Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Spielberg. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Spielberg. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 16 sierpnia 2015

RECENZJA #89: LEGO Jurassic World (PS4)


Panie i Panowie, przed Państwem Lego Jurassic World! Grałem w wiele tytułów z serii Lego i żaden nie sprawił mi tyle frajdy i nie był tak przystępny dla gracza jak omawiana właśnie pozycja. Żodyn! Z chęcią trochę Wam o tej grze opowiem - a uwierzcie mi – jestem odpowiednią osobą na właściwym miejscu, bo przeszedłem grę na 100% (Platynka na PlayStation Network – obecna!) i dodatkowo, żeby wychwycić liczne nawiązania w cutscenkach, obejrzałem ponownie wszystkie cztery filmy. Chapeau bas!

Nieskrępowane czerpanie z całej filmowej sagi musiało być dla deweloperów z Traveller’s Tales Games gwarancją sukcesu. Materiału sporo, a my przeżyjemy WSZYSTKIE najważniejsze przygody z czterech filmów z ledwie kosmetycznymi rozbieżnościami w stosunku do kinowych oryginałów. Do tego bohaterowie nie są niemowami jak w niektórych projektach TT, lecz raczą nasze uszy wyselekcjonowanymi ścieżkami dialogowymi z Jurassic Park(s) i Jurassic World. MIÓD, chociaż rzeczywiście słychać różnice między jakością dźwięku ze starszych i nowych obrazów. Co ciekawe gra nie stroni od drastycznych scen pożerania ludzi. Ostatecznie jest to jednak przedstawione komicznie i z humorem (np. Tyranozaur Rex pod koniec drugiego epizodu wypluwa swoje ofiary)


O rety, od czego by tu zacząć… Może od tego, że po raz pierwszy w historii z prawdziwą przyjemnością przemierzałem otwarty świat pomiędzy poszczególnymi poziomami opowieści. Co prawda na początku bywałem odrobinę zagubiony (grałem z Dziewuchą i czasem traciliśmy ze sobą kontakt), ale po zrozumieniu systemu szybkiej podróży wszystko było przyjemne i bezstresowe. Prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero po odblokowaniu całej wyspy (a mamy ich łącznie dwie, choć w różnych okresach, co daje nam łącznie cztery odrębne otwarte światy) i możliwości swobodnego szwendania się po wybiegach, a także umieszczania na nich swoich dinozaurów. Aktywności pobocznych jest dość dużo: wyścigi, fotografowanie, leczenie chorych gadów i ratowanie pracowników w potrzebie. Jeśli dodamy do tego kolekcjonowanie bursztynowych klocków (odblokowują nowe bestie), skrzynek z kośćmi (pozwalają sterować szkieletami dinozaurów) i cennych czerwonych bloków (zapewniają liczne premie i śmiechowe urozmaicenia) – mamy prawdziwy raj dla chomików. Co ważne, w trybie swobodnej gry możemy wybrać punkt kontrolny, od którego zaczynamy poszukiwanie znajdziek na danym poziomie. To znaczne ułatwienie przy oczyszczaniu poziomów z co bardziej perfidnie pochowanych elementach.

Łamigłówki w znacznej większości są łatwe i nie powinny sprawić kłopotu nawet początkującym graczom. Dziewucha co prawda miała kłopoty, żeby czasem gdzieś doskoczyć, ale to tylko przez to, że był to jej pierwszy kontakt z padem. Wiecie, w tym związku tylko ja przegrywam życie grając w gry wideo… W Internetach czytałem opinie rodziców, że nawet czteroletni dzieciak jest w stanie przejść samodzielnie tytuł na około 60%, więc nie jest źle.* Można mieć drobne pretensje o to, że wiele podetapów to chaotyczne ucieczki przed mięsozaurami, no ale chwila – jesteśmy tylko małym ludzikiem w świecie prehistorycznych gadów. W filmach też chodziło głównie o przetrwanie. #Darwin


Nie wszystko jest jednak różowe. Pod koniec naszej przygody z grą siadamy sobie z Dziewuchą do dodatkowych poziomów (tych za dużo zebranych legomonet), a co dostajemy? Fragmenty zwykłych poziomów, na których uciekamy przed tymi samymi skurczybykami co wcześniej. Mocno nas to zniesmaczyło. Dziewucha miała nawet łzy w oczach, a ja musiałem ją pocieszać. Zaczęliśmy się więc kłócić, żeby rozładować napięcie.

Grając we dwójkę możemy podzielić ekran pionową linią lub zdecydować się na bardziej dynamiczny widok, gdzie dopiero przy zbytnim oddaleniu się od siebie, na ekran wkracza ruchliwa przekątna. I wiruje, wiruje, nierzadko uniemożliwiając skuteczne pokonywanie przeszkód obu graczom. Ponadto, zdarzyły nam się ze trzy przypadki ugrzęźnięcia na dobre w otoczeniu, gdzie niestety konieczny był restart poziomu. Smutna klasyka wszystkich gier od  Traveller’s Tales.


I cóż, można żałować, że największymi gadami mamy okazję posterować jedynie w przeznaczonych do tego lokacjach, ale i tak stwory byłyby niesłychanie nieporadne w innym otoczeniu. Mimo wszystko szkoda, że nie ma jakiegoś specjalnego poziomu do porozwalania San Diego lub innego miasta w drobny pył. O tak, to byłaby radość! Zamiast tego mamy walki dinozaurów polegające na sekwencjach Quick Time Event. Lekki niedosyt.

Tak czy inaczej: dawno się tak nie ubawiłem przy grze z serii Lego. W jednej z zamierzchłych recenzji (KLIK!) pisałem, że chyba formuła się wyczerpała, a tu proszę - macham ogonem ze szczęścia! Na zimę na pewno kupimy sobie z Dziewuchą Lego Hobbit! Jak dla mnie gra 9/10! Polecam, szczególnie że wyszła na właściwie wszystkie platformy. No może z wyjątkiem tostera.

* - w grach z serii Lego każda aktywność wlicza się do ostatecznego wyniku procentowego. Jeżeli zatem nie zajmujemy się działaniami pobocznymi, po przejściu głównego wątku nasz zagregowany licznik zatrzyma się na około 50 procentach.


Plusy:
+ Wciąż atrakcyjna grafika i animacje postaci
+ Usprawnienia dotyczące rozgrywki (szybka podróż, funkcjonalne checkpointy i informacje o liczbie znajdziek w danej strefie)
+ Wzorowe czerpanie z motywów filmowych (dialogi, smaczki w osiągnięciach i cała paleta szalonych postaci m.in.: Pan DNA czy… Steven Spielberg rzucający Oscarami)
+ Zabawa dinozaurami i intuicyjny kreator nowych bestii dający wiele radości
+ Całkiem sporo zadań pobocznych (wyścig na śwince <3), które nie nudzą, choć nie grzeszą też nadmierną różnorodnością
+ Wygląd Isla Sorna i Isla Nublar w czasie zaliczania poziomów i swobodnej eksploracji udanie ze sobą koresponduje. Szczegół, ale dociekliwy obserwator to doceni!
+ Wreszcie za*ebiście przyjemnie się lata, a nawet pływa!
+ Interaktywne ekrany ładowania z ciekawostkami Pana DNA

Minusy:
- Rozczarowujące poziomy specjalne (brak miejsca, gdzie można sobie pozwolić na totalną rozwałkę w stylu Godzilla…)
- Sporadyczne problemy z pracą kamery przy grze dwuosobowej
- Zdarza się zablokować w obiekcie lub nie wiedzieć o co chodzi autorom. Ale rzadko!
- Nie jest to gra zbyt długa. Podejrzewam, że wymaksowałem wszystko w niewiele ponad 25 godzin
- Miejscami nużący humor. Motyw łakomstwa i uciekającej świnki towarzyszy nam właściwie non stop
- Chyba już pora usprawnić metodę wskazywania ukrytych klocków po wykupieniu odpowiedniego ulepszenia. Jest myląca, przestarzała i męczy oczy nieustannym migotaniem strzałeczek

PS: Dacie wiarę, że pierwszy Jurassic Park powstał w '93? A wciąż robi niesamowite wrażenie. Wystarczy jedna scena, żeby wyrobić sobie zdanie o każdym z bohaterów. Nie ma zbędnych, nic niewnoszących dialogów i ujęć. Cudo!

