Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Just Cause 3. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Just Cause 3. Pokaż wszystkie posty

sobota, 1 października 2016

RECENZJA: W3:DG Krew i Wino (PS4)


Gra Wiedźmin 3: Dziki Gon, dodatek Krew i Wino. Oczywiście przeszedłem, oczywiście się zakochałem i oczywiście nic Wam o tym nie napisałem. Teraz zamierzam nadrobić to niewybaczalne niedopatrzenie. Nie będzie to może szczególnie odkrywcza opinia, gdyż należę do wielotysięcznego gremium samozwańczych recenzentów, którzy okrzyknęli Wiedźmina jedną z najlepszych gier RPG ostatnich lat, no ale może ktoś tam jest ciekaw mojego wtórnego uzasadnienia tej tezy. Nie będę nikomu odbierał przyjemności i przywileju czytania Kultura & Fetysze!


Nie muszę chyba wspominać, że podobnie jak w przypadku Serc z Kamienia czy podstawki, fabuła, dialogi i poszczególne zadania rozpisane dla Geralta są wręcz kapitalnie. Co prawda niektóre misje poboczne wymagają nużącego latania po obrzeżach mapy i wykonywania masy niepotrzebnych i powtarzalnych czynności (np. pakiety Rycerz do wynajęcia, Zlecenia winiarzy czy Pozbądź się problemów w winnicy Coronata, Vermentino i Belgaard), ale nikt nam nie każe tego wszystkiego robić. Sam wątek główny i wysokojakościowe zadania poboczne to grubo ponad 20 godzin zabawy. Szkoda jednak, że w ramach dodatku reklamowanego jako produktu po brzegi wypełniony dworskimi intrygami, mamy mało okazji do kontaktów z prawdziwą elitą, nie licząc Xsiężnej Anny Henrietty czy fenomenalnego przyjęcia Oriany. Czas spędzamy głównie z właścicielami posiadłości, rycerzami, robotnikami i... wampirami.


W dziełku CD Projekt RED najbardziej fascynuje mnie umiejętność stworzenia klimatu i wrażenia nowości nawet przy aktywnościach, które już wcześniej wykonywaliśmy. Wielki Turniej Gwinta w Beauclair, który wprowadza nową frakcję Wysp Skellige, wyścigi konne w ramach turnieju rycerskiego czy walki na pięści zaskakują urozmaiceniami przez subtelne modyfikacje zasad. Przeniesienie akcji do niedostępnego wcześniej księstwa Toussaint również niesłychanie odświeża formułę. Koniec ponurych krain z umiarkowanym klimatem, czas na wzgórza skąpane w słońcu, pola porośnięte winoroślą i lasy wypełnione panterami. Niestety, oznacza to również kłopotliwe nierówności terenu i częstsze zbiorniki wodne plus ogromne liczby schodków w pałacowych kompleksach, ale wybaczam. Podobnie jak w Just Cause 3, w Wiedźminie po prostu przyjemnie objeżdża się lokacje, nawet jeśli znamy je bardzo dobrze. Opcja szybkiej podróży mogłaby w zasadzie nie istnieć. Żeby tylko więcej zwykłych domków można było spenetrować albo chociaż znaleźć klucze do tych wybranych…


W większości gier fabularnych w plecaku możemy znaleźć zaledwie kilka rodzajów przedmiotów danego typu. I tak, dla przykładu, z pożywienia znajdziemy jakiś chleb, wodę, alkohol, może owoce. W Wiedźminie mamy natomiast kilka rodzajów nawet głupiego piwa: Wyzimski Czempion, Redański Lager, Rivijski Kriek, Kaedweński Stout, nie mówiąc już o innych rodzajach trunków – od lokalnej pieprzówki, Nilfgaardzkiej Cytrynówki, Temerskiej Żytniej, aż do krasnoludzkiego spirytusu czy nalewki z mandragory. Samo kolekcjonowanie różnych barwników do zbroi, książek, kart do Gwinta czy rodzajów jedzenia sprawiło mi niesamowitą frajdę. No bo powiedzcie sami, czy można przejść obojętnie koło baraniego udźca, słodkiej bułeczki, pierożka, bagietki z serem pleśniowym czy wieprzowego rillettes? Istny raj dla miłośników zaglądania pod każdy kamyk! Mnogość najwyższej klasy easter eggów, żarcików i nawiązań do popkultury.


Dla mnie Wiedźmin 3: Dziki Gon wraz z dwoma dodatkami (Serca z Kamienia oraz Krew i Wino) są kompletne. I dopiero rozgrywane w całości dają pełny obraz doskonałości gry wydanej przez REDsów. Teraz, niemal półtora roku po wydaniu Wiedźmina, wszystko jest cudownie dopracowane (ekwipunek, glosariusz, mutageny pozwalające realnie dostosowywać Geralta do stylu gry), choć wciąż zdarzają się zabawne bugi, jak to w grach z otwartym światem. Duma rozpiera, że polskie studio stworzyło dziełko na bazie twórczości polskiego pisarza, które jeszcze przez długi czas będzie wyznaczać standardy gatunku. I wcale nie mam pretensji do Sapkowskiego za kilka głupich, konwentowych żartów z graczami w roli głównej. Zluzujcie poślady!

Podsumowując: róbcie upgrade kompów lub załatwcie sobie konsolkę, bo Wiedźmin 3: Dziki Gon Edycja Gry Roku to grubo ponad 200 godzin przedniej elektronicznej rozgrywki na długie jesienne wieczory. Świetna walka, świetna eksploracja, filmowa fabuła i dialogi. Ode mnie taki komplecik dostaje 10/10. I to jest pierwsza dyszka, którą przyznaję jakiejkolwiek grze wideo na Kultura & Fetysze, także fanfary! Musicie odwiedzić bajkową krainę powstałą na skutek wypaczonego zaklęcia, znaleźć ułamanego pozłacanego fallusa i pomóc wznieść pomnik proroka Lebiody. Toussaint Was potrzebuje!

Screeny i grafiki pochodzą z różnych podstron www.cdaction.pl

niedziela, 17 kwietnia 2016

RECENZJA #135: Assassin's Creed Chronicles (PS4)


Nie wiem co ze mną nie tak. Coraz rzadziej mam ochotę sumiennie przechodzić gierki, coraz rzadziej podobają mi się produkcje typu AAA. Patrzę na swój stosik wstydu. Zaledwie kilka godzin w Fallout 4, Just Cause 3 rzucone w kąt, niedomknięta historia z Batman Arkham Knight (choć tam zostało tylko spranie szmacianej mordy Stracha na Wróble), wyjątkowa niechęć do eksploracji w otwartym świecie LEGO Hobbit. A dwa dni temu kupiłem sobie Dark Souls III. Chciałem spróbować czegoś hardcorowego od studia From Software. I co? Przeszedłem pierwszego bossa, ale nie mogę rozwalić jakiegoś szybkiego chudzielca przy Kapliczce Zjednoczenia. Spotykamy go po jakichś… 20-30 minutach gry. Dramat, jak mówią koledzy po zje^aniu akcji w Counter-Strike Global Offensive. D-R-A-M-A-T.

Assasin’s Creed China

Aż tu przychodzi taka mała gierka jak Assasin’s Creed Chronicles (trylogia opowiadająca o przygodach asasynów w Chinach, Indiach i Rosji). Grafika rodem z urządzeń mobilnych. Liniowe poziomy. Bardzo ograniczony repertuar zachowań awatara. Momentami irytujące etapy (szczególnie gonienie templariuszów w Assasin’s Creed India). Wadliwe skrypty (szczególnie w… Assasin’s Creed India). Miejscami irytująca i upierdliwa rozrywka (tutaj prym wiodą absurdalne fragmenty poziomów z czołgiem w Assasin’s Creed Russia). A bawiłem się wyśmienicie i przeszedłem trzy części z ochotą, wciśnięty w kanapę. Jarałem się jak pochodnia! Za niecałą stówę, co na konsoli najnowszej generacji nie jest ceną wygórowaną. Gra dostępna również na Xbox ONE, PS Vita i PC.

Assasin’s Creed India

Gameplay przypomina inną grę, o której pisałem: CounterSpy (zabawne, że recenzowałem ją niemal dokładnie rok temu). Podobnie jak tu, oprawa graficzna nie wyciska siódmych potów z bebechów mojego metalowego potwora, ale nie sposób odmówić jej klimatycznego minimalizmu. Fascynujące jest także to, że w Chronicles w dużym stopniu decydujemy o swoim stylu gry. Możemy nie zabijać NIKOGO z postronnych, koncentrując się na grubych rybach, przemykając między kryjówkami, ogłuszając przeciwników lub rozpływać się w bombach dymnych. Rozgrywka zmienia się wtedy w bezlitosną grę logiczną, w której do znudzenia przyglądamy się ścieżkom patrolowym żołnierzy, żeby wybrać odpowiedni moment do przemknięcia przez lokacje bez zaalarmowania niemilców. Zniechęca tylko to, że bycie cieniem jest najwyżej punktowane, a nie każdy chce odmawiać sobie przyjemności zanurzania ostrza w gardziołkach przeciwnika. Ponadto, w AC India i Russia oprócz kampanii są jakieś pokoje wyzwań, ale niespecjalnie miałem motywację do tych szalonych zadań pod presją czasu.

Assasin’s Creed Russia

Tak czy inaczej, polecam. Lubię gry, które są w miarę proste do przejścia, ale trudne do wymaksowania, bo przypadną do gustu każdemu graczowi, niezależnie od poziomu zaawansowania. Pierdol się Dark Souls. Fabuła opowiedziana na komiksowych planszach, nienachalne splecenie losów bohaterów z trzech części (szczególnie widać to w przypadku Shao Jun i Nikołaja Orłowa), mocno taktyczna rozrywka i drobne niuanse w każdej części (zabawy z prądem, snajperką i wyciągarką w ostatniej!) nie pozwoliły mi się nudzić. Ale nie każdy lubi takie platformowo-zręcznościowe zagadki w 2.5 D. Ja lubię, dlatego daję mocne 7/10. Ocenka tylko ciut na wyrost.

PS: Jak myślicie, czy fraza Assasin’s Creed Chronicles pojawiła się odpowiednio często, żeby zadowolić robocika z wyszukiwarki analizującego ściany tekstu? :v

Chowam za wami ten przeklęty strach,
Chowam za wami zwykły żal po stracie.
Współczucie, poczucie, że żaden z was
Nigdy mnie nie zobaczy, kiedy płaczę!
~Quebonafide, Czarne okulary

Obrazy pochodzą z: klikklik i klik!

sobota, 5 marca 2016

Ulubieńcy lutego [2016]

Ahoj, internauto!

Ponieważ jestem tylko koniunkturalnym śmieciem, a cykl ulubieńców zawsze cieszył się u mnie sporym zainteresowaniem, postanowiłem, że i w tym miesiącu zaszczycę Was postem osadzonym w tej tematyce. I stylistyce. Jak się spodoba, zobacz również: ulubieńców stycznia. Nie przedłużając, zapraszam do świata przedmiotów, które okazały się całkiem spoko wytworami idei i rąk ludzkich.


#JEDZONKO
Klasyka. Właściwie od paru miesięcy nie zjadam innych wafli niż OLZA Prince Polo XXL, koniecznie złote. Przepyszna, deserowa czekolada, kruchość wnętrza i głęboko kakaowy posmak w ustach po zakończeniu konsumpcji. Poza tym, duży ze mnie chłopak i wersja XXL akurat zaspokaja moje zapotrzebowanie na puste węglowodany. Cudowny słodycz, cudowny.


#KSIĄŻKA
Przeczytał żem kolejną powieść od Orhana Pamuka. I tutaj nie powiem zbyt wiele, bo tradycyjnie poczynię recenzję z ciekawymi cytatami. Powiem tylko, że… dawno się tak nie ubawiłem przy książce Turasa, nad którego twórczością znęcam się od dłuższego czasu. Oprócz tego, w miesiącu lutym recenzowałem dwie książeczki, którymi jednak niekoniecznie warto zaprzątać sobie głowę, więc nie mam nawet zamiaru podlinkowywać tych tekstów. Goddam it… No dobra, macie mnie. Nie wytrzymałem i podlinkuję… Kościany Galeon Jacka Piekary i Dom ciszy Orhana Pamuka. Ale nie polecam. Książek, nie recenzji rzecz jasna, bo te ostatnie są jak zawsze ZNAKOMITE!


#FILM
Chcieliśmy iść z Dziewuchą na Deadpoola, ale nie wyszło, bo coś tam chorowała? Nie ważne… Może jeszcze ogarniemy. W każdym razie, jednego słodkiego wieczoru obejrzeliśmy sobie niepozorną, leciwą już komedyjkę o wdzięcznym tytule Bez smyczy (ang. Hall pass). Fabułka jest dość głupiutka, w małżeństwach dwóch kumpli temperatura mocno opadła, więc małżonki owych panów, po solidnym namyśle i za radą psychoterapeutki, postanowiły dać swoim chłopcom tydzień samowolki bez konsekwencji. Mogą robić co chcą, podczas gdy one wyjadą z miasta. Rezultaty okażą się dość niespodziewane, spuszczenie ze smyczy działa bowiem w dwie strony. Kto poradzi sobie lepiej? Faceci czy kobitki? Zalukajcie.tv sobie! ;]


#MUZYKA
Nic konkretnego, nic szczególnego. Ostatnio łapię się na tym, że z rzewnością wsłuchuję się w stare kawałeczki. Czasem jest to Miasto budzi się Kukiza, czasem Księżycowa Piosenka Varius Manxa lub jakieś inne Pokolenie od Kombi. Dziadzieję. Jednak nie tylko w rapie znajdziemy kozacką lirykę. Znaczy… niby zawsze o tym wiedziałem i nie byłem twardogłowym słuchaczem osiedlowych hymnów, ale wiecie. Proporcje słuchanej muzyki mi się trochę pozmieniały. Hiszpańskie Dziewczyny!


#GRA
Na pewno pamiętacie jak mocno podniecałem się bajeczną platformówką pt. Unravel. To był zdecydowany faworyt tego miesiąca, bo powiedzcie sami, skoro ruszyłem się ze swojej pieczary, żeby doładować konto w PlayStation Store i zakupić grę w FORMIE CYFROWEJ (pudełkową zawsze można odsprzedać lub postawić na półeczce, a taki tradycjonalista jak ja mocno sobie to ceni), to coś musi być na rzeczy. Drugą giereczkę, którą się trochę w lutym pozajmowałem, a przez długi czas nie mogłem jej dorwać nigdzie w Poznaniu, jest Just Cause 3. Szczerze mówiąc, wrażenia średnie. Mój koleżka miał rację, rozwalanie wszystkiego, choć z początku zabawne, szybko zaczyna nudzić. A Just Cause 3 to taka wielka piaskownica, w której obalamy dyktatora śródziemnomorskiej krainy. Fajne wybuchy, fajne widoczki, duża swoboda powierzchownej eksploracji i niewiele więcej.

Jak widać, tekstu jest sporo.
Prawdziwa powieść graficzna, nie jakieś pitu-pitu z dwoma chmurkami!

#KOMIKS
Odświeżyłem sobie ciut Pasażerów Wiatru, komiks, który leży na mojej półce już dobrych kilka miesięcy. Koniec XVIII wieku, sporo podróżowania po morzach, kolonialnych historii, smaczków epoki, sztormów, wariatów i odrobina kobiecych piersi do smaku. Fabułka całkiem wciągająca, z arcyciekawą intrygą na wstępie. Muszę się rozejrzeć, czy aby Egmont nie wydał już drugiego tomiszcza. Świetne wykonanie, tak dobre, że nawet cena (100 PLN) niezbyt szokuje. Edit: TAK, JEST JUŻ DRUGI CYKL! UAM, PROSZĘ NATYCHMIAST PRZELEWAĆ STYPENDIUM NA KONTO!


#KOSMETYK
Już od wczesnego liceum psikam się wodą toaletową od Oriflame, ale taką niebieską (pisałem o niej o tutaj, na dole postu), aż tu nagle Matula kupiła mi na prezent czarny flakon. Kształt niby ten sam, ale zapach trochę cięższy. Nie jak górski potok, bardziej jakiś… niezmyty żel pod prysznic o zapachu limonki. Nie jest źle, mogło być lepiej. Wtulająca się w ramię Dziewucha nie narzeka, choć po prawdzie to coraz rzadziej się wtula… #okruch_prywaty Cóż, za to nazwa perfum fajniejsza. Force. Siła, moc, skuteczność. Faceci lubią takie słówka. A wiecie, że większość z nas wybiera kamień jako pierwszy symbol w grze papier-nożyce-kamień? Bo kojarzy się z agresją i siłą, a przecież każdy chce wygrywać. Amerykańscy naukowcy to potwierdzili, dlatego grając z chłopakami, za pierwszym razem zawsze pokazuj papier!


#AKCJA PROMOCYJNA
Nie sądziłem, że tak egzotyczna kategoria może zagościć na liście dłużej niż jeden miesiąc, a tu proszę! Tym razem jestem pod wrażeniem akcji promocyjnej rozkręconej przy strzelaninie Far Cry Primal. Niestety, nie mam informacji czy materiały powstały, bo posmarowano, a może bezinteresowną inicjatywę wykazało SPInka Film Studio (prawdopodobnie to pierwsze), w każdym razie wyszło znakomicie. To się nazywa lekka, nienachalna reklama. Obejrzyjcie sami dwa filmiki, które za chwilę podlinkuję. Jeśli nie macie zbyt dużo czasu, to zerknijcie tylko na wideobloga Spejsona, a jeżeli pojawi się niedosyt, odsyłam również do specjalnego odcinka Blok Ekipy. Endżoj!

Spośród powyższych, szczególnie polecam obejrzeć gamingowy wideoblog Spejsona, choć żeby w pełni docenić kunszt animacji, powinno się przynajmniej trochę kojarzyć wcześniejsze perypetie trzech dresiarzy. Prócz tego, zagrajcie sobie w Unravel lub obejrzyjcie jak robi to jakiś ogarnięty letsplayer. I zeżryjcie Prince Polo, lajkując przy tym fanpage Kultura & Fetysze. Z fartem żeglarze!

Źródła obrazów: klik, klik i klik! Żeby nie było, że coś kradnę... ;>