warto tego szukać, ale główny bohater nie zawsze komentuje
znaleziska, co czyni z nich nieistotne szpargały (tylko gazety opisujące
ostatnie wydarzenia się jako tako bronią). Cylindry
fonograficzne (różnorodne nagrania) jako znajdźki na dużym propsie! Irytuje częste ograniczanie możliwości ruchów postaci. Na porządku dziennym jest to, że nie możemy
biegać, a gra pozwala nam wyciągać broń tylko w sytuacjach zagrożenia, co
pozbawia nas elementu zaskoczenia. Fragmenty skradankowe rzeczywiście dość
żenujące, podobnie jak walki z lykanami, którzy szarżują i odbiegają za meble,
co w konsekwencji czyni z ich łatwiejszych przeciwników od ludzi...
Uniwersum
jest świeże i dobrze się sprawdza. Wiktoriańska
Anglia z odrobiną steampunkowych
inspiracji i historią Rycerzy
Okrągłego Stołu musiała zrobić robotę. Gorzej, że intryga z Zachodnioindyjską Kompanią Handlową jest
bardzo płaska, a większość rozwiązań mocno klasyczna. Jeśli jesteś pantofelkiem
czy innym polipem to może będziesz minimalnie zaskoczony. Do tego dialogi...
no rażą, rażą! Autorzy chyba na siłę starali się przemycić jakieś żarciki w
stylu "Spokojnie tylko odpoczywa. Chociaż później może go boleć
głowa" po cichej eliminacji opryszka lub "Naprawdę? Muszę sobie coś
kupić, nie mam się w co ubrać" przy abordażu sterowca. Nie brzmi to rewelacyjnie.
Pseudoluzacka gadka psuje klimat (i tak już grubymi nićmi szytej) historii. Poza
tym zdarzają się dziwne dialogi-potworki typu "A: Nie wiedziałem, że
straciliśmy sprzęt B: Nie mamy..." czy "A: Znajdź jakieś wyjście! B:
Pracuję nad tym Sir!", podczas gdy droga jest tuż pod zakatarzonym nosem. No i
na deser - "A: Czy kiedykolwiek mnie posłuchasz? B: Znasz odpowiedź na to
pytanie. Mój ojciec najpierw musiałby wyrazić zgodę!" Brak słów, tylko Markiz de Lafayette ze swoimi żabimi
naleciałościami trzyma dość wysoki poziom. Reszta do pieca!
Cóż, nie jest to może najlepsza
strzelaninka w jaką grałem w swoim króciutkim życiu, ale nie jest też najgorsza - wyważona
ilość amunicji, odpowiednia moc i dobry feeling niestandardowych pukawek, pasujące do całości, oldschoolowe (choć niekoniecznie
funkcjonalne, ale coś za coś) celowniczki. Twórcy mieli jaja i nie bali się
stworzyć krótkiej, kilkugodzinnej filmo-gry,
gdzie mamy stosunkowo niewiele do powiedzenia. To może niektórych mocno zniechęcić, ale ja
oddałem się w ręce Santa Monica Studio
External ze świadomością, że nie będzie tu rozbudowanej piaskownicy. Oby w spodziewanych
dodatkach DLC postać mogła wyleźć
ciut poza pudełko piachu. Jak kuweta przestanie uwierać - będzie znakomicie! Na teraz - 7/10. Miejmy świadomość, że grafika i
świat przedstawiony podciągnęły całość o jakieś 3 punkty.
Plusy:
+ Uniwersum i grafika mają
kosmiczny potencjał, choć miejscami zbyt ciemno (sprytny zabieg pozwalający zaoszczędzić trochę mocy obliczeniowej, nicponie!)
+ Ciekawe bronie, z których
całkiem przyjemnie (i zróżnicowanie) się strzela
+ Czuć pęd powietrza w czuprynie Galahada podczas biegu
+ Emocje i postacie są nakreślone
poprawnie, filmowo...
Minusy:
- ... szkoda tylko, że dialogi
pisał jakiś mentalny gimbazjalista
- To nie gra w której decydujesz o
czymś więcej niż własna śmierć - przejdzie się sama
- Walki z bossami jako Quick Time Events? No, thanks!
- Skradankowe etapy raczej ssą
pałę. Podobnie jak kilkukrotnie użyty patent przesuńmy wóz...
- Brak archiwum na wszystkie
znalezione przedmioty
- Brak możliwości pominięcia
przerywników filmowych
- Niedosyt po przejściu (wszystko
robimy zaledwie po kilka razy i tylko według zamysłu autora)Materiały pochodzą z: http://www.playstation.com/pl-pl/games/the-order-1886-ps4/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz