Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Unravel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Unravel. Pokaż wszystkie posty

sobota, 5 marca 2016

Ulubieńcy lutego [2016]

Ahoj, internauto!

Ponieważ jestem tylko koniunkturalnym śmieciem, a cykl ulubieńców zawsze cieszył się u mnie sporym zainteresowaniem, postanowiłem, że i w tym miesiącu zaszczycę Was postem osadzonym w tej tematyce. I stylistyce. Jak się spodoba, zobacz również: ulubieńców stycznia. Nie przedłużając, zapraszam do świata przedmiotów, które okazały się całkiem spoko wytworami idei i rąk ludzkich.


#JEDZONKO
Klasyka. Właściwie od paru miesięcy nie zjadam innych wafli niż OLZA Prince Polo XXL, koniecznie złote. Przepyszna, deserowa czekolada, kruchość wnętrza i głęboko kakaowy posmak w ustach po zakończeniu konsumpcji. Poza tym, duży ze mnie chłopak i wersja XXL akurat zaspokaja moje zapotrzebowanie na puste węglowodany. Cudowny słodycz, cudowny.


#KSIĄŻKA
Przeczytał żem kolejną powieść od Orhana Pamuka. I tutaj nie powiem zbyt wiele, bo tradycyjnie poczynię recenzję z ciekawymi cytatami. Powiem tylko, że… dawno się tak nie ubawiłem przy książce Turasa, nad którego twórczością znęcam się od dłuższego czasu. Oprócz tego, w miesiącu lutym recenzowałem dwie książeczki, którymi jednak niekoniecznie warto zaprzątać sobie głowę, więc nie mam nawet zamiaru podlinkowywać tych tekstów. Goddam it… No dobra, macie mnie. Nie wytrzymałem i podlinkuję… Kościany Galeon Jacka Piekary i Dom ciszy Orhana Pamuka. Ale nie polecam. Książek, nie recenzji rzecz jasna, bo te ostatnie są jak zawsze ZNAKOMITE!


#FILM
Chcieliśmy iść z Dziewuchą na Deadpoola, ale nie wyszło, bo coś tam chorowała? Nie ważne… Może jeszcze ogarniemy. W każdym razie, jednego słodkiego wieczoru obejrzeliśmy sobie niepozorną, leciwą już komedyjkę o wdzięcznym tytule Bez smyczy (ang. Hall pass). Fabułka jest dość głupiutka, w małżeństwach dwóch kumpli temperatura mocno opadła, więc małżonki owych panów, po solidnym namyśle i za radą psychoterapeutki, postanowiły dać swoim chłopcom tydzień samowolki bez konsekwencji. Mogą robić co chcą, podczas gdy one wyjadą z miasta. Rezultaty okażą się dość niespodziewane, spuszczenie ze smyczy działa bowiem w dwie strony. Kto poradzi sobie lepiej? Faceci czy kobitki? Zalukajcie.tv sobie! ;]


#MUZYKA
Nic konkretnego, nic szczególnego. Ostatnio łapię się na tym, że z rzewnością wsłuchuję się w stare kawałeczki. Czasem jest to Miasto budzi się Kukiza, czasem Księżycowa Piosenka Varius Manxa lub jakieś inne Pokolenie od Kombi. Dziadzieję. Jednak nie tylko w rapie znajdziemy kozacką lirykę. Znaczy… niby zawsze o tym wiedziałem i nie byłem twardogłowym słuchaczem osiedlowych hymnów, ale wiecie. Proporcje słuchanej muzyki mi się trochę pozmieniały. Hiszpańskie Dziewczyny!


#GRA
Na pewno pamiętacie jak mocno podniecałem się bajeczną platformówką pt. Unravel. To był zdecydowany faworyt tego miesiąca, bo powiedzcie sami, skoro ruszyłem się ze swojej pieczary, żeby doładować konto w PlayStation Store i zakupić grę w FORMIE CYFROWEJ (pudełkową zawsze można odsprzedać lub postawić na półeczce, a taki tradycjonalista jak ja mocno sobie to ceni), to coś musi być na rzeczy. Drugą giereczkę, którą się trochę w lutym pozajmowałem, a przez długi czas nie mogłem jej dorwać nigdzie w Poznaniu, jest Just Cause 3. Szczerze mówiąc, wrażenia średnie. Mój koleżka miał rację, rozwalanie wszystkiego, choć z początku zabawne, szybko zaczyna nudzić. A Just Cause 3 to taka wielka piaskownica, w której obalamy dyktatora śródziemnomorskiej krainy. Fajne wybuchy, fajne widoczki, duża swoboda powierzchownej eksploracji i niewiele więcej.

Jak widać, tekstu jest sporo.
Prawdziwa powieść graficzna, nie jakieś pitu-pitu z dwoma chmurkami!

#KOMIKS
Odświeżyłem sobie ciut Pasażerów Wiatru, komiks, który leży na mojej półce już dobrych kilka miesięcy. Koniec XVIII wieku, sporo podróżowania po morzach, kolonialnych historii, smaczków epoki, sztormów, wariatów i odrobina kobiecych piersi do smaku. Fabułka całkiem wciągająca, z arcyciekawą intrygą na wstępie. Muszę się rozejrzeć, czy aby Egmont nie wydał już drugiego tomiszcza. Świetne wykonanie, tak dobre, że nawet cena (100 PLN) niezbyt szokuje. Edit: TAK, JEST JUŻ DRUGI CYKL! UAM, PROSZĘ NATYCHMIAST PRZELEWAĆ STYPENDIUM NA KONTO!


#KOSMETYK
Już od wczesnego liceum psikam się wodą toaletową od Oriflame, ale taką niebieską (pisałem o niej o tutaj, na dole postu), aż tu nagle Matula kupiła mi na prezent czarny flakon. Kształt niby ten sam, ale zapach trochę cięższy. Nie jak górski potok, bardziej jakiś… niezmyty żel pod prysznic o zapachu limonki. Nie jest źle, mogło być lepiej. Wtulająca się w ramię Dziewucha nie narzeka, choć po prawdzie to coraz rzadziej się wtula… #okruch_prywaty Cóż, za to nazwa perfum fajniejsza. Force. Siła, moc, skuteczność. Faceci lubią takie słówka. A wiecie, że większość z nas wybiera kamień jako pierwszy symbol w grze papier-nożyce-kamień? Bo kojarzy się z agresją i siłą, a przecież każdy chce wygrywać. Amerykańscy naukowcy to potwierdzili, dlatego grając z chłopakami, za pierwszym razem zawsze pokazuj papier!


#AKCJA PROMOCYJNA
Nie sądziłem, że tak egzotyczna kategoria może zagościć na liście dłużej niż jeden miesiąc, a tu proszę! Tym razem jestem pod wrażeniem akcji promocyjnej rozkręconej przy strzelaninie Far Cry Primal. Niestety, nie mam informacji czy materiały powstały, bo posmarowano, a może bezinteresowną inicjatywę wykazało SPInka Film Studio (prawdopodobnie to pierwsze), w każdym razie wyszło znakomicie. To się nazywa lekka, nienachalna reklama. Obejrzyjcie sami dwa filmiki, które za chwilę podlinkuję. Jeśli nie macie zbyt dużo czasu, to zerknijcie tylko na wideobloga Spejsona, a jeżeli pojawi się niedosyt, odsyłam również do specjalnego odcinka Blok Ekipy. Endżoj!

Spośród powyższych, szczególnie polecam obejrzeć gamingowy wideoblog Spejsona, choć żeby w pełni docenić kunszt animacji, powinno się przynajmniej trochę kojarzyć wcześniejsze perypetie trzech dresiarzy. Prócz tego, zagrajcie sobie w Unravel lub obejrzyjcie jak robi to jakiś ogarnięty letsplayer. I zeżryjcie Prince Polo, lajkując przy tym fanpage Kultura & Fetysze. Z fartem żeglarze!

Źródła obrazów: klik, klik i klik! Żeby nie było, że coś kradnę... ;>

czwartek, 18 lutego 2016

RECENZJA #128: Unravel (PS4)


Uczciwie ostrzegam, że poniższa recenzja ma charakter ejakulacyjny, gdyż produkt, który recenzuję to pieprzone dzieło sztuki. Perełka, którą polecam każdemu, kto wątpi w potęgę nowego medium, jakim jest gra wideo. 89 złotych (lub 59 w przypadku wersji na PC) to rozsądna cena. A z czasem programik pewnie ciut potanieje, bo premierę miała całkiem niedawno, 9 lutego 2016. Póki co, dostępna jedynie wersja cyfrowa.

Kto w dzieciństwie nie chciał zmniejszyć swoich rozmiarów i pospacerować po świecie niczym Steward Malutki? Zobaczyć swój pokój z perspektywy żołnierzyka z Toy Story? Pobawić się w eksplorację niczym Ant-Man? Unravel, urocza gra logiczno-platformowa, oferuje nam właśnie tego rodzaju przyjemność – podróż po łonie natury, ale i wśród industrialnych krajobrazów, pokojów i opuszczonych biur (kliknij, żeby zobaczyć oficjalny trailer)


Ale po kolei. W Unravel sterujemy małym, włóczkowym Yarnym, który kolekcjonuje wspomnienia, odświeżając tym samym podniszczone fotografie pewnej starszej pani. Z początku są to dobre momenty, takie jak wspólny biwak z rodziną, lecz w miarę upływu czasu, będziemy mieli okazję przeżyć również gorsze chwile, takie jak wypadek czy odejście bliskiej osoby. Klimat jest fantastyczny, a składają się na niego: nastrojowa muzyka, konwencja danego poziomu (gorące lato w ogrodzie to istna sielanka, wietrzna zima to symbol rozłąki, bagna towarzyszą mentalnemu niepokojowi itd.) i fotorealistyczna grafika, która po prostu zamyka gębę. Albo otwiera, zależy jak na to popatrzeć. Poza tym, nasz mały bohater wybornie reaguje na otoczenie: goni motylki, otrzepuje się ze śniegu, trzęsie się z zimna i strachu, cieszy się odnajdując odznakę na końcu poziomu czy rozmasowuje bolącą główkę. To naprawdę jeden z najsłodszych awatarków, jakim dane mi było pokierować.


Cały patent gry polega na tym, że nasz stworek ma dość ograniczone możliwości poruszania się, a to z powodu ciągniętej za sobą włóczki. Z każdym krokiem stajemy się coraz bardziej przejrzyści, dlatego musimy uważnie rozglądać się po poziomach, żeby nie przeoczyć specjalnych motków, będących jednocześnie cheekpointami, które pozwalają nam uzupełnić wełnę w brzuszku. A wełna umożliwia nam skakanie z przeszkody na przeszkodę niczym Spider-Man, tworzenie pomostów, trampolin i przyciąganie do siebie co poniektórych przedmiotów. Z tych kilku mechanik da się stworzyć naprawdę wymagające i ciekawe zagadki, których rozwiązywanie było prawdziwą przyjemnością (i tylko w pojedynczych przypadkach udręką).


Oczywiście, można ponarzekać na niektóre elementy, jak chociażby okazjonalne trudności w skumaniu  na co możemy wskoczyć, a co jest tylko ozdobnikiem czy konieczność testowania niektórych operacji, co często kończy się utonięciem lub porwaniem przez rozzłoszczonego bobra, ale to naprawdę niezbyt frustrujące. Czasami zdarza się również, że nie jesteśmy w stanie uniknąć jakiejś porażki, bo funkcjonuje ona jako… zapoznanie się z pułapką, co jest już bardziej karygodne! Ogólnie jednak, zazwyczaj wszystko jest jasne i proste, a trochę się obawiałem, bo nigdy nie byłem zbyt kumaty w grach, które bazują na zagadkach związanych z fizyką (patrz: The Swapper czy Limbo). Tutaj rzeczywiście poradzi sobie nawet siedmiolatek (gra ma oznaczenie PEGI 7). A młodszy i tak nie doceniłby otoczki i walorów pozagameplay'owych produkcji. Brawo EA, za wpompowanie trochę pieniążków w szwedzkie Coldwood Interactive. Paraindyki (wysokobudżówki udające gry niezależne) są przyszłością rynku! Dla mnie, solidne 9+ na 10, a wiecie przecież, że Pionek lubi się czepiać.


Plusy:
+ Yarny – przesłodki główny bohater
+ Chodzenie po pianinie, przemykanie pod wiaderkiem, żeby oszukać mewy i wiele, wiele innych, genialnych patentów
+ Bezkonkurencyjna na dzień dzisiejszy grafika
+ Muzyka dynamicznie dostosowująca się do wydarzeń na ekranie
+ Wzruszająca fabułka,  otwarta na własne interpretacje i genialnie grająca na emocjach narracja
+ Spójność dziełka (nawet głupie trofea nawiązują stylistycznie do rozgrywki, a informacje o postępach na poszczególnych poziomach w postaci nalepek przy ramkach ze zdjęciami to istne mistrzostwo świata)


Minusy:
- Czasami trzeba zginąć, żeby zobaczyć o co chodziło twórcom
- Nie jest to może najszczęśliwsza platformówka na świecie, ale chodziło przecież o doświadczenie audiowizualne, c’nie?
- Dość krótka (8-9 godzin powinno wystarczyć na przejście całości), ale dzięki temu nie nuży
- Rzadkimi momentami gra potrafi być irytująca (przechodzenie po liniach wysokiego napięcia czy ciągnięcie za sobą lampionu)

Screenshoty pochodzą z: http://www.playstation.com/pl-pl/games/unravel-ps4/, a także: klik!