Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lego. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lego. Pokaż wszystkie posty

sobota, 28 stycznia 2017

MACIEK I KLOCKI - STARTUJEMY!

Od tylu miesięcy mówiłem o planach związanych z YouTubem, że w końcu musiałem wziąć się w garść i ruszyć z kopyta. Powiem Wam, że to wszystko jest dużo trudniejsze niż przypuszczałem, ale nie poddam się, przynajmniej nie od razu. Podrzucam Wam swój debiutancki, zapoznawczy materiał, z prośbą o wypunktowanie wszystkich słabych punktów. Nie zaśnijcie i nie miejcie dla mnie litości!


Na razie wiem, że: za dużo mlaskam, zbyt często się marszczę i mrugam oczyma, zawieszam się w czasie wypowiedzi, delikatnie przynudzam i mam krzywe zęby… ;)

niedziela, 25 września 2016

Liebster Blog Award, czyli PIONEK ZGŁUPIAŁ!


Tak sobie siadłem dzisiaj rano po kościółku z chęcią skrobnięcia czegoś na Kultura & Fetysze, myślę co by tu zrecenzować, a w głowie pustka. Jasne, że można by coś na szybko zjeść i opisać lub użyć jakiegoś pomysłu zawieszonego w przestrzeni, ale jakoś dzisiaj nie mam do tego serducha. Coraz mocniej myślę o innych projektach, głównie kanale na YouTube, który MUSI ruszyć w tym roku. MUSI!

I wtedy przypomniałem sobie o coosure z bloga My place to relax! Jakieś dwa tygodnie temu nominowała mnie do Liebster Blog Award (cóż za dumna nazwa dla tak rozpełźniętej i przeżutej po internetach akcji!). Zarzekałem się zawsze, że nie będę brał udział w takich inicjatywach, ale wiecie co? Tylko krowa nie zmienia poglądów. Co mi tam, poznamy się od innej strony. No to jedziemy z 11 pytaniami!

Jaka rzecz Cię uszczęśliwia?
Tych rzeczy jest masa! Oto kilka wybranych:
  • Dobrze wykonana robota i zadanie zakończone sukcesem;
  • Dni, w który kompletnie nic nie muszę i nikt ode mnie niczego nie wymaga. Siedzę sobie wtedy w norce lub nie wchodząc w szczegóły spędzamy czas z Dziewuchą;
  • Dobre żarcie;
  • Przelewy na moje konto;
  • Zapach nowych klocków LEGO z fajnych, przepastnych zestawów;
  • Takie, takie… Wzruszenie do głębi, w czasie którego uświadamiam sobie, że ludzie i ich idee są jednak dobre i zaje*iste, i wewnętrznie się trzęsę;
  • To że Polska nie leży na płytach tektonicznych;
  • Zmęczenie po piłce z koleżkami jeśli tego dnia nie grałem kompletnego piachu;
  • Przelewy na moje konto;
  • Godzinka świetnej książeczki przed snem;
  • Czy wspominałem o przelewach na moje konto? ;)

Jak już mówiłem - multum rzeczy mnie uszczęśliwia, te powyżej to tylko kropla w (konsumpcyjnym i niematerialnym) morzu dobra jakiego doznaję co dnia!

Skąd się wziął pomysł na bloga?
Muszę coś pisać i tworzyć. MUSZĘ. Taki typ, nic nie zrobisz. Na to pytanie odpowiadałem w swoim pierwszym, pierwszym poście na blogu – RUSZAMY!

Seans w kinie czy w domu?
Wybudujcie mi pod domem kinowy multipleks i kilka kin studyjnych, sypiąc jednocześnie hajsu na bilety i przekąski, to będę wpadał co trzy dni. Na razie – zalukaj.tv i konto vip.

Jesteś od czegoś uzależniony?
Naturalnie! Powietrze atmosferyczne, zainteresowanie innych, pieniądze – to tylko kilka z moich uzależnień. O innych pisać nie przystoi, bo czytają głównie dzieci! ;)

Często wracasz do wspomnień z przeszłości?
Masz jakieś, które szczególnie zapadły w pamięć?
O tak, widzę świat w obrazach, zapachach i emocjach, mam pełen karton tych dobrodziejstw na swoim duchowym stryszku. Niestety, większość z nich jest niedostępna dla postronnych, dlatego nie wyróżnię tutaj żadnego konkretnego wspomnienia.

Jaki film uważasz za najlepszy?
Taki, który zrobił na mnie ostatnio najlepsze wrażenie. Świat jest zbyt bogaty w okropnie dobre filmy, żeby na stałe przywiązywać się do konkretnych obrazów. Wczoraj oglądałem Czarownicę z Angeliną Jolie w roli głównej – baśniowość zapiera dech w piersiach. Miło wspominam także Her, Strzelca, Nietykalnych czy Nienawistną Ósemkę, ale czy to są moje ulubione filmy? Nie wiem, oglądam i zapominam. Mam nadzieję, że nie całkiem i coś tam w podświadomości zostaje!

Jaki kolor uznasz za najbardziej uspokajający i dlaczego...?
Hmmm… Mam słabość do błękitnego i jasno niebieskiego. Prawdopodobnie z powodu koloru moich tęczówek. Może idzie za tym jakaś wolność, morska przestrzeń, ocean możliwości? Pewności nie mam, nie chcę dopisywać do tego ideologii…

Łatwo przychodzi Ci zmiana nastawienie do środowiska?
Okropnie trudno. Jak raz się do czegoś zniechęcę lub coś mi nie podpasuje, to wolę usunąć się w cień niż nadal pojawiać się w tym środowisku. Z drugiej jednak strony, chyba nie duszę w sobie zbyt długo negatywnych emocji i dość mocno wierzę w ludzką dobroć, więc jak mnie wkurzycie, to po prostu zniknijcie mi z oczu na kilka miesięcy i wróćcie bez scen!

Internet - dobrodziejstwo czy zagrożenie dla człowieka.
Jak myślisz?
Bez Internetu teraz byśmy sobie nie klikali i nie czytali swoich blogów. I mniej pracy by było i większe trudności komunikacyjne. Z drugiej strony, życie byłoby spokojniejsze, panowałby mniejszy zamęt informacyjny, ludzie szanowaliby biblioteki, nie musieliby mieć wszystkiego na teraz. Cóż, niektóre rzeczy są jednocześnie gównem i błogosławieństwem. Byle by tylko nie mieć po tym wszystkim sraczki, o!

Miewasz dni, w których nic nie jest w stanie popsuć Ci humoru?
Jestem chwiejnym emocjonalnie, zamkniętym w sobie, mrukliwym typem z problemami w kontaktach i szorstką powierzchownością, który czasem potrafi mieć zlew na wszystko, a czasem zirytuje go krzywe spojrzenie przechodnia. Poza tym wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację: kupuję sobie fajną rzecz, na którą zbierałem od dawna, idę z towarem do domu, okradają mnie, spuszczają wpierdol i zostawiają pod drzewem ze złamaną przegrodą nosową i pękniętą szczęką. Myślę, że to mogłoby mi popsuć humor. Zawsze da się go popsuć! Czyjąś zdradą, śmiercią albo żmiją udającą jajko!

Często ktoś Cię zaskakuje? Najlepsze zaskoczenie to…?
Zaskakują mnie fajne komentarze na blogu, które trafiają w punkt i sprawiają, że chichoczę pod noskiem. Takich zaskoczeń nie ma w moim życiu szczególnie dużo, więc do roboty!

~o~

Nie nominuję nikogo, kto chce niech czuje się nominowany i zmierzy się z tymi jedenastoma sensownymi pytankami! Dziękuję pięknie za nominację, na razie mam dość! :D

sobota, 20 sierpnia 2016

PRZERWA

Wierni Rycerze Kultura & Fetysze!

Pragnę Was poinformować, że niemal do końca sierpnia będę NIEOSIĄGALNY tj. nie odpiszę na Wasze wiadomości i komentarze, a także nie zajrzę na Wasze blogaski. Mówiąc wprost: częstotliwość naszych interakcji spadnie w najbliższym czasie do bezwzględnego zera. Lecimy z Dziewuchą na słoneczną (mam nadzieję) Kretę i zamierzamy dobrze się bawić BEZ technologii. W czasie mojej nieobecności opiekę nad Kultura & Fetysze sprawować będzie Magda z Mówiąc Słowami – sympatyczny i bystry słoiczek z Warszawy. Jeszcze nie wie o swojej nominacji, ale na pewno się zgodzi, pod warunkiem, że sama wróciła z Bieszczadów!

Cóż, zaskoczcie mnie po powrocie zatrważającą liczbą komentarzy, lajków i nowych obserwatorów. Mam nadzieję, że będziecie się tu grzecznie bawić. Jeśli ominęliście ostatnie notki, koniecznie wróćcie do recenzji Shantaram (kliknij, żeby przeczytać) i postów zawierających inspirujące cytaty z tegoż dziełka (kliknij… bla, bla, bla), bo odnotowałem tam stosunkowo niewielki ruch, a książka jest przednia. Recenzja zresztą też!

Weeeeeee, weeeeeeeeeee! <3
Otwieram, składam i z powrotem do szaszetki. Polybagi jeszcze nietknięte! ;D

Do zobaczenia (przeczytania?), na odchodnym łapcie fotki saszetek i polybagów LEGO, które ostatnio zbieram, czekając na mój debiut na YouTube i pierwsze videorecenzje poważnych zestawów. Na maksa zajarałem się tematem i chciałbym do końca roku ruszyć z nagrywaniem filmików! Podejrzewam, że połowa skromnej pensji, którą otrzymam za pełnienie zaszczytnej funkcji redaktora portalu studenckiego (tam na dole w zespole jestem wpisany, o!), zostanie utopiona w LEGO Friends. Trudno, upośledzenia się nie wybiera! ;)

Saszetki z gazetek LEGO to idealna metoda na zyskanie kilku elementów
za około dyszkę. Niestety, klocki są tam zazwyczaj ciut gorszej jakości.
Taką gazetkę nazywam sobie zdrowym substytutem ćmików! ;)

środa, 3 sierpnia 2016

Ulubieńcy lipca [2016]

Kochani, przedstawiam Wam ulubieńców lipca! Chwila to wiekopomna, gdyż zawieszam serię. Prawdopodobnie na długo, być może na zawsze. Formuła po raz kolejny zaczęła mnie nieco nużyć, wyczuwam również cięższy okres na blogu, gdyż właśnie rozpocząłem nową fuchę związaną z mediami społecznościowymi, marketingiem i pisaniem tekstów na zamówienie. A potem to już studia doktoranckie, jeszcze jedna robótka i będzie trzeba chwycić się za jaja jak facet i z czegoś zrezygnować. Kultury & Fetyszów definitywnie nie porzucę raczej nigdy, ale na bzdurki pokroju ulubieńców czasu może zabraknąć. Rozkoszujmy się zatem ostatnimi nowożytnymi ulubieńcami [*]


#JEDZONKO
Jeśli idzie o lody, to poznańskie kule lodowe Cassate grają w innej lidze niż pozostałe. No, może podjazd do nich mają jedynie czekoladowe Grycany. Żadne Palermo, TYLKO CASSATE. Kombinacja głębokiego kakao, truskawki i śmietanki plus garść bakalii to niebo w gębie. Jeden z moich ulubieńców wszechczasów! Miłość do nich zaczęła się w poznańskiej kawiarnio-lodziarni Kociak.


#KSIĄŻKA
W ubiegłym miesiącu recenzowałem zbiorek opowiadań Ktoś mnie pokocha, a tekst ten mocno przypadł Wam do gustu (kliknij, żeby przeczytać). Nie jest to jednak książka, która skradła moje serducho. Jest bowiem inna - Shantaram, którą czytam od kilku miesięcy. Wolniutko, delektując się niczym nieziemskim, bombajskim smakołykiem. Jak skończę, to napiszę recenzję, a w zasadzie laurkę. Najlepsza rzecz z jaką obcowałem w tym roku, a może nawet w ostatnim pięcioleciu!


#FILM  #SERIAL
Zmodyfikuję nieco tę kategorię. Dlaczego? BO MOGĘ!
Jejku jak się jarałem ostatnio serialem Narcos, który opowiada o perypetiach niejakiego Pabla Eskobara, kolumbijskiego szefa gangu narkotykowego Kartelu z Medellin. Skorumpowani gliniarze, walka z CIA i DEA, ciągłe zabawy w kotka i myszkę, masa przemycanego koksu, komunistyczne bojówki i zdrady w kryminalnym półświatku. Świetnie zrealizowany serial inspirowany prawdziwymi wydarzeniami. Skóra cierpnie w najlepszym wydaniu.


#MUZYKA
Tak jak w zeszłym miesiącu, podaję Wam na tacy zaledwie jedną pioseneczkę, którą ostatnio mocno sobie upodobałem. Wiem, że staroć, ale ja dużo później odkopuję niektóre rzeczy. Melancholia i optymizm. Go Solo od Toma Rosenthala słucha się cudownie, podobnie zresztą jak inne jego utwory, na przykład takie It’s OK. Stało się, słucham mniej rapsów niż każualowych pioseneczek z radia. Czyżby, czyżby… z mentalnych szerokich spodni się wyrastało? :C


#GRA
Z grami wideo straszna posucha. Prócz LEGO Przygody (PS4), którą delikatnie ogrywam z Dziewuchą, miałem przelotny kontakt z uroczą grą survivalową The Flame in the Flood (PC). Świat ogarnęła wielka powódź, a my wraz z wiernym czworonogiem wyruszamy w dół rzeki i próbujemy przetrwać. Ciekawa oprawa graficzna, piękne wydanie za niecałe pięćdziesiąt złotych. Polecam, szczególnie tym, którzy upodobali sobie This War of Mine.


#KOMIKS #POEZJA
Kilka tygodni temu przyuważyłem, że Mateusz Sidorek wyprzedaje ostatnie sztuki swojego tomiku pt. 21. Rzecz nie była droga, a obecnie jest prawdziwym białym krukiem (dwie sztuki do poczytania są w Bibliotece Narodowej). Twórczość młodych poetów, jak to zazwyczaj bywa, jest szorstka i miejscami ciężkostrawna, ale znalazłem parę perełek. Sidorek porusza tematykę kobiet, konsumpcjonizmu, człowieka i codzienności. Najczęściej białe, awangardowe utwory. Próbkę możecie przeczytać sobie tutaj albo na jego stronce. Ja z 21. jestem umiarkowanie zadowolony. Sam mam w planach tomik, posiadam już nawet koncept całości i kilka utworów, ale ciii…


#KOSMETYK
Agent Max w wersji Owocowa Nuta to najlepsze żelowe dyski na caluuuutkim świecie. Nie żadne morskie, cytrusowe czy inne badziewie, tylko Owocowa Nuta. Różowe są the best! Dzięki nim w łazience ładnie pachnie, nawet po miękkiej kupce. Dostępne w Biedronce za rozsądną cenę około 8 złotych. Starcza na 6 tygodni. Pan Domu Pionek poleca!



#AKCJA PROMOCYJNA
Takie fanty dostałem ostatnio w poznańskim Billaboomie na wieczorze kawalerskim serdecznego koleżki. Jakoś po północy na piętro wparował pirat z dwoma pomocnicami. On zadawał proste, quizowe pytanka, one rozdawały drinki z Captainem Morganem, Colą i cytrynką. Za prawidłową odpowiedź dostawaliśmy kluczyk, który upoważniał do otwarcia skrzyni i wylosowania gadgetu. Mi wpadł worek do papci na w-f, komuś zakosiłem jeszcze koszuleczkę. Prawda, że fajowa akcja? Ten worek świetnie nadaje się na niedalekie wycieczki rowerowe. A sam rum również niczego sobie. Z chęcią bym się kiedyś nawalił tym trunkiem, bo praca mnie powoli dobija...



Zjedzcie sobie Cassate, poczytajcie Shantaram i zróbcie różowe kwiatuszki w toaletach - to moje sierpniowe przesłanie. A na koniec przedstawiam Wam dwie LEGO Minifigurki, które zasiliły moją kolekcję. Prawda, że przesłodkie? ;]

Źródła nie moich fotek: klik i klik!

czwartek, 6 listopada 2014

OPINIA #15: Największa w Polsce wystawa budowli z klocków LEGO (Poznań)


Nie raz na blogu wspominałem o mojej fascynacji klockami LEGO. Nie mogłem więc przegapić Największej w Polsce wystawy budowli z klocków LEGO, którą w dniach od 25 października (moje urodziny!) do 7 grudnia można oglądać w centrum handlowym Pestka, w Poznaniu. Szczegółowe informacje na temat cennika i lokalizacji znajdziecie tutaj (klik), ja tymczasem szybciutko przechodzę do raportowania moich wrażeń i spostrzeżeń.

Budowli jest naprawdę sporo, spędziłem na wystawie grubo ponad półtorej godziny, co wystarczyło na zatrzymanie się na kilka minut przy każdej z gablot i poddanie jej starannej analizie okiem niedzielnego znawcy tematu. Zdecydowanie się nie zawiodłem, ale jest kilka drobiazgów, o których warto napomknąć organizatorom.

Po pierwsze, logo imprezy to jakiś żart. Ludzik zbudowany z małych klocuszków jest po prostu brzydki! Ładniejszy i bardziej zachęcający byłby pierwszy lepszy model z licencjonowanych gier wideo lub twór temu podobny. Wystawa jest co prawda skierowana do młodszego widza, nie znaczy to jednak, że można mu wciskać kaszanę na wejściu, hallow!

Po drugie, niektóre ekspozycje zdają się być ciut zaniedbane. A to włosek, a to zaczyna zbierać się kurz lub jakiś element jest przewrócony i nikt nie zwraca na to uwagi. Zdarza się, że mechanizmy (w części gablot mamy bowiem ruchome elementy, które wprawia się w ruch przy pomocy czerwonego przycisku lub przyłożenia dłoni) zawodzą, jak na przykład kąsająca kobra z serii LEGO Technic, która mimo kilkukrotnych starań pracownika nie powróciła do czasów świetności. Podkreślam jednak, że niedopatrzenia są incydentalne i raczej niewielu widzów je zauważy, a i to głównie ci dorośli.

Zauważmy, że konstruktorzy starali się nadać ekspozycji dynamicznego
charakteru. Mamy zatem przewrócone wieże oblężnicze, gdzie indziej
smoki złapane w sieci przez obrońców twierdzy, czy wspinające się
po murach jednostki itd. Całkiem to przyjemne w odbiorze!

Po trzecie, niektóre gablotki to estetyczny chaos, gdyż zaprezentowane w środku elementy są powyciągane z różnych bajek. Mowa tu na przykład o szturmie na twierdzę, w której uczestniczy (co najmniej) kilkaset klockowych pamperków. Mamy jeźdźców na smokach, ninja, samurajów, gdzieniegdzie poupychane postacie ze Star Wars i klasycznych rycerzy. Liczby są imponujące, ale nie ma w tym wszystkim spójności, którą ceni sobie dojrzały odbiorca. Może innym to nie przeszkadza, mi odrobinę tak. Cóż, subiektywizm.

11 metrowy Titanic jest reklamowany jako największa atrakcja wystawy. Nie przeczę, robi wrażenie, szczególnie gdy przyjrzymy się sali balowej i lukom bagażowym, ale mniej uważny widz, który nie obejdzie konstrukcji dookoła zobaczy jedynie olbrzymiego potwora zbudowanego z ponad pół miliona elementów, który przyciąga uwagę tylko w pierwszej chwili. Zdaję sobie jednak sprawę, że ciężko zagospodarować takiego molocha, skala ludzików w stosunku do statku wydaje się bowiem zgodna z rzeczywistością. Ciekawe doświadczenie zobaczyć takiego giganta ważącego zapewne przynajmniej kilkadziesiąt kilogramów.

Bardzo ciekawym tworem jest Hotel & SPA Kocierz. Mimo, iż budowla ma zapewne charakter promocyjno-marketingowy, jest jedną z najbardziej klimatycznych gablotek, prawdopodobnie przez jednolitość stylistyki. Celowo unikam wymieniania i oceniania wszystkich budowli, sam mocno bym się rozzłościł, gdyby ktoś odebrał mi frajdę z samodzielnego eksplorowania ekspozycji i bycia zaskakiwanym. Powiem tylko, że nie zabraknie niczego dla fanów motoryzacji, lotnictwa, kolejnictwa, żeglugi, kosmologii, urbanistyki, wesołych miasteczek, Indian, futurologii, Władcy Pierścieni, Muminków... Sam chyba wyleczyłem się z niezdrowego zainteresowania ekskluzywnymi zestawami LEGO spod znaku Ratusza, Kina, Sklepu dla zwierząt. W rzeczywistości całość jest bowiem jaskrawa i wyobrażam sobie, że szybko mogłaby mnie zanudzić w moim pokoju. A może po prostu sam się oszukuje, bo mnie nie stać? ;) Kto wie...

W gablotach takich jak Lunapark mamy do dyspozycji kilka elementów,
które łatwo da się wprawić w ruch, na przykład ten diabelski młyn.
Morze zabawy dla dzieciaków, podobnie jak uruchamiany pociąg!

Szkoda tylko, że dzieciaki nie mogą pobudować sobie prostych konstrukcji przy specjalnych stolikach z koszami elementów, pamiętam taką możliwość z wyjazdów nad morze z czasów dzieciństwa. Byłoby to świetne dopełnienie wystawy. Drobne kontrowersje budzić może wyjście, które nieuchronnie prowadzi przez sklep, co nastręcza maluchom pewnych smutków, zwłaszcza kiedy rodzic nie może sobie pozwolić nawet na mały zestawik lub książeczkę dla swojej pociechy. Wtedy świetnie sprawdziłoby się miejsce do amatorskiego budowania, "cukierek" na otarcie łez i chwilowe zapomnienie po magicznych widokach.

Do czego można się jeszcze przyczepić? Niektóre budowle ledwo mieszczą się w gablotach lub trzeba było zastosować specjalne rozwiązania, typu... wystający czubek Pałacu Kultury. Gdzieniegdzie oświetlenie makiet można by minimalnie lepiej rozplanować, szczególnie że niższego odbiorcę mogą razić niektóre lampki, a przecież każdy chce dostrzec jak najwięcej szczegółów.

Wymieniłem sporo minusów, co? Suma summarum, warto jednak odwiedzić wystawę, nie wiadomo kiedy nadarzy się kolejna ku temu okazja. Nie ważne ile ma się lat, każdy lubi pooglądać misternie wykonane dzieła sztuki, a takimi również należy nazwać figury i obrazy (kilka takich również można podziwiać) z wystawy. Spieszę też wspomnieć, że przy większości gablot przywieszone są krótkie informacje w formie ciekawostek związanych z historią firmy lub faktów kontekstualnie powiązanych z budowlami - świetny dodatek edukacyjny.

Bardzo cieszy mnie, kiedy w ekspozycji prócz klocków autorzy używają
kamieni, waty (śniegu) lub innych "naturalnych" wypełniaczy,
oczywiście w odpowiednich proporcjach do liczby klocków!

Duńskie klocki wciąż wyznaczają najwyższe standardy jakości w branży dziecięcej. Kiedy byłem bardzo mały, mama kupowała mi również zestawy COBI i taka mieszanka lądowała w kartoniku kolekcjonera. Gdy trochę podrosłem, zacząłem postrzegać to jako traumatyczne przeżycie. Wizyta w poznańskiej Pestce pozwoliła mi choć w minimalnym stopniu zaleczyć głęboki uraz psychiczny. Polecam się wybrać!

Chcesz być na bieżąco z nowymi wpisami? Obserwuj najnowsze posty na Kultura & Fetysze!

wtorek, 30 września 2014

RECENZJA #39: LEGO Marvel Super Heroes (PS4)


Mam trochę zaległości z recenzowaniem tytułów, w które grałem na PlayStation 4, więc pora na ich sukcesywne nadrabianie. Dziś przedstawię Wam pokrótce moje wrażenia z LEGO Marvel Super Heroes. Będzie to iście telegraficzny skrót!

Sporo nowych postaci, których nie znajdziecie w LEGO Batman: The Videogame i LEGO Batman 2: DC Super Heroes, ale które de facto nie różnią się zbytnio umiejętnościami. Mamy bomby wysadzające srebrne elementy, lasery roztapiające złote klocki, supersiłę, superinteligencję etc. Jak zawsze mamy masę znajdziek: skarby poukrywane na każdym poziomie (nawiasem mówiąc są coraz głupiej porozmieszczane i nie ma porównania chociażby do LEGO Indiana Jones: The Original Adventures), postacie do odblokowania, Stana Lee do uratowania, fioletowe monety, złote i czerwone klocki. Nigdy nie rozumiałem dlaczego autorzy uparcie każą nam zapłacić za odblokowanie postaci, której znacznik zdobyliśmy, co zmusza nas do nużącej walki o każdy mały pieniążek. O wiele przyjemniej byłoby, gdyby nowa postać była od razu grywalna, a forsa przydawałaby się do czegoś innego... Jak zdobyć te miliony monet potrzebne do radości z pełnej palety postaci? Chyba tylko bezlitośnie wykorzystując respawnujące się stada przeciwników i kilkadziesiąt minut zbierać monety na dziesięciokrotnym przeliczniku.


Cały czas latanie jest do chrzanu, a właściwie kamera, która wyczynia wtedy prawdziwe cuda. Nie zdobyłem chyba żadnego złotego klocka w konkurencjach lotniczych (zdecydowanie to przerasta moje siły, a przecież dawno już mieszczę się w PEGI 7). Oczywiście przechodzenie poziomów za pierwszym razem nadal jest ciekawe, zdarza się, że musimy się solidnie pogłowić nad rozwiązaniem zagadki, ale powtórne rozegranie planszy jest już delikatnie nużące. Trzeba ciągle zmieniać postacie i nieustannie zastanawiać się gdzie też twórcy mogli ukryć skarby (czasami znalezienie pełnego zestawu jest banalnie poste, ale gdzieniegdzie się poddawałem). Aha, dwa razy moja postać utkwiła między niewinnymi obiektami na mapie, których niestety nie dało się zniszczyć. Nie pomagała zmiana bohatera, ani uśmiercenie klockowej kreaturki, musiałem zrestartować misję.


Pochwalić należy poziomy specjalne, poukrywane w Nowym Jorku i odblokowywane dopiero po uzbieraniu odpowiedniej liczby złotych klocków. Są małe, nieźle zbudowane i pozwalają na zdobycie interesujących postaci. W ogóle to mamy do dyspozycji praktycznie cały Marvel (a nawet smaczki typu Strażnicy Galaktyki) i kilku z uniwersum DC, wszyscy dysponują małym (ale zawsze) wachlarzem unikatowych ruchów i ciosów. Dziwi tylko zrezygnowanie z mniejszych postaci; w szczeliny wcisnąć się może jedynie Człowiek Mrówka. Z kompletnych szczegółów, denerwujące jest używanie postaci, które mogą się przekształcać (np.: Hulk, Spider-Man, Venom), gdyż zmiana postaci i wybór innej są pod tym samym przyciskiem, liczy się długość wduszania guzika. Mam również wrażenie, że nie wykorzystano w pełni możliwości stworzenia bardziej złożonych łamigłówek logicznych, które wymagają łączenia umiejętności różnych bohaterów.


Coraz bardziej irytuje poziom żartów, choć w przeszłości bywało znacznie gorzej (patrz sponiewierany intelektualnie Robin z dwóch części LEGO Batman; tutaj najgorzej oberwało się chyba Nickowi Fury). Niektóre przerywniki przyprawiły mnie o mały uśmieszek (np. wspólne spędzanie czasu wolnego przez złoczyńców i obrońców na pokładzie Helicarriera).

Podsumowując: kolejny raz dostaliśmy odgrzewanego kotleta. Nie twierdzę, że jest niesmaczny, jeśli nigdy wcześniej nie grałeś w gry z tej serii, to zasmakuje Ci wyśmienicie. Ja już jednak dziękuję. Muszę odpocząć, zmienić menu. Dla weterana takiego jak ja to niestety zbyt mało nowości od czasów pierwszych LEGO Star Wars. 5/10.

PS: I czemu do cholery w wozach policyjnych jeżdżą cywile? Żeby nie uczyć dzieci rozwalania stróżów prawa? ;)

Pozostaje tylko moment, chwila zanim ściągniesz to,
Świecisz jak miliony monet, spłoniesz nim odpalę lont!
                                               ~Mrozu, Miliony monet

Obrazki pochodzą z: http://pl.playstation.com/ps4/games/detail/item641895/LEGO%C2%AE-Marvel-Super-Heroes%E2%84%A2/

sobota, 16 sierpnia 2014

REFLEKSJA #11: Na rozdrożu!

Kierowca_MPK: Ile Ty masz właściwie lat? Pewno przed osiemnastką jeszcze, co?
Ja: Nie no, studiuję przecież!
K_MPK: Pierwszy rok?
J: Nie, licencjat skończyłem. Teraz na magisterkę idę.
K_MPK: Popatrz no! A wyglądasz jak taki chłoposzek!
J: No... W sklepie mnie w sumie o dowód często pytają...

Ależ to przełomowy, ważny czas! Czuję jak dzieciństwo ściera się z dorosłością, brak zobowiązań z odpowiedzialnością i racjonalnym planem. Przeszłość jest wypierana przez teraźniejszość, wyznaczając mi przyszłą asymptotę dojrzałego emocjonalnie faceta! Marzenia mogą, ale nie muszą, stawać się celami. Młode serce pompuje szlachetną, czystą krew, pobudzając krążenie członków. Wszystko można opisać prostym akronimem SAD - Serotonina & Adrenalina & Dopamina!

Nie ma bardziej klimatycznego boicha na Grunwaldzie niż SP 74!
PS: Byłem z kolegami i pokopałem przez chwilę, przysięgam..! :C

Uwielbiam wprowadzać w postach taką atmosferę podniecenia, oczekiwania i patosu! Zresztą wszystko czego ostatnio się tykam zamienia się w mniej lub bardziej cenny kruszec! Zacząłem pisać nową rzecz! Nie powiem co to, ale zajawka kipi w żyłach. Za długo podkulałem skrzydła! <3

Szaleje potencjometr, Eldo mówił (cytując prawdopodobnie amerykańskich naukowców), że mózg jest najbardziej rozwinięty i efektywny między 25 a 28 rokiem życia. Boję się wtedy przepustowości moich styków, mogę tego nie wytrzymać! Eldo wspominał też, że białe jeansy leżą dobrze tylko na chudziutkich niuniach z Powiśla tudzież Ursynowa. Może i miał rację, są strasznie niepraktyczne - widać na nich każdy kurzyk, plamkę, odbarwienie i przetarcie. Siedemdziesiąt siedem razy bardziej niż na innych rodzajach spodni. Ale nie wszystko musi być zdroworozsądkowe i pragmatyczne, prawda?

Do napisania tych kilkudziesięciu linijek chaosu natchnęły mnie dwa przedmioty: znaleziony na półce Miś i katalog LEGO lipiec-grudzień 2014, który zdobyłem będąc jakiś tydzień temu z Werką w Galerii Malta.

Mój wierny towarzyszu! Braci się nie traci!

Ten mały żółty Skubaniec, nawiasem mówiąc zabawka z Happy Meal,  to prawdziwy  weteran. Spałem z nim naprawdę długo, chyba dobrych kilka lat. Co noc był kurczowo ściskany w mojej prawej ręce. Dopiero później odkryłem magiczny świat masturbacji i prawą dłoń zacząłem zaciskać na czymś dużo, dużo większym #żarty, żarty Delikatnie zakurzony Miś kilka lat przeleżał nieruszany na regale w salonie, gdzieś między książkami w twardej oprawie... A kiedyś, gdy coś mnie w ciemności przestraszyło, wierzyłem, że w razie czego niedźwiedź zwiększy gabaryty i odeprze nieprzewidziany atak potwora, włamywacza czy UFO. Eeeh, dzieci! Trza było się wtedy modlić do Anioła Stróża! ;)

Zapach świeżego katalogu LEGO to również miłe wspomnienie
z dzieciństwa! :'(

Bardzo chciałbym zwiedzić główną siedzibę projektantów LEGO, pobudować sobie z masy pachnących nowością klocuszków, być może zostać tam u nich praktykantem na kilka tygodni? W sklepie widziałem (pierwszy raz na żywo) zestaw numer 10224 - TOWN HALL. Koło ośmiu stów, ale to najpiękniejszy secik na świecie! No może PARISIAN RESTAURANT (10243) w pełni mu dorównuje. Kurczę, chciałbym zarabiać tyle, żeby móc w każde większe święto rozpakowywać obrzydliwie duży zestaw klocków duńskiej firmy wraz ze swoim synalkiem. Ale to byłoby wspaniałe uczucie! Tylko gdzie te stare zestawy typu kowbojskie forty, które z każdej strony wyglądały kozacko i były czymś więcej niż natłokiem dużych, przekminionych elementów?

