sobota, 5 października 2013

ERASMUS LIFE #5

Pewne rzeczy na wykładach się nie zmieniają... ;)
Za mną pierwszy tydzień prawdziwej nauki. Wszystko zaczyna stawać się rutyną: wczesne pobudki, czwartkowe prania, walka o miejsce w autobusie, codzienne zadawanie kurtuazyjnego pytania How are you? (ewentualnie What's up man?). Nie straszne mi już przemieszczanie się między różnymi dzielnicami Stambułu, pogodziłem się również z tym, że mieszkam na zadupiu metropolii. I wszystko byłoby ok, gdyby nie ten potworny wiatr i nadspodziewanie niskie temperatury.

Dusza Stambułu złapana w kadr!
Büyükçekmece Gölü!
Siema! Jestem boski... -.-'
Z mniej przyjemnych rzeczy: obiłem sobie mały palec u stopy podczas grania w plażową siatkonogę (nagle zacząłem rozumieć Davida Heya, który usprawiedliwiał się po przegranej walce kontuzją tej malutkiej części ciała). Na szczęście jedynym trwałym obrażeniem jest złamany paznokieć. Nie przeszkodziło mi to na szczęście w czwartkowym sparingu z Osmanem i jego paczką. Zabawne, gdy wszyscy na boisku krzyczą na Ciebie Totti (od nazwiska na koszulce). Przez chwilę poczułem się jak na mojej ukochanej sali. Szkoda, że moja poziom mojej gry plasował się gdzieś pomiędzy pussy a nothing special (z chwilowymi przebłyskami geniuszu). Na marginesie dodam, że dojazd na boisko zajął mi, bagatela, półtorej godziny. Taaak, Stambuł zredefiniował pojęcia daleko i długo w moim słowniku. :) Niestety nie mam żadnych zdjęć z meczu... Nie chciałem latać z aparatem jak panienka - musicie mi uwierzyć na słowo!

Polskie owoce < tureckie owoce. Niestety...
Z przyjemnych rzeczy: odnalazłem złodzieja moich klapek! Pozostaje mi tylko namierzyć jego pokój i podrzucić  mu puste puszki po piwie pod łóżko! Oczywiście żartuje, ale musicie przyznać, że byłaby to intryga pierwszej klasy. No i w piątek wyrobiłem sobie drugą kartę muzealną (pierwszą, cholera jasna, zgubiłem, co mi się rzadko zdarza). Przy okazji ponownie odwiedziłem Spice Bazaar i wypatrzyłem całkiem eleganckie spodnie! Łatwo traci się tutaj pieniądze, oj łatwo...

Wyjście ze Spice Bazaar
Baajeczne stoiska *.*
Zakupy! Proszę zwrócić uwagę na eleganckie, szare spodnie!
Poznałem także Murata - całkiem sympatycznego koleżkę, organizatora koncertów swojego przyjaciela. I tak przy lunchu, od słowa do słowa, wyszło że wpadnę w poniedziałek na występ rockowego bandu. Jestem niezmierni ciekawy jak wygląda backstage muzułmańskiej, studenckiej gwiazdki rocka!

Dzisiaj mieliśmy kolejną zorganizowaną wycieczkę. Tym razem udaliśmy się do Garipçe Köyü w spokojnej dzielnicy Sariyer (północne rubieże Stambułu). Okolica ta słynie z serwowania zabójczo dobrych śniadań i nieprzeciętnych widoków. Na moje oko (i brzuch) - jedno i drugie jest prawdą. Resztę dnia spędziliśmy w Harbiye Askeri Müzesi. Kolejny raz jestem pod wrażeniem zebranych w muzeum eksponatów. Mało tego, budynek posiada sporych rozmiarów aulę, w której byliśmy światkami występu Mehteran Orchestra - tradycyjnej orkiestry żołnierskiej z czasów Imperium Osmańskiego. Umieranie w rytm olbrzymich bębnów, podczas obrony swoich rodzin - to musi być piękna i dostojna śmierć.

Część pierwsza wybornego śniadania w Garipçe Köyü!
Słowiański zaciąg z naszego akademiku - Litwin, Ukrainiec i Polak.
Takie tam... Z Mustafa Kemalem i innymi uczniami!
Czemu nie wszystkie muzea w Polsce są tak przyjemne w odbiorze? :O
Mehteran Orchestra. Naprawdę nieźle dawali po uszach!
PS: Kto chciałby mi bardzo, bardzo pomóc i znaleźć w poznańskiej bibliotece jakiś krótki rozdzialik o Ibn Chaldunie? Mam sporo materiałów po angielsku, ale jednak przygarnąłbym coś o metodzie analizy historycznej lub organizacji życia społecznego według tego zacnego autora. W zamian oferuję: wysłanie pocztówki, prezent w postaci Oka Proroka czy innego taniego badziewia! + dozgonną wdzięczność ;)

Dziecko naszego koordynatora (Taksin)
 - chodząca niewinność <3
Ah! I zdjęcie sprzed tygodnia. Wstawiam, żeby nie było,
że nie poznałem żadnych dziewczyn :D

1 komentarz:

  1. Ach, owocki tureckie... Ja, fan owocków chętnie bym sobie pojechał i pojadł! A pomysł z podrzuceniem puszek po piwie pod łóżko jest zacny! Kurde, 3 lata mieszkałem w internacie i nie wpadłem na coś takiego...

    OdpowiedzUsuń