piątek, 19 czerwca 2015

RECENZJA #82: Pół Króla - Joe Abercrombie


Ostatnimi czasy miewałem niewytłumaczalną ochotkę na jakiś nowy cykl Fantasy. I tak, na tzw. spróbę, zakupiłem dwie pozycje inicjujące rożne, lecz jednakowo interesujące, trylogie. Dziełkiem, które pierwsze poszło na ruszt jest Pół Króla autorstwa Joego Abercrombie, szerzej znanego (niestety nie mnie) z debiutu pt. Pierwsze prawo. Podszedłem do powieści ostrożnie, z pewną rezerwą, gdyż cykl Morza Drzazg reklamowano jako książkę dla nastolatków. Wiecie, coś między Dzieci z Bullerbyn, a Zmierzchem.
Ogólnie rzecz biorąc: nie czytało się tragicznie. Mam tylko kilka drobnych zastrzeżeń m.in. odnośnie nazbyt ofermowatej kreacji Yarviego, który co rusz "nerwowo pociera kikut" lub "przełyka kwaśną ślinę", a mówi się o nim jak o geniuszu intryg i podstępu. Innymi słowy - główny bohater nie do końca mnie przekonuje. Powieść rzeczywiście jest mocno ocenzurowana, bo o ile mamy do czynienia z dość drobiazgowym opisem walk, to kontaktów cielesnych tu nie uświadczymy (może poza jednym pocałunkiem i przelotnym spleceniem dłoni pod zmurszałym kocykiem). No i ten zbieg okoliczności z jednym z członków kontrabandy, który w finale okaże się kimś bardzo, bardzo ważnym... Trochę to mało prawdopodobne, ale dobra...
Na razie wymieniłem same minusy. Czy było coś, co mi się w książce podobało? A i owszem. Po pierwsze, autor konsekwentnie trzymał się zarysowanej intrygi, która skończyła się całkiem zjadliwie. Po drugie, w powieści nie ma żadnych zbędnych elementów. Wszystko czemuś służy i jest podporządkowane akcji, nawet jeśli nie widać tego od razu. Po trzecie, rozdziały są krótkie i mocno serialowe (widać to zacięcie montażysty u autora - niewielu zmieściłoby 41 rozdziałów na niespełna 400 stronicach). Da się więc przymknąć oko na dwuwymiarowe postacie.
Szczerze - książka trzymała mnie w napięciu tylko w czasie lektury, zapomniałem o niej zaraz po ukończeniu. I niewiele pomogły nawet mądrości Matki Gundring czy intrygująca koncepcja wielobóstwa znajdująca odbicie w licznych frazeologizmach i złotych myślach. Z ciekawości pewnie sięgnę po tom drugi i trzeci, ale nie spodziewam się fajerwerków. Całość to po prostu dobrze wykreowany produkt na trójkę plus! Dokładnie jak przyznał się Joe - jest to przerywnik miedzy poważniejszymi pracami twórczymi. Pewnie się pieniążki skończyły!
[SPOILER] Zastanawia mnie, co z tym Grom-gil-Gormem. Wdarł się do stolicy wroga, a potem co - grzecznie się z niej wycofał, bo okazało się, że na tron powrócił zapomniany władca? [KONIEC SPOILERA]
Dane techniczne:
Autor: Joe Abercrombie
Tłumaczenie: Agnieszka Jacewicz
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: REBIS
Liczba stron: 398
ISBN: 978-83-7818-671-7
Cena detaliczna: 35 złotych
PS: Wybaczcie, że ta recenzja wydaje się dość sucha i czerstwa, ale od kilku dni mam problemy z klawiaturą, które prawie uniemożliwiają mi pisanie w języku polskim. Dlatego nad tekstem siedziałem dużo dłużej niż zwykle, a zamiast błogosławionej weny, spływały na mnie fale bluzgów. Coś się mocno pochrzaniło i nie mam pojęcia jak to naprawić. Notki będą się więc pojawiać rzadziej, a szkoda, bo mam teraz trochę wolnego czasu. Z drugiej strony... mam tez Dziki Gon, hehehe!
Co ci to dało? Nic. A powinno!
Postaw się na jego miejscu poczuj tą pierdoloną bezsilność.
                               ~HuczuHucz, Bezsilność (to w kontekście mojej klawiatury...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz