Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Turek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Turek. Pokaż wszystkie posty

sobota, 19 marca 2016

RECENZJA #131: Biały Zamek - Orhan Pamuk


Pewne rzeczy się nie zmieniają. Pionek recenzuje książki Orhana Pamuka, Orhan Pamuk pisze książki, których fabuła rozgrywa się w Stambule. Zazwyczaj były to jednak czasy nowożytne. Biały Zamek zrywa z tą, zdekonspirowaną przeze mnie, tradycją i przenosi nas w wiek XVII. A ja mam wreszcie przekonanie (graniczące niemal z pewnością), że autor dobrze nakreślił sobie historię, zanim zabrał się do pisania. Choć tradycyjnie nie zabraknie zagmatwanych myśli i średnich emocjonalnych hiperbol... Turcy tak mają!

Sytuacja wygląda następująco: młody, świetnie wykształcony Wenecjanin trafia do tureckiej niewoli. Radzi sobie całkiem nieźle, bo w Europie liznął trochę wiedzy na przesławnych uniwerkach. Tak się jednak składa, że jeden z doradców sułtana wygląda kubek w kubek niczym brat bliźniak Włocha, a między obydwoma mężczyznami nawiązuje się dziwaczna, wieloletnia przyjaźń. A może raczej heglowska więź pokroju pan-niewolnik, momentami pachnąca syndromem Sztokholmskim? Trudno powiedzieć. Czytelnik może odnieść wrażenie, że dwójka głównych bohaterów to symboliczne reprezentacje Wschodu i Zachodu, a pełna wspólnej pracy i intryg historia w rzeczywistości jest grubą metaforą ścierania się odmiennych światów. Żeby nie psuć zabawy potencjalnym zainteresowanym, lecz mimo wszystko uchylić rąbka tajemnicy, powiem tylko, że Wenecjanin i Turek tworzą wspólnie wiele znakomitych dzieł m.in.: pokaz sztucznych ogni, model wszechświata, machinę wojenną czy program mający na celu stłumienie epidemii dżumy. Konkurują również o względy i uznanie młodego padyszacha. Zażyłość naukowców w pewnym momencie zatapia się w oparach absurdu, ich osobowości zdają się z sobą zlewać, dopełniać, aż w końcu… nie powiem co się stało. Zresztą i tak nie jestem do końca pewny własnej interpretacji.

Kawa na ławę. Powieść przypadła mi do gustu, z wielką ochotą chłonąłem rozdzialik każdego wieczoru, a było takich wieczorów jedenaście. Sam wstęp zrobił mi sieczkę z mózgu, gdyż przemawia w nim do nas Faruk, dobrze znany historyk z Domu Ciszy! Nie powiem, zabieg wielce intrygujący. Dalej narratorem jest już (prawdopodobnie) Wenecjanin. Nie dane nam było poznać nawet jego imienia, przez ponad 200 stron! Odautorska notka zdradzająca kulisy i smaczki procesu twórczego wreszcie zerwały łuski z mych oczu – Pamuk to patchworker. Napisanie powieść wiąże się u niego z pochłonięciem gigantycznej liczby źródeł. Tu zapożyczy to, gdzie indziej tamto i – bardzo proszę! – mamy kolejny bestseller. Oczywiście nie ma w tym nic złego, żyjemy przecież w kulturze remiksu, a sam mam wrażenie, że jestem podobnym typem twórcy. Problem w tym, że nie ma we mnie pasji do ślęczenia w archiwach, skąd więc mam brać niezbędne paliwo literackieBiały Zamek polecam fanom leniwej akcji i analizy wewnętrznych rozterek bohaterów w przytulnych mikrokosmosach.

PS: Na ułameczek sekundy pojawia się nawet polski wątek, gdyż to właśnie Lechistan jest celem militarnej interwencji, której trudy pobieżnie opisano. Mała rzecz, a cieszy!

~o~

Pochłonął wszystko, co stworzono przed nim, i z pogardą wydymał na to wargi, pewny, że stworzy dzieła doskonalsze. Wiedział, że nie ma sobie równych, że jest od wszystkich mądrzejszy i bardziej twórczy. Krótko mówiąc – był zwyczajnym młodym człowiekiem. (str. 15-16)

Przenikliwość Hodży, którą tak podziwiałem, doprowadziła go do następującego wniosku: przepowiadanie przyszłości to błazenada, ale jakże przydatna, kiedy chce się wywrzeć wpływ na głupców. (str. 115)

Był wietrzny, rześki letni dzień. Krążąc wśród martwych i umierających, pomyślałem, że już dawno nie kochałem życia tak mocno jak teraz. (str. 117)

Uznaliśmy, że początek dobrej opowieści powinien brzmieć jak bajka dla dzieci, środek przypominać senny koszmar, a zakończenie wzruszać jak miłosna historia, w której zakochani się rozstają. (str. 122)

Analizowanie własnego wnętrza, długie i usilne rozmyślanie nad sobą, unieszczęśliwia. I to właśnie przytrafiło się bohaterom mojej opowieści. (str. 200)

Dane techniczne:
Autor: Orhan Pamuk
Tłumaczenie: Anna Akbike Sulimowicz
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 224
ISBN: 978-83-08-04374-5
Cena detaliczna: 26 złotych

środa, 10 lutego 2016

RECENZJA #126: Dom ciszy - Orhan Pamuk


Kilka tygodni temu wyciągłem (tudzież wyciągnąłem, jak kto woli) z zakurzonego pudła kolejną pozycję Orhana Pamuka. Wybrałem coś relatywnie chudego, zaledwie czterysta stron. Dom ciszy, bo taki tytuł nosił zmęczona przeze mnie książeczka, określiłbym jako pozycję fascynująco nudną lub nudnie fascynującą. Autor kolejny raz zabiera nas w sentymentalną podróż, tym razem do miasteczka Cennethisar, położonego całkiem niedaleko Stambułu. Są wakacje, a wyrośnięte wnuki przyjeżdżają w odwiedziny do starej kamienicy, w której mieszka babcinka Fatma ze swoim karłowatym służącym. Upał na dworze, lata osiemdziesiąte.

