Wielu (b/v)loggerów uskutecznia
coś na kształt katalogu rzeczy, które danego miesiąca najbardziej przypadły im
do gustu lub po prostu się z nimi bliżej zetknęli. Trochę mnie już znacie i
wiecie, że bardzo lubię eksperymentować z formą (treścią zresztą też), zobaczmy
więc jak odnajdę się w takiej stylistyce. Sprawdź też Ulubieńców kwietnia i
marca!
#JEDZONKO
W McCafé są takie prostokątne kawałki ciasta z wiśniami. Zbójecko drogie
(7,50 zł!), ale raczej warte sporadycznego zainteresowania. Mocno czekoladowy spodzik, delikatny
i prawie bezsmakowy kremik, czekoladowa przekładka analogiczna do części najniższej,
a na szczycie one - wydrenowane wiśnie (nie mózgi!) o kwaskowo-słodkim posmaku.
Obowiązkowo do sprawdzenia dla wszystkich łasuchów! [Bosz, jakie to ostatnie zdanie sztampowe...] Wrażenie w tym miesiącu zrobiły na mnie również: francuskie trufle z Biedry (kliknij, żeby przeczytać) i sałatka turecka (kliknij, żeby przeczytać, choć tu nie były to emocje pozytywne...)
#KSIĄŻKA
Oprócz recenzowanego Ksina. Drapieżcy (kliknij, żeby przeczytać) musiałem dość dobrze zapoznać się z monumentalną pracą Człowiek i śmierć pióra Philippe Ariésa, a to z powodu 6. Kongresu Młodej Socjologii, na którym
miałem króciusieńką prelekcję. Wybitna praca naukowa, miejscami czyta się niczym dobre opowiadanie,
gorzej wypada pod presją czasu. Koncepcja avaritia (nadmierne przywiązanie do temporaliów i do spraw zewnętrznych, do współmałżonka, i krewnych albo bogactw materialnych, do rzeczy, które ludzie za życia zbytnio kochali) i teza, jakoby prawdziwie materialistyczne społeczeństwa egzystowały jedynie w późnym średniowieczu - palce lizać. Oprócz tego masa
ciekawostek na temat cmentarzy, rozkminki nad postrzeganiem śmierci od wczesnego
średniowiecza do XX wieku. Baja.
#FILM
Byliśmy z Dziewuchą na Mad Max: Na drodze gniewu. Film
zrealizowany po mistrzowsku, zresztą czego innego się spodziewać kiedy rzesza
kaskaderów idzie ramię w ramię z dziesiątkami speców od komputerowych efektów
specjalnych. Tylko kilka motywów trochę mi nie siadło, np. rockowy gitarzysta w
konwoju pościgowym czy medyk-śmieszek bawiący się pępowiną. No i te setki
okazji, żeby odje... odstrzelić Szalonego Maksymiliana z prymitywnej kuszy, ale
nie... Akurat nikt nie znajdował się w pobliżu... Na początku miesiąca zaliczyłem
też Focus z Willem Smithem i taką ładną blond Dupeczką, zapomniałem nazwiska... Finałowe rozwiązanie było nawet
syto zaskakujące, szkoda tylko, że naprowadzający trop (clue do wielkiej intrygi) pojawiał się kilkukrotnie na początku obrazka. No, ale
odwołania do socjologii, Królowej Nauk,
zawsze na propsie.
#MUZYKA
Nic nowego, nic szczególnego.
Trochę sobie wróciłem do Małpy z Torunia. Kilka Numerów o Czymś to jednak kultowy sztos. Nowe numery, takie jak Sztorm, Skała czy Ból też mają
w sobie coś wyjątkowo miłego dla ucha. A ze smaczków: David Hasselhoff i True Survivor z Kung Fury. Refren chwycił mnie mocno za mosznę i za nic w świecie nie chce puścić! :O
#GRA
Wreszcie ukazało się sensowne
wydanie Sniper Elite III, a jest nim Ultimate Edition
ze wszystkimi dotychczasowymi dodatkami DLC.
Kręciłem się koło tej gry od kilku ładnych miesięcy. Była całkiem przyjemna, ale
bez szaleństw. Realizm na raczej niskim poziomie, nawet przy autentycznym
trybie gry. Krótka, ale sympatyczna kampania, która w pewnym momencie świetnie
umilała mi popołudnie (wiecie - jedna misja, jedno popołudnie - w tym gra
sprawdziła się wyśmienicie, na kilka takich popołudni). Ogólnie jednak - gra z
gatunku przejdź i zapomnij, niewarta nawet szerszej recenzji. O This War of Mine z
kolei napiszę z pewnością osobny artykulik, więc całkowicie odpuszczę sobie
opis w tym miejscu. W każdym razie - OGIEŃ i GRUZ! Dosłownie.
#KOMIKS
Wczoraj na blogu zagościła
recenzja Umowy z Bogiem autorstwa
Willa Eisnera (kliknij, żeby przeczytać). Dzieło zjawiskowe, nad którym długo się rozczulałem we wspomnianym wyżej poście, więc koniec tej wazeliny. To naprawdę Komiks przez duże K w świecie
komiksów. Bez dwóch zdań.
#KOSMETYK
Opowiem Wam krótką historię. W ubiegłe Święta, pod choinką dla moich kobiet
postawiłem zestaw różnych preparatów kosmetyczno-higienicznych firmy Green Pharmacy. Był jakiś kremik,
szampon, mydełka. Wszystko ładnie, pięknie, ale usłyszałem, że: krem odżywczy z żurawiny jakoś
dziwnie pachnie, a arganowo-granatowy szampon jest do włosów suchych i Matula
boi się, że po kilku myciach jej włosy zaczną się szybciej przetłuszczać.
Jedynie do mydeł nie było żadnych większych obiekcji. I tym sposobem szamponik
wszedł w moje posiadanie, bo mi tam jakoś obojętne czym myję heada. Czy to pokrzywowy Szampon Rodzinny z Biedry,
czy Garnier Fructis Fresh... Wsio
rawno!
Podsumowując: jeśli jesteśmy na tzw. cześć, to najbardziej polecam Ci
pożyczyć ode mnie Umowę z Bogiem.
Kawał dobrej roboty, wciągniesz się o niebo lepiej niż w niejedną książkę,
gwarantuję! W This War of Mine też
warto zagrać. Tego typu rozgrywki nie znajdziesz nigdzie indziej!
We need a living
passion
To believe in
Burning hearts and a brand new feeling...
Action!
To believe in
Burning hearts and a brand new feeling...
Action!
~David
Hasselhoff, True Survivor
Miasto betonu i pogubionych telefonów,
idę ścieżką usłaną szklanym szronem iPhone’ów!
idę ścieżką usłaną szklanym szronem iPhone’ów!
~Taco
Hemingway, Szlugi i kalafiory
Zawsze zdaję sobie sprawę, że jestem głodny, gdy czytam u Ciebie posty o jedzeniu. Aha, bardzo podoba mi się Twoje zdrowe podejście do szamponu. Wiadomo, że takich rzeczy jeszcze nikt nie umarł :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńindywidualnyobserwator.blogspot.com