Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pyskaty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pyskaty. Pokaż wszystkie posty

piątek, 19 grudnia 2014

RECENZJA #52: Universum - Planet ANM/EjlotSounds


Niewiele ponad rok temu pisałem swoją pierwszą "kreatywną" recenzję muzyczną. Pamiętacie co to był za krążek? Pas Oriona! Z nieskrywaną dumą i nostalgią wspominam tamten wpis, całkiem nieźle bawiłem się redagując autobiograficzny wtręt nadziewany smutnymi wersami Planeta (kliknij tutaj, żeby przeczytać).

A teraz? Słucham sobie muzyki leniwie i komfortowo, z gorącą herbatką i nadziewanym piernikiem, w cieplutkim szlafroku. Kilka minut temu skończyłem rozwieszać świąteczne lampki i złote łańcuchy nad biurkiem. Na stojaku z płytami, obok zdjęcia z wakacyjnego wyjazdu z Dziewuchą, znalazła się mała choineczka. Słowem: cholernie dużo może się zmienić w ciągu jednego roku. Można zbudować na nowo całe Universum! Rok temu minąłem Pas, jestem w domu!
 
Tradycyjnie przypominam o mojej nieobiektywności i zogniskowaniu uwagi na tekstach (sorry Eljot, chciałbym napisać coś świadomego i kompetentnego o Twoich świetnych podkładach, ale... bliżej mi do słowa pisanego, niż nutek). Przebrnijmy więc przez cały krążek. Kawałek po kawałeczku.

1. Universum
Świetne pianinkowe wprowadzenie, dużo refleksyjnych odwołań do poprzedniej płyty, to na plus. Red alert: nawiązania i metafory do przestrzeni kosmicznej powoli się wyczerpują! Refren raczej nie przypadł mi do gustu, początkowo miałem problem ze zrozumieniem środkowej kwestii wyskrzeczanej przez wokalistkę, ale wyjście z Rośnie Tweee Uniweeersuuum! jakoś ratuje sytuację. Druga zwrotka Radka ciut gorsza od pierwszej, na moje ucho oklepana, dobrze że pod koniec nawiązuje do refrenu, co ponownie ratuje sytuacje. Już drugi raz. Oby to były słabe dobrego początki... Klawiszowe wariacje w drugiej szesnastce zapisuję po stronie zalet! Ale nie wpadła mi w oko ta czerwona sukienka, oj nie wpadła... Osobiście żałuję, że refrenu nie wykonała Justyna Kuśmierczyk albo K-Leah...

2. Pęd powietrza (ft. Rover)
Chaotyczny kawałek, ale chyba taki właśnie jest pęd powietrza... Wykorzystywanie fragmentów utworów Fatum zawsze na propsie, a agresywny, elektroniczny bit pasuje jak ulał! Co do zwrotek dwóch Panów... Żaden punch nie utkwił mi specjalnie w pamięci. Sierść i mięso kocurów się pali. No pali się i co? Rover rozwija się technicznie, co dobrze wróży w perspektywie nowych solowych materiałów, ale ta gościnka trochę trąci odrzutem i koktajlem pretensji. Moim skromniutkim zdaniem, tym razem raperzy nie zaplanowali sensowej linii emocjonalnej numeru, nie widzę punktu kulminacyjnego, a temat przewodni gdzieś nam przenika przez palce... Jak wiatr? I mamy wiele krzyku o niczym. No cóż, po Jestem Legendą ostrzyłem sobie zęby na ponowną kolaborację. Zawiodłem się.

3. Jekaterina nie żyje
Oho, już sam tytuł odpowiednio elektryzuje. Panorama na wstępie potęguje klimat niepewności i dyskomfortu. To była piękna, chora jazda z tym ideałem wymyślonym przez Planeta. I właśnie przez pryzmat tych wszystkich wcześniejszych kawałków, trójkę na krążku przyjąłem ciepło i życzliwie. Kilka fajnych zmian tonacji i barwy głosu w nawijce nie uszło mojej uwadze, cała seria nawiązań do Amy Winehouse smaczna i nienachlana. Gdyby to nie było pożegnanie Jekaterinki, to numer zaliczyłbym do najsłabszych na płycie, ale tak - jest ok. Jak do tej pory TYLKO okej!

4. Siema Hejter (ft. Pyskaty)
Siema Werter! Oj, przepraszam, coś mi się pokręciło. Lubię takie niuskulowo/trapowe wycieczki Radka, tego najbardziej mi brakowało na Pasie. Muszę także przyznać, że Pysk popłynął rewelacyjnie, dając najlepszą gościnną zwrotkę na płycie. Ależ on jest świeży po (i na) tym PitStopie! Dystych, którym podsumował swoje trzy solowe materiały, jest po prostu mistrzowski! Hmm... Po chwili zastanowienia stwierdzam, że wszystko tam jest mistrzowskie! Dystans w swojej zwrotce uratował gospodarza przed byciem zjedzonym. Lepszy Fanbase Emo niż Fanbase Gender & tortowa z Biedronki! <3 Płyta zaczyna hulać od 4 kawałka!

5. Dupy z LO
Celnie wypunktowany temat! Ach, liceum... Siatkareczki, tancereczki, nieśmiałe, ale zadbane proce... Aż sobie przypomniałem, że ktoś tam organizuje spotkanie wigilijne naszej starej klasy, ale coś nie mam ochoty iść... Ale do rzeczy: mocne, życiowe wersy Planeta. Sam z zainteresowaniem patrzę na rozwój poerazmusowych związków Polek z Turkami! Z tym drzewem nie do końca łapię przenośnię, chodzi o jakiś emocjonalny tartak? Kiedyś miały życie w dupie, teraz mają w brzuchu - nie da się bardziej bezpośrednio. Ja to lubię, chuj ci w pałę! Piskliwa wariacja w refrenie dodaje egzotycznego smaczku, świetnie uzupełnia klimat. Ten numer to kandydat do najlepszego na płycie! Ale klip cieniutki jak barszczyk, jakieś inspiracje Bondem, lecz same przeciągania się lasek... Nie żebym był waginosceptykiem, ale zabrakło w tym jakiegoś błyskotliwego pomysłu.

6. Nie mam już sił
Wita nas odważny, demotywujący refren zaśpiewany à la The Game. Krótki strzał. Na początku byłem oburzony - toż to Potrzebuję tego 2! Ale nic bardziej mylnego, po chwili zastanowienia i krótkiej, sztucznawej (obstawiam, że ustawionej) rozmowie zacząłem dostrzegać niuanse. Tym razem to chyba krótkotrwałe zwątpienie, w Potrzebuję tego mam przed oczyma dużo dłuższy marazm. A tutaj? Planet zapewne wróci do biegania i skoków bez lekceważenia ogumienia! Za wykminienie linijki z Markiem Chapmanem - potężne oklaski!

7. Esperanto
Francuski sampelek, jasny Planet, fajny teledysk. Nic dziwnego, że to poszło na drugi singiel! Nie lubię tylko tych fetyszów z zezem i skrzywionym uzębieniem, a motyw pojawił się już w Baśce - ghrr! Gavlyn, Gavlyn, mam w pamięci kilka głębszych wieczorów, kiedy w tle zapętlaliśmy ją w opór! W ogóle fajny motyw przewodni numeru, że niby Esperanto, brak barier w komunikacji! Też bym się wkurzył, jakby mi wmawiali, że ten kawałek jest smutny! Jest bardzo, bardzo pozytywny, jak na standardy Radosława ma się rozumieć! ;)

8. Czy pozwolisz
Ale już się rozpisaliśmy, w Internetach to niedopuszczalne! W twórczości Szczecinianina cenię to, że potrafi skupić się na drobnym elemencie (osoba, zdanie, wspomnienie) i wokół niego zbudować fabułę opowieści. Taką sytuację mamy w tym przypadku. Jest emocjonalnie, rozśpiewanie (w ogóle Planet podśpiewuje i nuci prawie w każdym refrenie). Czyżbym widział nawiązanie do Wyścigu z czasem? Świetny film! A talerze i bębny w podkładzie siedzą miodnie! Typowy numer na wypełnienie płyty; bez fajerwerków, bez niewypałów.

9. Mentalista
Rzeka marzeń, wtórne punche z Doktorem Housem, Spielbergiem, braćmi Wright... Zdaje mi się, że MNIA jest już jednoosobową manufakturą dobrych wstawek, lecz śpiewanych na to samo kopyto. Jest jeszcze Miuosh, ale choć przyjemnie szczery i nawet zaskakujący, to nadal nastawiony na naturalistyczny opis syfu. (Nie)wszystko dobrze grane jest - EjlotSounds! Kto by się spodziewał, jak dla mnie najsłabszy joint, do którego nie chce mi się specjalnie wracać... A obsada fajna, niby antagonista Patokalipsy miewał już gorsze występy, zasadniczo może zbyt ostro oceniłem również Aleksandra? Utwór jako wypychacz krążka i wsparcie promocyjne pewnie zdał egzamin.

10. OOBE
W jednym zdaniu? Procenty sprawiają, że Planet czuje się jakby tracił kontrolę i był poza swoim ciałem. Ale zasadniczo ciężki track do interpretacji dla audytorium, dość mroczny i wielowątkowy. Że niby wóda to ta druga kobita, za którą podmiot liryczny dostaje w pysk? Odrobinę męczący, monotonny podkład. Znów jestem umiarkowanie zadowolony z odbioru.

11. Sara
Na szczęście mamy przełamanie przytłaczającego klimatu. Kolejny powrót do przeszłości. Coś dużo mamy takich wycieczek na Universum. Może Sara to jakiś substytut Jekateriny. Coś w klimacie... Paznokci Małpy? Leciutki, przyjemny dla słuchacza numer na kojącym beacie. Tylko ta wstawka z Szatana z 7 klasy... No nie lubię takich akcji, co ja na to poradzę, chociaż Joker w kolejnej ścieżce siedzi...

12. Mroczny rycerz
Pamiętam, jak słuchacze zaniepokoili się, że cała płyta będzie komiksowa. Niektóre wersy mogą być odbierane jako utożsamianie się z postacią ze środowiska DC Comics, chociaż chyba bardziej chodzi o te dziwne lęki/fascynacje Planeta nietoperzami i zwykłą sympatię do obrońcy uciśnionych. Wykorzystanie Damiana Basińskiego w klipie to dobry pomysł. Podkład świetnie nabiera rumieńców i koresponduje z nawijką.

13. Wszystko znieść
Specyficzna wariacja kawałka motywacyjnego. Wyobrażam sobie, że może to pomóc niektórym słuchaczom na życiowych zakrętach (coś jak Trzeba Żyć Te-Trisa). Solidne outro, ale bez niczego, co pozostawia szczęki na glebie. Nawiązania do numerów z Pasu Oriona, przekonują nas, że jest w tym wszystkim jakaś ciągłość, a kolejne płyty są ze sobą mocno powiązane. Fajne gitarowe wtręty na podkładzie.

6. Gra o Tron (ft. Arik, Kato, Niti) // SPECIAL EDITION
No i może ze trzy słowa o dodatkowym utworze na krążku w edycji dwupłytowej. Piękna wstawka wokalna, prawdę mówiąc nie jestem pewien, czy to nie jakiś sampel, ale podejrzewam, że to nieznana mi Niti. Planet tutaj buńczucznie, bezkompromisowo, o tym, że środowisko jest kijowe. Arik i Kato słychać, że wyszlifowane zwroteczki. Arik ciągle nawołuje Radka, fajny punch o berserkerze i de nekst best. Widzę w nim spory potencjał, już kilkanaście miesięcy temu zasiliłem jego fanbase. Kato zaś świetnie bawi się powiedzonkami i to jego patent na zwrotkę (pieniądz leży na ulicy, my wolimy podnieść głos czy czarna owca jest syta, młode wilki głodne śpią). Niezbyt odkrywczy temat, ale szkoda, że utwór nie znalazł się również na zwykłej wersji krążka. Przydałby się tam dosadniejszy Planecior w stylówce z #hot16challenge.

Oj, czas przejść do podsumowania. Powiem Wam, że Pas Oriona siadł mi dużo lepiej. Większość ze zwrotek Planeta pozostawiła mi wtedy w pamięci jakiś jeden, dwa mocne wersy. I tutaj zdarzają się przebłyski, ale tekstowo i stylistycznie Universum jest dla mnie nie do przebrnięcia na jeden raz. Fajnie, że Radek kombinuje z flow bardziej niż zwykle, wplata ciekawe hasztagi odwołujące się do mniej znanych postaci popkultury, poprawił dykcję i ma lepszych gości (choć tylko Pyskaty rozje*ał), ale miałem nadzieje na większe oddryfowanie od poprzedniego wydawnictwa ze stajni Aptaun (dupkom i nietoperkom już dziękujemy, kosmos i przeszłość też powoli się przejada...). Dałbym płycie 3.5/5, ale nie sposób nie docenić pracy jaką włożył Eljot, który teraz wyciąga płytę za uszy. Dlatego delikatnie naciągnięte 4/5! Szkoda, że w edycji specjalnej na drugiej płycie nie znalazły się wszystkie instrumentale... Skoro to klasyczna kooperacja MC-Producent, byłoby to uzasadnione, a mimo przyzwoitego poziomu remixów, wolałbym sobie puścić "czystego" Eljota niż maxisingiel utworu, który nie jest czarnym koniem tych zawodów. Artwork, cóż... Poprawny, z daleka twarz wygląda rewelacyjnie, z bliska już znacznie gorzej. Dziwią te ostre, trawiaste ni to cienie, ni to coś... No i chyba ciut za dużo błyszczących gwiazdeczek #czepiam_się_wszystkiego, #grawitacji_też_się_oberwie!
 
Myślę, że gdybym nie znał Pasa Oriona prawie na pamięć, Universum zrobiłoby na mnie dużo lepsze wrażenie... Spotkamy się pojutrze, tej sceny nie opuszczę - czekam więc na rozwój wypadków, żeby już bez sentymentów wypunktować kolejne produkcje. Tym razem udało się wyrwać spod Klątwy Aptaun, ale tylko o włos. Naprawdę o włos...

No, ciekaw jestem czy znaleźliście czas i chęci na przeczytanie ponad trzech stron maszynopisu... Jeśli tak, to bardzo mi miło, czekam na konstruktywną krytykę, zapraszam na fanpage Kultura & Fetysze lub do posłuchania moich rapowych smętów (kliknij tutaj, żeby posłuchać). Pięć!

Okładka płyty pochodzi z oficjalnego facebookowego profilu Aptaun.

środa, 29 października 2014

Ulubieńcy października!

Wielu (b/v)loggerów uskutecznia coś na kształt katalogu rzeczy, które danego miesiąca najbardziej przypadły im do gustu. Trochę mnie już znacie i wiecie, że bardzo lubię eksperymentować z formą (treścią zresztą też), zobaczmy więc jak odnajdę się w takiej stylistyce.

#JEDZONKO
Absolutnym smakowym odkryciem miesiąca jest metka bawarska - surowa kiełbasa z mięsa wieprzowego. Zazwyczaj jest dobrze przyprawiana, z wyczuwalnym aromatem dymu. Ta, którą ja regularnie spożywam jest jednak bardzo łagodna i łatwa w rozprowadzeniu na świeżym pieczywie. Zostawia charakterystyczny i bardzo przyjemny posmak w ustach, podobny do frankfurterek. Na pohybel wegetarianom!


#FILM
Zdaje się, że nie oglądałem ostatnimi czasy żadnego pełnometrażowego filmu, który mógłbym Wam z czystym sumieniem polecić. Mogę za to zarekomendować satyryczny magazyn publikowany na portalu YouTube pt. 8 Liga Mistrzów. Jeśli nie znacie - w wolnej chwili nadróbcie zaległości, kanał kartofliskapl robi świetną robotę! Oprócz tego odgrzewany kotlet, który każdorazowo powoduje lawiny śmiechu na wykładach Płeć i sport - występ Érica Moussambaniego na Olimpiadzie w Sidney. Styl węgorza sprawia, że naprawdę trudno się nie uśmiechnąć.

#MUZYKA
Nic się nie zmienia, nadal siedzimy głęboko w rapie. Mimo, że radomski kocur KęKę nie wydał ostatnio żadnego nowego krążka, jego solo, luźne numery i gościnne zwrotki wciąż latają na głośnikach. Posłuchajcie Desantu, Wierszu o nas i chłopcach, Od dziecka czy chociażby jego #hot16challenge! Wszystko podlinkowane, wystarczy poklikać, a jeśli będzie mało - wpadnijcie na oficjalny kanał artysty, gdzie znajdziecie numery sprzed epoki PROSTO label. Oprócz tego wyszedł mixtape Kartky'ego pt. Preseason Highlights (który mam nadzieję lada chwila trafi w moje ręce w ekskluzywnym wydaniu, spodziewajcie się recenzji) i epka Pyskatego pt. PitStop. Obydwa wspomniane dziełka są na razie słuchane wyrywkowo, ale siadają!


#GRA
Prawie dwa tygodnie pocinałem w Śródziemie: Cień Mordoru. I powiem Wam, że bawiłem się wyśmienicie, mimo iż porządne przejście tytułu zajmuje niecałe 35 godzin, a rozgrywka to kompilacja patentów z kilku innych produkcji. Szczegóły wkrótce, bo nie odmówię sobie poświęcenia na grę osobnego wpisu. Tylko czekam na wolny wieczór, żeby na spokojnie siąść i skonstruować w miarę rzetelną opinię. Stay tuned!


#KOMIKS
Kolega ze studiów po dłuższym czasie oddał mi moje komiksy. Nie piszę tego jednak z pretensją, zawsze długo przetrzymujemy swoje rzeczy, co ma swoje dobre strony - na nowo odkryłem magię komiksu pt. Logikomiks. W poszukiwaniu prawdy. Boże, to najlepsza powieść graficzna jaką kiedykolwiek czytałem. Żadnych superbohaterów, sami logicy balansujący na krawędzi geniuszu i szaleństwa. Historia jest świetnie prowadzona, rozgrywa się na trzech poziomach, jest samoreferencyjna i nieszablonowo spuentowana. Gdyby nie to, że ma już swoje lata i permanentnie brak mi czasu, pokusiłbym się o recenzję. Zresztą, najlepszą zachętą do przeczytania pozycji zdaje się być jej publikacja w kilkudziesięciu krajach. Serio, widziałem nawet egzemplarz w języku tureckim.


Z wszystkich powyższych najbardziej polecam Wam komiks, później całą resztę. Logikomiks to coś bezprecedensowego. Storyboard Doxiadisa i Papadimitriou w połączeniu z rysunkami Papadatosa tworzą wyborną kombinacje, kimkolwiek są ci ludzie. Sztuka przez duże es!

Chciałbym Was również spytać co sądzicie o takiej formie wpisów? Podoba Wam się? Chcielibyście czytać podobny raport co miesiąc? Wysilcie się w komentarzach, to daje najwięcej motywacji!

Chcesz być na bieżąco z nowymi wpisami? Obserwuj najnowsze posty na Kultura & Fetysze!