Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wykłady. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wykłady. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 29 września 2013

ERASMUS LIFE #4

Najbardziej reprezentatywny budynek naszego uniwerku (blok R)!
Widoczki lepsze niż z Kurnika na Szamażewie ;)
Za mną pierwszy tydzień wykładów! Boli mnie, że polskie lenie mają jeszcze wakacje, no ale chyba nie ma co narzekać ;) Fakt, że nie mam większych problemów ze zrozumieniem öğretmenler jest wielce uspokajający. Wyjątkiem są tylko zajęcia z Religion in society, gdzie światowy, młody profesor lubi używać precyzyjnych czasowników i mocno udziwnionych przymiotników. Nie warto się jednak martwić na zapas. Sądzę że nikt nie będzie chciał sprawiać większych kłopotów studenciakowi z Polski. Jestem przecież kimś na kształt... endangered specie!?

Plan lekcji mam nie najgorszy, tematyka wydaje się dość interesująca (szczególnie History of Ottoman Thought I) ale nie udało się wyłuskać żadnego wolnego dnia. Teoretycznie mogłem próbować upchnąć wszystkie przedmioty w trzy dni, nie wiem tylko jak zareagowałyby na to moje zwoje mózgowe (pomijając już wątek zerowego wyboru poznawanych zagadnień, które przy kryterium czasowym schodzą na dalszy plan). Ah, no i nie wspomniałem, że jeden blok zajęciowy trwa tutaj aż 3 godziny... Prowadzący starają się jednak uskuteczniać zwyczaj częstych przerw. Plusem są szybkie finisze zajęć we wtorki i piątki - odpowiednio 12 i 10! Podsumowując: mam 19 godzin zajęć tygodniowo (kurs Basic Turkish I to bowiem cztery, nie trzy godziny). A mówili, że na Erasmusie taka opierdułka, że ETCSy leżą na ulicy, wystarczy się tylko po nie schylić. Nie podoba mi się gadka o esejach i middle term exams... Brzydko mi to pachnie pracą i obowiązkami, oj brzydko!

Zamieniłem godło i krzyż na portrety Atatürka - wstyd mi :C
Na szczęście nie czuję się TAK na wykładach. Uuuf!
No i w piątek trzeba było udać się na Komisariat w Fatih Emniyet żeby złożyć dokumenty potrzebne do otrzymania prawa pobytu. Urząd wyznaczył termin na 19.30, podczas gdy kasa do uiszczania opłat jest otwarta tylko do 15/16. Oznacza to mniej więcej tyle, że będę musiał wpaść tam również w poniedziałek. Na szczęście mój współlokator zasygnalizował chęć wyświadczenia mi przysługi i zapłacenia również za mnie (nie ma zbyt wiele do roboty posiadając jedynie DWA kursy). Oby tylko nie robili żadnych problemów (dojazd z akademika na główny komisariat to ponad półtora godzinna wyprawa metrobusem i metrem).

Kolacja w MarmaraPark po urzędniczym piekle. Nowa postać:
 Sara z Portugalii - lvl 21, specjalna umiejętności: wiedza na temat Premier League!
Wiem, że dużo zdjęć przy jedzeniu, ale jeść trzeba...
Ulzhan, Aydana i moja skromna osoba!
Wczoraj w ramach międzynarodowej integracji odbyliśmy wycieczkę na Wyspy Książęce! Nie ma nic lepszego niż cieplutkie, poranne tosty popijane sokiem wiśniowym w małej knajpce przy przystani. Docelowy punkt naszej wycieczki to iście malowniczy zakątek o intrygującej historii (zachęcam do poszperania). Niestety nie do końca udało mi się zwiedzić Büyükada, gdyż nieopatrznie wysiadłem na złej wyspie (Wyspie-Fort, po turecku: Burgazada). Koniec końców wyszło na dobre, gdyż poznałem kilku nowych studentów, którzy tak jak ja wysiedli zbyt wcześnie (nie była to do końca wina naszego gapiostwa, ale nadprogramowego przystanku na trasie). Wraz z Amerykanką, Nigeryjczykiem, Afgańczykiem i dwoma Kirgistańczykami musieliśmy poczekać godzinę na kolejną łódź (swoją drogą taka mieszanka jeszcze kilka tygodni temu byłaby dla mnie totalną abstrakcją). W tym czasie poszwendaliśmy się po pobliskich uliczkach i napiliśmy się czegoś ciepłego (ja zamiast herbaty wybrałem uspokajającą melisę). Po dwóch godzinach dogoniliśmy resztę grupy, nie obyło się jednak bez monstrualnego uszczerbku na naszym czasie wolnym. Nie było już sensu wypożyczać rowerów. Czasu starczyło akurat na wizytę w małym meczecie i obiad z naszymi akademickimi opiekunami! Szkoda, bardzo chciałem zobaczyć dom Lwa Dawidowicza Trockiego!

Burgazada czyli Wyspa-Fort!
Jellyfishes! Jellyfishes!
Mały meczecik na Büyükadzie. Wiem, wiem że nie powinienem robić
zdjęć modlącym się Muzułmanom, ale tworzy to niesamowity klimat
!
 
Powrót do Stambułu z częścią zagubionej ekipy!
No i na koniec dobra wiadomość - do naszej akademikowej paczki dołączył Litwin! Brat Słowianin, sojusznik z Korony! Wreszcie ktoś wyglądający jak ja! No może jestem odrobinę przystojniejszy... :D

Słodki prezencik od Aliego! Smakował lepiej niż wygląda! ;)
Dzisiaj pogoda jest świetna, grzechem byłoby siedzieć w akademiku. Pora ruszyć się nad nasze jeziorko!

poniedziałek, 23 września 2013

ERASMUS LIFE #3

Baklava i mój nowy, turecki shitphone z arabskimi znaczkami...
Uuuf! Za mną najbardziej aktywny weekend odkąd pamiętam! Wreszcie mogę powiedzieć, że czuję się szczęśliwy. Siedzę sobie na mięciutkiej kanapie, śmierdzę Dönerem z pobliskiego lokalu i mimo tego, że jestem wykończony mam ochotę napisać krótką notkę na temat ostatnich dni. Choćby dlatego, że moja pamięć jest ulotna.

W piątek zapuściliśmy się dalej w odkrywaniu nieznanych nam wcześniej terenów. Wybraliśmy się na długi spacer nad Büyükçekmece Gölü. Zabawne - mimo, że to zwykłe jezioro klimat jest iście nadbałtycki. Udało mi się pstryknąć kilka ciekawych fotek, które znajdziecie poniżej. Po spacerku wstąpiliśmy do Migrosa, po kilka piwek, żeby spędzić miły wieczór z naszymi nowymi tureckimi przyjaciółmi z akademiku (Ali, Ilkay i Ismail). Zapomnieliśmy jednak, że większość muzułmanów nie pija alkoholu... Cóż, mamy teraz pod łóżkiem zapas na 1-2 kolejne polsko-tajwańskie, nielegalne integracje. Podczas pierwszej nocy omówiliśmy chyba wszystkie godne uwagi postacie i wydarzenia z serii Pokemon.

Zdjęcie jak z przewodnika, prawda?
Mhm..! I wish you were here!
A to jak z wakacyjnej pocztówki! ;)
Sobota była (jak do tej pory) zdecydowanie najlepszym dniem w mojej tureckiej przygodzie. W ramach programu tygodnia orientacyjnego zobaczyliśmy trzy architektoniczne perełki Stambułu: Hagia Sophia'e, Błękitny Meczet i Pałac Topkapı. Nie ma co się oszukiwać - trzeba będzie tam jeszcze wiele razy wrócić, żeby dokładnie obejrzeć te bajkowe obrazki.

Zeinep i ja w Hagia Sophia
Sultan Ahmet!
Tego dnia wisienką na torcie był mecz na Sükrü Saracoğlu. Przeprawiliśmy się z Osmanem na azjatycką stronę (mój pierwszy raz na obcym kontynencie) za pomocą promu, żeby spędzić wieczór na jednym z najgłośniejszych stadionów na świecie. Masa spoconych ciał, szalony doping i świetne widowisko sportowe (wygrana 4:0 z Elazığsporem) sprawiło, że wieczór był niezapomniany! Wraz z Osmanem z chirurgiczną precyzją ustaliliśmy wyjściową jedenastkę Fenerbahçe! Chyba na dobre stałem się Żółtym Kanarkiem i psychofanem Dirka Kuyta. Magii wieczoru nie popsuła nawet uciążliwa, dwugodzinna podróż do akademiku. Na końcowym etapie trasy trafił się miły taksówkarz, który starał się konwersować po angielsku (Cigarette. Smoke. Problem? Stambul big city, very big city czy Aaa! Polonyalıyım. Śymkowiak. And Kosowski, Broszek. And Mia.. e.. rzewzki).

Osman stoi dzielnie w kolejce, żeby odebrać nasze bilety! <3
Trener przygotował skład na dzisiejsze spotkanie!
I tak stałem się Sarı Kanarya!
W niedzielę ledwo co po zjedzeniu śniadania wyruszyliśmy z inicjatywy naszych kolegów z niższego piętra na samodzielną wycieczkę do centrum. Spędziliśmy bardzo dużo czasu na festiwalu kultur azjatyckich i w Muzeum Archeologicznym, po czym udaliśmy się w rejs po Bosforze. Przez ponad godzinę naszym oczom ukazywały się bardzo przyjemne widoki. Pod koniec trasy nie mogło zabraknąć świeżego rybnego kebabu. Po krótkim rekonesansie pobliskiego bazaru (myślę, że wrócę do Polski z kilkoma 'prawie oryginalnymi' bluzami La Coste'y) znaleźliśmy tramwaj, później metrobus i około ósmej byliśmy już w akademiku.

BOHATEROWIE WIECZORU!!!

Mam za sobą pierwsze wykłady. Populacja słuchaczy: 95% lokalnych studentów, 2,5 % Afroamerykanów i 2,5% Polaków. Może na kolejnych zajęciach będzie lepiej - sądzę, że mało kto chce być słuchaczem... Historii Myśli Tureckiej. Na szczęście poranny autobus przybył punktualnie, przygody miałem tylko w drodze powrotnej. Bogu dzięki, nad okolicą góruje olbrzymia wieża o charakterystycznym kształcie, co bardzo ułatwia odnalezienie drogi do akademika (nawet jeśli wybierze się nie do końca właściwy shuttle bus). Pluje sobie w brodę, że nie przyłożyłem się bardziej do nauki tureckiego. Jeśli czyta to jakiś przyszły turecki Erasmus, to chciałbym mu sprzedać dobrą radę - lepiej poznać kilkanaście nowych przymiotników niż zaliczyć kolejny sezon ulubionego serialu... Teraz widzę to dobrze, ale postaram się szybko naprawić swój błąd!
Eksponaty w Muzeum sprawiają, że miękną kolana, serio! :O
Klasyczny łapacz turystów - rejs po Bosforze za 10 Tele!
Czy to jeszcze moje życie czy już storytelling?