Wyobraźmy sobie niedokończony obraz. Taki, w którym widać już pewien błysk geniuszu, ale brakuje ostatnich szlifów i porządnej ramy. Mniej więcej taka właśnie jest Obietnica Krwi, pierwsza część trylogii Magów Prochowych. A szkoda, bo mógł być to obraz prawie idealny. A jest co najwyżej dobry.
Co poszło nie tak? Po pierwsze,
mocno chropowate tłumaczenie i zadziwiająco dużo wpadek korektora (Od tego oczy łzy mi łzawią […], Co było? czy inne najbardziej wysunięte palcówki Kezu). Takie rzeczy Fabryce Słów rzadko się zdarzają, no ale tym razem się zdarzyły… I co to za zmiany czcionki w tekście, mające podkreślić rzekomo
ważny element zdania, a niemające właściwie żadnego sensu, jakby żywcem, bez
zastanowienia wzięto je z angielskiej wersji? Albo sformułowania typu stiukowy front czy kordegarda? Po drugie, szarpane i skąpo
dawkowane informacje o uniwersum. Może ten zarzut zabrzmi śmiesznie, ale ciągle
mamy do czynienia z akcją. Przydałoby się więcej mięsistych opisów, a zasadniczo wszystkiego dowiadujemy się z
dialogów równie zaskoczonych co my bohaterów. A świat nie należy do najoczywistszych.
Chyba, że umiecie sobie na tzw. czuja
wyłożyć czym różnią się Uprzywilejowani
i Naznaczeni od Predei, Zdolnych czy Stróżów. Oczywiście wraz z kolejnymi
dziesiątkami stronic dowiadujemy się wszystkiego, ale przydałby się jakiś króciutki
wypis tych wszystkich rodzajów indywiduów. Po trzecie, nieczytelne, brzydkie mapki i
przekłady nazw własnych nijak nie ułatwiają zanurzenia się w świat
przedstawiony. No bo sami powiedzcie, czy takie Archiwum Publiczne lub Szlachetni
Wojownicy Pracy jako termin służący do określenia związków zawodowych
przystają do realiów XVII-XVIII wiecznego Fantasy? Ponadto niektóre pomysły wydają się brzydko zaczerpnięte z innych
powieści, na przykład Górska Straż –
kubek w kubek Nocna Straż George’a RR Martina. Ostatnią obserwację
potraktujcie dość luźno, wbrew pozorom studnia pomysłów ma swoje dno.
Co mnie jednak urzekło na tyle,
że (chyba) z niecierpliwością czekam na premierę Krwawej Kampanii? Rozdziały są napisane świetnie. Każdy jest
kolejną sceną w uporządkowanej sekwencji zdarzeń, a ciągnięcie na przemian
trzech głównych wątków (detektywistycznego, militarnego i politycznego)
wychodzi książce na dobre. Kiedy już się uporamy i przełkniemy kulawe
nazewnictwo, świat wyda nam się mocno zakręcony, lecz dość spójny (to bardziej
spójność niewiarygodności niż wiarygodna spójność). Cóż, połączenie feudalizmu z nowożytnością bywa karkołomne. Wciąż zostało dużo kart do
odkrycia, a koniec mocno rozochoca, choć wydaje się dziwaczny. Coś jednak jest
w całej opowieści, że im bliżej finału, tym dość krótkie rozdziały pożera się
łapczywiej. [SPOILER] Gdyby tylko Marszałek Polny Tamas wraz z pozostałymi
spiskowcami wiedzieli ciut więcej o kamaryli
Uprzywilejowanych, a nie tak
beztrosko rzucali się z przysłowiową motyką na wroga… No ale wtedy nie
mielibyśmy żadnej tajemnicy do rozwikłania i nie byłoby po co czytać. [KONIEC SPOILERA] Ech,
stanowczo za dużo tajemniczych elementów świata jest skrywana za wygodną kurtyną
dawnych czasów. W przypadku Trylogii
Magów Prochowych jest to tzw. Czas Pomrocza.
Podsumowując: czasem mam
wrażenie, że amerykańscy pisarze wyjeżdżają na taśmie produkcyjnej. Mają
kilkoro dzieci, psa lub kota i kochają gry wideo. Piszą podobnie, umieją
nasycić historię akcją, ale gdzieniegdzie ich światy delikatnie rzężą.
Chciałbym wierzyć, że obmyślając uniwersum robią jakikolwiek research epok, którymi się inspirują, a
nie lecą według planu wydarzeń naskrobanego na serwetkach z przydrożnych barów.
Tak czy inaczej, póki czuję nieodpartą chęć doczytania do końca – kupuję to.
Dosłownie i w przenośni. Szkolna czwóra. Ale muszę (i chcę) zostać pozytywniej zaskoczony w kolejnej
części!
Dane techniczne:
Autor: Brian
McClellan
Tłumaczenie:
Maciej Nowak-Kreyer i Dominika Repeczko
Oprawa:
miękka
Wydawnictwo:
Fabryka Słów
Liczba
stron: 675
ISBN:
978-83-7864-060-7
Cena
detaliczna: 45 złotych
Wszyscy jacyś tacy zgotowani
Nie rozumiem czemu mam za wami biec…
Nie rozumiem czemu mam za wami biec…
~Kuban, Żadnych Zmartwień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz