Pierwszy raz w życiu byłem sam w
kinie. Wieczór zdawał się być bardziej przygnębiający niż zwykle. Zanosił się
na jeden z tych trudniejszych. Musiałem
więc zafundować sobie odrobinę przyjemności. Głównie chodziło o to, żeby
opuścić cztery ściany i nie zwariować. Wybrałem się na The Wolverine'a 3D.
Szlag by to trafił, że w drodze
do kina spotkałem znajomych z liceum. Skłamałem, że umówiłem się z kimś na
mieście. Co innego miałem powiedzieć? Że wyjątkowo wybrałem inny sposób
spędzenia wieczoru niż browary na murku? Że nie ogarniam ostatnio życia? O nie!
Minęliśmy się szybko na przejściu dla pieszych. Jedną z dziewczyn była kuzynka
mojej byłej. Kurczę, gdzie się nie ruszę coś mi o niej przypomina. Zresztą, czy
normalnie wybrałbym się do kina SAM o tej porze?
W żołnierskich słowach: film dupy
nie urywa. Dobre efekty specjalne, prosta historia (która potrafi jednak w
kilku miejscach zaskoczyć nagłym zwrotem akcji) i klimat Japonii - to
największe plusy obrazu. Prawdą jest również to, że Hugh Jackman w roli Logana
sprawdza się znakomicie. Po mistrzowsku potrafi grać postać Rosomaka, który
szybciej wysuwa swoje pazury niż myśli. Siła, instynkt, podatność na emocje -
takich superbohaterów lubię najbardziej. Nie chcę odbierać widzowi przyjemności
z oglądania, więc nie zdradzę szczegółów fabuły, ale niepokoi mnie odrobinę nadmierna
schematyczność kolejnych historii spod szyldu Marvela. Mowa tu o maksymalnym upodleniu głównego bohatera i
pozbawieniu go absolutnie wszystkiego, łącznie ze specjalnymi umiejętnościami,
po czym odzyskaniu wigoru krótko przed walką z bossem. Kiedyś wszelkiej maści dobrzy-mutanci
nie tracili kontroli nad sytuacją w AŻ takim stopniu, no ale może się czepiam.
W końcu ciężko wymyślić coś bardziej sensowego chcąc utrzymać dojrzałość i
mroczność serii. Dobrze, że producenci ograniczyli liczbę ujęć z podtekstami
erotycznymi do niezbędnego minimum. I tak stężenie szczęśliwych parek na sali
nie było dla mnie tego wieczoru zbyt komfortowe.
Dwuznaczne okazała się krótka
scenka po wstępnych napisach końcowych, która zwiastuje jakąś większą rozróbę w
kolejnych epizodach. Wygląda na to, że Mutanci będą musieli porzucić dzielące
ich granice i wspólnie stawić czoła nowemu zagrożeniu - niebezpiecznej broni
stworzonej przez ludzi.
Seans zakończył się grubo po 23.
Tramwaje już nie kursowały, więc miałem przyjemny, ponad pół godzinny spacer do
domu. Narzuciłem sobie dosyć szybkie tempo i z radością przywitałem delikatne
mrowienie łydek (tego dnia harataliśmy jeszcze z kolegami w gałę) - zwiastun
zmęczenia i łatwiejszego uśnięcia. I tylko trochę smutno, że inny chodzi teraz
do kina z moją byłą kobietą.
Niejeden raz pewnie stracę kontrolę,
czasami w nerwach sam nie wiem co robię.
Wyluzuj Brat, realizuj swój projekt.
Wyluzuj Brat, jeszcze nie wszystko stracone.
~Zaginiony,
Stracić kontrolę
Komentujcie! :)
Zdjęcie pochodzi z: www.marvelcomics.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz