wtorek, 30 czerwca 2015

REFLEKSJA #17: Jurassic World


Uwaga: Jeśli nie oglądałeś jeszcze filmu, to lepiej żebyś nie czytał tego wpisu. Nie ma tu co prawda naprawdę chamskich spoilerów, ale jednak trochę Ci to zaburzy odbiór! Polub Kultura & Fetysze i wróć do mnie za kilka dni! ;)

Ach, co to był za film! Schematyczny, wtórny, ale przybierając mądrą minę eksperta stwierdzam, że zrealizowany został przednio. Od A do Z. Od samego początku, kiedy czarne ptaszysko postawiło swoje łapsko na śniegu, aż do finałowego zaciśnięcia szczęk podmorskiego potwora. Kiedyś wiedziałbym bez sprawdzania w google, że był to Pilozaur. Lub Ichtiozaur, pewności nie mam. Żarciki mega spoko, kilka razy mocno się uśmiechnąłem. No i to metaprzesłanie: przyroda ze swej natury jest dobra, ale to ludzie miewają złe intencje. Poza tym – współpraca popłaca. Mam tylko kilka kąśliwych uwag:

Jak biegać z narażaniem życia, to tylko w szpilkach! Śmierć witamy z klasą!

Amerykańskie dzieciaki są super mądre! Potrafią naprawić samochód i zachowują chłodną głowę wskakując do akwenu z wodospadem. Nawet jeśli całe życie myślą o dziewczęcych szparkach, to w chwili próby staną na wysokości zadania.

W najlepszym parku rozrywki na świecie w obsłudze zatrudnia się… patałachów. Niewydarzonych szczurkowatych (prawie jak moja Dziewczyna) nastolatków z wiewiórczymi ząbkami. I nie ważne czy to obsługa szklanych, kulistych wehikułów, czy karmienie zwierząt. Suchoklatesy-wypłosze uwiją swe gniazda wszędzie. Najlepsze metody selekcji pracowników – tylko w Jurassic World Corp.!

Spece od BHP musieli nieźle przyspać wydając pozwolenia na rejsy łódkami między Stegozaurami czy innymi takimi. Bardzo pokojowymi, nie wątpię, ale jak takie bydle machnie ogonem, to pewnie nie ma co zbierać.

Podobnie nieudolnie zachował się cały pion badawczy. Dodamy trochę tego, trochę tamtego, wyhodujemy zmutowanego dinozaura, którego nie wszystkie cechy są nam znane. Sami technokraci w tych korporacyjnych laboratoriach, że też nikt nie uderzył pięścią w stół… A sprawdzanie wybiegu pod kątem bezpieczeństwa dopiero po wprowadzeniu mięsożernego lokatora jest okej? Jasne, to tylko głupie, niemrawe bydle!

To co pozytywnie mnie zaskoczyło, to tzw. Syndrom Gry o Tron. Nie spodziewałem się, że Simon Masrani kopnie w kalendarz. Intuicja mówiła mi, że śmieszek jakoś się wykaraska, a na końcu rozda wszystkim prażynki i sprzeda jakąś orientalną mądrość. No i Zara Young… Kawał dobrej Dupeczki, szkoda że musiała zawirować między zębami króla morskiej głębiny.

I to w sumie tyle. Film jak najbardziej polecam. Do nachosów z gorącym sosem serowym. Tak się nagrzałem na gady, że lada dzień zaczynam pocinać w LEGO Jurassic World. Choć zarzekałem się, że mam dosyć tej growej formuły. Zobaczymy jak będzie, w końcu to nie kolejni LEGO Superbohaterowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz