Dobra, czas na odrobinę
spontaniczności na blogu. Skończyłem
czytać kolejną porcję socjologicznego
ścierwa (od teraz to będzie oficjalnie funkcjonująca nazwa tekścików, które
nie koniecznie mam ochotę zgłębiać) wcześniej niż zwykle, a jako że jestem już w
piżamce odmówiłem wyjścia na piwne
manewry. To co też tutaj można ciekawego porobić?
Jakiś znajomy z fejsika polajkował zwiastun drugiego
odcinka Enjoy The View, Love, Natalia.
Cholera, słyszałem o tym. Diabełek na moim ramieniu zaczął szeptać: co ci szkodzi Maciej, znajdź w sieci
pierwszy odcinek i endżoj de wju!
W końcu jest tam Ernest Ivanda, szerzej
znany pod ksywką Red. Zobaczymy jak reprezentuje kulturę hip-hop... No chodź,
będzie fajnie! Uległem...
Ale po kolei. Podoba mi się
subtelny przerywnik z logosem show. Co prawda nie wiem co tam szepczą, brzmi to
jak love the time, ale jest fajne,
klimatyczne. Przypomina nieco motyw użyty w I
Need A Doctor Dr. Dre. Ten sam przerywnik w długiej, rozpoczynającej
program wersji nie jest już tak atrakcyjny. Fragment ze złotymi
ustami odbiera całości lekkość. Blee, okropieństwo, jak jedno ujęcie może tak wszystko
spieprzyć. Ale to szczegół i do tego bardzo, bardzo subiektywne spostrzeżenie.
W 23 minutowym odcinku dzieje się
całkiem sporo. Nie powinienem zdradzać "fabuły", więc ograniczę się do kilku uwag. W końcu nie mamy do
czynienia z recenzją, a krótką opinią. Opinia na tym blogu to taki mój freestyle.
Po pierwsze, scenariusz jest
całkiem nieźle wyreżyserowany. Nie kpie. Podejrzewam, że dialogi postaci nie są
pisane, dlatego brzmią... powiedzmy naturalnie. Głupio, bo głupio, ale
naturalnie. Najlepszym punchlinerem
jest Mariusz. Chłop z dużym poczuciem
humoru i dystansem do siebie. Zresztą wydaje mi się, że inny gatunek faceta nie
wytrzymałby z taką procą, jaką jest niewstydząca się swojego ciała Miss Euro 2012. Mamy kilka dialogowych
kwiatków, ale moim faworytem jest sytuacja w której Natalia porywa chińskie pałeczki i mówi: to są moje pałeczki, które lizałam, zaznaczyłam już sobie!, na co
jej mąż z uśmiechem rzuca: jest takich
wiele podobno... Ręce same składają się do oklasków!
Po drugie, reality show próbuje przemycić kilka moralizatorskich treści. Siwiec jest zdecydowaną przeciwniczką
futerek i kożuszków ze zwierzaczków. Siwiec
męczy trochę ciągłe zadawanie pytań oscylujących wokół sfery erotycznej
(chciałaby więcej tzw. pytań elokwentnych). Siwiec
troszczy się o przyjaciółkę i udziela jest porad sercowych. Pojawia się problem
szerszej kategorii społecznej Polek:
dom/związek czy kariera (choć nie każda Polka
jest zapraszana do CKMu). Siwiec jest empatyczna, martwi się o
nieżonatego Reda, po jednej z docinek
Mariusza! Wniosek końcowy: Siwiec to normalna, zdrowa dziewucha!
Po trzecie, byłem zażenowany
tylko kilka razy. Zaledwie dwa lub trzy musiałem przeskoczyć w inne okno, żeby wyrwać
się z tych oparów absurdu (co w sumie
złym wynikiem nie jest). Nie rozumiem ludzi, którzy strasznie spinają pośladki
i wylewają kubeł pomyj na tę produkcję. Ja tam lubię się czasem odmóżdżyć i zobaczyć jak zachowują się
takie wesolutkie, wyuzdane świnki jak Patrycja z Chicago, Piotr Świerczewski czy jakiś wąsaty typ,
którego (chyba) powinienem znać.
I na koniec sprawa Reda. Mentalność imprezowego czarnucha,
postura grubej ryby biznesu. Odzywki proste jak cep. Jeden wybryk został
skwitowany w stylu: no ale ej, ej, ja jestem raperem! Pozostaje mi
tylko zacytować B.R.O: to jest rap? To jest rap? To jest kutas nie
rap!
Na fanpage'u czytamy, że nie będzie odcinków w wersji online. Jaasne! Zwykłe dmuchanie baloniku, żeby zwiększyć oglądalność VIVY. Muszą być, przecież ja
się wkręciłem! :C
Oko za oko, obciąganie za obciąganie.
Teraz ja cię obciągnę...
~Złotousty
Mariusz, Episode 1
Zdjęcie pochodzi z: http://www.viva-tv.pl/programy/1665-enjoy-the-view-3-natalia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz