Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Aptaun. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Aptaun. Pokaż wszystkie posty

piątek, 19 grudnia 2014

RECENZJA #52: Universum - Planet ANM/EjlotSounds


Niewiele ponad rok temu pisałem swoją pierwszą "kreatywną" recenzję muzyczną. Pamiętacie co to był za krążek? Pas Oriona! Z nieskrywaną dumą i nostalgią wspominam tamten wpis, całkiem nieźle bawiłem się redagując autobiograficzny wtręt nadziewany smutnymi wersami Planeta (kliknij tutaj, żeby przeczytać).

A teraz? Słucham sobie muzyki leniwie i komfortowo, z gorącą herbatką i nadziewanym piernikiem, w cieplutkim szlafroku. Kilka minut temu skończyłem rozwieszać świąteczne lampki i złote łańcuchy nad biurkiem. Na stojaku z płytami, obok zdjęcia z wakacyjnego wyjazdu z Dziewuchą, znalazła się mała choineczka. Słowem: cholernie dużo może się zmienić w ciągu jednego roku. Można zbudować na nowo całe Universum! Rok temu minąłem Pas, jestem w domu!
 
Tradycyjnie przypominam o mojej nieobiektywności i zogniskowaniu uwagi na tekstach (sorry Eljot, chciałbym napisać coś świadomego i kompetentnego o Twoich świetnych podkładach, ale... bliżej mi do słowa pisanego, niż nutek). Przebrnijmy więc przez cały krążek. Kawałek po kawałeczku.

1. Universum
Świetne pianinkowe wprowadzenie, dużo refleksyjnych odwołań do poprzedniej płyty, to na plus. Red alert: nawiązania i metafory do przestrzeni kosmicznej powoli się wyczerpują! Refren raczej nie przypadł mi do gustu, początkowo miałem problem ze zrozumieniem środkowej kwestii wyskrzeczanej przez wokalistkę, ale wyjście z Rośnie Tweee Uniweeersuuum! jakoś ratuje sytuację. Druga zwrotka Radka ciut gorsza od pierwszej, na moje ucho oklepana, dobrze że pod koniec nawiązuje do refrenu, co ponownie ratuje sytuacje. Już drugi raz. Oby to były słabe dobrego początki... Klawiszowe wariacje w drugiej szesnastce zapisuję po stronie zalet! Ale nie wpadła mi w oko ta czerwona sukienka, oj nie wpadła... Osobiście żałuję, że refrenu nie wykonała Justyna Kuśmierczyk albo K-Leah...

2. Pęd powietrza (ft. Rover)
Chaotyczny kawałek, ale chyba taki właśnie jest pęd powietrza... Wykorzystywanie fragmentów utworów Fatum zawsze na propsie, a agresywny, elektroniczny bit pasuje jak ulał! Co do zwrotek dwóch Panów... Żaden punch nie utkwił mi specjalnie w pamięci. Sierść i mięso kocurów się pali. No pali się i co? Rover rozwija się technicznie, co dobrze wróży w perspektywie nowych solowych materiałów, ale ta gościnka trochę trąci odrzutem i koktajlem pretensji. Moim skromniutkim zdaniem, tym razem raperzy nie zaplanowali sensowej linii emocjonalnej numeru, nie widzę punktu kulminacyjnego, a temat przewodni gdzieś nam przenika przez palce... Jak wiatr? I mamy wiele krzyku o niczym. No cóż, po Jestem Legendą ostrzyłem sobie zęby na ponowną kolaborację. Zawiodłem się.

3. Jekaterina nie żyje
Oho, już sam tytuł odpowiednio elektryzuje. Panorama na wstępie potęguje klimat niepewności i dyskomfortu. To była piękna, chora jazda z tym ideałem wymyślonym przez Planeta. I właśnie przez pryzmat tych wszystkich wcześniejszych kawałków, trójkę na krążku przyjąłem ciepło i życzliwie. Kilka fajnych zmian tonacji i barwy głosu w nawijce nie uszło mojej uwadze, cała seria nawiązań do Amy Winehouse smaczna i nienachlana. Gdyby to nie było pożegnanie Jekaterinki, to numer zaliczyłbym do najsłabszych na płycie, ale tak - jest ok. Jak do tej pory TYLKO okej!

4. Siema Hejter (ft. Pyskaty)
Siema Werter! Oj, przepraszam, coś mi się pokręciło. Lubię takie niuskulowo/trapowe wycieczki Radka, tego najbardziej mi brakowało na Pasie. Muszę także przyznać, że Pysk popłynął rewelacyjnie, dając najlepszą gościnną zwrotkę na płycie. Ależ on jest świeży po (i na) tym PitStopie! Dystych, którym podsumował swoje trzy solowe materiały, jest po prostu mistrzowski! Hmm... Po chwili zastanowienia stwierdzam, że wszystko tam jest mistrzowskie! Dystans w swojej zwrotce uratował gospodarza przed byciem zjedzonym. Lepszy Fanbase Emo niż Fanbase Gender & tortowa z Biedronki! <3 Płyta zaczyna hulać od 4 kawałka!

5. Dupy z LO
Celnie wypunktowany temat! Ach, liceum... Siatkareczki, tancereczki, nieśmiałe, ale zadbane proce... Aż sobie przypomniałem, że ktoś tam organizuje spotkanie wigilijne naszej starej klasy, ale coś nie mam ochoty iść... Ale do rzeczy: mocne, życiowe wersy Planeta. Sam z zainteresowaniem patrzę na rozwój poerazmusowych związków Polek z Turkami! Z tym drzewem nie do końca łapię przenośnię, chodzi o jakiś emocjonalny tartak? Kiedyś miały życie w dupie, teraz mają w brzuchu - nie da się bardziej bezpośrednio. Ja to lubię, chuj ci w pałę! Piskliwa wariacja w refrenie dodaje egzotycznego smaczku, świetnie uzupełnia klimat. Ten numer to kandydat do najlepszego na płycie! Ale klip cieniutki jak barszczyk, jakieś inspiracje Bondem, lecz same przeciągania się lasek... Nie żebym był waginosceptykiem, ale zabrakło w tym jakiegoś błyskotliwego pomysłu.

6. Nie mam już sił
Wita nas odważny, demotywujący refren zaśpiewany à la The Game. Krótki strzał. Na początku byłem oburzony - toż to Potrzebuję tego 2! Ale nic bardziej mylnego, po chwili zastanowienia i krótkiej, sztucznawej (obstawiam, że ustawionej) rozmowie zacząłem dostrzegać niuanse. Tym razem to chyba krótkotrwałe zwątpienie, w Potrzebuję tego mam przed oczyma dużo dłuższy marazm. A tutaj? Planet zapewne wróci do biegania i skoków bez lekceważenia ogumienia! Za wykminienie linijki z Markiem Chapmanem - potężne oklaski!

7. Esperanto
Francuski sampelek, jasny Planet, fajny teledysk. Nic dziwnego, że to poszło na drugi singiel! Nie lubię tylko tych fetyszów z zezem i skrzywionym uzębieniem, a motyw pojawił się już w Baśce - ghrr! Gavlyn, Gavlyn, mam w pamięci kilka głębszych wieczorów, kiedy w tle zapętlaliśmy ją w opór! W ogóle fajny motyw przewodni numeru, że niby Esperanto, brak barier w komunikacji! Też bym się wkurzył, jakby mi wmawiali, że ten kawałek jest smutny! Jest bardzo, bardzo pozytywny, jak na standardy Radosława ma się rozumieć! ;)

8. Czy pozwolisz
Ale już się rozpisaliśmy, w Internetach to niedopuszczalne! W twórczości Szczecinianina cenię to, że potrafi skupić się na drobnym elemencie (osoba, zdanie, wspomnienie) i wokół niego zbudować fabułę opowieści. Taką sytuację mamy w tym przypadku. Jest emocjonalnie, rozśpiewanie (w ogóle Planet podśpiewuje i nuci prawie w każdym refrenie). Czyżbym widział nawiązanie do Wyścigu z czasem? Świetny film! A talerze i bębny w podkładzie siedzą miodnie! Typowy numer na wypełnienie płyty; bez fajerwerków, bez niewypałów.

9. Mentalista
Rzeka marzeń, wtórne punche z Doktorem Housem, Spielbergiem, braćmi Wright... Zdaje mi się, że MNIA jest już jednoosobową manufakturą dobrych wstawek, lecz śpiewanych na to samo kopyto. Jest jeszcze Miuosh, ale choć przyjemnie szczery i nawet zaskakujący, to nadal nastawiony na naturalistyczny opis syfu. (Nie)wszystko dobrze grane jest - EjlotSounds! Kto by się spodziewał, jak dla mnie najsłabszy joint, do którego nie chce mi się specjalnie wracać... A obsada fajna, niby antagonista Patokalipsy miewał już gorsze występy, zasadniczo może zbyt ostro oceniłem również Aleksandra? Utwór jako wypychacz krążka i wsparcie promocyjne pewnie zdał egzamin.

10. OOBE
W jednym zdaniu? Procenty sprawiają, że Planet czuje się jakby tracił kontrolę i był poza swoim ciałem. Ale zasadniczo ciężki track do interpretacji dla audytorium, dość mroczny i wielowątkowy. Że niby wóda to ta druga kobita, za którą podmiot liryczny dostaje w pysk? Odrobinę męczący, monotonny podkład. Znów jestem umiarkowanie zadowolony z odbioru.

11. Sara
Na szczęście mamy przełamanie przytłaczającego klimatu. Kolejny powrót do przeszłości. Coś dużo mamy takich wycieczek na Universum. Może Sara to jakiś substytut Jekateriny. Coś w klimacie... Paznokci Małpy? Leciutki, przyjemny dla słuchacza numer na kojącym beacie. Tylko ta wstawka z Szatana z 7 klasy... No nie lubię takich akcji, co ja na to poradzę, chociaż Joker w kolejnej ścieżce siedzi...

12. Mroczny rycerz
Pamiętam, jak słuchacze zaniepokoili się, że cała płyta będzie komiksowa. Niektóre wersy mogą być odbierane jako utożsamianie się z postacią ze środowiska DC Comics, chociaż chyba bardziej chodzi o te dziwne lęki/fascynacje Planeta nietoperzami i zwykłą sympatię do obrońcy uciśnionych. Wykorzystanie Damiana Basińskiego w klipie to dobry pomysł. Podkład świetnie nabiera rumieńców i koresponduje z nawijką.

13. Wszystko znieść
Specyficzna wariacja kawałka motywacyjnego. Wyobrażam sobie, że może to pomóc niektórym słuchaczom na życiowych zakrętach (coś jak Trzeba Żyć Te-Trisa). Solidne outro, ale bez niczego, co pozostawia szczęki na glebie. Nawiązania do numerów z Pasu Oriona, przekonują nas, że jest w tym wszystkim jakaś ciągłość, a kolejne płyty są ze sobą mocno powiązane. Fajne gitarowe wtręty na podkładzie.

6. Gra o Tron (ft. Arik, Kato, Niti) // SPECIAL EDITION
No i może ze trzy słowa o dodatkowym utworze na krążku w edycji dwupłytowej. Piękna wstawka wokalna, prawdę mówiąc nie jestem pewien, czy to nie jakiś sampel, ale podejrzewam, że to nieznana mi Niti. Planet tutaj buńczucznie, bezkompromisowo, o tym, że środowisko jest kijowe. Arik i Kato słychać, że wyszlifowane zwroteczki. Arik ciągle nawołuje Radka, fajny punch o berserkerze i de nekst best. Widzę w nim spory potencjał, już kilkanaście miesięcy temu zasiliłem jego fanbase. Kato zaś świetnie bawi się powiedzonkami i to jego patent na zwrotkę (pieniądz leży na ulicy, my wolimy podnieść głos czy czarna owca jest syta, młode wilki głodne śpią). Niezbyt odkrywczy temat, ale szkoda, że utwór nie znalazł się również na zwykłej wersji krążka. Przydałby się tam dosadniejszy Planecior w stylówce z #hot16challenge.

Oj, czas przejść do podsumowania. Powiem Wam, że Pas Oriona siadł mi dużo lepiej. Większość ze zwrotek Planeta pozostawiła mi wtedy w pamięci jakiś jeden, dwa mocne wersy. I tutaj zdarzają się przebłyski, ale tekstowo i stylistycznie Universum jest dla mnie nie do przebrnięcia na jeden raz. Fajnie, że Radek kombinuje z flow bardziej niż zwykle, wplata ciekawe hasztagi odwołujące się do mniej znanych postaci popkultury, poprawił dykcję i ma lepszych gości (choć tylko Pyskaty rozje*ał), ale miałem nadzieje na większe oddryfowanie od poprzedniego wydawnictwa ze stajni Aptaun (dupkom i nietoperkom już dziękujemy, kosmos i przeszłość też powoli się przejada...). Dałbym płycie 3.5/5, ale nie sposób nie docenić pracy jaką włożył Eljot, który teraz wyciąga płytę za uszy. Dlatego delikatnie naciągnięte 4/5! Szkoda, że w edycji specjalnej na drugiej płycie nie znalazły się wszystkie instrumentale... Skoro to klasyczna kooperacja MC-Producent, byłoby to uzasadnione, a mimo przyzwoitego poziomu remixów, wolałbym sobie puścić "czystego" Eljota niż maxisingiel utworu, który nie jest czarnym koniem tych zawodów. Artwork, cóż... Poprawny, z daleka twarz wygląda rewelacyjnie, z bliska już znacznie gorzej. Dziwią te ostre, trawiaste ni to cienie, ni to coś... No i chyba ciut za dużo błyszczących gwiazdeczek #czepiam_się_wszystkiego, #grawitacji_też_się_oberwie!
 
Myślę, że gdybym nie znał Pasa Oriona prawie na pamięć, Universum zrobiłoby na mnie dużo lepsze wrażenie... Spotkamy się pojutrze, tej sceny nie opuszczę - czekam więc na rozwój wypadków, żeby już bez sentymentów wypunktować kolejne produkcje. Tym razem udało się wyrwać spod Klątwy Aptaun, ale tylko o włos. Naprawdę o włos...

No, ciekaw jestem czy znaleźliście czas i chęci na przeczytanie ponad trzech stron maszynopisu... Jeśli tak, to bardzo mi miło, czekam na konstruktywną krytykę, zapraszam na fanpage Kultura & Fetysze lub do posłuchania moich rapowych smętów (kliknij tutaj, żeby posłuchać). Pięć!

Okładka płyty pochodzi z oficjalnego facebookowego profilu Aptaun.

czwartek, 12 grudnia 2013

RECENZJA #18: Pas Oriona - Planet ANM/EljotSounds


Miałem zawiesić swoją działalność recenzenta na czas pobytu w Turcji. Muszę jednak zrobić wyjątek i skrobnąć parę słów o Pasie Oriona, tym bardziej że duet poważnie myśli już o kolejnej produkcji. Nie chciałbym za kilka miesięcy odgrzewać starego kotleta, a nie wyobrażam sobie nie przedstawić Wam tak istotnego krążka. Planet nie próżnuje - wielkimi krokami zbliża się płyta z Bonsonem (kiedyś Bonusem, nie mylić ze wschodzącą gwiazdą polskiej sceny; Pozdro 600!). Ależ to będzie stężenie truskulu, kanaliki łzowe gimnazjalistek mogą tego nie wytrzymać!

Dobra, koniec śmieszków. Zasady są proste - oceniam po kolei każdy kawałek, uwagę ogniskując na tekstach (można powiedzieć, że na tym znam się najlepiej). Bez zbędnej wazeliny, choć nie roszczę sobie prawa do obiektywności. Jestem bardzo nieobiektywny i wiecie co? Dobrze mi z tym. Ale najpierw scenka wprowadzająca... [jeśli Twój czas jest zbyt cenny opuść poniższy fragment fabularny]

Stambuł. Wieczór. Wracam styrany z komisariatu policji, po drugiej stronie miasta. Dużego miasta. Nie, nie mam kłopotów z prawem, po prostu wyrabiam pozwolenie na pobyt w kraju Atatürka. Standardowa procedura - długie kolejki, urzędnicza opieszałość i upierdliwość. Która to kłoda pod nogi rzucona emigrantom? Musiałem zmienić coś w życiu. Bierz menażkę i kajet, pisz baśnie i dramaty ale pędź w nieznane - te wersy zmotywowały mnie do wędrówki. Na szczęście w metrobusie znalazło się miejsce siedzące, więc ze spokojem mogę stworzyć jedność z moimi granatowymi słuchawkami Philipsa. Katuję standardowy secik: Garou, Grechuta, Te-Tris, no i oczywiście Planet. Nie słucham zbyt głośno, żeby spod przymkniętych powiek kontrolować sytuację wokół, nie stracić czujności. Wczoraj w nocy nie spałem, która to noc z rzędu? W końcu tyle się nasłuchałem o kieszonkowcach, fundamentalistach i łowcach turystów. Wiem, że nie pasuję zbytnio do tego obrazka. Moje oczy są zbyt niebieskie, a włosy zbyt jasne. Ot, ironia - Trzecia Rzesza przyjęłaby mnie jak syna. Ale nie Republika Turecka. Tutaj jestem obcy na wszystkich płaszczyznach, szczególnie kulturowej. W odbiciu szyby widzę, że niektórzy przyglądają mi się uważnie. A może to tylko moje paranoje? Ciche szepty, czy to nie dziwne? Wreszcie Hadımköy - moja stacja. Przedostatnia na trasie. Jak na złość zaczęło padać, co nie jest zbyt częste o tej porze roku. W kroplach deszczu widzę resztki ludzkich sumień. Na szczęście mam na sobie lekką kurtkę. Zarzucam kaptur. Śliskie, żelazne schody. Później kładka na której dzielnie mokną sprzedawcy tanich pasków, podróbek perfum, kiczowatych zabawek, jedzenia. W pośpiechu zasłaniają towary folią, niektórzy zwijają interes. Podejrzane typy, każdy jeden. Skórzane kurtki, mocno nasunięte czapki i złote zęby. Widoczność jest bardzo ograniczona, stukot deszczu potęguje napięcie. Z czasem będziesz obojętny, ale póki co to cierpisz, księżyc znowu w pełni. Szybkim krokiem schodzę po ostatnich schodach, mijam stację benzynową. Droga do celu tak cholernie się dłuży. Jeszcze tylko czmychnąć koło siedliska bezpańskich psów i... jestem w Başarı  Yurdu. Wymiana uprzejmości z ochroniarzem w recepcji i śmigam na szóste pięterko. Pieszo. Windy pracują tutaj bardzo kreatywnie. Wyłapuj sygnał, bo wciąż wisi nad miastem!

1. Pas Oriona
Przyzwoite otwarcie płyty, refren zaprasza do sprawdzenie całości. Tak się robi dobre introdukcje! Słusznie, że pierwsze dwie szesnastki nie są rozdzielone, bo przerywników byłoby zbyt dużo. Zabawa klasycznym motywem rap-prostytutka, została ujęta w nieszablonowy, Radkowy sposób. Na plus też patent ze słowami-kluczami rozpoczynającymi zwrotki. Najefektowniejszy wers? Ten z hasztagiem o Luxurii. I może czwórka o watasze kumpli. Nie łapię za to sensu z tymi separatystami. Smaczek dla spiskowców - zaczepka Mediuma?

2. Spal moje zdjęcia
Jeden z ulubionych numerów, ale chyba zbytnio osłuchał się w oryginalnej wersji przez co całość nie siedzi już tak dobrze (mimo, że Eljot przecież nie spieprzył). Sporo prawdy i o klęczących, i o spalonych mostach. Tekst posiada walory terapeutyczne, bo przecież każdy ma swoją Jekaterinę, której należy się kilka gorzkich słów, prawda?

3. Chiroptera
Tajemniczy, przemyślany numer z klimatycznymi filmowymi wstawkami i trzepotem błoniastych skrzydełek. Nie będę się tutaj pastwił nad ShIrukenami, brzmi to nawet swojsko. Ładna linijka z Gwiazdą Śmierci. Któż dzisiaj nie ma popapranych emocji? Masz tytanowy pancerz? Good 4 U. Nie wiem czy zapamiętam Oriona na zawsze, ale niektóre wersy cofam już od dłuższego czasu. Możecie być z siebie dumni - każdy jeden z Legionu.

4. Nie odchodzę (ft. Bonson, Ekonom)
Dobrze, że nie każdy producent uważa sample za pory, który należy posiekać przed wrzuceniem do sałatki. Moim zdaniem najlepszą zwrotkę machnął Ekonom, który jednak zinterpretował temat nieco inaczej niż towarzysze. Na szczęście pod koniec utworu szesnasteczkę ponownie rzucił Planet i zrehabilitował się za średnie pierwsze wejście (zgrabnie podsumowując świeższą część swojej twórczości, czym wsparł przedmówcę na bicie). Pułapka: obrażając Ziemian obrażamy wszystkich słuchaczy, także swoich. No i co ma oznaczać metafora zdmuchnąć ze zdjęć kurz? Odgrzebanie przeszłości? Bonson tym razem nie zachwycił.

5. Panie
Treściwy numer, Radek celnie wypunktował ludzkie wątpliwości w pierwszej zwrotce (może tylko za bardzo pojechał z tymi księżmi, nie dajmy się zastraszyć lewackiemu lobby! księża pedofile -tfu!- to promile!). Druga zwrotka to zamiana postawy roszczeniowej na prośby i podziękowania - zręcznie, bez Ablowskiego podlizywania się. I na koniec mamy zwieńczenie w postaci powtarzającego się monologu do Pana. Plus klasyczne wersy o Jekaterinie. Niezła metafora zimnej kawy. Tylko jedno zastrzeżenie: ja rozumiem, że każdy chciałby mieć featka z Bogusiem Lindą, ale nie pasuje mi to tutaj za bardzo. Albo wywalić EKG. Coś za coś, za dużo ozdobników.

6. Nie rozmawiaj z duchami (ft. Bogu Bogdan, Quebonafide)
Quebonafide i Bogu Bogdan zjedli. Zarówno od strony flow, świeżości tekstu i dynamicznych podbić. Kosmiczne follow-upy Queby. Aż żal, że Planet nie podszedł do tego utworu tak niekonwencjonalnie jak goście, a przecież potrafi (patrz: Baśka czy Kozak na zapięcie). Krążkowi wyszłoby to na dobre. Gałęzie na drzewach nie zetną mi skrzydeł - czyżby to o Smoleńsku? ;> No i wspomnieć trzeba, że aranżacja beatu mistrzowska.

7. Tańcząc w ciemnościach
Kandydat do hymnu samotników, domatorów i nocnych pisarczyków. Kolejny świetny hook na refrenie i uczta dla uszu na zakończenie utworu. Planet to wytrawny nocny tancerz! Nie tykać mu słuchu! I prawdę mówiąc tylko tyle możemy powiedzieć o tym traczku, oprócz beatu nic nie jest wielkim zaskoczeniem. Może tylko to, że dowiadujemy się, że autor nie mówi NIE jeśli chodzi o ślub z Jekateriną...

8. Potrafię latać (ft. Rahim)
Nagroda za najweselszą zwrotkę trafia do Rahima. Wraz z nagrodą za największe niewpasowanie się w klimat krążka. Na Pasie Oriona nie można być tak szczęśliwym. I rymy takie... niby poprawne, ale jakby tworzone na siłę. No sorry, jak dla mnie najsłabsza zwrotka na krążku, głównie przez opowieść o zbyt poukładanym życiu. Może przemawia przeze mnie zazdrość? Planet poprawnie. Ciekawe tylko kim jest tajemniczy ktoś występujący obok Brata.

9. Potrzebuję tego
Świetne muzyczne wprowadzenie. Idealny, plastyczny obraz umęczonego rapera na pogorzelisku, gdzieś pośrodku szarych blokowisk. I ta postać Majstra od grzejników w refrenie - genialna, sam nie wiem dlaczego. Dramatyczne, krzyczane podbicia na plus! Najlepszy dystych? Nie byłem sobą albo może to właśnie byłem ja. I może to właśnie tamte noce tak mi odmieniły świat. I Hank Moody się pojawił, dobrze, bardzo dobrze.

10. Gdy opadnie popiół (ft. Devoice)
Wreszcie track niosący nadzieję, ale w nienachlany, niecodzienny sposób. Nie ma tutaj pieprzenia typu weź się w garść, a wszystko się ułoży. Po wybuchu wulkanu potrzeba czasu, żeby sytuacja wróciła do normy, żeby popiół opadł. Dinozaury odpadną, małe ssaki przetrwają. I ten kojący, kobiecy refren uzupełniany refrenową prawie-recytacją Planeta. Bez ściemy - zapętlałem ten kawałek w chwilach, kiedy było najciężej. Podprogowo czuć jednak pazur i pewność siebie rapera - nie ta to inna, wjedzie z butem Orion. Najlepszy utwór na płycie.

11. Lucid dream (ft. Dj Krug)
Bardzo osobiście. Chyba każda ważniejsza płyta musi zawierać utwór taki jak ten - autobiograficzną sagę. Mamy tutaj dobrze wyważoną mieszankę problemów alkoholowych, wspomnień ze znajomkami (wymienionymi z ksywek) i kobietami (nie wymienionymi), a także autorski przegląd dokonań aż do wkroczenia w szeregi Aptaun Records. Całość ładnie współgra z klasycznymi skreczykami Dj Kruga. Uwielbiam początek: czy to jest jeszcze moje życie, czy już storytelling? W ogóle cała pierwsza zwroteczka spójna, ale się nie utożsamiam.

12. 96
Bartek dla Planeta to chyba taki Proof dla Eminema (oczywiście z poprawką, że w tej pierwszej historii nie ma gunów). Osią napędową zwrotek jest motyw co by było gdyby. Dobrze wplecione wątki biograficzne o Elektryku i chłopaku co chciał skakać z okna, bo matma była za ciężka. Jakie to się wydaje szczeniackie. Ale o co chodzi z tą łapą upierdoloną w sznyty? Mam nadzieję, że się nie ciąłeś Radek, nie przystoi! Też pamiętam styropianowe myśliwce. I ten smutek, kiedy otwierając pierwszego uszkodziłem kadłub :C Jaśminowa herba oddziałuje na emocje, tak jak Majster, choć trudno wyjaśnić dlaczego. Po prostu fajnie brzmi.

13. Wyżej
Nie było wcale ciężko dojść do końca albumu! Planet wspomina tutaj o wszystkich utworach na płycie, co jest zawsze fajnym patentem na outro. Ciekaw jestem czy naprawdę zmienisz grę. Nie sądzę. Będziesz po prostu jej silnym ogniwem. Kolejna solowa płyta ma bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę, obyś to udźwignął! Pokręcone to trochę - wiara, tańce w ciemnościach, melanże, ostry sprzeciw wobec ślubu (rozumiem, że za wyjątkiem tego z Jekateriną). Ale dobrze, nie chcemy tutaj świętoszków i jednowymiarowców.

14. Spal moje zdjęcia (REMIX, ft. ZdunO)
Ooo tak, ten bicik tutaj pasuje jak ulał! Ciekawa sytuacja z oceną gościnnej zwrotki. Na początku byłem bardzo sceptyczny... ot, trochę bluzgów i gniewu, ale po kilkukrotnym przesłuchaniu polubiłem tę szesnastkę. Słyszysz? Nie każ mi żebym krzyknął. Zaraz, jesteś tego pewna? Spie#dalaj! Co za nieprzewidywalny wordplay! Tak, ZdunO ma zdecydowanie coś więcej niż tylko zeza! Sauron!

15. Ku rozwidleniu rzeki (prod. Matek)
Jeden utwór, a mamy w nim zawarty cały wachlarz uczuć i zachowań migrantów! Tęsknota, chęć zarobku, zapomnienie o prawdziwej ojczyźnie, szukanie ukojenia w procentach. Krótka wstawka o Agnes to liryczny majstersztyk. I jaki ładny refren! Babilon, drzewo szczęścia - mało kto potrafi tak pięknie tańczyć na granicy realizmu i patosu! Rozwidlenie rzeki jak Nil, urbanistyczny plan niczym Piramidy w Gizie... Aż żal, że nie pochodzi się ze Szczecina!

16. Lot nad kukułczym gniazdem (prod. Foux)
Jak Radek wyciągnął falset w tym chwytliwym refrenie? Nikt nie wie... Kawałek kojarzy mi się z mały hymnem śniących o potędze. Niektóre linijki (jak dla mnie) nieśmiertelne: Marzą mi się Fiordy, chociaż nigdy tam nie byłem. Nie byliśmy. czy Daj mi klucz do tej klatki, w której siedzę od lat, w której siedzę co dnia, ch#j że to gniazdo orła. Nawoływanie i bronienie się przed McMurphym sprawia, że utwór jest odrobinę creepy, coś jak Chiroptera! Oj Radek, żebyś tylko nam nie odpłynął w życiu jak w tekstach!

Szybkie podsumowanie, bo i tak już popłynęliśmy z długością tego postu (pewnie niewielu zacznie czytać, a nieliczni doczytają do końca). Płyta raczej smutna, refleksyjna. Podmiot liryczny nie stroni od kobiet, procentów i swoje przeżył. Zdaje się być równym chłopem obdarzonym ponadprzeciętną wrażliwością. Z utworów możemy wydedukować, że ceni sobie lojalność i oddanie. Delikatny powiew świeżości na scenie, głównie ze względu na ciekawe, odrobinę poetyckie teksty, dojrzały, "niestudencki" styl i specyficzny tembr głosu. Za teksty daję 4.5/5, bo czasem przydałby się jakiś mocniejszy punch ;)

PS: Wiem, że EljotSounds zasłużył na dużo więcej uwagi w tym tekście, ale że jestem głuchy jak pień i nie chcę ośmieszać się swoją wiedzą na temat podkładów, ograniczyłem się jedynie do kilku drobnych uwag. Trzeba jednak powiedzieć, że dał z siebie wiele. Jest beatmakerem o ukształtowanym stylu i guście. Moim zdaniem Radek ma niesamowite szczęście, że nawiązał tę kolaborację.

To moja pierwsza recenzja muzyczna. Zostaw mi jakiś konstruktywny komentarz! 5!

Edit: Wymyśliłem też, że będę podsyłał każdą recenzję do artystów z prośbą o krótki komentarz, po czym umieszczę go pod recenzją.