Zdarzają się czasem książki, o
których chce się napisać. Bez specjalnego pomysłu na notkę, ot tak po prostu,
bo są dla nas ważne. Zbiór najlepszych opowiadań Marka Hłaski (wydany w 1993) to jedna z takich
pozycji. Niesamowicie jara mnie to, że ludzie żyli, myśleli i tworzyli przed
moim narodzeniem. Bo przecież dopiero kiedy rodzi się człowiek, rodzi się
(jego) wszechświat! Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Ile zdarzyło się przed
nami i poza nami? Czy tylko we mnie odzywa się taka egotyczna natura?
Wypożyczyłem omawiane dziełko w
chwili, kiedy (delikatnie mówiąc) nie byłem w zbyt dobrej formie psychicznej.
Klimat większości opowiadań świetnie wpasował się w mój nastrój. Zdałem sobie
nawet sprawę, że gdyby nie mój paskudny humor, to nie zrozumiałbym większości z
nich. Chyba trzeba było coś stracić, żeby w pełni je pojąć.
Nie chcę spoilerować i streszczać fabuł, powiem tylko, że większość z
nich ociera się o groteskę, traktuje o upodleniu relacji damsko-męskich i
zawiedzionych nadziejach. Moi faworyci to: Lombard
złudzeń, Port pragnień, Amor nie przyszedł dziś wieczorem i Odlatujemy w niebo. Już same tytuły
rozbudzają wyobraźnie, są niesłychanie plastyczne i eteryczne, prawda? Najmniej
do gustu przypadła mi historie pt.: Baza
Sokołowska i Pętla. Być może
przez swoją długość - moim zdaniem autor lepiej odnajduje się w krótszych,
kilkustronicowych formach. Rozterki wewnętrzne głównego bohatera Pętli przypominają mi nieco chaotyczne myśli z
Obłędu Jerzego Krzysztonia. Tak
bardzo żałuję, że zapomniałem przeczytać do końca tą znakomitą powieść. Chyba
mój największy zawód wakacji, zaraz po tym miłosnym... :)
Ah, no i nie wspomniałem, że
Hłasko w cudownie lekki sposób prowadzi dialogi, mistrzowsko posługując się
slangiem i wszelkiego rodzaju dźwiękonaśladownictwem!
Polecam opowiadania polskiego literata-buntownika
wszystkim tym, którzy lubią się zdołować w melancholijne, jesienne popołudnia.
Serio - można wpaść w małą depresję!
Zdjęcie pochodzi z: www.kameralnakawiarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz