poniedziałek, 1 czerwca 2015

Ulubieńcy maja!

Wielu (b/v)loggerów uskutecznia coś na kształt katalogu rzeczy, które danego miesiąca najbardziej przypadły im do gustu lub po prostu się z nimi bliżej zetknęli. Trochę mnie już znacie i wiecie, że bardzo lubię eksperymentować z formą (treścią zresztą też), zobaczmy więc jak odnajdę się w takiej stylistyce. Sprawdź też Ulubieńców kwietnia i marca!


#JEDZONKO
W McCafé są takie prostokątne kawałki ciasta z wiśniami. Zbójecko drogie (7,50 zł!), ale raczej warte sporadycznego zainteresowania. Mocno czekoladowy spodzik, delikatny i prawie bezsmakowy kremik, czekoladowa przekładka analogiczna do części najniższej, a na szczycie one - wydrenowane wiśnie (nie mózgi!) o kwaskowo-słodkim posmaku. Obowiązkowo do sprawdzenia dla wszystkich łasuchów! [Bosz, jakie to ostatnie zdanie sztampowe...] Wrażenie w tym miesiącu zrobiły na mnie również: francuskie trufle z Biedry (kliknij, żeby przeczytać) i sałatka turecka (kliknij, żeby przeczytać, choć tu nie były to emocje pozytywne...)


#KSIĄŻKA
Oprócz recenzowanego Ksina. Drapieżcy (kliknij, żeby przeczytać) musiałem dość dobrze zapoznać się z monumentalną pracą Człowiek i śmierć pióra Philippe Ariésa, a to z powodu 6. Kongresu Młodej Socjologii, na którym miałem króciusieńką prelekcję. Wybitna praca naukowa, miejscami czyta się niczym dobre opowiadanie, gorzej wypada pod presją czasu. Koncepcja avaritia (nadmierne przywiązanie do temporaliów i do spraw zewnętrznych, do współmałżonka, i krewnych albo bogactw materialnych, do rzeczy, które ludzie za życia zbytnio kochali) i teza, jakoby prawdziwie materialistyczne społeczeństwa egzystowały jedynie w późnym średniowieczu - palce lizać. Oprócz tego masa ciekawostek na temat cmentarzy, rozkminki nad postrzeganiem śmierci od wczesnego średniowiecza do XX wieku. Baja.

#FILM
Byliśmy z Dziewuchą na Mad Max: Na drodze gniewu. Film zrealizowany po mistrzowsku, zresztą czego innego się spodziewać kiedy rzesza kaskaderów idzie ramię w ramię z dziesiątkami speców od komputerowych efektów specjalnych. Tylko kilka motywów trochę mi nie siadło, np. rockowy gitarzysta w konwoju pościgowym czy medyk-śmieszek bawiący się pępowiną. No i te setki okazji, żeby odje... odstrzelić Szalonego Maksymiliana z prymitywnej kuszy, ale nie... Akurat nikt nie znajdował się w pobliżu... Na początku miesiąca zaliczyłem też Focus z Willem Smithem i taką ładną blond Dupeczką, zapomniałem nazwiska... Finałowe rozwiązanie było nawet syto zaskakujące, szkoda tylko, że naprowadzający trop  (clue do wielkiej intrygi) pojawiał się kilkukrotnie na początku obrazka. No, ale odwołania do socjologii, Królowej Nauk, zawsze na propsie.

#MUZYKA
Nic nowego, nic szczególnego. Trochę sobie wróciłem do Małpy z Torunia. Kilka Numerów o Czymś to jednak kultowy sztos. Nowe numery, takie jak Sztorm, Skała czy Ból też mają w sobie coś wyjątkowo miłego dla ucha. A ze smaczków: David Hasselhoff i True Survivor z Kung Fury. Refren chwycił mnie mocno za mosznę i za nic w świecie nie chce puścić! :O


#GRA
Wreszcie ukazało się sensowne wydanie Sniper Elite III, a jest nim Ultimate Edition ze wszystkimi dotychczasowymi dodatkami DLC. Kręciłem się koło tej gry od kilku ładnych miesięcy. Była całkiem przyjemna, ale bez szaleństw. Realizm na raczej niskim poziomie, nawet przy autentycznym trybie gry. Krótka, ale sympatyczna kampania, która w pewnym momencie świetnie umilała mi popołudnie (wiecie - jedna misja, jedno popołudnie - w tym gra sprawdziła się wyśmienicie, na kilka takich popołudni). Ogólnie jednak - gra z gatunku przejdź i zapomnij, niewarta nawet szerszej recenzji. O This War of Mine z kolei napiszę z pewnością osobny artykulik, więc całkowicie odpuszczę sobie opis w tym miejscu. W każdym razie - OGIEŃ i GRUZ! Dosłownie.


#KOMIKS
Wczoraj na blogu zagościła recenzja Umowy z Bogiem autorstwa Willa Eisnera (kliknij, żeby przeczytać). Dzieło zjawiskowe, nad którym długo się rozczulałem we wspomnianym wyżej poście, więc koniec tej wazeliny. To naprawdę Komiks przez duże K w świecie komiksów. Bez dwóch zdań.


#KOSMETYK
Opowiem Wam krótką historię. W ubiegłe Święta, pod choinką dla moich kobiet postawiłem zestaw różnych preparatów kosmetyczno-higienicznych firmy Green Pharmacy. Był jakiś kremik, szampon, mydełka. Wszystko ładnie, pięknie, ale usłyszałem, że: krem odżywczy z żurawiny jakoś dziwnie pachnie, a arganowo-granatowy szampon jest do włosów suchych i Matula boi się, że po kilku myciach jej włosy zaczną się szybciej przetłuszczać. Jedynie do mydeł nie było żadnych większych obiekcji. I tym sposobem szamponik wszedł w moje posiadanie, bo mi tam jakoś obojętne czym myję heada. Czy to pokrzywowy Szampon Rodzinny z Biedry, czy Garnier Fructis Fresh... Wsio rawno!

Podsumowując: jeśli jesteśmy na tzw. cześć, to najbardziej polecam Ci pożyczyć ode mnie Umowę z Bogiem. Kawał dobrej roboty, wciągniesz się o niebo lepiej niż w niejedną książkę, gwarantuję! W This War of Mine też warto zagrać. Tego typu rozgrywki nie znajdziesz nigdzie indziej!

We need a living passion
To believe in
Burning hearts and a brand new feeling...
Action!
                ~David Hasselhoff, True Survivor

Miasto betonu i pogubionych telefonów,
idę ścieżką usłaną szklanym szronem iPhone’ów!
                               ~Taco Hemingway, Szlugi i kalafiory

1 komentarz:

  1. Zawsze zdaję sobie sprawę, że jestem głodny, gdy czytam u Ciebie posty o jedzeniu. Aha, bardzo podoba mi się Twoje zdrowe podejście do szamponu. Wiadomo, że takich rzeczy jeszcze nikt nie umarł :D Pozdrawiam!
    indywidualnyobserwator.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń