Pokazywanie postów oznaczonych etykietą #13. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą #13. Pokaż wszystkie posty

piątek, 19 grudnia 2014

RECENZJA #52: Universum - Planet ANM/EjlotSounds


Niewiele ponad rok temu pisałem swoją pierwszą "kreatywną" recenzję muzyczną. Pamiętacie co to był za krążek? Pas Oriona! Z nieskrywaną dumą i nostalgią wspominam tamten wpis, całkiem nieźle bawiłem się redagując autobiograficzny wtręt nadziewany smutnymi wersami Planeta (kliknij tutaj, żeby przeczytać).

A teraz? Słucham sobie muzyki leniwie i komfortowo, z gorącą herbatką i nadziewanym piernikiem, w cieplutkim szlafroku. Kilka minut temu skończyłem rozwieszać świąteczne lampki i złote łańcuchy nad biurkiem. Na stojaku z płytami, obok zdjęcia z wakacyjnego wyjazdu z Dziewuchą, znalazła się mała choineczka. Słowem: cholernie dużo może się zmienić w ciągu jednego roku. Można zbudować na nowo całe Universum! Rok temu minąłem Pas, jestem w domu!
 
Tradycyjnie przypominam o mojej nieobiektywności i zogniskowaniu uwagi na tekstach (sorry Eljot, chciałbym napisać coś świadomego i kompetentnego o Twoich świetnych podkładach, ale... bliżej mi do słowa pisanego, niż nutek). Przebrnijmy więc przez cały krążek. Kawałek po kawałeczku.

1. Universum
Świetne pianinkowe wprowadzenie, dużo refleksyjnych odwołań do poprzedniej płyty, to na plus. Red alert: nawiązania i metafory do przestrzeni kosmicznej powoli się wyczerpują! Refren raczej nie przypadł mi do gustu, początkowo miałem problem ze zrozumieniem środkowej kwestii wyskrzeczanej przez wokalistkę, ale wyjście z Rośnie Tweee Uniweeersuuum! jakoś ratuje sytuację. Druga zwrotka Radka ciut gorsza od pierwszej, na moje ucho oklepana, dobrze że pod koniec nawiązuje do refrenu, co ponownie ratuje sytuacje. Już drugi raz. Oby to były słabe dobrego początki... Klawiszowe wariacje w drugiej szesnastce zapisuję po stronie zalet! Ale nie wpadła mi w oko ta czerwona sukienka, oj nie wpadła... Osobiście żałuję, że refrenu nie wykonała Justyna Kuśmierczyk albo K-Leah...

2. Pęd powietrza (ft. Rover)
Chaotyczny kawałek, ale chyba taki właśnie jest pęd powietrza... Wykorzystywanie fragmentów utworów Fatum zawsze na propsie, a agresywny, elektroniczny bit pasuje jak ulał! Co do zwrotek dwóch Panów... Żaden punch nie utkwił mi specjalnie w pamięci. Sierść i mięso kocurów się pali. No pali się i co? Rover rozwija się technicznie, co dobrze wróży w perspektywie nowych solowych materiałów, ale ta gościnka trochę trąci odrzutem i koktajlem pretensji. Moim skromniutkim zdaniem, tym razem raperzy nie zaplanowali sensowej linii emocjonalnej numeru, nie widzę punktu kulminacyjnego, a temat przewodni gdzieś nam przenika przez palce... Jak wiatr? I mamy wiele krzyku o niczym. No cóż, po Jestem Legendą ostrzyłem sobie zęby na ponowną kolaborację. Zawiodłem się.

3. Jekaterina nie żyje
Oho, już sam tytuł odpowiednio elektryzuje. Panorama na wstępie potęguje klimat niepewności i dyskomfortu. To była piękna, chora jazda z tym ideałem wymyślonym przez Planeta. I właśnie przez pryzmat tych wszystkich wcześniejszych kawałków, trójkę na krążku przyjąłem ciepło i życzliwie. Kilka fajnych zmian tonacji i barwy głosu w nawijce nie uszło mojej uwadze, cała seria nawiązań do Amy Winehouse smaczna i nienachlana. Gdyby to nie było pożegnanie Jekaterinki, to numer zaliczyłbym do najsłabszych na płycie, ale tak - jest ok. Jak do tej pory TYLKO okej!

4. Siema Hejter (ft. Pyskaty)
Siema Werter! Oj, przepraszam, coś mi się pokręciło. Lubię takie niuskulowo/trapowe wycieczki Radka, tego najbardziej mi brakowało na Pasie. Muszę także przyznać, że Pysk popłynął rewelacyjnie, dając najlepszą gościnną zwrotkę na płycie. Ależ on jest świeży po (i na) tym PitStopie! Dystych, którym podsumował swoje trzy solowe materiały, jest po prostu mistrzowski! Hmm... Po chwili zastanowienia stwierdzam, że wszystko tam jest mistrzowskie! Dystans w swojej zwrotce uratował gospodarza przed byciem zjedzonym. Lepszy Fanbase Emo niż Fanbase Gender & tortowa z Biedronki! <3 Płyta zaczyna hulać od 4 kawałka!

5. Dupy z LO
Celnie wypunktowany temat! Ach, liceum... Siatkareczki, tancereczki, nieśmiałe, ale zadbane proce... Aż sobie przypomniałem, że ktoś tam organizuje spotkanie wigilijne naszej starej klasy, ale coś nie mam ochoty iść... Ale do rzeczy: mocne, życiowe wersy Planeta. Sam z zainteresowaniem patrzę na rozwój poerazmusowych związków Polek z Turkami! Z tym drzewem nie do końca łapię przenośnię, chodzi o jakiś emocjonalny tartak? Kiedyś miały życie w dupie, teraz mają w brzuchu - nie da się bardziej bezpośrednio. Ja to lubię, chuj ci w pałę! Piskliwa wariacja w refrenie dodaje egzotycznego smaczku, świetnie uzupełnia klimat. Ten numer to kandydat do najlepszego na płycie! Ale klip cieniutki jak barszczyk, jakieś inspiracje Bondem, lecz same przeciągania się lasek... Nie żebym był waginosceptykiem, ale zabrakło w tym jakiegoś błyskotliwego pomysłu.

6. Nie mam już sił
Wita nas odważny, demotywujący refren zaśpiewany à la The Game. Krótki strzał. Na początku byłem oburzony - toż to Potrzebuję tego 2! Ale nic bardziej mylnego, po chwili zastanowienia i krótkiej, sztucznawej (obstawiam, że ustawionej) rozmowie zacząłem dostrzegać niuanse. Tym razem to chyba krótkotrwałe zwątpienie, w Potrzebuję tego mam przed oczyma dużo dłuższy marazm. A tutaj? Planet zapewne wróci do biegania i skoków bez lekceważenia ogumienia! Za wykminienie linijki z Markiem Chapmanem - potężne oklaski!

7. Esperanto
Francuski sampelek, jasny Planet, fajny teledysk. Nic dziwnego, że to poszło na drugi singiel! Nie lubię tylko tych fetyszów z zezem i skrzywionym uzębieniem, a motyw pojawił się już w Baśce - ghrr! Gavlyn, Gavlyn, mam w pamięci kilka głębszych wieczorów, kiedy w tle zapętlaliśmy ją w opór! W ogóle fajny motyw przewodni numeru, że niby Esperanto, brak barier w komunikacji! Też bym się wkurzył, jakby mi wmawiali, że ten kawałek jest smutny! Jest bardzo, bardzo pozytywny, jak na standardy Radosława ma się rozumieć! ;)

8. Czy pozwolisz
Ale już się rozpisaliśmy, w Internetach to niedopuszczalne! W twórczości Szczecinianina cenię to, że potrafi skupić się na drobnym elemencie (osoba, zdanie, wspomnienie) i wokół niego zbudować fabułę opowieści. Taką sytuację mamy w tym przypadku. Jest emocjonalnie, rozśpiewanie (w ogóle Planet podśpiewuje i nuci prawie w każdym refrenie). Czyżbym widział nawiązanie do Wyścigu z czasem? Świetny film! A talerze i bębny w podkładzie siedzą miodnie! Typowy numer na wypełnienie płyty; bez fajerwerków, bez niewypałów.

9. Mentalista
Rzeka marzeń, wtórne punche z Doktorem Housem, Spielbergiem, braćmi Wright... Zdaje mi się, że MNIA jest już jednoosobową manufakturą dobrych wstawek, lecz śpiewanych na to samo kopyto. Jest jeszcze Miuosh, ale choć przyjemnie szczery i nawet zaskakujący, to nadal nastawiony na naturalistyczny opis syfu. (Nie)wszystko dobrze grane jest - EjlotSounds! Kto by się spodziewał, jak dla mnie najsłabszy joint, do którego nie chce mi się specjalnie wracać... A obsada fajna, niby antagonista Patokalipsy miewał już gorsze występy, zasadniczo może zbyt ostro oceniłem również Aleksandra? Utwór jako wypychacz krążka i wsparcie promocyjne pewnie zdał egzamin.

10. OOBE
W jednym zdaniu? Procenty sprawiają, że Planet czuje się jakby tracił kontrolę i był poza swoim ciałem. Ale zasadniczo ciężki track do interpretacji dla audytorium, dość mroczny i wielowątkowy. Że niby wóda to ta druga kobita, za którą podmiot liryczny dostaje w pysk? Odrobinę męczący, monotonny podkład. Znów jestem umiarkowanie zadowolony z odbioru.

11. Sara
Na szczęście mamy przełamanie przytłaczającego klimatu. Kolejny powrót do przeszłości. Coś dużo mamy takich wycieczek na Universum. Może Sara to jakiś substytut Jekateriny. Coś w klimacie... Paznokci Małpy? Leciutki, przyjemny dla słuchacza numer na kojącym beacie. Tylko ta wstawka z Szatana z 7 klasy... No nie lubię takich akcji, co ja na to poradzę, chociaż Joker w kolejnej ścieżce siedzi...

12. Mroczny rycerz
Pamiętam, jak słuchacze zaniepokoili się, że cała płyta będzie komiksowa. Niektóre wersy mogą być odbierane jako utożsamianie się z postacią ze środowiska DC Comics, chociaż chyba bardziej chodzi o te dziwne lęki/fascynacje Planeta nietoperzami i zwykłą sympatię do obrońcy uciśnionych. Wykorzystanie Damiana Basińskiego w klipie to dobry pomysł. Podkład świetnie nabiera rumieńców i koresponduje z nawijką.

13. Wszystko znieść
Specyficzna wariacja kawałka motywacyjnego. Wyobrażam sobie, że może to pomóc niektórym słuchaczom na życiowych zakrętach (coś jak Trzeba Żyć Te-Trisa). Solidne outro, ale bez niczego, co pozostawia szczęki na glebie. Nawiązania do numerów z Pasu Oriona, przekonują nas, że jest w tym wszystkim jakaś ciągłość, a kolejne płyty są ze sobą mocno powiązane. Fajne gitarowe wtręty na podkładzie.

6. Gra o Tron (ft. Arik, Kato, Niti) // SPECIAL EDITION
No i może ze trzy słowa o dodatkowym utworze na krążku w edycji dwupłytowej. Piękna wstawka wokalna, prawdę mówiąc nie jestem pewien, czy to nie jakiś sampel, ale podejrzewam, że to nieznana mi Niti. Planet tutaj buńczucznie, bezkompromisowo, o tym, że środowisko jest kijowe. Arik i Kato słychać, że wyszlifowane zwroteczki. Arik ciągle nawołuje Radka, fajny punch o berserkerze i de nekst best. Widzę w nim spory potencjał, już kilkanaście miesięcy temu zasiliłem jego fanbase. Kato zaś świetnie bawi się powiedzonkami i to jego patent na zwrotkę (pieniądz leży na ulicy, my wolimy podnieść głos czy czarna owca jest syta, młode wilki głodne śpią). Niezbyt odkrywczy temat, ale szkoda, że utwór nie znalazł się również na zwykłej wersji krążka. Przydałby się tam dosadniejszy Planecior w stylówce z #hot16challenge.

Oj, czas przejść do podsumowania. Powiem Wam, że Pas Oriona siadł mi dużo lepiej. Większość ze zwrotek Planeta pozostawiła mi wtedy w pamięci jakiś jeden, dwa mocne wersy. I tutaj zdarzają się przebłyski, ale tekstowo i stylistycznie Universum jest dla mnie nie do przebrnięcia na jeden raz. Fajnie, że Radek kombinuje z flow bardziej niż zwykle, wplata ciekawe hasztagi odwołujące się do mniej znanych postaci popkultury, poprawił dykcję i ma lepszych gości (choć tylko Pyskaty rozje*ał), ale miałem nadzieje na większe oddryfowanie od poprzedniego wydawnictwa ze stajni Aptaun (dupkom i nietoperkom już dziękujemy, kosmos i przeszłość też powoli się przejada...). Dałbym płycie 3.5/5, ale nie sposób nie docenić pracy jaką włożył Eljot, który teraz wyciąga płytę za uszy. Dlatego delikatnie naciągnięte 4/5! Szkoda, że w edycji specjalnej na drugiej płycie nie znalazły się wszystkie instrumentale... Skoro to klasyczna kooperacja MC-Producent, byłoby to uzasadnione, a mimo przyzwoitego poziomu remixów, wolałbym sobie puścić "czystego" Eljota niż maxisingiel utworu, który nie jest czarnym koniem tych zawodów. Artwork, cóż... Poprawny, z daleka twarz wygląda rewelacyjnie, z bliska już znacznie gorzej. Dziwią te ostre, trawiaste ni to cienie, ni to coś... No i chyba ciut za dużo błyszczących gwiazdeczek #czepiam_się_wszystkiego, #grawitacji_też_się_oberwie!
 
Myślę, że gdybym nie znał Pasa Oriona prawie na pamięć, Universum zrobiłoby na mnie dużo lepsze wrażenie... Spotkamy się pojutrze, tej sceny nie opuszczę - czekam więc na rozwój wypadków, żeby już bez sentymentów wypunktować kolejne produkcje. Tym razem udało się wyrwać spod Klątwy Aptaun, ale tylko o włos. Naprawdę o włos...

No, ciekaw jestem czy znaleźliście czas i chęci na przeczytanie ponad trzech stron maszynopisu... Jeśli tak, to bardzo mi miło, czekam na konstruktywną krytykę, zapraszam na fanpage Kultura & Fetysze lub do posłuchania moich rapowych smętów (kliknij tutaj, żeby posłuchać). Pięć!

Okładka płyty pochodzi z oficjalnego facebookowego profilu Aptaun.

poniedziałek, 22 września 2014

REFLEKSJA #13: Siatkarski Janusz

Ale jak to niezaliczony punkt?
#zwycięstwo_wymyka_się_z_rąk!

Jestem siatkarskim Januszem (choć znalazłbyś kilka historycznych wycinków w moim archiwalnym, sportowym segregatorze), ale niesamowicie cieszy mnie sukces i potencjał młodych polskich zawodników. Przecież to niepojęte, jak głęboką kadrą dysponujemy. Kto jeszcze kilka miesięcy temu na poważnie myślał o Mateuszu Mika? Kto podejrzewał, że solidny trzon reprezentacji będą stanowili gracze Asseco Resovia Rzeszów i ZAKSA Kędzierzyn-Koźle? Że Paweł Zagumny, nie bójmy się tego określenia, gracz z czołówki rozgrywających na świecie, udźwignie ciężar odpowiedzialności i poprowadzi nas do najcenniejszego krążka? Że złota epoka PGE Skry Bełchatów może zostać poważnie zachwiana, a jej kolejne marsze po mistrzostwo mniej oczywiste niż kiedyś (z niesłychaną niecierpliwością czekam na tegoroczną PlusLigę)? Że będziemy kuszącym kierunkiem transferowym dla Włochów, Niemców, Argentyńczyków i Rosjan, przynajmniej jeśli chodzi o kosmiczny poziom sportowy i niespotykany pod innymi szerokościami geograficznymi poziom zainteresowania dyscypliną.

Trener żółtodziób Stephane Antiga, wybitny specjalista Philippe Blain tylko w roli asystenta i mentalista Jakub Bączek. Niepowołanie Kurka i paru innych wyróżniających się ostatnimi laty zawodników, bo nie ma gry za zasługi i kwestionowania decyzji trenerskich. W trzeciej fazie grupa z Brazylią i Rosją. Dużo niezgranych przed turniejem rąk. Ale udało się! Mamy krążek w kolorze miodu. Ależ to słodka wygrana gospodarza mistrzostw!

Kilku znajomych narzekało, że jak finał, to wrzucili na otwarty kanał, żeby mieć większe wpływy z reklam. Że Komorowski chciał ocieplić swój wizerunek w mediach (czy mi się zdawało, czy w pomeczowym wywiadzie wspomniał o... piłkarzach?) i to było jedynym, JEDYNYM powodem jego prośby skierowanej do Solorza. A gdzie zwyczajna radocha, że będzie można obejrzeć finał w godziwych warunkach, bez internetowych zacięć i irytujących reklam? Mam w nosie ile zarobili na tym organizatorzy, oglądalność była w granicach 10 milionów widzów i to się dla mnie liczy. Wielkie święto narodu, święto współczesnych gladiatorów, korespondencyjny odwet za historię (chociaż wiem, że to bezsensownie analizować to w takich kategoriach...)! Co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy!

Oby sukces przyczynił się do wzmożonej frekwencji w szkółkach siatkarskich. Dla mnie jest już za późno, ale miło będzie mi się grało w siatę w najbliższych kilku tygodniach, pamiętając że jesteśmy w tym NAJLEPSI NA ŚWIECIE! Kto się spodziewał, że będziemy tłuc Brazylię z taką regularnością? Bo na pewno nie Giba i Ricardo! ;)

sobota, 7 grudnia 2013

ERASMUS LIFE #13

Ciut lepiej niż w akademiku trzeba przyznać... ;]
Dziś piszę w stanie błogiego przejedzenia. Dzieje się tak, kiedy najpierw jem obiad na uczelni, a po południu, ktoś miły wręcza mi swoją legitkę, mówiąc: Nie mogę zjeść dzisiaj w akademiku, wychodzę. Możesz skorzystać z mojej karty jeśli chcesz, smacznego. I wtedy nie ma takiej opcji, żeby czegoś w siebie nie wcisnąć. Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda!


Poprzedni weekend był mocno historyczny. Najpierw zjedliśmy wykwintne i smaczne śniadanie w Akdeniz Hatay Sofrası (co aż takie historyczne nie było), a później ruszyliśmy do Panorama 1453 Museum, w którym podziwiać można olbrzymi obraz przedstawiający zdobycia Konstantynopola przez wojska Mehmeda II. Miało to być początkiem wielkiej, europejskiej ofensywy Imperium Osmańskiego, ale na szczęście na drodze stanął Jan III Sobieski. Oprócz malowidła, które ma grubo ponad 2 tysiące metrów kwadratowych, można przyjrzeć się potężnym działom i szczątkom oryginalnego ekwipunku. Robi wrażenie.

Jest mały dreszczyk jak stoi się za blisko, bez kitu!
Poza zaproponowana przez mojego fotografa w średni wieku...
Po zwiedzaniu ustawiłem się z Osmanem. Czekałem na niego tak długo, że z nudów powłóczyłem się po okolicy, zrobiłem kilka zdjęć pozostałością murów i próbowałem się uwolnić od towarzystwa Turka w średnim wieku, który wykazywał nadzwyczaj dużą chęć do interakcji i rozmów... po turecku.

W końcu przybył mój kompan. Mieliśmy nadzieję, że dorwiemy jakieś bilety z drugiego obiegu na derbowy mecz, ale się nie udało. Mecz obejrzeliśmy u jego znajomych, na projektorze. Było kilku kibiców Beşiktaşu, kilku Fenerbahçe. Czasami dochodziło do ostrzejszej wymiany poglądów, ale obyło się bez rękoczynów. A mecz był naprawdę gorący - 6 goli, 2 czerwone kartki, 3 nieuznane bramki... Myślę, że remis 3:3 to sprawiedliwy wynik, choć oczywiście jako Kanarek czuję się zawiedziony. Nie mniej niż remisem z Zagłębiem i porażką z Koroną...

Aj, aj! Mały hazardzista!
Osmanek tuż przed pierwszą lekcja polskiego!
No elegancko się ogląda meczyk w takich warunkach!
Ah, no i wreszcie zawitałem do Yerebatan Saray - Cysterny Bazyliki zbudowanej w VI wieku! Aż wstyd, że dopiero teraz, ale lepiej późno niż wcale. Cudowne miejsce - świeże powietrze, półmrok, wilgoć, względna cisza i setki marmurowych kolumn. Na dnie podziemnego jeziorka pływają dobrze wykarmione sumy.
Yerebatan Saray
Nie patrz Jej w oczy, bo zamienisz się w kaaaa... aaa... a...

Do akademiku wróciłem po północy, jak zawsze nikt o nic nie pytał. A pamiętam jak straszyli, że po północy to nie można wracać, że nie wpuszczą etc. Takie gadanie...

Dzisiaj kolejny ekskluzywny materiał pt. Tureckie koty. Mam więcej zdjęć tych małych bestyjek, ale wybrałem pięć najlepszych, żeby Was nie zmęczyć.

Ryży Łowca - szybki i zręczny, koci kobieciarz
Dachowy Mędrzec - posturą ustępuje pobratymcom, ale to on rozwiązuje
większość sporów w lokalnych społecznościach
Zwiadowca z Południowej Przystani - niech was nie zmyli jego niewinny,
słodki pyszczek. Wystarczy jedna chwila nieuwagi i... zaczniesz stygnąć
z rozoraną krtanią
Nocna mara - postrach wszystkich gryzoni, grasuje
głównie w dokach i podłych dzielnicach
Don Pomarańcz - herszt wszystkich miejskich kocurów, wychował go
cuchnący rynsztok, w którym czuje się jak ryba w wodzie
PS: Nie wiem czy pisałem, ale zgubiłem swojego Parkera. Tego, którego (z powodzeniem) używałem na maturze, wszystkich egzaminach na uczelni i którym pisałem teksty piosenek. Na początku się strasznie zasmuciłem, bo dawał mi sporą pewność siebie (wierzyłem nawet, że kiedy czegoś nie będę umiał, to długopis mnie uratuje). Ale potem pomyślałem sobie -  Maciej... I tak dźwigasz na barkach zbyt duży bagaż sentymentów. Potencjał tkwi w tobie, nie jakimś narzędziu.

Wieża zegarowa Dolmabahçe nocą *.*
Takie perełki można znaleźć w księgarniach! :O
PS2: à propos kocurów, jest jeszcze jeden, którego odkryłem, a zwą go Emen!

Mieć stałą pracę? To jak z dupami,
Albo szybko ją rzucę, albo powoli ją stracę.
                               ~Emen, Trochę dłużej

wtorek, 13 sierpnia 2013

RECENZJA #13: Wyborowa Watermelon & Mint Fresh



Według szanownej Pani Lidki z osiedlowego składu - absolutny hit sezonu. Mówiła tak pięknie i kwieciście, że się skusiliśmy. Chwyciłem szybko flaszkę za pazuchę i pędem ruszyliśmy w stronę domostwa naszego trzeciego towarzysza. Zapowiadał się całkiem miły wieczór - trzej muszkieterowie, eliminacje do Ligi Europejskiej i napój spirytusowy o smaku arbuza z nutą mięty. Nasza drużyna miała złoić skórę niżej notowanym przeciwnikom zza wschodniej granicy, a smakołyk miał delikatnie zrelaksować nasze łepetyny w opcji bez popity. Taaa...

Po kilkuminutowym użeraniu się ze znalezieniem działającej transmisji, siedliśmy (nie)wygodnie, aby rozkoszować się późnym popołudniem i napawać zwycięstwem. Nie było czasu na chłodzenie, kieliszki od razu poszły w ruch. Dusznota w pokoju i ciepły alkohol - NIE POLECAMY!

Mimo, iż to tylko dwadzieścia pięć procent, to dziwnie mocno drażni w gardło. Drugi shot musiał być dość obficie zalany Tymbarkiem! Okropieństwo! Prawdopodobnie gdyby trunek był porządnie wychłodzony i podawany z owocowymi koreczkami, nasza ocena byłaby inna. Jako, że nie było to żadne Gay Party (chociaż gospodarz czuł się zadziwiająco swobodnie paradując jedynie w krótkich spodenkach...) - nikt nie zatroszczył się o jakieś odpowiednie jedzonko. Wyborowa tak bardzo zniechęciła nas do dalszego picia, że zrezygnowaliśmy z Finlandii, która czeka lepszych czasów.

Mecz co prawda wygraliśmy, ale nie przeszliśmy do kolejnej rundy, co nie poprawiło naszych humorów. A miało być: Na Rumaku do Europy! Wcześniej niż zwykle, w nietęgich humorach rozeszliśmy się do domów. Samopoczucia nie poprawiła mi również gumiasta zapiekanka za pięć złotych.

Mój powrót do domu był melancholijny, tak jak każdy ostatnio spacer. Szedłem wolno, przyglądałem się niebu i drzewom. Dopadały mnie smutne, życiowe refleksje i wspomnienia spalonych mostów.

(...) Zarzucam kaptur na łeb w cieniu uschniętych drzew,
Świat z kineskopów mówi "uśmiechnij się!"
Wdycham stres, szukam nadziei w jutrze (...)
~ Feelhip, Wewnętrzny chłód
Plusy:
+ Ładna etykieta i żywy kolor trunku
+ Być może mogłyby wyjść z tego niezłe drinki z dodatkami na babskie wieczory...

Minusy:
- Drażniący w gardło smak mięty
- Nawet jedna uroniona kropelka sprawia, że wszystko dookoła się klei!
- Mało procentów

Teraz mam do Was dwa pytania:
Czy ktokolwiek czyta moje wpisy? Czy macie jakieś refleksje lub odczucia odnośnie formy i treści? Z chęcią podjąłbym jakąś małą interakcję, jeżeli oczywiście jest tam kto, po drugiej stronie lustra... Piszcie w komentarzach!

Ilustracja pochodzi z: www.mojito.info.pl