czwartek, 20 lutego 2014

OPINIA #3: Enjoy The View, Love, Natalia


Dobra, czas na odrobinę spontaniczności na blogu. Skończyłem czytać kolejną porcję socjologicznego ścierwa (od teraz to będzie oficjalnie funkcjonująca nazwa tekścików, które nie koniecznie mam ochotę zgłębiać) wcześniej niż zwykle, a jako że jestem już w piżamce odmówiłem wyjścia na piwne manewry. To co też tutaj można ciekawego porobić?

Jakiś znajomy z fejsika polajkował zwiastun drugiego odcinka Enjoy The View, Love, Natalia. Cholera, słyszałem o tym. Diabełek na moim ramieniu zaczął szeptać: co ci szkodzi Maciej, znajdź w sieci pierwszy odcinek i endżoj de wju! W końcu jest tam Ernest Ivanda, szerzej znany pod ksywką Red. Zobaczymy jak reprezentuje kulturę hip-hop... No chodź, będzie fajnie! Uległem...

Ale po kolei. Podoba mi się subtelny przerywnik z logosem show. Co prawda nie wiem co tam szepczą, brzmi to jak love the time, ale jest fajne, klimatyczne. Przypomina nieco motyw użyty w I Need A Doctor Dr. Dre. Ten sam przerywnik w długiej, rozpoczynającej program wersji nie jest już tak atrakcyjny. Fragment ze złotymi ustami odbiera całości lekkość. Blee, okropieństwo, jak jedno ujęcie może tak wszystko spieprzyć. Ale to szczegół i do tego bardzo, bardzo subiektywne spostrzeżenie.

W 23 minutowym odcinku dzieje się całkiem sporo. Nie powinienem zdradzać "fabuły", więc ograniczę się do kilku uwag. W końcu nie mamy do czynienia z recenzją, a krótką opinią. Opinia na tym blogu to taki mój freestyle.

Po pierwsze, scenariusz jest całkiem nieźle wyreżyserowany. Nie kpie. Podejrzewam, że dialogi postaci nie są pisane, dlatego brzmią... powiedzmy naturalnie. Głupio, bo głupio, ale naturalnie. Najlepszym punchlinerem jest Mariusz. Chłop z dużym poczuciem humoru i dystansem do siebie. Zresztą wydaje mi się, że inny gatunek faceta nie wytrzymałby z taką procą, jaką jest niewstydząca się swojego ciała Miss Euro 2012. Mamy kilka dialogowych kwiatków, ale moim faworytem jest sytuacja w której Natalia porywa chińskie pałeczki i mówi: to są moje pałeczki, które lizałam, zaznaczyłam już sobie!, na co jej mąż z uśmiechem rzuca: jest takich wiele podobno... Ręce same składają się do oklasków!

Po drugie, reality show próbuje przemycić kilka moralizatorskich treści. Siwiec jest zdecydowaną przeciwniczką futerek i kożuszków ze zwierzaczków. Siwiec męczy trochę ciągłe zadawanie pytań oscylujących wokół sfery erotycznej (chciałaby więcej tzw. pytań elokwentnych). Siwiec troszczy się o przyjaciółkę i udziela jest porad sercowych. Pojawia się problem szerszej kategorii społecznej Polek: dom/związek czy kariera (choć nie każda Polka jest zapraszana do CKMu). Siwiec jest empatyczna, martwi się o nieżonatego Reda, po jednej z docinek Mariusza! Wniosek końcowy: Siwiec to normalna, zdrowa dziewucha!

Po trzecie, byłem zażenowany tylko kilka razy. Zaledwie dwa lub trzy musiałem przeskoczyć w inne okno, żeby wyrwać się z tych oparów absurdu (co w sumie złym wynikiem nie jest). Nie rozumiem ludzi, którzy strasznie spinają pośladki i wylewają kubeł pomyj na tę produkcję. Ja tam lubię się czasem odmóżdżyć i zobaczyć jak zachowują się takie wesolutkie, wyuzdane świnki jak Patrycja z Chicago, Piotr Świerczewski czy jakiś wąsaty typ, którego (chyba) powinienem znać.

I na koniec sprawa Reda. Mentalność imprezowego czarnucha, postura grubej ryby biznesu. Odzywki proste jak cep. Jeden wybryk został skwitowany w stylu: no ale ej, ej, ja jestem raperem! Pozostaje mi tylko zacytować B.R.O: to jest rap? To jest rap? To jest kutas nie rap!

Na fanpage'u czytamy, że nie będzie odcinków w wersji online. Jaasne! Zwykłe dmuchanie baloniku, żeby zwiększyć oglądalność VIVY. Muszą być, przecież ja się wkręciłem! :C

Oko za oko, obciąganie za obciąganie.
Teraz ja cię obciągnę...
                               ~Złotousty Mariusz, Episode 1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz