Seria okolicznościowa na Kultura & Fetysze! Od końca listopada, aż do samiusieńkiej Gwiazdki, pojawiać się będzie maaaasa recenzji słodyczy. A żeby było po nowoczesnemu i ze szczyptą SWAGu, to cykl nazywa się XMAS SWEETS (archiwalne wpisy znajdziecie w zakładce RECENZJE JEDZENIA), a pewną drobną innowacją jest tzw. skala słodkości, określająca pocieszność i świąteczność produktu, a także, w mniejszym stopniu - smak. Skala przyjmuje wartości od 1 do 10, gdzie 1 oznacza absolutną ponurość i nieświąteczność, a 10 znaczy mniej więcej tyle, że smakołyk urzekł mnie niczym Szeregowy z Pingwinów z Madagaskaru.

Dobra, niby mamy 9 grudnia, ale
na Mikołaja dostałem zajebisty (a
może nie zajebisty albo częściowo zajebisty – to się okaże pod koniec recenzji,
zostańcie z nami i nie regulujcie odbiorników) kalendarz adwentowy. Niemiecka rzecz, bez
polskich napisów, dlatego niewiele rozumiem, ale zasada jest chyba podobna jak
w przypadku innych tego typu bombonierek. Nie jestem w końcu na tyle głupi,
żeby siedzieć w kącie pokoju i tłuc tekturowym kartonikiem o podłogę… Wiem
bowiem, że z każdego okienka oznaczonego cyfrą lub liczbą trzeba wyciągnąć
czekoladkę, c’mon!
Smak i kształt czekoladowych
figurek. Część z nich ma w sobie krem, co upodabnia je w smaku do produktów
Kinder. Część to zwykła mleczna czekolada,
nie wiedzieć czemu zwana przez
Milkę
alpejską. Pojawił się więc pierwszy minus – możemy nie lubić jednego z dwóch
rodzajów łakocia, ale nie mamy większego wyboru. Trzeba jeść to, co dali. Z
drugiej jednak strony, dla niewybrednych, może to być rodzaj przyjemnej
niespodzianki. Kształty? Różne, różniste. A to gwiazdka, a to łyżwa, innym
razem samochodzik. Klasyka, całkiem podobnie jak w
Pomorzance. Tylko, że dużo drożej.
 |
Dwie przykładowe figurki z czekolady. Grube i ładnie "odlane"! |
Przejdźmy do rozpatrywania świąteczności
produktu, będącej podstawą do wystawienia noty na skali słodokości. Wszystko w tle jest
absurdalnie filetowe, jak zwykle przy Milce. Wygląda to na jakąś małą
wioseczkę, być może w Laponii, z zamarzniętym jeziorkiem i pięknie ozdobioną
choinką. No dobra, dwoma choinkami, bo na dole jest jeszcze mniejsza, ozdabiana
przez wiewiórkę. Mieszkańcami Laponii są renifery, bałwany, piernikowe ludzki i
wspomniane wcześniej rudzielce. Jest też skomercjalizowany do bólu Santa Claus w czerwonym uniformie.
Postacie zajmują się najczęściej zimowymi sportami, roznoszeniem prezentów i
ozdabianiem okolicy. Wiecie do czego piję, co? Laickość kalendarzyka. Gdzie krzyżyk na wieży kościółka w tle?
Dlaczego jestem podskórnie przekonany, że bałwanki stojące pod latarenką
śpiewają zimowe piosenki, a nie kolędy? To się nazywa SEKULARYZACJA SPOŁECZEŃSTWA EUROPEJSKIEGO! I się nie
godzi! Dobra, świruję sobie, calm
down… Mam jednak pretekst, żeby poruszyć ważny problem – dla osób, które
uważają się za Katolików, 24-26
grudnia to dni bez Bozi. Skąd wzięła
się ta obserwacja? Z notek większości blogerek zaczynających nieśmiałe przebąkiwanie o Świętach. Tylko
prezenty, zapachy, oczekiwanie na śnieg (bo przecież nie modlitwa) i gorące
kakaŁko. Ale spokojnie, Pionas czuwa i
obmyśla swoją Krucjatę! #MiłosierdziaNieBędzie
 |
Z tyłu mamy dwie dziecinnie proste łamigłówki. Okej, żaden to świeży
pomysł, ale zawsze coś! |
 |
Wygląda na to, że środek kartonika również jest zadrukowany.
Rysunek nie koresponduje z figurką, ale zawsze coś! Detal świadczący
o solidnym wykonaniu. |
Cóż dodać, cóż ująć. Jak podpowiada mój prywatny Mikołaj, za prawie 25
złotych otrzymujemy wysokiej jakości produkt. W Poznaniu był/jest straganik na rogu Dąbrowskiego i Roosvelta, i to właśnie tam brodaty dostawca zaopatrzył się w słodki podarek. Nie można się do niczego
przyczepić, mój kalendarzyk miał pewne delikatne wgięcia i przetarcia na górze, ale to
pewnie z powodu transportu. Może sprowadzili to z samej Laponii? Albo Bremy!
Mam tylko nadzieję, że to nie podróbka z woniejącego pleśnią garażu. Ale chyba
smak byłby inny, a jest odpowiedni. Jak z czekolady Milka i czekolady Kinder.
 |
Wartość na skali słodkości dla Kalendarza MILKA - 9! Minus jeden punkcik za XXI-wieczny smrodek neutralności światopoglądowej. Dobrze, że okienek zrobili 24, a nie 23, uzasadniając to liczbą atomową wanadu albo inną tandetą! Smak, jakość wykonania – mucha nie siada. |
Krucjata w imię Prawdy, dalej za mną
chodźmy!
Czas odebrać nasze miasta, z brudnych łap wyzwolić!