This War of Mine to dziełko szalenie interesujące, lecz bardziej w
kategoriach doświadczenia i materiału do refleksji, a nie wybitnej gry
komputerowej. Wcielamy się bowiem w grupkę bezbronnych cywilów, których
zaskoczył zbrojny konflikt w Pogorze (fikcyjne miasto na Bałkanach, inspirowane Sarajewem). Wiecie: nauczyciele, psychologowie, kucharze, farmaceutki, a w
najlepszym razie policjanci, zagubieni w miejskiej dżungli, między kolejnymi bombardowaniami i agresją zorganizowanych rebeliantów. Wrzuceni do jednego schronu, gdzie oprócz kilku
kupek gruzu i zamkniętych szafek nie ma absolutnie niczego, co pozwalałoby z
optymizmem patrzeć w przyszłość. Gęsta atmosfera przybicia.
Cała rozgrywka polega na przetrwaniu
i opiera się na przygodówkowych mechanizmach typu point-and-click przy charakterystycznym widoku przekroju budynków
(naturalne wydaje się skojarzenie z Sąsiadami
z Piekła Rodem). W dzień modernizujemy schron i wykonujemy powtarzalne
czynności, takie jak montowanie nowych filtrów w zbiorniku deszczówki czy
przygotowywanie posiłków, a w nocy idziemy kraść lub na tzw. szaber. I tak od kilkunastu, do
kilkudziesięciu dni, w zależności od scenariusza. Pamiętać należy o
zmieniających się warunkach pogodowych (zima to jeden z naszych największych
wrogów… i pożeraczy kloców drewna) i o tym, że nie jesteśmy sami. Trzeba zatem
zawczasu pomyśleć o wytworzeniu noży, znalezieniu (a później nawet produkcji ze
zdezelowanych części) broni i wystawianiu wart. Warto także posłuchać wiadomości w radio. Postacie odczuwają głód,
zmęczenie, chorują i wpadają w emocjonalne dołki. Dbanie o ich dobrostan psychofizyczny przypomina zajebiście, zajebiście smutne Simsy.
Może nie mamy tutaj tak
skomplikowanych wyborów moralnych, jak chociażby w najnowszym Wieśku, ale czasem przychodzi nam
rozważyć pomoc pukającym do naszych drzwi NPCom
lub okradzenie starszego małżeństwa. Dylematy są tym trudniejsze, że gra
zapisuje się automatycznie, wraz z początkiem nowego dnia, a zasmarkani i wątli
bohaterowie giną bardzo szybko. Żeby należycie podkreślić realność świata
przedstawionego, nie możemy prowadzić jednocześnie więcej niż jednej historii.
Rozumiem zamysł ludzi z 11 bit studio,
ale jest to dość uciążliwe. Ktoś mógłby chcieć grać
jednocześnie w tryb scenariuszowy, jak i dowolny, gdzie sami określamy warunki
życia i personalizujemy ludków (łącznie z nadaniem im imion i wgraniem zdjęć). Polecam
wykreowanie znajomych, to niesamowicie zaostrza emocje przy czytaniu myśli
bohaterów.
Nie da się ukryć, że największą
frajdę przynoszą nocne łowy. Ograniczone miejsce w ekwipunku i palące potrzeby
naszych podopiecznych wymuszają ciągłe analizy – lepiej zabrać więcej biżuterii i tytoniu na wymianę, a może drobnych
części niezbędnych do rozbudowy? Cholera, a ten wędrowny handlarz miał przyjść
jutro czy pojutrze? Po pierwszym obrabowaniu supermarketu z łomem miałem
łzy w oczach – popsuta gitara, konserwy, masa kostek cukru i leków było tym, co
pozwoliło mi opływać w luksusy przez kolejne doby. Zbieractwo zdecydowanie
przyćmiewa crafting (wszystkie
procesy i udoskonalenia są horrendalnie drogie) i budowanie. Miejsca pod zabudowę wyznacza się
dość topornie, a czekanie, aż w naszym ogródku pojawią się warzywa trwa
prawdziwą wieczność. Podobnie doczekać się nie mogłem na złapanie szczura w
moją pułapkę na gryzonie. Pokojowym graczom-producentom w This
War of Mine przyrastają brzuchy do kręgosłupów – bardzo trudno osiągnąć
samowystarczalność kryjówki. Po cichu łupić, łupić i jeszcze raz łupić, przy
czym do minimum ograniczać łamanie piątego przykazania – to recepta na sukces.
Podsumowując: polecam wszystkim
domorosłym miłośnikom zarządzania zasobami ludzkimi i czasem. Nastrojowa,
szarobura grafika, melancholijna muzyka i smutek, kiedy po raz kolejny okradają
nas z żarcia są warte zakupienia programiku na Steamie lub w wersji pudełkowej (tu już trzeba liczyć koło pięciu dyszek, przy czym jakość pudełka i wykonanie wyrobu plakatopodobnego nie rzucają na kolana). Zastrzegam jednak,
że to raczej gra, z którą złączy Cię krótki epizod, a nie tytuł do ogrywania tygodniami. Przesłanie i klimat sprawią, że długo nie zapomnisz o TWoM,
ale przygotuj się na sporadyczne psioczenie na interfejs, powtarzalność scenariuszy i
rzucenie gracza na głęboką wodę, bez żadnych wskazówek i samouczków! Go big or stay home!
W XXI wieku tylko jedno jest pewne. Wojna może wybuchnąć wszędzie i w każdej chwili. Jeśli twoje miasto zostanie oblężone wiedz, że nie jesteś na to przygotowany...
Screeny pochodzą z: http://www.gry-online.pl/gra.asp?ID=15457
A mi się szczury łapaly na drugi dzień, spróbuj pozamykać drzwi w pomieszczeniu gdzie masz pułapkę i staraj się tam nie przebywać :v
OdpowiedzUsuńChyba że już w to nie grasz, bo recenzja z zeszłego roku, haha.
"zasmarkani i wątli bohaterowie giną bardzo szybko" - a to jest kompletna bzdura, moi chorowici bohaterowie nigdy nie giną, po prostu ciągle leżą w łóżku i zażywają leki :v
Ja mam ostatnio duży zastój z tą grą, wracam do swego Dragon Nest i wbijam EXP! Johoho.
Pozdrawiam!
Alicjonada.blogspot.com
Nawet jak jest sroga zima, oni są przygnębieni, zmęczeni i głodni to nie umierają? ;D
UsuńNo pewnie, że już nie gram w TWoM, ale to taka gierka, że można po jakimś czasie wrócić, żeby rozegrać jedną historyjkę! ;)
No, nie umierali nawet zimą - ale to pewnie dlatego ze miałam niezle szczęście, wszędzie gdzie nie poszłam znajdowałam leki :D
UsuńNo, chyba niedługo pogram kolejnymi bohaterami ^^