 |
Rodzina Aliego. Od lewej: siostry Leyla i Ayşe, mama Sabiha, szwagierka Rabia,
siostrzenica Meryem, brat Zeki, dolny rząd: Yahya (mąż Rabii) i głowa rodziny
Mehmet, nazywany królem lub sułtanem tego domostwa! |
 |
Pierwsza kolacja - Lahmacun (placek z mięsem i warzywami) z zieleniną
obficie skrapianą cytryną, zagryzany czerwoną cebulą. Plus dzbaneczek
Ayranu. Każdy posiłek jest serwowany na podłodze, na specjalnej
chuście, którą nazywamy Sofra |
Tarsus. Tyle rzeczy do opisania, tyle zaobserwowanych zachowań i
różnic kulturowych w domu mojego przyjaciela, że nie wiem na czym powinienem
skupić uwagę. Inny świat, jak u Gombrowicza. Począwszy od stylu życia,
przez umeblowania domu, smak i sposób przyrządzania potraw, na zachowaniach
intymnych i zabawie z dziećmi kończąc. Spędziłem tam zaledwie siedem dni, ale mogę
śmiało powiedzieć, że poznałem to niespełna 300 tysięczne miasto zdecydowanie
lepiej niż Istanbul. Kto by się
spodziewał, że stolica dawnej Cylicji
stanie się miejscem, które będę wspominał najcieplej. Wszystko dzięki mojemu
przewodnikowi (Aliemu) i jego
szlachetnej rodzinie o silnych korzeniach arabskich.
 |
Ulu Camii obok którego znajduje się historyczny
Kırkkaşık Pazar. Pięknie wyszło z tą różą! |
 |
Dobrze zachowany fragment rzymskiej drogi
- jedna z największych atrakcji Tarsus |
 |
Kościół św. Pawła |
 |
...i wewnątrz. Na uwagę zasługuje fresk z Chrystusem w
centrum i czterema ewangelistami w rogach. |
 |
Studia z której czerpał św. Paweł, zaraz przy ruinach jego
domostwa. Obok znajduje się kilka ponad stuletnich domów |
 |
Ruiny rzymskiej łaźni |
 |
Statek-bohater, który brał udział w morskiej bitwie pod Çanakkale.
Dzięki jego morskim minom Alianci nie zdołali rozerwać tureckiej linii obrony.
|
 |
Atatürk z oficerami |
 |
Bum! |
Wpis ten będzie składał się
głównie ze zdjęć. Masy przeróżnych zdjęć. Nie chcę się zbytnio rozwodzić nad
każdym szczegółem, poza tym o wiele łatwiej opisywać pewne interesujące detale
za pomocą metody bardziej tradycyjnej, mianowicie konwersacji. Dochodzi też
aspekt nienaruszania miru rodzinnego, na co jestem szczególnie uwrażliwiony. Pewne
rzeczy winny zostać w
familii, nie
chcę wyjść na szpiega-plotkarza. Ostatnia składowa formy dzisiejszej notki to
czas. Nie mam zamiaru odkładać wrzucania postów na później, bo nigdy tego nie
zrobię. Nie lubię odgrzewać starych kotletów, tracić energii na mozolne
przypominanie sobie nazw i emocji, które towarzyszyły mi w danych sytuacjach.
Dlatego siedzę teraz po nocy i stukam w klawiaturę, mimo uciążliwego bólu
głowy, który towarzyszy mi od samego rana. Sytuacji nie poprawił katar (tur.
nezle, pamiętam bo musiałem wiele razy
usprawiedliwiać przerwy w posiłkach, żeby uciec w ustronne miejsce i porządnie
wysmarkać nos) i zmiana ciśnień na pokładzie samolotu. Myślałem, że moja głowa
eksploduje... Oby tylko nie było to nic poważnego. Rożne rzeczy się piło (ponoć
woda z publicznej fontanny jest krystalicznie czysta...) i jadło. Może to
Bąbliwica albo
zapalenie opon mózgowych? Pieprzony
biol-chem. Nie, nie, po prostu panikuję.
 |
Miseczka z karmelowym czymś to tahin helva - słodki przysmak do chleba,
chałwa w płynie; turecka Nutella |
 |
Lokal Oscar. dzięki Mevlütowi (przyjaciel Aliego) posiłki spożywaliśmy tam za darmo |
 |
Popiersie matki Atatürka. Nie ma kobiety jak matka, nie ma kraju jak Ojczyzna |
 |
Eski Hamam. Zabawne, że moja przepaska jest schludniej zawiązana niż ta
rodowitego Turka. Podczas pobytu miałem przyjemność doświadczyć
Keselemek - masażu rękawicą w celu ujędrnienia skóry i usunięcia zbędnego
naskórka |
 |
Şehmeran - Królowa Węży. Poszperajcie, ciekawa legenda
|
 |
Pociąg, którym podróżował... kto? Atatürk!
Czasami kult jego osoby zakrawa o lekką przesadę |
 |
Humus- potrawka z ciecierzycy, pasty sezamowej i mięsa zagryzana
korniszonami. Danie to pochodzi ponoć z Libanu. |
 |
Stadionik lokalnej drużyny. Nigdy nie przypuszczałem ile drzwi może
otworzyć bycie Europejczykiem! |
 |
Nielegalna wspinaczka po skałkach przy wodospadzie na rzece Cydnus.
Mina uśmiechnięta, ale nigdy więcej po śliskich kamieniach na gładkiej
podeszwie, w asyście wywierającego presję psa. |
Zabawne wspomnienie. Pierwszego
dnia, kiedy jeszcze nie znałem za bardzo sąsiedztwa wsiedliśmy na skuter i
pojechaliśmy kupić chleb. Na szerokiej drodze pełno krzykliwych dzieci, niskie
domy, szopy z blaszanymi dachami, gdzieniegdzie jakieś ruiny, opony czy
biegające kury. Niczym w telewizyjnych relacjach z
Iraku.
Nic tylko wypatrywać
Amerykanów i
nasłuchiwać odgłosów wystrzału z karabinów. Ale droga powrotna to jeszcze ciekawsze
przeżycia. Nie ma nic bardziej inspirującego niż trzymać dwa parzące bochenki
pieczywa owinięte w cienki, biały papier i pędzić przez ten abstrakcyjny świat
z wiatrem we włosach.
 |
Na skuterze przez 'Irak' |
 |
Widok z balkonu moich gospodarzy |
 |
Siedem minut i na naszych oczach rośnie świeżutki, kruchy chlebek.
Wszystko za pół liry - niemożliwe w Istanbule... |
 |
Zawsze chętnie pozująca dzieciarnia. Młodzieńcy zmierzali do kafejki
internetowej, w której jest zawsze tłoczno. Tak, tak - kafejki internetowe,
wypożyczalnie płyt, pucybuci - to wszystko całkiem nieźle prosperuje |
 |
Jaskinia Siedmiu Śpiących |
 |
Nie mogę narzekać na gościnność i umiejętności kulinarne moich gospodarzy.
Tutaj mamy tavuk (po prostu kurczak...), sałatkę, ostrą zupo-przystawkę i coś
specjalnego: cieniutki chleb, który z powodzeniem zastępuje sztućce |
Chyba czasami będzie mi brakować
bycia obcokrajowcem. W
Tarsus każdy
traktował mnie jak najbardziej interesującą osobę, z którą miał okazję
porozmawiać. Wpadliśmy do liceum
Aliego,
pograliśmy z chłopakami w kosza (o Boże...) i siatkówkę (o tak!). Po kilku
minutach cały plac wiedział, że jest tu ktoś z
Polonya. Masa idiotycznych pytań i tureckiego bełkotu, którego nie
rozumiałem, ale spora część uczniów okazała się bardziej dojrzała. Szczególnie
miło wspominam
Seyita i
Aslı, z którymi spędziliśmy cały dzień. Nie
powiem, przyjemnie pozuje się do zdjęć ze zgrabnymi licealistkami o anielsko
pachnących włosach. Nie zdziwicie się, gdy znajdziecie mnie na
Instagramach,
Twitterach czy innych takich. Zdjęcia były pstrykane wszędzie - u
fryzjera, na ulicy, przy zabytkach. Sporadycznie wpadały darmowe posiłki i
zimne napoje od sklepikarzy. Sława
Lewandowskiego
wyprzedza wszystkich
Polaków. Ja
ponoć przypominam
Marco Reusa...
 |
Zdarzały się godziny na krótki rękawek. Sorry, taki mamy klimat! ;] |
 |
Muzeum Archeologiczne. Z Seitem i Aslı |
 |
Brama Kleopatry. Przechodził pod nią min.: Cyceron, Marek Antoniusz... |
 |
Atom - specjał z Tarsus. Sok wieloowocowy podawany wraz
z owocami polanymi czekoladą i posypanymi wiórkami kokosa :O |
 |
Ja zamiast Şalgam (napój z rzepy) zdecydowanie wolę Lemoniadę.
Po prawej profanacja - miotła w barwach Fenerbahҫe!!! |
 |
Z Yusufem (kolejnym znajomkiem Aliego). Jedno z większych życiowych
wyzwań językowych podczas naszej długiej rozmowy po turecku... |
PS: Dostałem komplet ocenek!
Sześć razy
AA!
Hell yeah! Szczerze mówiąc to było stosunkowo łatwe,
Fatih University to całkiem dobre
miejsce do
erasmusowania! Nic tylko zwiedzać
Paulina ;>
PS2: Więcej arcyciekawych zdjęć i ciekawostek tylko w
real priv... Ostatecznie strasznie okroiłem materiał. Zdecydowałem się nie pokazywać zbyt wielu posiłków i byłem zmuszony pominąć kilka istotnych miejsc (np.: malowniczą
oczyszczalnie ścieków czy
Osmański Park). Nie dajcie sobie wmówić, że
Tarsus to nudna mieścina!!!
 |
Centrum dowodzenia AK Party. Zbliżają się lokalne wybory,
Tarsus był zaklejony plakatami liderów wszystkich opcji. |
 |
Künefe - słodki placek nadziewany gorącym serem, posypany orzechami pistacji. Wyśmienity z lodami! |
 |
Tureckie wesele w sąsiedztwie. Monotonne grupowe tańce,
bazujące na uginaniu kolan i potrząsaniu ramionami. Wszystko
odbywa się przed domem, niezależnie od pogody. |
 |
Cezerye - miód, orzechy, kokos - najlepsze połączenie
EVER! Tego wieczoru oszalały... cukrografy? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz