Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historia. Pokaż wszystkie posty

środa, 5 lutego 2014

ERASMUS LIFE #22

Najlepsi! (od lewej: globus, Ali, RaufMerkez Park
Muzeum Archeologiczne i zbiory wystawione na działanie erozji...
Adana. Rauf, nasz kurdyjski przyjaciel i przewodnik, od początku powtarzał, że miasto to nie ma kompletnie nic do zaoferowania. Żadnych szczególnie ciekawych miejsc i zatłoczone ulice pełne nieprzyjaznych ludzi - czarny marketing w czystej postaci. Oczywiście cała ta gadanina okazało się wierutnym kłamstwem, gdyż kilka niecodziennych obiektów udało nam się zlokalizować.

Orientalista Maciej
Sabancı Camii - nie ma wdzięczniejszego obiektu do cykania fotek
Jak widać na załączonym obrazku: w meczecie można też poleżeć
i pogadać z przyjaciółmi
Człowiek to tylko mrówka...
Centralny punkt miasta to największy park w Turcji (Merkez Park, czyli po prostu Park Centralny) wraz z największym meczetem, nie tylko w Turcji, ale i na całym Bliskim Wschodzie (Sabancı Camii). W przeciwieństwie do innych olbrzymich meczetów, ten nie jest historyczny. Ma zaledwie 15 lat, wyglądem przypomina nieco Błękitny Meczet, ale ma nad nim jedną przewagę: nowoczesny i dyskretny system wentylacyjny umieszczony w każdym z masywnych filarów. Według relacji Raufa, wielu ludzi szuka tutaj schronienia podczas najuciążliwszych, letnich upałów. Pojemność tej świątyni to 20 tysięcy wiernych (!) plus dodatkowe 8 tysięcy przy odpowiednim zagospodarowaniu pobliskiej przestrzeni. Na marginesie dodam, że najmniejszy meczet znajduje się w Selҫuk, a jego maksymalna pojemność to zaledwie 10 osób! Widziałem obaaaa! ;)
Majestatyczny Taşköprü
W oczekiwaniu na CS Global Offensive <3
Handlarz tesbih - przyrząd do modlitwy i zabawy, islamski różaniec?
Drugim wartym uwagi przystankiem jest Taşköprü (Kamienny Most), który od IV w p.n.e. służy lokalnej ludności do przeprawy przez rzekę Seyhan. Niedawno jednak ruch pojazdów silnikowych został zabroniony i obiekt przeistoczono w deptak. Zdaje się więc, że widziałem zarówno rzymską drogę, jak i rzymski most.

Ulu Camii Medresesi, w tle wspomniany w tekście studencik i jednoosobowe
cele do kontynuowania swojego tarikatu (ścieżki życia)
Żółte róże!
Tradycyjny surdut i fes (czerwona czapeczka)
Bankomat przygryzł architekta Mimara Kemaleddina ;]
Czytanie tego nadal robi na mnie zajebiste wrażenie..!
Centrum AdanyÇakmak Caddesi (ulica Zapalniczek)
Kolejny park, oczywiście imienia Atatürka :)
Takie tam, zabawne reklamy Coca-coli!
Kolejnym miejscem, które zrobiło na mnie spore wrażenie jest Ulu Camii Medresesi - szkoła koraniczna, która liczy sobie prawie 500 lat. Ten mały budyneczek z ogrodem na dziedzińcu tworzy magiczny, sielankowy klimat. Herbatę popija się tam naprawdę z wielką przyjemnością. W szkole tej jest kilka jednoosobowych cel, gdzie młodzi adepci teologii w spokoju mogą studiować pisma religijne. Z jednym takim uczniem mieliśmy nawet okazję porozmawiać. Doskonalił język arabski, by lepiej zrozumieć Kuran.

Gülbahҫe Mahallesi - Sąsiedztwo Różanego Ogrodu. Nie wiem, czy to
adekwatna nazwa dla tej dość ubogiej dzielnicy
Ciągle popularna alternatywa samochodu
Smutny dzieciaczek w autobusie.
Macie tutaj moje małe World Press Photo!
Syryjscy uchodźcy przesiadują przed większością meczetów
Na motorze przez miasto. Ścigani zazdrosnymi spojrzeniami mieszkańców
Tandür - piec do wypalania chleba, dostępny do użytku publicznego
Z socjologicznego punktu widzenia najciekawsze było jednak spędzenie dwóch dni w tradycyjnym, kurdyjskim domostwie. Koniec świata zaczyna się wtedy, gdy nie ma sensu mówić, że pochodzi się z Polski, bo i tak nikt nie wie co to za kraj. Zupełnie wystarczające jest stwierdzenie Europejczyk, a i to nie otwiera żadnej furtki w głowach ciekawskich autochtonów. Rauf twierdzi, że byłem pierwszym obcokrajowcem, który zapuścił się w to kurdyjskie sąsiedztwo. Nie ma tam żadnych atrakcji turystycznych, hoteli, niczego (#KononowiczKrzysztof). Zaledwie dzień wcześniej, dwa radiowozy musiały się stamtąd ewakuować. I to w trybie ekspresowym, z powodu obrzucenia kamieniami przez lokalną społeczność... Nie mam zdjęć, ale radiowozy w tej części miasta wyglądają jak małe wozy pancerne. Lubię takie miejsca, gdzie przed sklepem rzeźnika kroi się owce na chodniku (niestety nie zdążyłem pstryknąć fotki z autobusu), a przez każdą ciasną uliczkę trzeba przeciskać się niczym do klubowej toalety, odruchowo sprawdzając, czy portfel nadal znajduje się na swoim miejscu! Ustaliliśmy z Raufem, że jeśli ktoś zacznie pytać, dlaczego jestem taki ciekawski i robię tyle zdjęć, powiemy że jestem dziennikarzem z Ameryki, który chce opisać niedolę kurdyjskiej mniejszości. No właśnie, nazwa mniejszość brzmi tutaj odrobinę abstrakcyjnie. W samej Turcji żyje ok. 15 milionów Kurdów (dokładne statystyki są oczywiście nieznane, ale mówi się, że przynajmniej co piąty Turek "jest" Kurdem).

Ogród moich gospodarzy, zaopatruje również kilku sąsiadów
Oryginalny Adana Kebap, podawany na Nan (kurdyjski chleb) z zieleniną
z przydomowego ogródka. Pycha!
Dżdżownice, heheszki! ;D
Pochylmy się nad tym śniadaniem. Mamy tu otlu peynir (ser z trawą),
jaji (sałatkę z jogurtu, ogórka i trawy), dıms (czerwoną konfiturę z winogron
o właściwościach pobudzających, zalecaną przed nocą poślubną) i tahin
(sezamowa słodycz do smarowania chleba). Warto też nadmienić, że Kurdowie
mają swoją nazwę dla jogurtu - mast.
A tutaj gratka - zdjęcie oryginalnego Kurda z
sąsiedztwa. Na głowie chusta zwana puşi
PARAGRAF ZOSTAŁ USUNIĘTY

Towarzysze każdego popołudnia - herbata (w hektolitrach) i fistaszki.
A tutaj mamy coś specjalnego - hoşav (w dosłownym tłumaczeniu z
kurdyjskiegodobra woda). Wyborny deser z moreli.
PARAGRAF ZOSTAŁ USUNIĘTY

Abdest (ablucja) od kuchni
PARAGRAF ZOSTAŁ USUNIĘTY


Refleksja na temat życia przy Seyhan Barajı
Ali, mistrz puszczania kaczek. 8 odbić...
PS: Ali i Rauf twierdzą, że jestem najszczęśliwszym erasmusem z tegorocznego sortu. Prawdą jest, że przez tą trzytygodniową wędrówkę liznąłem odrobinę kultury, języka, a i widziałem niemało. Może chłopaki mają rację? Jestem zwycięzcą!

PS2: Na koniec mojego pobytu zostałem obdarowany kolejnymi niezwykłymi prezencikami! Ręcznie robione damskie skarpety i tradycyjna gąbka (mydło wkłada się do wewnątrz, a całość jest zaprojektowana tak, żeby porządnie wydrapać plecy) plus wór orzeszków ziemnych. Mam nadzieję, że się nie zestarzeją w plecaku. Najpiękniejsze jest to, kiedy widzimy, że komuś się nie przelewa, a i tak chce nam sprawić jakiś drobny podarek. Poznana rodzinka Kudrów to niezwykle serdeczni ludzie. Na życzenie rodziny, zdjęcie grupowe tylko do wglądu prywatnego. Prywatność to niezwykle cenna wartość w kurdyjskich domostwach.

PS3: Na życzenie mojego przyjaciela, Raufa, usunąłem z tego postu większą część tekstu, która dotyczyła Kurdów i ich codziennego życia. Jeśli byliście tu wcześniej i zdołaliście to przeczytać - macie szczęście! Reszta musi obejść się smakiem...

Pożegnalne künefe z przyjaciółmi. Jak ten czas szybko leci...

niedziela, 2 lutego 2014

ERASMUS LIFE #21

Mersin, przystań
Szczecin? Tak!? Nie! Mersin!
Krótki pościk. Warto nadmienić, że na jeden dzień wpadliśmy z Alim do Mersin. Cały dzień padało, nie znaliśmy miasta tak dobrze jak Tarsus, więc nasza podróż okazała się mało owocna, aczkolwiek co nie co udało się zobaczyć i sfotografować. Zresztą nie oczekujmy zbyt wiele! Mersin znane jest głównie jako miasto przemysłowo-portowe. Liczba mieszkańców mniej więcej taka jak w Poznaniu (tylko studentów dużo mniej). Rok temu odbywał się tutaj dość duży, międzynarodowy event - XVII Igrzyska Śródziemnomorskie. 24 ekipy, 28 konkurencji. W wielu miejscach wciąż widnieje sympatyczne, żółwie logo tej sportowej imprezy.

Kościół św. Antoniego w Mersin
O proszę! Złapaliśmy Muzułmanina w kościółku!
Najciekawszym punktem naszej wycieczki okazał się kościół św. Antoniego z Padwy. W poniedziałku przybytek jest zamknięty. Zresztą dostanie się do środka kościoła w Turcji nigdy nie jest sprawą prostą. Powód jest oczywisty - dominacja Islamu, co budzi w niektórych (najczęściej tych w ogóle niezwiązanych z religią osób) agresję. Spotkaliśmy jednego sędziwego parafianina, który akurat opuszczał plebanię i tak od słowa do słowa, okazało się, że wikarym jest... polski kapucyn. Po znajomości otworzył dla nas świątynię, opowiedział trochę o wspólnocie i swojej działalności. Malutka parafia liczy niewiele ponad 300 wiernych. Mocno angażuje się w pomoc licznie napływającym Syryjczykom. Ojciec Piotr rezyduje tu od dwóch i pół roku, wcześniej był na parafii w Izmirze. Mówi biegle po angielsku i turecku. Nosi okulary, jest dość młody, szczupły i energiczny. Pierwszy ksiądz, z którym rozmawiał Ali. I był trochę zawiedziony, gdyż dyskusja zeszła na niewłaściwe tory i pojawił się wątek prześladowań jednych przez drugich. Takie typowe, nic nie wnoszące, kto kogo skąd wypędził, skwitowane stwierdzeniem poczytaj więcej historii. Wiadomo, każda strona w przeszłości popełniała większe lub mniejsze błędy i ma swoje racje, ale rozdrapywanie tego już na początku rozmowy może delikatnie zniechęcić do dalszego dialogu. W głowie mojego tureckiego przyjaciela nie mogło się też pomieścić to, że nie zostaliśmy zaproszeni na herbatę. Cóż, może to był jeden z tych pracowitszych dni.

Królowo Korony Polskiej, módl się za nami
Piękna okazała się historia dużego wota dziękczynnego umieszczonego tuż nad wejściem. Zostało ono ufundowane przez żołnierzy i uchodźców różnych narodowości, którzy chcieli uciec daleko od okrucieństw i prześladowań związanych z II Wojną Światową. Część z nich przebywała tam przez dłuższy okres, aby później wsiąść na statek do Palestyny, na Cypr czy dalej na wschód. Mocno polski akcent.

Radisson Blu - skyscraper rodem z Mersin
Lokalny specjał - tantuni. Coś bardzo zbliżonego do durum, ale z innym
rodzajem mięsa. O więcej proszę mnie w tej materii nie pytać...
Niby zwyczajna fontanna do ablucji.
Wszędzie można znaleźć małe dzieło sztuki!
W centrum miasta znalazłem piękny prezent, żeby uhonorować należycie rodzinę, z którą spędziłem cudowny tydzień w Tarsus. Były to dwie gustowne, srebrne tace ze złoconymi uchwytami, ozdobione delikatnym motywem kwiatowym. W pełni na to zasłużyli. Tegoż samego wieczoru, po wręczeniu podarunku otrzymałem w zamian damską chustę (şal) i pomadę do podkreślenia oczu z Arabii Saudyjskiej (sürme). Co za skarby ja przewożę w tym swoim bagażu, głowa mała!
W wolnym tłumaczeniu: Mieszkańcy Mersin umieją zadbać o Mersin...
Czasami myślę, że każde słowa Atatürka zostały gdzieś wykorzystane jako
niezwykle wartościowy cytat 
#PauloCoelho
Galeria handlowa Forum. Prawda że ciekawe wejście?
PS: Tak sobie wszystko zanalizowałem i myślę, że zamkniemy cykl Erasmus Life w 24 lub 25 postach (w zależności od tego, czy uda mi się odwiedzić Ephesus i Selҫuk, co poza sezonem nastręcza więcej trudności i bardziej odchudza portfel, dlatego się waham). Pozostały więc epizody z Adany, Izmiru i jakieś małe, pełne patosu podsumowanko. Spokojna głowa, niedługo skończy się ten cały SPAM! A szkoda. Cholernie szkoda.

Pora wracać, sułtan z Tarsus się niepokoi ;))