Gra Wiedźmin 3: Dziki Gon, dodatek Krew
i Wino. Oczywiście przeszedłem, oczywiście się zakochałem i oczywiście nic
Wam o tym nie napisałem. Teraz zamierzam nadrobić to niewybaczalne
niedopatrzenie. Nie będzie to może szczególnie odkrywcza opinia, gdyż należę do
wielotysięcznego gremium samozwańczych recenzentów, którzy okrzyknęli Wiedźmina jedną
z najlepszych gier RPG ostatnich lat, no ale może ktoś tam jest ciekaw mojego wtórnego uzasadnienia tej tezy. Nie będę nikomu odbierał przyjemności i przywileju czytania Kultura & Fetysze!
Nie muszę chyba wspominać, że
podobnie jak w przypadku Serc
z Kamienia czy podstawki,
fabuła, dialogi i poszczególne zadania rozpisane dla Geralta są wręcz
kapitalnie. Co prawda niektóre misje poboczne wymagają nużącego latania po
obrzeżach mapy i wykonywania masy niepotrzebnych i powtarzalnych czynności (np.
pakiety Rycerz do wynajęcia, Zlecenia winiarzy czy Pozbądź się problemów w winnicy Coronata,
Vermentino i Belgaard), ale nikt nam nie każe tego wszystkiego robić. Sam wątek główny i wysokojakościowe zadania
poboczne to grubo ponad 20 godzin zabawy. Szkoda jednak, że w ramach
dodatku reklamowanego jako produktu po brzegi wypełniony dworskimi intrygami, mamy
mało okazji do kontaktów z prawdziwą elitą, nie licząc Xsiężnej Anny Henrietty czy fenomenalnego przyjęcia Oriany. Czas spędzamy głównie z
właścicielami posiadłości, rycerzami, robotnikami i... wampirami.
W dziełku CD Projekt RED
najbardziej fascynuje mnie umiejętność stworzenia klimatu i wrażenia nowości
nawet przy aktywnościach, które już wcześniej wykonywaliśmy. Wielki Turniej Gwinta w Beauclair, który
wprowadza nową frakcję Wysp Skellige,
wyścigi konne w ramach turnieju rycerskiego czy walki na pięści zaskakują
urozmaiceniami przez subtelne modyfikacje zasad. Przeniesienie akcji do
niedostępnego wcześniej księstwa Toussaint
również niesłychanie odświeża formułę. Koniec
ponurych krain z umiarkowanym klimatem, czas na wzgórza skąpane w słońcu, pola
porośnięte winoroślą i lasy wypełnione panterami. Niestety, oznacza to
również kłopotliwe nierówności terenu i częstsze zbiorniki wodne plus ogromne liczby
schodków w pałacowych kompleksach, ale wybaczam. Podobnie jak w Just Cause 3, w Wiedźminie po prostu przyjemnie objeżdża się lokacje, nawet jeśli
znamy je bardzo dobrze. Opcja szybkiej podróży mogłaby w zasadzie nie
istnieć. Żeby tylko więcej zwykłych domków można było spenetrować albo chociaż
znaleźć klucze do tych wybranych…
W większości gier fabularnych w
plecaku możemy znaleźć zaledwie kilka rodzajów przedmiotów danego typu. I tak,
dla przykładu, z pożywienia znajdziemy jakiś chleb, wodę, alkohol, może owoce.
W Wiedźminie mamy natomiast kilka rodzajów nawet głupiego piwa: Wyzimski Czempion, Redański
Lager, Rivijski Kriek, Kaedweński Stout, nie mówiąc już o
innych rodzajach trunków – od lokalnej pieprzówki, Nilfgaardzkiej Cytrynówki, Temerskiej
Żytniej, aż do krasnoludzkiego spirytusu czy nalewki z mandragory. Samo
kolekcjonowanie różnych barwników do zbroi, książek, kart do Gwinta czy rodzajów
jedzenia sprawiło mi niesamowitą frajdę. No bo powiedzcie sami, czy można
przejść obojętnie koło baraniego udźca, słodkiej bułeczki, pierożka, bagietki z
serem pleśniowym czy wieprzowego rillettes? Istny raj dla miłośników zaglądania pod każdy kamyk! Mnogość najwyższej klasy easter eggów, żarcików i
nawiązań do popkultury.
Dla mnie Wiedźmin
3: Dziki Gon wraz z dwoma dodatkami (Serca
z Kamienia oraz Krew i Wino)
są kompletne. I dopiero rozgrywane w całości dają pełny obraz doskonałości gry
wydanej przez REDsów. Teraz, niemal półtora roku po wydaniu
Wiedźmina, wszystko jest cudownie dopracowane (ekwipunek, glosariusz,
mutageny pozwalające realnie dostosowywać Geralta
do stylu gry), choć wciąż zdarzają się zabawne bugi, jak to w grach z otwartym
światem. Duma rozpiera, że polskie studio stworzyło dziełko na bazie twórczości
polskiego pisarza, które jeszcze przez długi czas będzie wyznaczać standardy
gatunku. I wcale nie mam pretensji do Sapkowskiego
za kilka głupich, konwentowych żartów z graczami w roli głównej. Zluzujcie
poślady!
Podsumowując: róbcie upgrade kompów lub
załatwcie sobie konsolkę, bo Wiedźmin 3:
Dziki Gon Edycja Gry Roku to grubo ponad 200 godzin przedniej
elektronicznej rozgrywki na długie jesienne wieczory. Świetna walka, świetna eksploracja, filmowa fabuła i dialogi. Ode mnie taki komplecik dostaje 10/10. I to jest pierwsza dyszka,
którą przyznaję jakiejkolwiek grze wideo na Kultura & Fetysze,
także fanfary! Musicie odwiedzić bajkową krainę powstałą na skutek wypaczonego
zaklęcia, znaleźć ułamanego pozłacanego fallusa i pomóc wznieść pomnik proroka Lebiody. Toussaint Was potrzebuje!
Screeny i grafiki
pochodzą z różnych podstron www.cdaction.pl