Dinozaury nie umarły to raaaz,
one szlaki dla was przetarły u maaas.
Nigdy stop, nigdy bęc, nigdy paaas.
Żyją kumaaasz? Więc i hip-hop nie umarł…
                              ~Rahim, Dinozaury

wtorek, 30 czerwca 2015

REFLEKSJA #17: Jurassic World


Uwaga: Jeśli nie oglądałeś jeszcze filmu, to lepiej żebyś nie czytał tego wpisu. Nie ma tu co prawda naprawdę chamskich spoilerów, ale jednak trochę Ci to zaburzy odbiór! Polub Kultura & Fetysze i wróć do mnie za kilka dni! ;)

Ach, co to był za film! Schematyczny, wtórny, ale przybierając mądrą minę eksperta stwierdzam, że zrealizowany został przednio. Od A do Z. Od samego początku, kiedy czarne ptaszysko postawiło swoje łapsko na śniegu, aż do finałowego zaciśnięcia szczęk podmorskiego potwora. Kiedyś wiedziałbym bez sprawdzania w google, że był to Pilozaur. Lub Ichtiozaur, pewności nie mam. Żarciki mega spoko, kilka razy mocno się uśmiechnąłem. No i to metaprzesłanie: przyroda ze swej natury jest dobra, ale to ludzie miewają złe intencje. Poza tym – współpraca popłaca. Mam tylko kilka kąśliwych uwag:

Jak biegać z narażaniem życia, to tylko w szpilkach! Śmierć witamy z klasą!

Amerykańskie dzieciaki są super mądre! Potrafią naprawić samochód i zachowują chłodną głowę wskakując do akwenu z wodospadem. Nawet jeśli całe życie myślą o dziewczęcych szparkach, to w chwili próby staną na wysokości zadania.

W najlepszym parku rozrywki na świecie w obsłudze zatrudnia się… patałachów. Niewydarzonych szczurkowatych (prawie jak moja Dziewczyna) nastolatków z wiewiórczymi ząbkami. I nie ważne czy to obsługa szklanych, kulistych wehikułów, czy karmienie zwierząt. Suchoklatesy-wypłosze uwiją swe gniazda wszędzie. Najlepsze metody selekcji pracowników – tylko w Jurassic World Corp.!

Spece od BHP musieli nieźle przyspać wydając pozwolenia na rejsy łódkami między Stegozaurami czy innymi takimi. Bardzo pokojowymi, nie wątpię, ale jak takie bydle machnie ogonem, to pewnie nie ma co zbierać.

Podobnie nieudolnie zachował się cały pion badawczy. Dodamy trochę tego, trochę tamtego, wyhodujemy zmutowanego dinozaura, którego nie wszystkie cechy są nam znane. Sami technokraci w tych korporacyjnych laboratoriach, że też nikt nie uderzył pięścią w stół… A sprawdzanie wybiegu pod kątem bezpieczeństwa dopiero po wprowadzeniu mięsożernego lokatora jest okej? Jasne, to tylko głupie, niemrawe bydle!

To co pozytywnie mnie zaskoczyło, to tzw. Syndrom Gry o Tron. Nie spodziewałem się, że Simon Masrani kopnie w kalendarz. Intuicja mówiła mi, że śmieszek jakoś się wykaraska, a na końcu rozda wszystkim prażynki i sprzeda jakąś orientalną mądrość. No i Zara Young… Kawał dobrej Dupeczki, szkoda że musiała zawirować między zębami króla morskiej głębiny.

I to w sumie tyle. Film jak najbardziej polecam. Do nachosów z gorącym sosem serowym. Tak się nagrzałem na gady, że lada dzień zaczynam pocinać w LEGO Jurassic World. Choć zarzekałem się, że mam dosyć tej growej formuły. Zobaczymy jak będzie, w końcu to nie kolejni LEGO Superbohaterowie.