|
Z Shihchuanem aka Żółtym Bratem i Widlerem (Haiti).
Nielegalne picie piwa w akademiku, proszę nie mów nikomu..! :C |
Starałem się zrobić pamiątkowe zdjęcie
z każdym bliskim znajomkiem i porządnie go ścisnąć. Niestety, nie ze wszystkimi
się udało. Mimo miesięcy planowania nie obróciliśmy z Cesarem nawet jednego, podłego Efes
(will of God), nie złapałem Ilkaya, Serhata, chłopaków z ósmego piętra, dziewczyn z Kazachstanu...
|
Od lewej Murat, Ali (wybaczam nawet tą niezrozumiałą miłość do Galatasaray) i Ibrahim. |
|
Marmara Park. Ciągle świątecznie! |
Ostatniego dnia wszystko wydaje
się odrobinę przygnębiające. Uświadomiłem sobie, że większość miejsc widzę
(prawdopodobnie) po raz ostatni. Akademik był jaki był, ale człowiek do
wszystkiego się przyzwyczai. Niczym szczur.
Albo karaluch. Żal nawet gburowatego
sprzątacza, który w każde czwartkowe przedpołudnie rozpieprzał nasze rzeczy po
caluteńkim pokoju, buńczucznie nazywając ten proceder sprzątaniem.
|
Abdülsamet aka Szkot, czwarty rok Literatury Anglosaskiej. Kosmiczny poziom angielskiego i uroczo flegmatyczny styl bycia! |
|
Pożegnalne Makrube w akademiku. Zawsze zastanawiam się nad
niebezpieczeństwem związanym ze spożywaniem posiłków w ten sposób,
szczególnie gdy zostaje resztka... |
Dzień przed wyjazdem miałem do
załatwienia kilka spraw. Najważniejsza - msza święta w kościele św. Antoniego wymagała ode mnie nieprzyzwoicie wczesnej
pobudki. Ale nic to. Przyda się odrobina boskiego supportu na długą i wieloetapową podróż. Było też kilka
pomniejszych spraw typu: kupienie czegoś dla rodzin, u których się zatrzymam
(ostatecznie wybrałem bodaj najlepsze lokum
w mieście, prosto z renomowanej cukierni Hazıf
Mustafa założonej w roku 1864), zobaczenie Dziedzińca Czarnych Eunuchów czy przyjrzenie się najstarszemu
spisanemu traktatowi pokojowemu w dziejach ludzkości (jak mogłem pominąć ten
bezcenny skarb Muzeum Archeologicznego
podczas poprzedniej wizyty?). No i na koniec Muzeum Historii Nauki i Technologii Islamu. Plus wieczorne
pakowanie. Sporo do ogarnięcia.
|
Kościół św. Antoniego, wejście do Krypty! |
|
...i wewnątrz! |
|
Wieża Sprawiedliwości (Pałac Topkapı) |
|
Dziedziniec Czarnych Eunuchów! W końcu! |
|
Pokój matki Sułtana, najważniejszej osoby w Haremie |
|
Traktat Kadesz. Porozumienie między Hetytami i
Egipcjanami, spisane w języku akadyjskim :O |
|
Najpopularniejszy typ statku handlowego na morzach Oceanu Indyjskiego
przed tzw. łacińską dominacją |
|
XII wieczne katapulty z kręgu kultury bliskowschodniej |
|
Pancerny Taran |
Pierwszy przystanek wspomnianej
podróży życia to Tarsus, rodzinne
miasto Aliego. Niestety samo miasto
nie ma lotniska, musieliśmy udać się do najbliższego dużego ośrodka - Adany. Jak się później przekonacie,
spędzenie czasu w tym miejscu okazało się prawdziwym strzałem w dyszkę. Szybko
zapomniałem o części garderoby zgubionej w metrobusie,
z której kupienia byłem taki zadowolony. Poświęćmy kilka linijek mojej
nieodżałowanej zgubie, która zsunęła się z bagażu podczas przytrzaśnięcia mojej
skromnej osoby przez drzwi wehikułu. Życzliwy znalazca nie zdążył jej za mną
wyrzucić/wypluć. Oby posłużyła mu dobrze. Była to czarna bluza z kapturem,
białymi ściągaczami i ledwie widocznym konturem kieszeni na brzuchu. Na
piersiach widniał napis The North
remembers i duży, czerwony łeb wilka. Łatwo odgadnąć z jakiego uniwersum
pochodziło to cudeńko. Zapytacie pewnie - czemu nie spakowałeś tej cholernej
bluzy do walizki? Niestety, zabrakło miejsca. Koniec jednak z rozpamiętywaniem
straty zwykłej szmaty. Nie pierwsza i pewnie nie ostatnia, którą straciłem.
|
Do domu Aliego dotarliśmy na pace samochodu jego taty. Klimatycznie! |
PS: Pałac Topkapı. Odwiedziłem to miejsce na początku swojego pobytu w Istanbule, ale dopiero teraz miałem
okazję prawdziwie docenić jego piękno. Wymienię tylko dwie kluczowe lokalizacje,
które zapierają dech w piersiach: skarbiec i komnata w której znajdują się:
włos z brody proroka Muhammeda,
odcisk jego stopy, miecze wcześniejszych proroków i ich podwładnych. Więcej
chyba dodawać nie trzeba.
PS2: Dostałem kilka prezencików
od przyjaciół, w tym śliczną zawieszkę ze słoniem i Okiem Proroka od Ibrahima. Pół żartem, pół serio poprosił
mnie, żebym wrzucił zdjęcie tego gadgetu. Leżę teraz w gaciach, na hotelowym
łóżku w Izmirze i są dwa powody dla których tego nie zrobię: lenistwo i bojaźń
przed otwarciem torby z pamiątkami. W każdym razie dziękuję - za pamięć, pomoc
w każdej dupereli, naukę brzydkich wyrazów i filmy, które umiliły nam z Alim niejedną noc. Piona (wiem że
wrzucisz to w translator kiedy tylko wyśledzisz swoje imię)! :D
|
Początek podróży życia! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz