|
Najbardziej reprezentatywny budynek naszego uniwerku (blok R)! |
|
Widoczki lepsze niż z Kurnika na Szamażewie ;) |
Za mną pierwszy tydzień wykładów!
Boli mnie, że polskie lenie mają jeszcze wakacje, no ale chyba nie ma co
narzekać ;) Fakt, że nie mam większych problemów ze zrozumieniem öğretmenler jest wielce uspokajający.
Wyjątkiem są tylko zajęcia z Religion in society,
gdzie światowy, młody profesor lubi używać precyzyjnych czasowników i mocno
udziwnionych przymiotników. Nie warto się jednak martwić na zapas. Sądzę że
nikt nie będzie chciał sprawiać większych kłopotów studenciakowi z Polski. Jestem
przecież kimś na kształt... endangered specie!?
Plan lekcji mam nie najgorszy,
tematyka wydaje się dość interesująca (szczególnie History of Ottoman Thought I) ale nie udało się wyłuskać żadnego
wolnego dnia. Teoretycznie mogłem próbować upchnąć wszystkie przedmioty w trzy
dni, nie wiem tylko jak zareagowałyby na to moje zwoje mózgowe (pomijając już wątek
zerowego wyboru poznawanych zagadnień, które przy kryterium czasowym schodzą na
dalszy plan). Ah, no i nie wspomniałem, że jeden blok zajęciowy trwa tutaj aż 3
godziny... Prowadzący starają się jednak uskuteczniać zwyczaj częstych przerw.
Plusem są szybkie finisze zajęć we wtorki i piątki - odpowiednio 12 i 10!
Podsumowując: mam 19 godzin zajęć tygodniowo (kurs Basic Turkish I to bowiem cztery, nie trzy godziny). A mówili, że
na Erasmusie taka opierdułka, że ETCSy leżą na ulicy, wystarczy się tylko po nie
schylić. Nie podoba mi się gadka o esejach i middle term exams... Brzydko mi to pachnie pracą i obowiązkami, oj
brzydko!
|
Zamieniłem godło i krzyż na portrety Atatürka - wstyd mi :C |
|
Na szczęście nie czuję się TAK na wykładach. Uuuf! |
No i w piątek trzeba było udać
się na Komisariat w Fatih Emniyet żeby
złożyć dokumenty potrzebne do otrzymania prawa pobytu. Urząd wyznaczył termin
na 19.30, podczas gdy kasa do uiszczania opłat jest otwarta tylko do 15/16.
Oznacza to mniej więcej tyle, że będę musiał wpaść tam również w poniedziałek.
Na szczęście mój współlokator zasygnalizował chęć wyświadczenia mi przysługi i
zapłacenia również za mnie (nie ma zbyt wiele do roboty posiadając jedynie DWA
kursy). Oby tylko nie robili żadnych problemów (dojazd z akademika na główny
komisariat to ponad półtora godzinna wyprawa metrobusem i metrem).
|
Kolacja w MarmaraPark po urzędniczym piekle. Nowa postać:
Sara z Portugalii - lvl 21, specjalna umiejętności: wiedza na temat Premier League! |
|
Wiem, że dużo zdjęć przy jedzeniu, ale jeść trzeba...
Ulzhan, Aydana i moja skromna osoba! |
Wczoraj w ramach międzynarodowej
integracji odbyliśmy wycieczkę na
Wyspy Książęce! Nie ma nic lepszego niż
cieplutkie, poranne tosty popijane sokiem wiśniowym w małej knajpce przy
przystani. Docelowy punkt naszej wycieczki to iście malowniczy zakątek o
intrygującej historii (zachęcam do poszperania). Niestety nie do końca udało mi
się zwiedzić
Büyükada, gdyż
nieopatrznie wysiadłem na złej wyspie (
Wyspie-Fort,
po turecku:
Burgazada). Koniec końców
wyszło na dobre, gdyż poznałem kilku nowych studentów, którzy tak jak ja
wysiedli zbyt wcześnie (nie była to do końca wina naszego gapiostwa, ale
nadprogramowego przystanku na trasie). Wraz z Amerykanką, Nigeryjczykiem,
Afgańczykiem i dwoma Kirgistańczykami musieliśmy poczekać godzinę na kolejną
łódź (swoją drogą taka mieszanka jeszcze kilka tygodni temu byłaby dla mnie
totalną abstrakcją). W tym czasie poszwendaliśmy się po pobliskich uliczkach i
napiliśmy się czegoś ciepłego (ja zamiast herbaty wybrałem uspokajającą
melisę). Po dwóch godzinach dogoniliśmy resztę grupy, nie obyło się jednak bez
monstrualnego uszczerbku na naszym czasie wolnym. Nie było już sensu wypożyczać
rowerów. Czasu starczyło akurat na wizytę w małym meczecie i obiad z naszymi
akademickimi opiekunami! Szkoda, bardzo chciałem zobaczyć dom
Lwa Dawidowicza
Trockiego!
|
Burgazada czyli Wyspa-Fort! |
|
Jellyfishes! Jellyfishes! |
|
Mały meczecik na Büyükadzie. Wiem, wiem że nie powinienem robić zdjęć modlącym się Muzułmanom, ale tworzy to niesamowity klimat! |
|
Powrót do Stambułu z częścią zagubionej ekipy! |
No i na koniec dobra wiadomość -
do naszej akademikowej paczki dołączył Litwin! Brat Słowianin, sojusznik z
Korony! Wreszcie ktoś wyglądający jak
ja! No może jestem odrobinę przystojniejszy... :D
|
Słodki prezencik od Aliego! Smakował lepiej niż wygląda! ;) |
Dzisiaj pogoda jest świetna,
grzechem byłoby siedzieć w akademiku. Pora ruszyć się nad nasze jeziorko!
O, czyli zaczęły się jakieś zajęcia już :D
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, jak Ci się udało przeżyć wśród tylu obcych ludzi... Ja to bym chyba zwariował już dawno - no, ale takie akcje jak Erasmus nie są przeznaczone dla takiego neurotyka jak ja ^^ O, nawet zdjęcie modlących się znalazło :D
Przecież ja też nie lubię za bardzo obcych, a i kontaktów zbyt łatwo nie nawiązuję. Ale w takim środowisku się człowiek musi zmienić, w przeciwnym razie zawsze siedzi jak ruski cap w kącie! ;]
Usuń