Na świecie dzieją się niebezpieczne, bardzo podniosłe i istotne rzeczy. Ludzie o coś walczą, głodują, giną. Czy to jednak moja sprawa? Pora mocno docenić to co mam, gdzie i w jakich czasach przyszło mi żyć. Chcę sobie pobyć bezmyślnie, egoistycznie szczęśliwy, czuję że końcówka "wakacji" będzie świetna. Obym co tydzień mógł pisać podobnie poplątane, ale jednocześnie pozytywne notki. Oby moim jedynym zmartwieniem było to, czy zdążę wrócić do domu przed burzą. Mój kokon staje się przyjemny i przytulny, ot co.

Czy zaliczę ten dołek? Chybaaa taaaak! ;]

Rób to co kochasz, nie daj se wmówić,
że to co robisz tu nie jest nic warte.
W wysokich blokach życie da się lubić,
mimo że nie raz sprowadza na parter!
                                               ~Bezczel, Siła umysłu

niedziela, 15 czerwca 2014

RECENZJA #26: LEGO Przygoda


W ramach prywatnej akcji Ćwicz angielski! od pewnego czasu zacząłem oglądać sitcomowe kreskówki typu American Dad! czy inne animacje bez napisów. Jako, że jestem zapalonym fanem klocków Lego, a dziwnym trafem ominęła mnie Lego Przygoda, nie miałem wątpliwości co wybrać na chłodny, sobotni wieczór. Nieoczekiwanie film okazał się totalną miazgą!

Jasne, niektóre żarty słowne czy sytuacyjne zdawały się odrobinę prymitywne i wymuszone, ale pamiętajmy kto był głównym odbiorcą filmu - dzieci w wieku wczesnoszkolnym! A to, co ujęło mnie najbardziej, to prawdopodobnie niezauważalne dla większości młodszych widzów tło opowieści - krytyka masowości, schematyczności, przewidywalności, nieustannej kontroli społecznej, dążenia do maksymalnej efektywności i wreszcie krytyka samego kapitalizmu, którego uosobieniem jest Lord Biznes, autorytarny przywódca jednego ze światów, chcący zbudować idealny, nieruszalny (dosłownie i w przenośni) system, będący w istocie antyutopią. Postacie typu: Unikitty czy Dobry/Zły Glina to świetne karykatury infantylności zagubionych dorosłych i wewnętrznego konfliktu większości z nas - dostosować się, być zawsze miłym i sympatycznym, czy puścić wszystko z dymem, nie bacząc na innych i konsekwencje. Niektóre sceny są bardzo... meaningful, np. przesłuchanie przyjaciół Emmeta, którzy mimo wysiłków, nie są wstanie niczego konkretnego o nim powiedzieć, jest aż tak do bólu przeciętny, sfabrykowany, ukształtowany przez rutynę dnia codziennego i medialną papkę. Mamy też sceny drastyczne np. wymazywanie twarzy niechcianych ludzików (swoiste pranie mózgu) czy brutalny szantaż emocjonalny, w którym rodzice gliniarza stają zakładnikami Lorda Biznesa.

Nie brakuje licznych odwołań do popkultury (starych westernów, Tronu, Matrixa, Władcy Pierścienia czy nawet powieści Roku 1984), gagów (z których część pewnie przeoczyłem lub należycie nie doceniłem) i postaci bezpośrednio zapożyczonych z innych filmów (na pierwszy plan wysuwa się Batman, ale jest również Supermana, Green Lantern, Wonderwoman, Dumbledor, Shaquille O'Neal i można by tak wymieniać prawie bez końca). Szalona mieszanka, miejscami abstrakcyjny humor i... całkiem seksowna (jak na plastikowe standardy) Wyldstyle. Poza tym głos Morgana Freemana jako domorosłego proroka Vitruviusa - bezcenny! Moim zdaniem, dla wysokiej jakości oryginalnej ścieżki dźwiękową warto podjąć ryzyko sporadycznego niezrozumienia dialogów. Nie oszukujmy się, kiedy mamy polskie napisy, angielski przechodzi przez nasze uszy raczej bezrefleksyjnie.

Hit muzyczny, który towarzyszy nam kilkukrotnie podczas seansu jest po prostu genialny w swojej prostocie, wyśmienicie dwuznaczny i chwytliwy (klik, żeby posłuchać) - cały czas chodzi mi po głowie!

Nie spodziewałem się, że postawię Lego Przygodę na równi z serią Toy Story! I nie przesadzam, ciężko wskazać mi jakiekolwiek minusy tej lekkiej, łatwej i przyjemnej rozrywki z dającym do myślenia przekazem.

PS: Końcówka naprawdę zwala z krzesła. Mistrzowskie zobrazowanie konieczności zmiany pokoleniowej warty i kultury prefiguratywnej.

Cześć, pewnie mnie nie znacie,
ale możecie mi zaufać, bo jestem w telewizji!
                                                              ~ Wyldstyle

Plakat filmu pochodzi z www.gogaga.pl