Turek zastosował swój znany patent: pierwszoosobowa narracja kilku bohaterów. Raz oglądamy świat oczyma starowinki Fatmy (zdecydowanie najnudniejsze ustępy, na szczęście czasem pojawia się ciekawa kreacja męża-szaleńca piszącego encyklopedię), innym razem zakompleksionego karła (Recep), później opasłego historyka, którego zostawiła żona (Faruk), następnie zapatrzonego w Amerykę, mającego przerost ego ucznia (Metin), aż w końcu zakochanego nacjonalisty (w rewolucjonistce, a więc komunistce, czaicie bazę?), przeciętniaka powtarzającego liceum (Hasan). I tak w kółko, na zmianę. Wszyscy powyżsi są w mniejszym lub większym stopniu spokrewnieni. Postacie wałęsają się to tu, to tam, przeżywają swoje bóle istnienia, rozpamiętują zawody miłosne i planują podbój świata. Są trochę, a nawet bardzo, nienormalni. Czyta się to przyjemnie, ale rzadko kiedy wyłuskamy jakiś naprawdę inspirujący fragment, po którym zrobimy oczy jak pięć złotych.

Turecki klimat jest, jak zawsze nienachalny i prawdziwy. Potęguje go niespieszne tempo opowieści. Jakaś przyspieszająca bicie serca akcja rozpoczyna się dopiero w rozdziale numer 22, czyli zaledwie dziesięć rozdziałów przed końcem opowieści. Prawdziwy smakosz literatury wyłuska tutaj przynajmniej dwie interesujące rzeczy. Po pierwsze, świetnie zarysowany kontrast między bogatym wewnętrznie życiem Fatmy, a sposobem w jaki traktuje ją otoczenie (chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że dla wnuków babcia jest niczym pierdzący i wiecznie niezadowolony mebel). I po drugie, ciekawe retrospekcje, które sprawiają, że mamy motywację do przebrnięcie kilkunastu początkowych rozdziałów, w których NIEMAL nic się nie dzieje. Urokliwie i powściągliwie nakreślono pewną wstydliwą rodzinną tajemnice. Fatma okazała się nie taka święta, na jaką wygląda… Już dobrze, dobrze – nic więcej nie mówię!

Podsumowując: raczej nie polecam, a jeśli już, to chłodno. Slogan z okładki mówi, że w książce mamy do czynienia ze zderzeniem poglądów, uczuć i charakterów. Cóż, zderzenie wyszło bardzo niemrawo i ociężale. Nadal nie mogę zrozumieć jak Pamuk sprzedaje te swoje bestsellery…

Poniżej garść (dość) ciekawych cytatów. Nie było tego zbyt dużo. Na uwagę zasługuje szczególnie przedostatni, który ma dla mnie szczególny wydźwięk, a to z powodu półrocznego pomieszkiwania w tureckim akademiku w Stambule. Na szczęście, nikt mnie nie przecwelił, chociaż zarost mam nietęgi. A sam oryginalny tytuł powieści Sissiz Ev, przypomina mi, jak nauczyciel tureckiego uciszał nas powtarzając coś podobnego do pierwszego wyrazu i przykładając palec do ust. Ech, chciałoby się gdzieś jeszcze pojechać, zmienić akwen na parę miesięcy!
~o~

Nie powiedziałem jej, że chodzę na uczelnię i z powrotem z wielką teczką, że wieczorem w domu nic nie robię, że jem kolację i drzemię przed telewizorem. Że jeszcze wczoraj rano, idąc na zajęcia, czekałem tylko, by wypić drinka, że boję się, że stracę wiarę w historię. O tym, że tęsknię za żoną, też nie powiedziałem. (str. 48)

Oto, co nazywamy rozmową i przyjaźnią. Opowiadamy sobie rzeczy, które wiemy, i podoba się nam to. To tylko słowa, wyrazy. Wiem, że nic nie znaczą, ale daję się im uwieść i humor mi się poprawia. (str. 143)

Nie wiedziałem jednak, czy to wszystko nie jest jedynie grą mego umysłu, lubiącego tworzyć napięcia, by następnie, rozkoszując się odczuwanym bólem, łagodzić je. (str. 198)

Boję się, że ta Angielka zobaczy nas i pomyśli, że jesteśmy pedałami. Przypominam sobie, że w szkole, w internacie, każdy chciał przecwelić drugiego. Niech was diabli, psychopaci, chorzy psychicznie, niedorozwinięci, zboczeńcy . Chcą przelecieć każdego, kto nie ma zarostu. (str. 227)

Można urodzić się bogatym lub biednym, to kwestia przypadku, ale to naznacza człowieka na całe życie. (str. 296)

Dane techniczne:
Autor: Orhan Pamuk
Tłumaczenie: Anna Akbike Sulimowicz
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 408
ISBN: 978-83-08-04313-4
Cena detaliczna: 45 złotych
Recenzje innych książek Orhana Pamuka:
Cevdet Bej i synowiekliknij, żeby przeczytać
Pisarz naiwny i sentymentalnykliknij, żeby przeczytać