Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marvel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marvel. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 30 września 2014

RECENZJA #39: LEGO Marvel Super Heroes (PS4)


Mam trochę zaległości z recenzowaniem tytułów, w które grałem na PlayStation 4, więc pora na ich sukcesywne nadrabianie. Dziś przedstawię Wam pokrótce moje wrażenia z LEGO Marvel Super Heroes. Będzie to iście telegraficzny skrót!

Sporo nowych postaci, których nie znajdziecie w LEGO Batman: The Videogame i LEGO Batman 2: DC Super Heroes, ale które de facto nie różnią się zbytnio umiejętnościami. Mamy bomby wysadzające srebrne elementy, lasery roztapiające złote klocki, supersiłę, superinteligencję etc. Jak zawsze mamy masę znajdziek: skarby poukrywane na każdym poziomie (nawiasem mówiąc są coraz głupiej porozmieszczane i nie ma porównania chociażby do LEGO Indiana Jones: The Original Adventures), postacie do odblokowania, Stana Lee do uratowania, fioletowe monety, złote i czerwone klocki. Nigdy nie rozumiałem dlaczego autorzy uparcie każą nam zapłacić za odblokowanie postaci, której znacznik zdobyliśmy, co zmusza nas do nużącej walki o każdy mały pieniążek. O wiele przyjemniej byłoby, gdyby nowa postać była od razu grywalna, a forsa przydawałaby się do czegoś innego... Jak zdobyć te miliony monet potrzebne do radości z pełnej palety postaci? Chyba tylko bezlitośnie wykorzystując respawnujące się stada przeciwników i kilkadziesiąt minut zbierać monety na dziesięciokrotnym przeliczniku.


Cały czas latanie jest do chrzanu, a właściwie kamera, która wyczynia wtedy prawdziwe cuda. Nie zdobyłem chyba żadnego złotego klocka w konkurencjach lotniczych (zdecydowanie to przerasta moje siły, a przecież dawno już mieszczę się w PEGI 7). Oczywiście przechodzenie poziomów za pierwszym razem nadal jest ciekawe, zdarza się, że musimy się solidnie pogłowić nad rozwiązaniem zagadki, ale powtórne rozegranie planszy jest już delikatnie nużące. Trzeba ciągle zmieniać postacie i nieustannie zastanawiać się gdzie też twórcy mogli ukryć skarby (czasami znalezienie pełnego zestawu jest banalnie poste, ale gdzieniegdzie się poddawałem). Aha, dwa razy moja postać utkwiła między niewinnymi obiektami na mapie, których niestety nie dało się zniszczyć. Nie pomagała zmiana bohatera, ani uśmiercenie klockowej kreaturki, musiałem zrestartować misję.


Pochwalić należy poziomy specjalne, poukrywane w Nowym Jorku i odblokowywane dopiero po uzbieraniu odpowiedniej liczby złotych klocków. Są małe, nieźle zbudowane i pozwalają na zdobycie interesujących postaci. W ogóle to mamy do dyspozycji praktycznie cały Marvel (a nawet smaczki typu Strażnicy Galaktyki) i kilku z uniwersum DC, wszyscy dysponują małym (ale zawsze) wachlarzem unikatowych ruchów i ciosów. Dziwi tylko zrezygnowanie z mniejszych postaci; w szczeliny wcisnąć się może jedynie Człowiek Mrówka. Z kompletnych szczegółów, denerwujące jest używanie postaci, które mogą się przekształcać (np.: Hulk, Spider-Man, Venom), gdyż zmiana postaci i wybór innej są pod tym samym przyciskiem, liczy się długość wduszania guzika. Mam również wrażenie, że nie wykorzystano w pełni możliwości stworzenia bardziej złożonych łamigłówek logicznych, które wymagają łączenia umiejętności różnych bohaterów.


Coraz bardziej irytuje poziom żartów, choć w przeszłości bywało znacznie gorzej (patrz sponiewierany intelektualnie Robin z dwóch części LEGO Batman; tutaj najgorzej oberwało się chyba Nickowi Fury). Niektóre przerywniki przyprawiły mnie o mały uśmieszek (np. wspólne spędzanie czasu wolnego przez złoczyńców i obrońców na pokładzie Helicarriera).

Podsumowując: kolejny raz dostaliśmy odgrzewanego kotleta. Nie twierdzę, że jest niesmaczny, jeśli nigdy wcześniej nie grałeś w gry z tej serii, to zasmakuje Ci wyśmienicie. Ja już jednak dziękuję. Muszę odpocząć, zmienić menu. Dla weterana takiego jak ja to niestety zbyt mało nowości od czasów pierwszych LEGO Star Wars. 5/10.

PS: I czemu do cholery w wozach policyjnych jeżdżą cywile? Żeby nie uczyć dzieci rozwalania stróżów prawa? ;)

Pozostaje tylko moment, chwila zanim ściągniesz to,
Świecisz jak miliony monet, spłoniesz nim odpalę lont!
                                               ~Mrozu, Miliony monet

Obrazki pochodzą z: http://pl.playstation.com/ps4/games/detail/item641895/LEGO%C2%AE-Marvel-Super-Heroes%E2%84%A2/

piątek, 16 sierpnia 2013

RECENZJA #14: The Wolverine 3D



Pierwszy raz w życiu byłem sam w kinie. Wieczór zdawał się być bardziej przygnębiający niż zwykle. Zanosił się na jeden z tych trudniejszych. Musiałem więc zafundować sobie odrobinę przyjemności. Głównie chodziło o to, żeby opuścić cztery ściany i nie zwariować. Wybrałem się na The Wolverine'a 3D.

Szlag by to trafił, że w drodze do kina spotkałem znajomych z liceum. Skłamałem, że umówiłem się z kimś na mieście. Co innego miałem powiedzieć? Że wyjątkowo wybrałem inny sposób spędzenia wieczoru niż browary na murku? Że nie ogarniam ostatnio życia? O nie! Minęliśmy się szybko na przejściu dla pieszych. Jedną z dziewczyn była kuzynka mojej byłej. Kurczę, gdzie się nie ruszę coś mi o niej przypomina. Zresztą, czy normalnie wybrałbym się do kina SAM o tej porze?

W żołnierskich słowach: film dupy nie urywa. Dobre efekty specjalne, prosta historia (która potrafi jednak w kilku miejscach zaskoczyć nagłym zwrotem akcji) i klimat Japonii - to największe plusy obrazu. Prawdą jest również to, że Hugh Jackman w roli Logana sprawdza się znakomicie. Po mistrzowsku potrafi grać postać Rosomaka, który szybciej wysuwa swoje pazury niż myśli. Siła, instynkt, podatność na emocje - takich superbohaterów lubię najbardziej. Nie chcę odbierać widzowi przyjemności z oglądania, więc nie zdradzę szczegółów fabuły, ale niepokoi mnie odrobinę nadmierna schematyczność kolejnych historii spod szyldu Marvela. Mowa tu o maksymalnym upodleniu głównego bohatera i pozbawieniu go absolutnie wszystkiego, łącznie ze specjalnymi umiejętnościami, po czym odzyskaniu wigoru krótko przed walką z bossem. Kiedyś wszelkiej maści dobrzy-mutanci nie tracili kontroli nad sytuacją w AŻ takim stopniu, no ale może się czepiam. W końcu ciężko wymyślić coś bardziej sensowego chcąc utrzymać dojrzałość i mroczność serii. Dobrze, że producenci ograniczyli liczbę ujęć z podtekstami erotycznymi do niezbędnego minimum. I tak stężenie szczęśliwych parek na sali nie było dla mnie tego wieczoru zbyt komfortowe.

Dwuznaczne okazała się krótka scenka po wstępnych napisach końcowych, która zwiastuje jakąś większą rozróbę w kolejnych epizodach. Wygląda na to, że Mutanci będą musieli porzucić dzielące ich granice i wspólnie stawić czoła nowemu zagrożeniu - niebezpiecznej broni stworzonej przez ludzi.

Seans zakończył się grubo po 23. Tramwaje już nie kursowały, więc miałem przyjemny, ponad pół godzinny spacer do domu. Narzuciłem sobie dosyć szybkie tempo i z radością przywitałem delikatne mrowienie łydek (tego dnia harataliśmy jeszcze z kolegami w gałę) - zwiastun zmęczenia i łatwiejszego uśnięcia. I tylko trochę smutno, że inny chodzi teraz do kina z moją byłą kobietą.

Niejeden raz pewnie stracę kontrolę,
czasami w nerwach sam nie wiem co robię.
Wyluzuj Brat, realizuj swój projekt.
Wyluzuj Brat, jeszcze nie wszystko stracone.
                     ~Zaginiony, Stracić kontrolę


Komentujcie! :)

Zdjęcie pochodzi z: www.marvelcomics.pl